Rozdział 4.
Na drugi dzień obudziłam się pierwsza, co dla mnie było dobrym rozwiązaniem. Chwyciłam szybko cała szatę i weszłam do łazienki.
Po porannym prysznicu ubrałam szatę. Wyszczotkowałam zęby i postanowiłam zostawić włosy rozpuszczone. Nałożyłam pomadke ochronną i ruszyłam w kierunku wyjścia.
Jak weszłam do pokoju Lily szukała czegoś w kufrze, Dora przecierała dłońmi swoje zaspane oczy. Jej włosy były dziś długie i lekko fioletowe. Mia rzucała jakieś zaklęcie na swoje włosy.
-Jak tam pierwsza noc moje drogie?- zapytałam sięgając po torbę.
-Wspaniale.- powiedziały Dora i Mia.
-A ja nadal nie mogę w to uwierzyć, że tu jestem. Ta szkoła to spełnienie marzeń.- powiedziała rudowłosa.
-Mam to samo.- uśmiechnęłam się do niej.
-Dobra dziewczyny, idę się ogarnąć i idziemy na śniadanie.- powiedziała filoletowowłosa.
Tak właśnie po 20 minutach byłyśmy już przed wejściem do Wielkiej Sali.
Pchnełam drzwi i zobaczyłam, że jest jeszcze mało uczniów. Ruszyłyśmy w stronę naszego stołu, przy którym siedzieli mój kuzyn i jego przyjaciele.
-Witajcie chłopcy.- uśmiechnęłam się pogodnie.
-Cześć Alex.- powiedzieli jeszcze zaspani.
-Jakaś ciężka noc?- spytałam i spojrzałam na Remusa.
-Mówiłem im, żeby szli spać. Gdybym ich nie potraktował zaklęciem Aguamenti to by jeszcze spali.- uśmiechnął się łagodnie.
-Dobrze zrobiłeś- przybiłam mu piątke- James raczej by tak łatwo nie wstał.
-To nie prawda!
-Już spokojnie Śpiąca Krolewno.- puściłam mu buziaka w powietrzu.
Po skończonym śniadaniu McGonagall rozdała nam plan lekcji. Ruszyliśmy w stronę drugiego piętra z przyjaciółmi z przedziału i z mojego pokoju, gdzie miały odbyć się pierwsza lekcja zaklęć z Puchonami, ale wcześniej udaliśmy się po potrzebne książki.
Gdy doszliśmy pod klasę właśnie zadzwonił dzwonek. Weszliśmy do środka, usiadłam z Jamesem i Syriuszem w ostatniej, potrójnej ławce.
-Witajcie na pierwszej lekcji zaklęć. Ja jestem profesor Flitwick. Na moich lekcjach będzie tylko praktyka i na początku mała teoria o tym jak działa dane zaklęcie. Jakieś pytania?- zapytał nas profesor, ale nikt z nas się nie odezwał.
-No w takim razie... Dziś zaczniemy od łatwego zaklęcia. Od Wingardium Leviosa. Na czym ono polega?
Moja i Lily ręką wystrzeliła w górę.
-Tak panno...
-Evans sir. Zaklęcie Leviosa powoduje lewitacje przedmiotu bądź osoby, na którą się rzuci to zaklęcie.-odezwała się rudowłosa.
-Brawo 5 punktów dla Gryffindoru- wszyscy z naszego domu zaczeli bić brawo.- Spokój proszę. Więc widzicie przed sobą pióra to właśnie je będziemy lewitować. Na razie bez wypowiedzi zaklęcia, więc obrót i trach. Spróbujcie.
Powtorzyliśmy to o co nas poprosił profesor.
-Teraz, proszę spróbować zrobić tak aby wasze pióra lewitowały. Nie każdemu może to dziś wyjść.
Spojrzałam na Lily, która próbowała już poderwać swoje pióro.
Nie chciało mi się zbytnio nic robić, więc postanowiłam pogadać z chłopakami.
-Co tam?- spytałam.
-Nudno.-powiedzieli razem i się nachylili.
-Co mamy potem?
-O nie....
-Co się stało?-spytaliśmy oboje.
-Mamy dwie godziny eliksirów ze Ślizgonami.-odpowiedział James.
-Super... Dwie godziny z moja durną kuzynką.- powiedział Black kładąc głowę między dłonie.
-Nie przejmuj się. Jesteśmy z tobą.-poklepalam go po ramieniu.
-Poprostu nie zwracaj na nią i innych Ślizgonów uwagi.
-Panno Winchester, proszę mi pokazać jak lewituje twoje pióro.- powiedział nagle profesor.
Chwyciłam swoją różdżkę, wypowiedziała formułke i moje pióro poszybowało w górę.
-Brawo, następne 5 punktów dla Gryffindoru. Już myślałem, że nie uważasz.- uśmiechnęłam się lekko i znów zwróciłam się do przyjaciół.
-Syriusz też mi się nie uśmiechają lekcje z profesorem Slughornem.
-Dlaczego?
-Bo on losuje kto z kim siedzi na jego lekcjach przez następne siedem lat.
-No to pięknie...- powiedzieli oboje gdy zadzwonił dzwonek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top