Rozdział 3.

Gdy odstawiliśmy kufry, rozległo się wołanie.
-Pierwszoroczni do mnie!- krzyknął bardzo wysoki mężczyzna.
-Dobrze chyba już wszyscy. Ja jestem Rebeus Hagrid, strażnik kluczy i gajowy w Hogwarcie. A teraz za mną i proszę nie odchodzić od grupy. Za mną!-krzyknął przez tłum.

Doszliśmy do brzegu jeziora.
-Wsiadacie po trzy osoby do łódek. Nie wychylać mi się tylko.

Wsiadłam do łódki z Jamesem i Syriuszem. Płyneliśmy w gęstej mgle, która zaczęła się robić coraz rzadsza, aż w końcu pokazał nam się wielki zamek oświetlony wielkim księżycem i tysiącami gwiazd. Ten piękny widok zabierał dech w piersiach. Gdy dopłyneliśmy do brzegu, ruszyliśmy zaraz do głównych drzwi.
-No moi drodzy tu was zostawiam. Idźcie schodami na górę tam już się ktoś wami zajmnie. Życzę udanego przydziału.-powodział nam Hagrid i odszedł.

Wszyscy ruszyliśmy zgodnie ze wskazówkami gajowego. Gdy byliśmy już u szczytu schodów, zobaczyliśmy wysoką, dojrzała kobietę.
-Witajcie moi drodzy w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, ja jestem profesor McGonagall. Jak każdy zapewne wie, są cztery domy: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Zostaniecie przydzieleni do odpowiedniego dla was domu i odtąd będzie to wasza nowa rodzina. Zaczekajcie chwile zobaczę czy wszystko jest już gotowe.- powiedziała i poszła w jakimś kierunku.
Właśnie wtedy zaczęłam się denerwować, choć tak naprawdę nie miałam czego. Po nie całych pięciu minutach staliśmy przed drzwiami Wielkiej Sali.

Spojrzałam na mojego kuzyna, uśmiechnął się do mnie lekko i splutł nasze dłonie by dodać mi odwagi.
Drzwi otworzyły się i ukazała się nam piękna sala z dużymi czterema stołami obok siebie i jednym dla nauczycieli naprzeciwko nich. Na suficie było pełno gwiazd a pod nimi lewitowały świece, które dodawały uroku. Stanęliśmy przed stołem profesorów, gdzie na podwyższeniu był stołek a na nim Tiara Przydziału, o której opowiadali mi bracia i tata.

-Gdy kogoś wyczytam z listy, niech podejdzie tu a ja założę mu Tiarę Przydziału a ona wybierze dla was dom, w którym od tąd zamieszkacie.- powiedziała stanowczo.
-Malfoy, Lucjusz.
-Slytherin.- krzyknęła Tiara nim dotknęła jego głowy.
-Water, Maja.- Hufflepuff!
- Finch, Carolyn.- Ravenclaw!
-Potter, James.- Gryffindor!
-Black, Bellatriks.- Slytherin!
-Black, Syriusz.- Gryffindor!
-Moon, Isabella.-Hufflepuff!
-Lupin, Remus.- Gryffindor!
-Lovegood, Ksenofilius.- Ravenclaw!
-Evans, Lily.- Gryffindor!
-Winchester, Blaise.- Slytherin.
-Winchester, Alexandra.
-Hm.... Ambitna... Inna niż brat... Lubisz robić żarty... Niech będzie.... Gryffindor!

Rozległy się oklaski. Ruszyłam w stronę stołu. Zobaczyłam machajacych chłopów w moim kierunku. Bliźniaki wstali i zrobiliśmy grupowego misia, później usiadłam pomiędzy kuzynem a czarnowłosym.
Po skończonym przydziale, dyrektor Dumbledore ogłosił małe przemówienie i początek uczty.
Wszystko było takie przyszne. Z pełnymi brzuchami ruszyliśmy za prefektami do pokoju wspólnego Gryffonów.

Gdy zostaliśmy wprowadzenie do pokoju, prefekci powiedzieli o panujących zasadach i kazali się rozejść do pokoji.
Jak znalazłam swoje imię na drzwiach od razu weszłam do pomieszczenia. Jest tu bardzo przytulnie. Są cztery łóżka ustawione w koło i cztery szafy w głębieniu pokoju. Pościel była w kolorach domu lwa.

Usiadłam na łóżku, które przypadało mi i zaczęłam rozpakowywać torbę.
Nagle drzwi się otworzyły i weszły do środka trzy dziewczyny.

-Cześć.-powodziały zgodnie.
-Hej, jestem Alex Winchester.
-Lily Evans.- powiedziała dziewczyna o rudych włosach i oczach tak zielonych jak zaklęcie Avady.
-Nimfadora Tonks, ale wolę Dora.- powiedziała dziwczyna o różowych włosach.
-Mia White.- przedstawiła się niską blondynka.
Każda z nas zaczęła rozpakowywać swoje kufry.
-Dora, przepraszam, że pytam, ale czy ty nie jesteś przypadkiem metamorfologiem?-zaczęłam niepewnie.
-Nic nie szkodzi. Tak jestem.
-Więc nie powinnaś być w Hufflepuff?-spytała Mia.
-Powinnam, ale Tiara tak zdecydowała, że jestem tu.-uśmiechneła się ciepło.

Godzinę później leżałyśmy w łóżkach.
-Co powiecie na grę w butelkę?-zapytała rudowłosa.
-Jasne.-krzyknęłyśmy zgodnie i szybko usiadłyśmy na dywanie. Zakręciła butelka Tonks i wypadło na Mie.
-Jakiej jesteś krwi?-widać było, że Lily się spieła.
-Półkrwi, tata czarodzej, był w Ravenclaw a mama mugol.- zakręciła i wypadło na mnie.
-A ty jakiej jesteś krwi?
-Dla mnie to nie ma znaczenia, ale jestem czystej, oboje byli w Gryffindorze.- zakręciłam i wypadło na Lili.
-A ty jakiej?
-Jestem mugolakiem.- powiedziała smutno.
Spojrzałam na dziewczyny.
-Ale nam to nie przeszkadza.- podeszłyśmy i ją przytuliłyśmy.
Zakręciła i wypadło na Dorę.
-A ty?
-Też półkrwi. Mama, czystej krw była w Slytherinie a ojciec mugolak i był w Hufflepuff.

Gra się zaczęła coraz bardziej rozkręcać. Wiec zeszłyśmy na temat chłopców, ale już bez kręcenia.
-Lily kto ci się spodobał?- zapytała blondynka.
-Mi... no... może... James Potter...
-Nie możliwe, podoba Ci się mój kuzyn.-zaśmiałam się.
-To twoja rodzina?! Proszę tylko nic mu nie mów.
-Okey, okey. Mia a tobie kto się podoba?
-Może ten Peter.
-Uwiudł cie tym, że dużo je?- powiedziała Dora i wybuchnełyśmy śmiechem.
-Ha ha ha, bardzo śmieszne. Dora a tobie?
-Ten z bliznami... Nie wiem czy dobrze pamiętam... Remus, prawda?
-Tak.
-A tobie Alex kto wpadł w oko?- zapytała ruda.

Podniosłam palec do ust, pokazując im, żeby były cicho. Podniosłam się i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je a do środa wpadli moi przyjaciele z przedziału.
-Jak dużo słyszeliście?- zapytały z niepokojem.
-Dopiero przyszliśmy.
-No panno Winchester, kto ci się podoba?- spytał Black.
-Napewno nie ty.- powiedziałam stanowczo.
-A szkoda.- zrobił smutną mine.
-Możecie iść do sobie?- zapytała różowowłosa.
-Miłej nocy dziewczęta.- powiedzieli razem.

Zamknęłam drzwi, każda z nas poszła do łóżka. Zgasiłyśmy światła.
-Więc kto ci się podoba Alex?
-Trochę Syriusz. Dobranoc.
Usnełam gdy tylko zamknęłam oczy. Czuje, że zdobyłam dziś nowych przyjaciół.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top