3
Tony wraz z Thorem szli długim, zamkowym korytarzem. Geniusz był zaskoczony gościnnością Asgardczyków, a tym bardziej zachowaniem Odyna wobec niego. Stark wyobrażał sobie wzniosłości starca, ale jego teorie były mylne.
Tony pogwizdywał pod nosem piosenkę, którą słyszał kiedyś w radiu, rozglądając się dookoła, po złotych i srebrnych zdobieniach. Gdzieniegdzie na ścianach widać było kolor na podobieństwo rdzy, ale widocznym również było, że efekt ten był zamierzony.
Nagle geniusz wpadł na coś twardego, uniósł głowę do góry i zobaczył rozpromienioną twarz Thora.
- Oto twoja komnata, przyjacielu - blondyn wszedł do ogromnego pokoju, a Tony, z otwartymi ustami, zaraz za nim. Dopiero teraz naprawdę zrozumiał dlaczego Asgard jest nazywany złotą planetą.
Pokój był wielkości największego pomieszczenia w Avengers Tower. Złoto-czerwone łoże, a na nim kremowa, puchowa pościel. Na jednej ze ścian była pusta przestrzeń, pewnie na sprzęty, które Stark będzie musiał sprowadzić do Asgardu. Koło łóżka leżał brązowy dywan ze skóry jakiegoś zwierzęcia, a po jego prawej stronie swoje miejsce znalazł komplet jasnych mebli, które w swoich drzwiczkach miały wzory stworzone ze wszystkich znanych Tonemu kamieni szlachetnych nadających całej konstrukcji jeszcze droższego klimatu. Na przeciwko wejścia znajdował się kominek, ozdobiony dwiema rzeźbami w kształcie dziwnych, porożastych zwierząt, których Tony nigdy nie widział. Obie miały uchylone usta, a przypomniały wyglądem krzyżówkę jelenia z psem. Lecz co najbardziej zdziwiło młodego geniusza to fakt, że prawie wszystko, co nie było wykonane z drewna czy srebra, było zrobione ze szczerego złota.
Ciekawe jak reagował Jelonek na ich widok. Pomyślał Tony, patrząc na rzeźby na kominku i uśmiechnął się pod nosem.
- Mam nadzieję, że będzie ci ona odpowiadać - chwilę przemyśleń Tonego przerwał niski głos boga piorunów.
- Zazwyczaj sypiam w lepszych warunkach. Ale przecież nawet bogowie nie mają wszystkiego - powiedział poważnie brunet, licząc na to, że jego towarzysz zrozumie żartobliwość jego wypowiedzi.
- Dobrze, zatem pozwolisz teraz, że cię zostawię. Rozejrzyj się po komnacie, a gdybyś potrzebował pomocy, wystarczy tylko zawołać służbę, albo któregoś ze strażników.
Tony tylko przytaknął głową dalej trochę oniemiały wyglądem pomieszczenia a Thor wyszedł, tak, jak to zapowiedział.
W końcu, gdy miliarder obejrzał całe pomieszczenie, zaczął się nudzić. Bo tak na prawdę, to jedynym, co mógł robić w swojej sypialni było spanie, odpoczywanie i używanie wygód przestronnej łazienki znajdującej się tuż przy komnacie mężczyzny. A Tony Stark nie lubił się nudzić. Cholernie nie lubił.
Tak więc nie patrząc na konsekwencje swojego czynu, brunet wyszedł z pokoju i poszedł pierwszym lepszym korytarzem, który zresztą również był wykonany ze złotej substancji, która powoli zaczynała działać mu na nerwy. W końcu był w miejscu, które jest kilkadziesiąt, o ile nie kilkaset, razy droższe niż jego własny dom. Toż to było nie do pomyślenia!
Miliarder, co tak naprawdę nie miało tu najmniejszego znaczenia, przeszedł obok złotej jadalni, złotej sali tronowej i złotej sali balowej. Powoli popadał w monotonność. Wszędzie to samo. Złoto. W końcu doszedł do złotego wyjścia na złoty taras, gdy nagle zobaczył coś, co o dziwo nie było ze złota! Cóż za miła odmiana.
Na nowo zaciekawiony wynalazca podszedł do schodów, u których stóp znalazł grube, stalowe wrota, obok których stali dwaj gwardziści. Oczywiście w złotych zbrojach.
Może jednak nie będzie tu tak nudno. Pomyślał
Stark zrobił krok w kierunku znaleziska, gdy nagle do jego uszu dobiegł głos jego ulubionego kowala.
- Przyjacielu! Zaczekaj! - zawołał Thor zwracając na siebie uwagę miliardera.
Blondwłose bóstwo podbiegło do bruneta i z uśmiechem zarzuciło swoją muskularną rękę na ramiona niższego mężczyzny obracając go przy tym tyłem do ciemnych drzwi. Thor w końcu nie mógł pozwolić na to, aby jego przyjaciel chodził samopas po całym pałacu. W końcu krył on wiele tajemnic, o których śmiertelnicy nie powinni wiedzieć. A szczególnie nie powinien dopuszczać wynalazcy do TYCH drzwi.
- Co się stało, Barbie? Krasnoludki zaatakowały? - zażartował Tony i ku jego zaskoczeniu, Asgardczyk się zaśmiał.
- Nie przyjacielu. Na szczęście nie. Ale mam dla ciebie dobrą wiadomość. Zaraz poznasz tutejszych konstruktorów. Na pewno szybko znajdziecie wspólny język i będzie ci się z nimi miło współpracować.
Thor miał szczerą nadzieje, że ich plan wypali. Ale po swoim przyjacielu mógł się spodziewać wszystkiego. Zawsze był kontrowersyjny i lubił zaskakiwać. Co nie zmieniało faktu, że bronie, które tworzył, zawsze spisywały się na medal i nie raz pomagały Avengersom w zwalczaniu zła, jak i nawet ratowały ich własne życie.
- To miło. Mam nadzieje, że naprawdę są tacy dobrzy, jak ich przedstawiłeś.
- O to nie musisz się martwić, żelazny człowieku.
Tony nigdy nie lubił pracować z kimś. No, może dr Banner był wyjątkiem, ale i takowe się zdarzają. Jednak Asgardcy wynalazcy nie byli Brucem, ani tym bardziej nie transformowali w zieloną bestie siejącą postrach i zniszczenie.
Chyba.
Jednak Stark doskonale wiedział, że nie poradzi sobie sam przy tworzeniu broni dla Asgardu. Przecież nie znał się na magii, ani na żadnych tego typu rzeczach. Tym mieli się zająć ci właśnie konstruktorzy. Jednak nawet to nie zmieniało faktu, że jakoś nie widziało mu się współpracowanie z kosmitami.
Na szczęście była to tylko praca sezonowa.
Tak więc spokojnie dał się prowadzić Thorowi pozornie zapominając o tej interesującej rzeczy, którą przed chwilą zobaczył i spokojnym, aczkolwiek pewnym krokiem wszedł do wskazanego przez blondyna pomieszczenia.
Gdy tylko przekroczył próg komnaty, oczy wszystkich obecnych zwróciły się ku niemu. Człowiek uśmiechnął się cynicznie i zmierzył wzrokiem swoich przyszłych pomocników.
W sali zobaczył trzech mężczyzn oraz, jakie miłe zaskoczenie, kobietę. Młoda brunetka o figurze klepsydry stała ubrana w ciemne spodnie, białą, lnianą koszule i gorset idealnie podkreślający jej kobiece kształty.
Aż ślinka cieknie.
Męską grupę natomiast stanowił starszy człowiek, ze średniej długości jasną brodą ubrany w długie spodnie, ciemną koszule i był okryty czymś na wzór jasnego płaszcza, młody szatyn, który, szczerze mówiąc, przez umięśnione ciało i delikatne rysy twarzy również w pewnym stopniu pociągał Starka oraz łysy mężczyzna z długą, szarą brodą ubrany w togę. Ten ostatni zadziwił miliardera najbardziej.
- Niech zgadnę. To ty jesteś czarodziejem?- brunet to bardziej stwierdził, niż spytał wskazując palcem na łysogłowego.
- Wolałbym określenie mag, jeżeli można, wielomożny panie - odpowiedział niskim głosem. Już teraz Starkowi chciało się śmiać
- No, to ja was zostawiam. Gdybyś czegoś potrzebował przyjacielu, to zawołasz...
- Strażników, albo służbę. Jasne, Thor, zrozumiałem za pierwszym razem.
Blondyn uśmiechnął się lekko, jednak w tym uśmiechu było coś na kształt skrywanej złości, po czym opuścił złote pomieszczenie zamykając za sobą wysokie drzwi.
- No to teraz możemy pogadać - zarzucił miliarder z uśmiechem zwracając się do swoich towarzyszy i podszedł do skórzanej kanapy, na której usiadł. Wynalazcy poszli w ciszy za nim, jednak nie zajęli miejsca koło bruneta.
- Dobra. Ty jesteś magiem - mówiąc to wskazał na mężczyznę w todze, na co on tylko skiną głową.- A wy?
Reszta Asgardczyków wymieniła zakłopotane spojrzenia. W Asgardzie inaczej traktowało się podwładnych. Mimo wszystko pierwszy odezwał się najstarszy z mężczyzn.
- Ja, panie, mam na imię Sarwänt. Specjalizuje się w projektowaniu broni.
- Ja jestem Mullkin, najlepszy konstruktor broni w całym Asgardzie- wyjaśnił niepewnie szatyn, co zupełnie nie pasowało do wypowiadanych przez niego słów.
- Na mnie mówią Allija, również konstruuje broń jak i sama ją czasem wymyślam - obwieściła spokojnie ciemnowłosa
- A ja, jak już pan wie, jestem Arcymagiem Asgardu, na imię mi Jälkin.
Gdy każdy się już przedstawił, Tony przynajmniej wiedział czego po kim oczekiwać. A to już coś.
- Świetnie. A teraz może ja. Nie mówcie do mnie per pan. Przez to czuje się staro. Jestem Tony Stark. Geniusz, miliarder, playboy, filantrop. Ale Tony starczy. Wracając do was. Wiecie co tutaj robicie?- zapytał. W końcu nie wiedział czego się spodziewać po swoich pomocnikach. Jak na razie nie wydawali się rozrywkowi, albo chociaż rozmowni. Miał nadzieje, że z czasem to się zmieni.
- Zostaliśmy wybrani, by pomóc panu, panie Tony w produkcji broni, która pomoże naszej krainie zwyciężyć w zbliżającej się wojnie i ponownie przywrócić pokój w dziewięciu światach.- wyrecytował pociągający szatyn, który coraz mniej podobał się geniuszowi.
- Jasne. On zawsze jest taki nudny? Zachowuje się jak jakiś prymus - stwierdził brunet wskazując dłonią na mężczyznę, jednak patrząc na pozostałych.
- Kto to prymus?- zapytała brunetka przygotowując się do notowania w notatniku wszystkiego, co mówił młody Stark.
- Taki tam kujon - machnął ręką geniusz.
Dziewczyna przytaknęła głową i szybko zapisała słowa śmiertelnika.
Tony natomiast myślał, że zwariuje. Takiej bandy sztywniaków nie spotkał od czasów, odkąd Kapitan Ameryka przestał być mrożonką. A dużo czasu minęło od tego jakże pamiętnego dnia. Najgorsze było to, że miliarder zmuszony był z nimi pracować. Ale wiedział jedno. Musi ich zmienić.
Lecz nie teraz. Teraz mu się nie chciało. Zrobi to pózniej.
- To może zacznijmy od czegoś prostego. Potrzebuję danych dotyczących tutejszej technologii i wyszkolenia bojowego armii, jak i wykresów waszego przyspieszenia, siły pola grawitacji oraz oddziaływania promieni Gamma i ultrafioletowych na materiały, z których produkujecie broń, naboje, strzały, tarcze i tak dalej, i tak dalej - wyliczał znudzonym głosem geniusz i wyczekująco popatrzył na dalej stojących współpracowników.
Ich miny nie mówiły nic dobrego.
- Czego pan potrzebuje? - zapytał zdezorientowany starzec.
Tak, Thor. Specjaliści. Widać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top