One-shot
- Sir, musi Pan już wstać!- po sypialni rozniósł się natrętny głos androida.
- Nie ma mowy! Jest dopiero dziewiąta!-wrzasnął miliarder i po chwili dodał do siebie.- Ten robot do reszty zdurniał! Kto normalny wstaje o tak niebotycznej porze!
To niewyspanie wcaaaaale nie było spowodowane siedzeniem do białego rana nad kolejnym prototypem nowej zbroi, wcaaaale a wcaleee.
Pod pościelą dało się zauważyć powolny ruch właściciela tego domu. Jeśli domem można nazwać olbrzymi wieżowiec, mający lekko dziewięćdziesiąt pięter.
- Ale Panie Stark!- głos nie dawał za wygraną.
Wspomniany szatyn zakrył swoją głowę szczelnie poduszką i zaczął krzyczeć.
- Lalalalala nic nie słyszę!!
Głos zamilkł, a Anthony zanurkował głębiej w pościel, chcąc znów zapaść w błogi sen.
Ale ten stan nie potrwał zbyt długo, bo po pokoju znów dało się słyszeć ten wnerwiający program komputerowy.
Po jaką cholerę chciało mi się robić sztuczną inteligencję!
Ach no tak, bo mi się nudziło!
- Co znowu!- warknął wściekle, wstając.
- Mamy gościa, Panie Stark.
Mężczyzna zwlókł się z łóżka i przeklinając cały świat, ruszył niespiesznie w samej koszulce i bokserkach do pokoju dziennego.
Bo po co się ubierać?
Tony to Tony.
Nawet w bokserkach wygląda zajebiście.
Po niedługim czasie stał na wejściu do ogromnego salonu, w którym zastał widok, którego się w żadnym wypadku nie spodziewał.
Przy jednym z wielkich okien stał wysoki, szczupły mężczyzna o czarnych włosach i hipnotyzujących, zielonych oczach.
- Stark.- do wynalazcy doszedł głos o dziwo bez cienia kpiny i tonu, który mówił zazwyczaj:
Klękaj przede mną nędzny robaku!
Czy coś takiego.
Tak to wszystko się zaczęło.
2 miesiące później.
Po całym budynku było słychać agresywne trzaskanie drzwiami i podniesione głosy dwóch mężczyzn.
Loki wpadł do salonu z widoczną furią w jadeitowych oczach.
Za nim wbiegł zdezorientowany, ale i także zdenerwowany Tony.
Obaj byli odstrojeni w najlepsze garnitury, jakie mógł załatwić im dziedzic majątku Starków.
No cóż, trzeba się pokazać na bankiecie ,nie?!
- Rogasiu, o co ci chodzi?- zapytał brązowooki, stając na przeciw nordyckiego boga.
- Ty już dobrze wiesz, Stark!- wysyczał tamten, posyłając mężczyźnie mrożące spojrzenie.
- A skąd mam wiedzieć!!- krzyk Tony'ego rozniósł się hen daleko po pokoju.
Zapewne członkowie Avengers znajdujący się w innych pomieszczeniach, już wiedzieli, o zapowiadającej się kłótni i chyba woleli przeczekać tą burzę gradową w swoich w miarę bezpiecznych pokojach.
Dlaczego w miarę bezpiecznych?
Bo nigdy nie wiadomo, co naszej parce strzeli do głów.
- Yghh...Myślisz, że nie widziałem, jak gapiłeś się na tą rudą sukę!!-wyrzucił z siebie zielonooki z prędkością karabinu maszynowego.
Tony zmarszczył brwi, zaczynając kalkulować to, co powiedział mu bóg psot.
- Czekaj, czekaj! Chodzi ci o Pepper?- nie słysząc niczego od swego towarzysza, uznał to za tak.- Ale Lokes dobrze wiesz, że ona jest tylko moją przyjaciółką.
Loki tylko wydał z siebie kpiące prychnięcie. Po chwili słychać było trzask zbitego szkła.
Anthony zaczął rozglądać się zbity z tropu w poszukiwaniu źródła hałasu, którym okazało się nic innego, jak jego butelki z różnego rodzaju, dobrymi trunkami.
Oczywiście wysoko procentowymi, bo jakże by inaczej.
Miliarder spojrzał z paniką na ubranego z zieloną koszulę mężczyznę.
Kiedy on zdjął marynarkę?
Przeszło przez myśl mężczyźnie, ale szybko się zreflektował.
To przecież nie pora zastanawiać się, kiedy Jelonek zaczął się rozbierać.
- Psotniku, wszystko tylko nie mój alkohol!!!-prawie pisnął zrozpaczony.
Powyższy bóg nie zaprzestał swojego wybuchu złości, a wręcz przeciwnie.
Zaczął rozbijać jeszcze większą ilość butelek i karafek, kryjących w sobie całe zapasy alkoholu w Avengers Tower.
Wynalazca był prawie bliski załamania, widząc malowniczą kałużę pełną procentów na podłodze.
Moje biedactwa!
Załkał w myślach brązowooki.
Za plecami Tony'ego szedł sobie spokojnie, niczego nie świadom, Clint.
Gdy Barton zobaczył ukradkiem, co się dzieje, zrobił odwrót taktyczny najciszej jak tylko umiał z powrotem do swojej kwatery.
Za nic nie chciałby wmieszać się w tą kłótnię małżeńską.
To groziłoby poważnym uszkodzeniem wielu części ciała, a w najgorszym wypadku...wywaleniem przez okno.
A wracając do naszej pary.
- Lekesiu, posłuchaj mnie.- Tony próbował załagodzić sprawę tak, aby ocalała chociaż jedna butelka alkoholu, które ostatnio kupił.
A Loki...no cóż...miał to gdzieś.
Strzelił prawdziwego focha i ruszył w stronę sypialni. Chwycił klamkę od drzwi i wszedł do pomieszczenia, solidnie trzaskając niewinnymi drzwiami.
Anthony, który pobiegł za Triksterem, usłyszał tylko ciche kliknięcie zamka w drzwiach. Szarpnął za klamkę jeden raz, drugi i nic.
- Loki, otwórz!- zażądał w stronę pokoju.
- Nie!-jedno słowo i trzask rozbicia czegoś o drzwi.
- Ale to też mój pokój, Kochanie.
- Idź spać na kanapie! Albo do jednej z wielu sypialni w tym cholernym wieżowcu!
- Jelonku!
Bóg kłamstw znów rzucił czymś w drzwi, ale tym razem było to znacznie cięższe.
Brązowooki pokręcił ze zrezygnowaniem głową i znów skierował się do pokoju dziennego.
Tam robot już sprzątał resztki ich kłótni z podłogi, więc Tony chwycił ostatnią ocalałą karafkę Whisky i szklankę. Usiadł na kanapie i nalał sobie ciemnego trunku. Opróżnił szklankę i nalał sobie kolejną.
- Samemu piją osoby z problemami i alkoholicy.- za plecami wynalazcy rozniósł się spokojny głos Bruce'a.
- Może jestem tym i tym. - stwierdził miliarder i wypił jednym duszkiem to, co sobie nalał.
- Tony, upijanie się, nie pomoże ci z Lokim, a wręcz przeciwnie.
Stark wstał z kanapy i wskazał palcem na przyjaciela podekscytowany.
Baner już miał cichą nadzieję, że przekonał przyjaciela, do zaprzestania picia i powrotu do sypialni, by porozmawiać z ukochanym.
Wszyscy znający tą wybuchową parę, wiedzieli, że potrafią się kłócić choćby przez dobrych parę tygodni, co nie zawsze kończyło się dobrze dla nich samych i dla reszty domowników.
A że jeden z nich jest bogiem psot, wcale nie przedstawiało całej T.A.R.C.Z.Y. zbyt przyjemnych wizji.
Podczas ostatniej ich sprzeczki, Thor skończył zamiast Starka z oczojebnymi, różowymi włosami, w których do złudzenia przypominał lalkę Barbie. Cały tydzień Clint mu to wypominał, aż w końcu bóg piorunów trzasną go w gębę Mjolnir'em.
A jeszcze wcześniej, Steve dostał czymś, co gotował Vision. Przypominało to coś w stylu zupy. Kapitan przez cały dzień próbował to coś zmyć ze swojego niebieskiego wdzianka, a że było czerwone...
No, ale koniec wspominek.
Tony patrzył na fizyka z uznaniem i wdzięcznością.
- Masz całkowitą rację!-wykrzyknął entuzjastycznie.- Po co mam pić samemu, skoro mogę zrobić imprezę!?
Bruce strzelił sobie mentalnego facepalma i już miał iść, gdy jego przyjaciel zdecydowanie go zatrzymał i zaczął wydzwaniać po jakiś ludzi.
.....
Nie minęła godzina, a w wieżowcu już zaczynali schodzić się pierwsi goście.
Wszyscy Avengersi zostali wcześniej wyciągnięci na chama ze swoich pokoi i zaprzątnięci do pomocy w przygotowaniach.
Popijawa zorganizowana przez Starka zaczęła się równo o siedemnastej, a skończyła o czwartej nad ranem.
Co i tak było jeszcze przyzwoitą godziną.
Przed wspomnianą godziną, zdążyli się ulotnić już wszyscy, prócz nieszczęsnych mieszkańców tego budynku i trzech pewnych dziewczyn.
No może Steve ukradkiem wymknął się do siebie.
A zaraz po nim zniknęli razem Vision i Wanda.
A wtedy Nat wyciągnęła cięższą artylerię, a mianowicie...polską i ruską wódkę, którą skołowały wcześniej wspomniane panie, a mianowicie Nicola, Oliwia i Zuza.
Wszyscy chyba mogą sobie wyobrazić, co się tam działo zaraz potem.
........
Rankiem, a dokładniej o ósmej, pierwszy wstał o dziwo Tony, który podniósł się chwiejnie z blatu baru.
Mężczyzna złapał się z cichym sykiem za głowę i wymruczał, a raczej wywarczał coś w stylu : Ale mnie łeb napierdala!
Wstał ze stołka i rozejrzał się jeszcze nieprzytomnie po pomieszczeniu.
Pierwszą osobą, którą dostrzegł, był czarnoskóry pan z piracką przepaską na oko, czyli Fury. Szefuńcio spał smacznie, tak jak wcześniej Tony, na blacie baru, ściskając butelkę...Żubrówki, jeśli miliarder dobrze przeczytał.
Polski jest straszny.- potrząsnął głową.
Wynalazca omiótł spojrzeniem pokój i gwizdnął przeciągle, będąc pod wrażeniem.
Po pomieszczeniu walały się puszki i butelki po piwach oraz wódce, paczki po chipsach i innym jedzeniu. Na podłodze były niedopałki fajek, jakieś niezidentyfikowane kolorowe papierki i wszędzie gdzie nie spojrzeć, stały szklanki i kieliszki, pełne i puste.
Czyli po prostu, totalny burdel!
Na podłodze, między tym syfem, leżał na wznak Peter, tak twardo, że nie zauważył Pietra, leżącego z założonymi na jego plecach nogami.
Dalej na jednym z foteli spał sobie w najlepsze Thor.
Tylko czemu on miał zrobione dwa warkoczyki z różowymi wstążkami na końcach i napis Barbie na czole?
Stark chyba wolał tego nie wiedzieć.
Barton okupował drugi fotel i eeeee...tulił do siebie maskotkę wielkiego banana? Okey?
Do tego jeszcze twarz wymalowana karniakami bardzo pięknie się prezentowała.
Co tu się wczoraj działo?
Takie myśli co chwilę przechodziły przez umysł naukowca.
A jeśli o naukowcach mowa...to nasz drogi Bruce miał bardzo wygodną poduszkę z naszej kochanej Rosjanki o imieniu Nat.
Na kanapie znajdowały się Nicola wraz z Zuzą, które prawie leżąc na sobie, ściskały w rękach pootwierane, czarne markery. Najwyraźniej to one były sprawczyniami zacnych rysunków na Thorze i Clincie.
A to małe skubańce!
Szczerze, to Anthony bardzo chciałby im bić brawo i przybić piątki.
Wynalazca tylko nie mógł znaleźć Bucky'ego i Oliwi, których mógłby przysiąc, że wcześniej widział.
Szatyn tylko mlasnął, pokręcił głową i ruszył w stronę sypialni.
Nacisnął klamkę, która o dziwo ustąpiła i wkroczył do pokoju. Nie zwrócił najmniejszej uwagi na to, że w całym pomieszczeniu było jakby przeszło tu tornado. Dla brązowookiego liczyła się teraz tylko wizja miękkiego łóżka. Zdjął buty, rozebrał się z grubsza i zanurkował w miękkiej pościeli. Ułożył się wygodniej i przyciągnął do siebie ciepłe ciało Lokiego. Zielonooki cicho zamruczał przez sen, lecz się nie obudził. Tony wtulił się w swojego Boga i wdychając jego przyjemny zapach, zapadł w przyjemny sen. Niezbyt przyzwoity, ale jednak.
...........
Rankiem, Loki powoli otworzył delikatnie oczy. Wziął głęboki wdech i spróbował się poruszyć. Ze zdziwieniem stwierdził, że coś mu w tym przeszkadza. A raczej ktoś. Co było dziwne, bo czarnowłosy pamiętał, że zasypiał sam.
Odwrócił się powoli w stronę drugiej połowy łóżka i dostrzegł spokojną twarz Tony'ego. Szatyn podczas snu był tak spokojny, a jego rozluźniona twarz odejmowała mu kilku lat. Do tego jeszcze jego partner trzymał mocno dłoń zielonookiego w swojej. Nordycki bóg spróbował delikatnie wyplątać swoją dłoń z uścisku, ale wynalazca w żadnym wypadku, nie chciał go puścić. Czarnowłosy wolną ręką przejechał po policzku Starka pokrytego zarostem. Śpiący mężczyzna zamruczał jak najprawdziwszy kotek.
Brunet parsknął i obejrzał się po pokoju.
Dopiero teraz przypomniał sobie, że jest obrażony na swojego partnera i wrócił do niego z powrotem gniew. Bez żadnej tym razem delikatności zepchnął kochanka z łóżka. Miliarder spadł z głuchym łomotem na twardą podłogę, przy okazji ciągnąc za sobą kołdrę.
- Ałł!-z dołu doszedł głośny jęk pełen bólu.
- Dobrze ci tak!- fuknął czarnowłosy i wstał z posłania. Niespiesznie obszedł łóżko i stanął nad leżącym w dalszej części mężczyzną.
- Za co to?- jęknął brązowooki i podniósł się do siadu.
- Dobrze wiesz, Stark!
- Dalej się na mnie gniewasz? Loki to jest głupota!- mówiąc to, wstał i omiótł spojrzeniem ich sypialnie. Gdy wreszcie zobaczył ten bajzel, przeniósł swoje niedowierzające spojrzenie na zielonookiego boga.
- Reniferku, ja rozumiem, że byłeś zły, ale żeby niszczyć od razu SWOJE WSZYSTKIE ubrania?
Loki zamrugał zaskoczony i rozejrzał się po pokoju, nie wierząc w to, co powiedział mu pełno etatowy Iron man. Ale dostrzegł, że Żelazny Człowiek ma jednak rację.
Jakim cudem poniszczyłem swoje rzeczy, zamiast tych należących to tego cholernego Starka?- takie myśli przechodziły szybko przez głowę rozeźlonego boga, który już unosił rękę, by je naprawić magią, lecz jego kochanek złapał go za nią i pociągnął do wyjścia z pokoju. Wcześniej zakładając na szybko obuwie.
- Co ty robisz idioto?!
- Jak to co?-zapytał niewinnie brązowooki, co w jego wykonaniu zabrzmiało co najmniej dziwnie.- Zabieram cię na zakupy.
- Stark! Mam te same ciuchy co wczoraj!
- No cóż, innych nie masz. Dla mnie możesz nawet paradować nago, ale nie chcę pokazywać innym widoku, który jest przeznaczony wyłącznie dla mnie.-skończył swoją wypowiedź i odwrócił się szybko, całując zaskoczonego boga zaborczo prosto w usta. Zrobił to tak szybko, że Loki nie zdążył niczego zrobić. Oderwał się od miękkich ust czarnowłosego i wciągnął go do windy, ówcześnie pozwalając Lokiemu założyć buty. Szatyna doszło jeszcze ciche burczenie jego Rogasia, które brzmiało jak: Idiota.
Po zjechaniu do wyjścia z budynku, Tony dopadł swój kochany samochodzik i wsadził szybko Lokiego na miejsce pasażera.
20 minut później.
Dwaj mężczyźni weszli do jednego z najlepszych butików ( czytaj najdroższych ), a właściwie jeden z nich został tam na chama wepchany.
- Stark, co ty odwalasz?!-warkną Loki, poprawiając już i tak pomiętą koszulę.
Wspomniany mężczyzna tylko wzruszył ramionami i pociągnął zielonookiego do kasy.
Siedziała tam już dobrze im znana szatynka i grała w jakąś grę na telefonie.
No tak, co się robi, jak nie ma klientów? Lampi się w telefon!
- Zuza?-Tony próbował zwrócić uwagę swojej znajomej.
- Cześć Tony! Witam także i Lokiego. Nie widziałam cię wczoraj na imprezie.-popatrzyła na boga z konsternacją.
- Jakiej imprezie?!-warknął czarnowłosy do swojego chłopaka.
- Nie ważne. Zuzia, potrzebujemy jakiś ubrań dla tego oto tu pana, bo wysadził swoją całą garderobę.- szatyn szybko zmienił temat.
- Już spokojnie! Przecież się nie pali. Nie wymagaj od osoby na kacu pośpiechu! Wyszłam od ciebie o szóstej, więc daj mi święty spokój!-westchnęła, podeszła do jakiegoś wieszaka i ściągnęła z niego parę koszul. To samo uczyniła z T-shirtami i spodniami.
- Bieliznę se sami znajdziecie.- powiedziała i wepchnęła z dużą siłą Lokiego do jednej z przymierzalni.
Gdyby mężczyzna jej nie znał i nie był przygotowany na taki obrót sytuacji, uderzyłby plackiem o wielkie lustro.
Szatynka tylko puściła oczko do Tony'ego i odeszła powolnym krokiem z powrotem do swojej kasy.
Tony odprowadził ją wzrokiem, marszcząc brwi w niezrozumieniu.
O co jej chodzi?
Chyba jednak wolałby tego nie wiedzieć. Po niej można się spodziewać wszystkiego. Nie na darmo tak dobrze dogaduje się z Lokesem.
- Stark, mendo!- a pro po Lokiego, to mężczyzna wydzierał się z kabiny, wyraźnie z czymś się mocując.
- Co się stało, Sarenko?
- JA CI ZARAZ DAM SARENKĘ! Chodź i pomóż mi ze spodniami!-warknął zielonooki zza drzwi przymierzalni.
- A nie możesz sobie poradzić magią?-zapytał Stark, opierając się o ścianę i oglądając sobie paznokcie.
- Myślisz, że nie próbowałem idioto?! Tylko, że to NIC nie daje!
Anthony spojrzał pytająco na właścicielkę sklepu, która tak jak poprzednio, zajmowała się swoim telefonem.
Nagle wynalazce coś oświeciło i uśmiechnął się szeroko.
A to szczwana bestia z tej naszej Zuzi!
Pomyślał i wszedł do kabiny zajmowanej przez swojego prywatnego boga.
Ragaś stał na środku pomieszczenia i mocował się z opornym zamkiem od czarnych, bardzo dobrze opinających się na jego długich nogach jeansów.
Tony oparł się swobodnie o drzwi i z szerokim uśmiechem obserwował poczynania swojego partnera, który klnąc na cały świat, nieudolnie ściągał spodnie.
Takie widoki Stark mógłby mieć codziennie. Loki paradujący przed nim tak kusząco i jeszcze usiłujący ściągnąć te bogu ducha winnego spodnie, wypinając się idealnie w stronę miliardera.
I wtedy przez myśl szatyna przeszła bardzo chytra myśl.
- Pomogę ci Śnieżko, ale będę miał z tego małą nagrodę.-zaproponował.
- Jaką?-warknął bóg, zaprzestając swojej czynności.
Tony uśmiechnął się tylko nisamowicie szaroko.
- Stark, nie pogrywaj sobie ze mną, tylko mów!-zażądał kruczowłosy, lekko zasapany od wysiłku.
Wynalazca podszedł niespiesznie do ukochanego i bez żadnego skrępowania dobrał mu się do rozporka jedną ręką.
Tony wpił się przy okazji pożądliwie w wargi boga, nie pozwalając mu się odsunąć nawet na milimetr.
Loki otworzył oczy szeroko w zdumieniu, lecz nie odsunął się, a wręcz przeciwnie. Zaczął z równym żarem oddawać pocałunki, nie pamiętając już o niedawnej kłótni.
Stark przyciskał do siebie ukochanego coraz mocniej wolną ręką, która zaczęła bezwiednie zakradać się pod koszulkę bruneta, który lekko na to jękną.
- Stark...co ty...robisz? Jesteśmy w...sklepie!-wysapał Lokes, odrywając się od tak dobrych ust partnera.
- No to co?-mruknął wynalazca, zjeżdżając pocałunkami na wrażliwą szyję boga, który zadrżał pod wpływem tego gestu.
- Jak to co? A co jeśli Zuza nas nakryje?-westchnął, a Iron man skutecznie zamknął jego usta w czułym, ale niezwykle stymulującym pocałunku.
- To wtedy zrobi zdjęcie i wyjdzie.-stwierdził i rozpiął spodnie z którymi jego kochanek się mordował.
Wsunął powoli dłoń za bieliznę i delikatnie przesunął palcami po twardym już penisie mężczyzny, który ochoczo zareagował na ten dotyk i jeszcze bardziej powiększył swoją objętość, mimo nikłych protestów właściciela.
Bóg w ramionach partnera zajęczał cicho, gdy jego brązowooki potwór złapał jego członek całą dłonią i przejechał po całej jego długości.
Tony spojrzał już sam nieźle podniecony na swego Jelonka, który stał oparty o ścianę przymierzalni i oddychał spazmatycznie rumiany na twarzy.
Jego piękne, szmaragdowe oczy patrzyły w te brązowe wynalazcy z cudownymi iskierkami, potwierdzającymi to, jak Stark działa na swój skarb.
Brązowooki obniżył się i złożył pocałunek delikatny jak skrzydła motyla na przyjacielu tego seksownego boga.
- Stark, co ty najlepszego wyrabiasz!-Loki starał się być asertywny, ale mu to w tej chwili niezbyt wychodziło.- Jesteś wkurwiający, bezczelny, arogancji, zbyt pewny siebie i niezwykle zboczony...Aaaaa- reszta obelg skierowanych do Tony'ego została stłumiona w dość głośnym jęku, gdy brązowowłosy złapał pewniej jego członka i polizał go po całej długości. Jego kochanek zaznaczył językiem kontur główki i wsunął wyposażenie Lokiego do ust lekko je ssąc.
Pół lodowy olbrzym jęknął i nieświadomie pchnął biodrami, lecz pochwyciły je silne dłonie milionera.
Każdy ruch głowy klęczącego przed nim kochanka coraz bardziej pchało go ku końcowi, a gdy z gardła Tony'ego wydobył się cichy pomruk, nie wytrzymał i skończył w tych utalentowanych ustach.
Jedynak Starków przełknął wszystko starannie i wstał z kolan. Uśmiechnął się czarująco i pocałował czarnowłosego w kącik ust.
- No, moja nagroda odebrana, a teraz wybieraj ubrania, bo zaraz serio jeszcze tu Zuze przyniesie.-mrugnął do ukochanego i wyszedł z przymierzalni.
Loki stał na środku w szoku, zdziwieniu, zmieszaniu i jeszcze sam nie wie czym.
Co tu się właśnie stało?
Z taką myślą zaczął wybierać ubrania, założył te, w których przyszedł i wyszedł z kabiny.
Od razu skierował się w stronę kasy, przy której zastał swego chłopaka, gawędzącego sobie, jak gdyby nigdy nic, z ich brązowowłosą przyjaciółką.
- O, już jesteś!-wykrzyknęła i skasowała wybrane części garderoby, a Tony zapłacił. - Zapraszam ponownie chłopcy, jeśli się wam podobało!-pomachała im, gdy wychodzili obładowani torbami z jej sklepu.
Resztę dnia mężczyźni spędzili miło w restauracji, a potem w kinie. Obaj po tym dniu pełnym wrażeń, padli do łóżka po dwudziestej jak małe dzieci. Reszta mieszkańców nawet nie próbowała im w tym przeszkadzać.
............
Rano, po Avengers Tower roznosił się masakryczny zapach. Było czuć jakby ktoś palił coś, co zdechło baaaardzo dawno temu. Do tego jeszcze ten cholerny, duszący dym.
Loki wraz z Tony'm podnieśli się do siadu na szerokim łóżku i spojrzeli na siebie.
Dym?
Obaj mężczyźni wyskoczyli z olbrzymią szybkością z łoża, jakby coś się paliło.
A no tak, paliło się.
Wpadli ekspresowo do przestronnej kuchni, w której cała podłoga była zalana wodą i co tam zobaczyli?
Vision stał przygnębiony, a Wanda klepała go pocieszająco po plecach, coś przy okazji do niego szepcząc.
Ale właściciel budynku i jego chłopak nie zwracali na to uwagi, tylko na coś innego.
Cała kuchenka stała w ogniu, a Thor i Steve nieudolnie próbowali ją zgasić. Na szczęście do pomieszczenia wpadł Clint z gaśnicą, prawie się wypierdalając przez mokrą podłogę.
Ale brawa dla naszego Legolasa, bo utrzymał się na nogach i odpalił gaśnicę proszkową.
Drugim bardzo istotnym faktem było, że Pająk, bardziej znany jako Peter, stał z jakimś garem wystawionym przez otwarte okno.
Co on odwala?
Tony nie zdążył się dowiedzieć, co dzieciak chciał zrobić, bo Loki zabrał magią to coś, co się znajdowało w naczyniu i gar z jakąś dziwną czerwoną breją, której zapach przyprawiał o mdłości i zawroty głowy, wylądował w rękach zielonookiego, którego mina sama za siebie wskazywała na to, że on także nie jest zadowolony z bliskości tego czegoś.
- Co to kurwa jest?-wrzasnął Tony.
- Język, Stark.- Steve zgromił go spojrzeniem, opierając się o szafkę.
- No co? To wciąż był angielski!- odparł brązowooki i krzyknął po chwili.- Pietro!
Srebrnowłosy pojawił się w ciągu sekundy, a Loki wcisną mu w ręce najprawdopodobniej to, co miało być dzisiejszym śniadaniem.
Maximoff skrzywił się i zniknął w mgnieniu oka z domu, lecz wrócił po pięciu sekundach.
- Dobra, a teraz niech ktoś mi wyjaśni, co tu się stało?- czarnowłosy bóg zadał pytanie, siadając na taborecie.
- To moja wina.- wszystkie oczy powędrował na czerwonoskórego.- Gotowałem i wyszedłem na chwilę, a jak wróciłem ,to się już paliło.
Tony strzelił sobie mentalnego facepalma i położył jedną rękę na ramieniu swojego partnera.
- Zostawić tych idiotów samych, jest bardziej niebezpieczne niż wkurzanie Banera.-stwierdził jego Reniferek i oparł głowę o brzuch Starka.
- Nie wiem, czy mam się za to obrazić, czy...-usłyszeli głos Bruce'a i uderzanie obcasów o podłogę.
Od kiedy Baner nosi obcasy?
Szybka myśl Tony'ego od razu została rozwiana, bo za fizykiem ukazała się Natasha. Oboje mieli jakieś reklamówki, a za nimi wkroczył Sam.
- Co tu tak jebie?-zapytał od razu na wejściu. Steve jak to Steve, od razu zmroził go wzrokiem. Falcon uniósł ręce w geście poddania.
- Co to za torby Romanoff?- Loki uniósł jedną brew i skrzyżował ręce na swojej piersi.
Thor omiótł swego brata krytycznym spojrzeniem.
Coś jest nie tak. Loki jest dziś dziwnie spokojny, a jeszcze wczoraj wzniósł by kłótnie o byle co. I jeszcze ta postawa, nie jest taka jak zawsze. Jest taka...ludzka i...czuła? Czyli całkowicie nie pasująca do jego przybranego braciszka, który zazwyczaj chodził jak typowe książątko. Naprawdę nikt tego nie widzi?
- Pizza.-Thora wyrwał z zamyśleń głos Nat.
Wystarczyło tylko to jedno słowo, by obecni tu Avengersi rzucili się w stronę pary zbawicieli z pożywieniem. Każdy skierował się do salonu, który był o dziwo czysty po ostatniej imprezie. Wręcz lśnił. Wszyscy znaleźli sobie szybko miejsce i zaczęli pałaszować ciasto wypełnione po brzegi dodatkami.
Po skończonym posiłku zostały tylko puste kartony. A kto zżarł najwięcej? Jak zwykle Thor. Nasza droga mamuśka z młotkiem do kotletów.
Wszyscy zgodnie, jak każdy się najadł, odpalili telewizor, znajdując jakiś horror. Film miał być straszny, ale jak zwykle nie wyszło, bo komentarze Tony'ego, Clinta i Pietra zmieniły go w niemałą komedię. W sumie jak zawsze, od kiedy prawie wszyscy agenci T.A.R.C.Z.Y. zamieszkali w tym wieżowcu. Nie było dnia bez kłótni i jakiś głupich dowcipów, ale cóż...trzeba przecierpieć.
Po dwóch godzinach wszyscy zaczęli znikać. Zostawiając Starka z jego bogiem.
Tony spojrzał na Lokiego, który leżał oparty o jego bok i skubał słonecznik.
Skąd on go wziął?
Ciemnooki pocałował swoje bóstwo w krucze włosy.
Trikster czując ten gest, uniósł głowę na swojego wybranka, który to wykorzystał i złączył ich usta w na początku delikatnym, potem bardziej zachłannym pocałunku.
Loki uchylił delikatnie usta, na co Tony od razu wtargnął językiem do jego podniebienia.
Ughhh...jak on uwielbiał się z nim całować!
Zielonooki nie przerywając pocałunku usiadł okrakiem na kolanach szatyna, który zamruczał z zadowolenia, gdy ręce ukochanego objęły go za szyję.
Tony przyciągnął swojego partnera do góry i wstając, skierował się do ich sypialni.
Za nic nie przepuściłby takiej okazji jak ta. Rzadko Loki był aż tak chętny.
Ciemnooki zaczął składać pocałunki wzdłuż szczęki i powoli zjeżdżał z nimi na szyję kochanka. Pieścił ją na różne sposoby wzbudzając ciche pomruki rozkoszy u swego Jelonka. Mężczyzna westchnął, gdy pięknooki podgryzł jego ucho.
Widząc drzwi, od razu je otworzył i nie kłopocząc się z ich zamykaniem, kopnął je, a one się zatrzasnęły. Jeszcze raz wpił się w usta czarnowłosego i położył go ostrożnie na łóżko. Sam się odsunął i ściągnął szybko swoją koszulkę, by po chwili wrócić do kuszącego ciała leżącego pod nim mężczyzny.
- A teraz pozbędziemy się twoich ubrań.- włożył ręce pod koszulkę boga i przejechał dłońmi po aksamitnej skórze na brzuchu kochanka. Złapał za brzeg ubrania i pociągnął go do góry. Brunet chętnie mu pomógł unosząc ręce. Gdy pierwsza część garderoby wylądowała na podłodze, przyszła kolej na drugą.
Po chwili Stark mógł podziwiać całe zniewalające ciało jego skarbu.
- Jesteś piękny.- wymruczał mu do ucha, przy okazji je liżąc przeciągle.- I cały mój.
- Rozbierz się!-zażądał stanowczo Lokes i sam zaczął rozpinać zamek spodni miliardera, nie czekając na jego ruch, będąc już zbyt rozbudzonym. Tony nawet nie miał zamiaru protestować. Szybko pozbył się reszty ubrań i zaczął całować klatkę piersiową zielonookiego. Loki nie pozostawał dłużny i sam jeździł pożądliwie dłońmi po całym ciele wynalazcy niesamowicie go pobudzając. Szatyn przeniósł swoje zainteresowanie na prawy sutek. Zaczął leniwie zataczać kółeczka czubkiem języka wokół niego, przez co gruzełek z każdym ruchem twardniał coraz bardziej. Mężczyzna po niedługim czasie przeniósł pieszczotę na lewy i z ust ciemnowłosego wydobył się głośny jęk i westchnienie. Gdy się tym już znudził, powrócił do tych cudownych, nabrzmiałych od pocałunków ust mężczyzny pod nim.
Każdy cichy jęk Lokiego, powodował u Starka coraz większe podniecenie i satysfakcję.
- Umm...cudowny.-westchnął rozmarzony i zjechał z powrotem na brzuch, pozostawiając za sobą mokry szlak. Zjechał aż na udo i rozsunął szerzej delikatnym, ale pewnym ruchem nogi kruczowłosego. Delikatnie dmuchnął na jego nabrzmiałego od członka. Tony nie zamierzał się spieszyć. Chciał, by jego zadziorny Reniferek sam błagał go o więcej.
Loki ciężko już oddychał, a jego serce biło jak szalone. Całe ciało wydawało się płonąć i miliarder dobrze o tym wiedział.
Stark otarł się swoim kroczem o członek szmaragdowookiego, który ledwo stłumił słodki jęk ręką.
- Nie ładnie.-żachnął się szatyn i chwycił obie dłonie swojego partnera, uwieszając je nad jego głową.
Idealny widok. Loki rozpalony pod nim i zdany na jego łaskę.
Tony z całą premedytacją przejechał opuszkami palców po jego pachwinach, starannie unikając mocno wzwiedzionego już członka.
- Aghh...zrób coś wreszcie!-warkną bóg, wyginając swoje ciało w łuk.
Mam cie!
- Powtórz.
- Nie baw się ze mną, tylko mnie weź!-prawie krzyknął.
- Twoje życzenie, jest dla mnie rozkazem.- zaśmiał się Tony i sięgnął do szafeczki koło łóżka. Wymacał małe pudełeczko.
Mężczyzna wylał trochę lubrykantu na swoje palce i rozsuwając dwie półkule, dotknął dziurki Lokesa, który jękną jeszcze głośniej niż wcześniej. Po chwili wsunął pierwszy palec, a potem drugi i zaczął je zginać, rozciągając ciasne wejście.
- Muszę znaleźć...- jeden ruch i zielonooki krzyknął gwałtownie z rozkoszy.
Bingo!
- Tony, do cholery! Włóż go wreszcie!
Iron man wyjął palce i nawilżył swój wzwiedziony do granic możliwości członek. Złapał biodra Lokiego i wsunął się w niego cały jednym pchnięciem, wyrywając z gardła kochanka kolejny rozkoszny krzyk.
- Hmmm jak ciasno.-sapnął, a bóg psot poruszył biodrami, nie czekając aż się rozluźni.
No skoro tak chce.
Z początku ruchy bioder Tony'ego były wolne i płytkie, by po chwili przyspieszyć. Ciemnooki położył nogi swojego chłopaka na swoich ramionach i pocałował go ogniście.
- O tak!-krzyknął Loki, czując jak wynalazca trafia w jego czuły punkt.
Pchnięcia w jego wnętrzu były coraz bardziej chaotyczne ale i coraz bardziej celne w prostatę. Tony złapał jego członka i zaczął go pieścić. Bóg już nie wytrzymał i doszedł gwałtownie z głośnym krzykiem, a brązowowłosy zaraz po paru pchnięciach, rozlewając się w nim.
Tony wysunął się z tego przyjemnego, ciasnego wnętrza i położył się na łóżku. Loki chciał coś powiedzieć, ale doszedł ich głos zza drzwi.
- Chłopaki, ten budynek jest duży, ale wiedzcie, że WSZYSTKO słychać. Jak chcecie urządzać porno, to nas zaproście. Nikt tym nie pogardzi.-Barton odszedł od ich sypialni ze śmiechem.
- Zabije go!-wywarczał czarnowłosy.
- Pomogę ci.
Obaj skierowali się do łazienki i po dłuugim prysznicu wyszli już w pełni ubrani i niezwykle zadowoleni.
Dzisiaj już chyba nic nie zepsuje tego dnia.
Do drzwi rozległo się pukanie i zdenerwowany głos Thora.
- Przyjdźcie to salonu!-powiedział szybko i odszedł.
- Na Odyna, co znowu?!-sapnął czarnowłosy.
- Odyna w to lepiej nie mieszaj. Dobrze wiesz, że on raczej za mną nie przepada.
- Nie przepada?! On cię nienawidzi!-wykrzyczał Loki.
- Przy ostatnim naszym spotkaniu niezbyt się dogadaliśmy. Myślałem, że rozerwie mnie na strzępy.-wynalazca zaśmiał się histerycznie.- Gdyby się dowiedział, że jesteśmy razem byłoby źle, bardzo źle.
- Na szczęście Thor dobrze odwraca jego uwagę od nas.-westchnął ciężko czarnowłosy.
Obaj ruszyli do wyjścia z sypialni.
Ciekawe co się stało? Od dwóch miesięcy jest naprawdę spokojnie. Może to była cisza przed burzą?
Na wejściu do pokoju wskazanego przez boga piorunów przystanęli w szoku. Loki wytrzeszczył oczy, a Tony zaklął pod nosem.
O wilku mowa.
Przed nimi na kanapie siedział sobie jak gdyby nigdy nic, otoczony przez przyjaciół miliardera, Odyn z miną seryjnego mordercy.
- No to jesteśmy w dupie.-szepnął sam do siebie Stark.
Starzec widząc ich, wstał z kanapy i obrzucił brązowowłosego kpiącym spojrzeniem i przeniósł wzrok na przybranego syna.
- Loki.-odezwał się...no cóż...chłodno.
- Co tu robisz?-Trikster odzyskał głos, przybierając na twarz kamienną maskę.
- Myślałeś, że ile będziesz przede mną ukrywał związek z tym facetem!?-wykrzyczał, wskazując palcem na Tony'ego. Ostatni wyraz prawie wypluł.
No i cały spokój w jednej chwili chuj bombkę strzelił!
- A co ty masz do tego?!-odwarknął zielonooki, krzyżując ręce na piersi, przy okazji gniotąc zieloną koszulę.
- Dlaczego on?! Dlaczego Midgardczyk?! Dlaczego Stark?!-zapytał wnerwiony Odyn, puszczając wcześniejsze pytanie syna mimo uszu.
- Nie twój interes z kim sypiam!-odgryzł się kruczowłosy.
Wszyscy zebrani w pokoju widzieli, że ta rozmowa podąża w bardzo złym kierunku.
Można było dokładnie ocenić, że władca Asgardu traci swoją kontrolę z chwili na chwilę.
Za oknem słońce zaszło czarnymi chmurami, z których zaczęły ciskać agresywnie pioruny.
Thor nie wytrzymał i stanął obok ojca, prawie osłaniając Lokiego i Tony'ego.
-Loki ma rację. Nie powinieneś się w to mieszać. On ma prawo sam podejmować decyzję.-poparł brata pewnym głosem.
- I ty przeciw mnie?!
- Ale taka jest prawda! Tony jest dobry dla Lokiego. Co ci nie odpowiada w ich związku? To jest chyba najlepszy wybór partnera przez mojego brata jak do tej pory!
- Dzięki.-wspomniany bóg prychnął.
Nie wiedział czy przywalić blondynowi, czy mu podziękować.
Jeszcze nigdy czarnowłosy nie widział by młody bóg piorunów miał taki ton w stosunku do ojca.
- Loki, wybieraj. Wracasz ze mną i bratem do Asgardu, czy zostajesz i już nigdy nie będziesz miał wstępu do królestwa.-ton głosu najwyższego nordyckiego boga był twardy, tak samo jak i spojrzenie, które wydawało się miażdżyć wszystkich w pomieszczeniu.
- Zostaję.-odpowiedź przyszła niezwykle szybko.
Tony spojrzał na ukochanego z niedowierzaniem. On wybierze dla niego wygnanie? Przecież to głupota!
- Loki...-zaczął, ale przerwał mu Thor z determinacją.
- Ojcze, jeśli go wygnasz, to wracasz sam.
Władca Asgardu spojrzał na syna niedowierzając.
- Jeśli wygnasz go za bycie z Midgardczykiem, to ja również zostaję. Pamiętaj, że ja również mam tu kogoś.
Po tych słowach miarka się przebrała. Wokół Odyna zaczęły zbierać się pioruny, a to niedobrze. Bóg ryknął i posłał jedną z błyskawic, ale nie na swoich synów. Tylko na nic niespodziewającego się Tony'ego.
Na szczęście mężczyzna uskoczył w ostatnim momencie. Lecz to nie powstrzymało zdenerwowanego boga. Powtórzył tą czynności raz po raz. Thor wraz z Lokim starali się go powstrzymać i osłaniać nieprzygotowanych Avengersów do walki. Tony wezwał swoją zbroję odskakując od jednego z pocisków wkurwionego teścia. Nie zobaczył tylko jednego. Sporej błyskawicy pędzącej prosto w niego. Była za blisko gdy się zorientował. Nie dał rady nic zrobić. Trafiła go.
Tony poczuł olbrzymi ból, jakby ktoś wrzucił go do kadzi z kwasem, albo palił na żywca. Padł na podłogę tracąc oddech. Słyszał przytłumione krzyki Lokiego i innych agentów T.A.R.C.Z.Y.
Poczuł jak ktoś go łapie i odciąga w inne miejsce. Stark spojrzał na tą osobę. Dostrzegł blond kudły i niebieskie, zmartwione oczy.
- Thor, zabierz go stąd!-do uszu miliardera dobiegł krzyk boga kłamstw.
Thor chwycił ojca i otworzył przejście do Asgardu. Po chwili zniknęli.
Anthony poczuł czyjś delikatny dotyk. Tym kimś okazał się nikt inny, jak jego Rogaś.
Bóg chwycił głowę Starka i położył sobie na kolanach.
- Stark, nawet nie próbuj mnie zostawiać, czy to jasne?!- zażądał, z jego rąk zaczęło wydobywać się zielone światło. Przystawił dłonie do piersi ukochanego.
Tony widział jak po twarzy jego Jelonka spływają łzy.
Otworzył usta, by powiedzieć, żeby nie płakał, ale z pomiędzy jego warg wydostał się tylko jęk bólu.
Poczuł się słabo, bardzo słabo.
Tak bardzo chciało mu się spać.
Loki starał się jak tylko mógł, by wyleczyć ranę zadaną przez Odyna, lecz to wszystko było na nic.
Leczenie było za wolne, a obrażenia za duże. Pierwszy raz wstrząsnął nim tak wielki szloch. Widział jak jego wybranek prawie zamyka oczy.
Nie mógł do tego dopuścić!
Nie mógł go stracić!
Nie mógł...
- Stark, do cholery nie zamykaj oczu, rozumiesz?!-krzyczał spanikowany.
Avengersi nie mogli znieść, widząc tą scenę.
Wanda płakała obejmowana przez brata i Vision'a.
Wszyscy byli bezsilni.
Niepotrzebni.
Bo po co komu supermoce, skoro nie mogą uratować umierającego przyjaciela.
Thor, który sekundę temu wrócił z Asgardu, stanął za bratem.
Widział jak powoli siła życiowa opuszcza ciało Tony'ego.
- Nie zamykaj oczu! Nie rób mi tego!-błagania Lokiego rozchodziły się echem po całym pokoju. Magiem coraz bardziej wstrząsał płacz.
Był bezradny.
Lecz nikt nie dostrzegł jednego.
Magia wydobywająca się z dłoni czarnowłosego...zaczynała rosnąć.
- T-tony. N-nie zostawiaj mnie. Proszę.
Nie zostawiaj n-nas.-szlochał, prawie wtulając się w ukochanego. - Nie zostawiaj mnie z naszym dzieckiem!-krzyknął, a światło z jego rąk wybuchło, oślepiając wszystkich.
Loki poczuł ruch na swoich kolanach. Spojrzał tam załzawionymi oczami i krzyknął z radości obejmując kochanka z całej swojej siły.
Wszyscy w pokoju nie mogli uwierzyć w to, co widzieli. Stali, wstrzymując oddech, bo na nic więcej nie było ich w tej chwili stać.
Tony nie dość, że jeszcze żył, to po ranie i poparzeniu nie było nawet śladu. Leżał dalej na kolanach Lokiego i obejmował wtulające się w niego ciało.
Sam Stark nie wierzył w to co się stało.
Czuł się dobrze.
Nawet bardzo.
-Nic ci nie jest.-szept Psotnika wybił go z chwilowego transu.
- Już jest dobrze.-poświadczył i ucałował mężczyznę w czoło, lecz po chwili spojrzał na niego pytająco, a dokładniej w jego piękne, zielone oczęta.- Loki, o co chodzi z tym ostatnim zdaniem?
- Jestem w ciąży.
Jedno zdanie, a tak wiele zmienia w życiu.
8 miesięcy później.
Przez ostatnich pięć miesięcy w Avengers Tower panowało jedno wielkie poruszenie.
Nat i Wanda prawie że obrabowywały sklepy dla niemowląt, a w sumie...to Thor lepszy nie był i wraz ze Steve'm oraz Bucky'm zrobili jeden wielki sajgon, remontując jeden pokój, by przerobić go na sypialnie dla dziecka. Ale na koniec, trzeba im to przyznać, wyszło świetnie.
A gdzie w tym wszystkim przyszli rodzice?
Otóż Loki z nadwyżką hormonów i olbrzymimi wahaniami nastrojów dawał nieźle popalić, a szczególnie Tony'emu, który musiał zaopatrzyć go wszystko, co tylko chciał. Wliczając w to nocne spacery do całodobowego po nutellę i ogórki kiszone, oraz wiele świństw, których nikt by nie zjadł w takim połączeniu.
A co się działo teraz?
Wszyscy czekali przed jednym z pokoi, z którego wychodziły straszliwe wrzaski i polecenia medyczki, którą Thor sprowadził specjalnie dla brata aż z Asgardu.
- Przyj!-krzyknęła kobieta.- Jak coś weszło to musi i wyjść! Jeszcze raz!
- Aaaaaa! -kolejny rozdzierający krzyk Rogasia, a zdenerwowany Tony prawie roznosi od dwóch godzin nieszczęsny korytarz.
Jeszcze jeden krzyk i płacz dziecka.
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Ale po chwili Loki znów zawył z bólu i znów płacz?
- O co chodzi?- Tony nie wytrzymał napięcia i wszedł do pokoju.
Ujrzał w nim swojego ukochanego na łóżku, trzymającego małe zawiniątko.
- Chyba będzie potrzebne drugie łóżeczko.-powiedział, a raczej wydyszał, zmęczony zielonooki.
Gdy Stark nie zrozumiał, czarnowłosy uśmiechnął się szeroko i wskazał blondwłosą medyczkę.
Ona również trzymała maleństwo.
Podeszła do niego i wręczyła mu je do rąk, mówiąc, że to dziewczynka. Wynalazca nie wiedział jak ją złapać, by nie zrobić jej krzywdy, ale gdy objął to maleństwo, na ustach zagościł mu szeroki, szczęśliwy uśmiech.
Z różowego kocyka patrzyła na niego dziecinka o kępce brązowych włosów i zielonych oczach.
Tony ruszył do łóżka i usiadł przy zmęczonym partnerze, który przytulał dziecko o czarnych włosach i brązowych oczkach.
- To chłopczyk.-powiedział czarnowłosy mężczyzna, obejmując ciasno, ale czule niemowlę.
Tony ucałował kolejno całą trójkę z miłością.
Moja rodzinka.
The end.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top