Rozdział 23.
Znacie takie uczucie, że wiecie co jest dla was dobre choć konsekwencje będą naprawdę straszne? Ja właśnie poznałam ten gorzki smak.
Dotyk jego rąk na moich biodrach, usta przy ustach. Choć nieświadomie już dawno pragnęłam poczuć ponownie smak jego idealnych warg a wciąż wypierałam to z mojej świadomości to w tej chwili właśnie przegrałam sama ze sobą. On był jak narkotyk, choć poczułam je po raz pierwszy od wakacji to już chciałam więcej i więcej. Ale przecież Alexandra Winchester nigdy nie mogła mieć czegoś na długo.
Z całego tego zachwytu wyrwał mnie szloch obok nas. Po oderwaniu ust od Syriusza spojrzałam w brązowe zapłakane oczy Marlene, która patrzyła to na mnie to na chłopaka a jej łzom nie było końca.
-Jak mogłaś?!- brunetka spojrzała na mnie w tej samej chwili uderzając mnie z otwartej dłoni w policzek.
Nie powiem ma dziewczyna trochę siły, bo aż moja głowa przechyliła się w lewą stronę.
-Co ty robisz? - zapytał zaskoczony Syriusz.
-Ja?! Co ja robię?! Co ty robisz?! Najpierw mówisz, że ci na mnie zależy a chwilę potem całujesz ją?!- McKinnonn zaczynała coraz mocniej krzyczeć.
-Bo mi zależy na tobie Mari.- chłopak złapał ją za dłoń.
Gdy to powiedział jakaś cząstka mnie wiedziała, że tak będzie choć jednak i tak łudziłam się, ale sama nawet dobrze nie wiem na co.
Bez żadnego innego słowa odeszłam od nich powracając ponownie do przyjaciół.
-No mała, nie sądziłam, że tak to rozegrasz.- Mia od razu zwróciła się w moją stronę.
-Nie wiem co ja sobie myślałam. - przeczesałam włosy ręką.
-Dałaś mu jakiś znak.
- I co z tego, skoro powiedział przed chwilą, że zależy mu na niej.- spojrzałam w jej niebieskie oczy.
-No to jesteś w dupie, ale z drugiej strony masz Seana.
-Na brodę Merlina, nawet nie myślałam o nim gdy tam poszłam.- oparłam czoło na dłoni.
Dziewczyna patrzyła na mnie z litością, aż w końcu zaklasnęła w dłonie, wstała poprawiając sukienkę i wyciągnęła do mnie rękę.
-Jak mówiłam, jesteśmy tylko nastolatkami a teraz o tym nie myśl i choć tańczyć.- uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.- rozejrzałam się po Pokoju Wspólnym.
-Nie marudź tylko podnoś ten tyłek i napij się.- dziewczyna pociągnęła mnie w stronę tymczasowego parkietu, wkładając w moją rękę całą butelkę piwa.
~~~~
Od sytuacji na imprezie minęły już prawie dwa tygodnie. Starałam się unikać Syriusza tak bardzo jak tylko mogłam, choć i on nie szukał szansy do porozmawiania lub zostania sam na sam w jakimś pomieszczeniu dłużej niż dwie minuty. Sean do tej pory nie wie jak bardzo byłam lekkomyślna.
Zostały dwa dni do końca roku szkolnego, co mnie bardzo cieszyło, bo naprawdę potrzebuje odpocząć od wszystkiego.
-Idziemy na obiad?- szepnęła w moją stronę Dora.
-Tak, bo umieram z głodu.
-Dziewczynki, jeszcze trochę i będzie przerwa tam będziecie mogły porozmawiać.- w naszą stronę zwrócił się profesor Slughorn, który nawet nie podniósł głowy znad eliksiru jakiegoś Ślizgona.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek na przerwę razem z przyjaciółką zerwałyśmy się z naszych miejsc. Idąc korytarzem mijałyśmy pełno innych uczniów, którzy rozmawiali o zbliżających się wakacjach.
-Alex! Alex, poczekaj!- ktoś krzyczał za nami.
-Tak?- zapytałam w stronę jasnowłosego chłopaka.
-Hej, jestem Luke, mamy razem zielarstwo.- zarumienił się
-A no tak, to ty zemdlałeś na mnie w drugiej klasie.- zaśmiałam się a on jeszcze bardziej się zarumienił.
-Tak to ja... - podrapał się zmieszany po karku. - Właśnie bo zapomnę czemu cię wołałem. Puchoni zapraszają na małą imprezkę w ostatnią noc przed wyjazdem.
-Jasne, bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się.
-I ty Dora też przyjdź. - gdy chłopak spojrzał na fioletowowłosą zarumienił się jeszcze bardziej.
-Dzięki za zaproszenie, Luke.
-To do zobaczenia.
Gdy tylko powiedział te słowa za raz zniknął w tłumie. Nie odeszłyśmy zbyt daleko a znów zostałyśmy zatrzymane.
-Cześć dziewczyny!- rzuciła się na nasze ramiona ramiona piękna ciemnoskóra szatynka.
-Co tam Laura?
-Krukoni oczekują waszego towarzystwa w ostatnią noc na małej posiadówce.
-Oho, brzmi świetnie.- uśmiechnęłam się w jej stronę.
-A teraz spadam, bo muszę złapać jeszcze kilka osób, pa piękne. - dziewczyna bez większego pożegnania odeszła od nas zostawiając nas same.
Jak tylko znalazłyśmy się przy naszym stole wśród przyjaciół, obie rzuciłyśmy się na jedzenie.
-Uwaga!- ktoś po mojej prawej głośno zaklaskał, więc odwróciłam się w tamtą stronę z pełną buzią ziemniaków.
-Wiecie, że w ostatnią noc będzie konkretna impreza w naszym Pokoju Wspólnym.- powiedział James siadając na moich kolanach przy okazji słodko uśmiechając się do Mii.
-Nie wiem czy będziemy z dziewczynami, bo to już nasze czwarte zaproszenie.- powiedziała Tonks.
-O nie, jak może nie być moich ulubionych pań?- okularnik złapał się teatralnie za serce.
-Kochanie to zależy od tego na jaką imprezę mamy ochotę.- pocałowałam go w policzek.
-Co masz na myśli?- spytał Peter nachylając się nad stołem po dzbanek z sokiem.
-Impreza u Puchonów to bardziej planszówki, trochę piwa i jeszcze więcej śmiechu, u Krukonów to pogadanka na każdy temat przy winie. Impreza u Ślizgonów to trochę tańców i litry ognistej whisky a u nas to zdecydowanie mieszanka wybuchowa z każdym alkoholem. - powiedziałam patrząc na każdego z moich przyjaciół.
-Nie wierzę, że to mówię, ale do ciebie jak i do nas każdego z osobna zdecydowanie pasuje właśnie ta mieszanka. - powiedział Ramus z poważną miną.
-Kim jesteś i co zrobiłeś Remusowi?- spytała Lilka dotykając czoła chłopaka po jej prawej.
Na jej słowa każdy z nas wybuch bardzo głośnym śmiechem, ja przy okazji oplułam trochę stół sokiem.
-Z czego się śmiejecie?- zapytał Syriusz, który właśnie szedł w naszą stronę.
-Z Remusem i Alex coś jest nie tak. - powiedział James z moich kolan, a ja szybko spojrzałam w inną stronę niż na czarnookiego.
-To nic nowego. - zaśmiał się, a mi zakręciło się w głowie.
Zapadła między nami cisza, ponieważ każdy zajął się jedzeniem. W całej sali panował hałas, bo to ostatnie chwile z przyjaciółmi przed wakacjami.
-Alex! Mia!- odwróciłam się z blondynką za siebie.
-Czego? - spytała niebieskooka.
- Choć tu, a nie będę się drzeć.- odkrzyknął Sean.
-I tak to robisz, Greene.- lekki uśmiech wpłynął na moje usta przez ich słowną przepychankę.
-Miła jak zawsze. Choć a nie jesz.
-Jedzenie jest lepsze niż twoje towarzystwo.- na potwierdzenie swoich słów podniosła widelec pełen jedzenia do ust w tym samym czasie pokazując mu środkowy palec drugiej ręki.
Ja ze śmiechem zrzuciłam z siebie kuzyna i ruszyłam w stronę swojego chłopaka.
-To Alex, idziesz do nas na imprezę?- krzyknął Peter.
-Zobaczę, musicie mnie dobrze przekonać.
Wolnym krokiem szłam w stronę stołu Salazara Slyhterina, gdzie każdy szeroko się do mnie uśmiechał.
-Zaczynam się was bać przez te uśmiechy. - powiedziałam udając przerażenie przy okazji siadając na kolanach Seana.
-Tak bardzo cieszymy się na twój widok.- powiedział chłopak całując mnie w czoło.
-Skończcie te czułości, bo za raz obiad zwrócę a był naprawdę dobry.- odezwała się Bella z udawanym niesmakiem.
-No więc, będziesz na spotkaniu jutro wieczorem?- spytała blondynka po przeciwnej stronie.
-Właśnie nie wiem.- spojrzałam na nią zmieszana.
-Jak na brodę Merlina nie wiesz?- oburzył się Blaise
-Każdy dom mnie już zaprosił, a bliźniaki nalegają, żebyś do nas przyszedł.- nachyliłam się do bliźniaka.
-Jakby się to dało jakoś połączyć.- zastanowił się Greene opierając brodę na moim ramieniu.
-A jakby się dało?! Merlinie, Sean jesteś genialny.
Szybko pocałowałam chłopaka w usta i zerwałam się z jego kolan i pobiegłam w stronę swojego stołu.
-Słuchajcie, co wy na to, żeby zrobić jedną wielką imprezę?- zapytałam ledwo zatrzymując się na stole.
-Co masz na myśli?- spytała Jane.
-Każdy dom robi oddzielną imprezę, gdzie zaprasza kilka osób z innych domów. A może zrobić jedną wielką dla każdego, gdzie nie będzie trzeba wybierać gdzie się pójdzie?- zapytałam pijąc sok z kubka, który był najbliżej mnie.
Zapadła cisza, gdzie każdy był w swoich myślach. Pierwszy przerwał ją Syriusz.
-To dobry pomysł. - pierwszy raz od dłuższego czasu nasze spojrzenia się spotkały.
-Tak, ale dwie sprawy.- powiedział Lupin.
-Nie ogarniemy aż tyle alkoholu.- zaczął Billy.
-I nie mamy miejsca, żeby pomieścić tyle ludzi.- dokończył Mark.
-To może każdy przyjdzie z tym na co ma ochotę?- zaproponowała Amy.
-A miejsce? - zapytała Lily.
-Błonia albo ...- zaczął Peter.
-Trzecie piętro!- krzyknęłam nagle razem z Syriuszem.
-Co?- spytali wszyscy.
-Na trzecim piętrze jest naprawdę duża i do tego pusta klasa, tam się każdy pomieści. - wyjaśnił Black.
-To trzeba teraz każdemu powiedzieć.- powiedziała Dora.
Spojrzałam na stół nauczycieli i na całe szczęście był pusty. Bez namysłu podparłam się na ramieniu Pottera i weszłam na stół.
-Mogę o uwagę!- krzyknęłam poprawiając spódnicę od mundurku.
Niestety nikt nic nie zrobił sobie z mojej uwagi, ale ktoś głośno zagwizdał co dało natychmiastową ciszę.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się w stronę szarookiego a ten skinął do mnie z huncwockim uśmiechem.- Mam dobrą nowinę! Huncwoci zapraszają na jedną wielką imprezę!
Po moich słowach wybuchły wielkie brawa co wywołało wielki uśmiech na mojej twarzy.
-Każdy przynosi to na co ma ochotę, impreza na trzecim piętrze! Oczywiście siódmemu rocznikowi życzymy udanego balu! - krzyczałam ponad tłum.
-To najlepszy pomysł!- krzyknęło kilka osób.
-To moja dziewczyna!- krzyknął Sean na co wybuchłam śmiechem.
-Huncowci postarają się, że nie zapomnicie tej nocy do końca życia!
Po tych słowach zeszłam ze stołu, stanęłam koło Syriusza.
-Dobra, trzeba teraz ogarnąć tą klasę. Dziś wieczorem wszyscy jak tu stoimy idziemy tam posprzątać i trochę przystroić. - powiedziałam.
-Na pewno trzeba rzucić zaklęcie, żeby ją wygłuszyć. - powiedział Remus.
-My ogarniemy jakąś muzykę. - zaproponowali bliźniacy.
~~~
Za raz po kolacji całą dwunastką poszliśmy na trzecie piętro przygotować klasę na jutrzejszą imprezę.
-Myślałam, że będzie w mniejszym bałaganie. - powiedziała Amy.
-A ja właśnie, że będzie gorzej. - powiedziała Jane patrząc na moją siostrę.
-Zacznijmy od tego co najważniejsze. - stwierdziłam wyciągając w tym czasie różdżkę za paska od spódnicy. - Muffliato.
-Nie ma na co czekać, bierzmy się za sprzątanie. - powiedział Remus chwytając stare kartony.
Tak właśnie minęła nam przedostatnia noc na trzecim roku , gdzie sprzątaliśmy starą klasę na trzecim piętrze przygotowując ją na imprezę dla każdego domu w Hogwarcie. Oczywiście nie obyło się bez kłótni co gdzie ma stać, było też dużo śmiesznych sytuacji, na przykład, gdy zdenerwowana Lily wylała całe wiadro wody na głowę Jamesa, który cały czas starał się ją poderwać.
Grubo po północy opadliśmy na krzesła, które stały pod ścianami dzięki czemu było dużo miejsca na prowizoryczny parkiet.
-Nawet szlabany u McGonagall mnie tak nie zmęczyły jak dzisiejszy wieczór. - powiedział Syriusz odpinając kilka górnych guzików od koszuli.
-Zgadzam się z tobą przyjacielu. - James podrapał się po głowie, przy okazji poprawiając krawat, który miał zawiązany wokół głowy.
-Ale chociaż już wszystko gotowe, jutro przed samym rozpoczęciem przyniesiemy jedzenie.
-Mia, jedzenie jedzeniem, ale alkohol to podstawa.
-A ten jak zwykle tylko o jednym. - blondynka pokręciła z niedowierzaniem głową na słowa Pottera.
Lubiłam te chwile gdzie byliśmy wszyscy razem, nie ważne czy robimy coś czy po prostu rozmawiamy i śmiejemy się do łez. Liczy się tylko to, że jesteśmy w tej małej chwili szczęśliwi i dzielimy ją razem.
-Alex, idziesz? - spytał Peter, który z całą resztą stał przy drzwiach.
-A tak tak. - zaśmiałam się wstając i poprawiając spódnice.
-To co? Kto ostatni przy Grubej Damie ten Krwawy Baron. - krzyknął Syriusz zaczynając biec po schodach.
Nie patrzyliśmy na to, że była już cisza nocna i mogliśmy dostać szlaban w ostatni dzień, liczyła się tylko ta chwila gdzie każdy biegł, śmiejąc się i przepychając. Po tych dwóch tygodniach w końcu poczułam prawdziwą radość i szczęście, że jednak wszystko może być takie jak dawniej.
Dobiegłam za raz po Huncwotach, cała zdyszana stałam przy wejściu do dormitorium, uśmiechając się sama do siebie.
-Nawet w ostatnią noc coś kombinujecie?- spytała Gruba Dama patrząc na nas podejrzliwie, lecz gdy zobaczyła pozostałych szybko pokręciła głową wpuszczając nas do środka.
-No siostra przegrałaś. - James zawiesił się na ramionach Jane.
-Oj, daj spokój. - ta słodko się do niego uśmiechnęła.
-Do jutra. - rzuciłyśmy w dziewczynami wchodząc po schodach do naszego pokoju.
-Jutro będzie zwariowana noc. - powiedział Syriusz a nasz wzrok się na jedną sekundę spotkał.
~~~
-Myślicie, że tak mogę iść?- spytałam odwracając się w stronę dziewczyn.
-Syriusz zapomni o McKinnnon. - powiedziała Mia, odkładając małe lusterko na biurko.
-Raczej chciałaś powiedzieć, że Seanowi się spodoba. - powiedziała Evans rzucając srogie spojrzenie przyjaciółce.
-Ja już kiedyś mówiłam, że Alex i Syriusz powinni ze sobą spróbować, ale są zbyt uparci i nie chcą popsuć przyjaźni, choć ona przez ich źle dobrane słowa już i tak jest na włosku. - powiedziała White patrząc na rudowłosą.
-Jestem takiego samego zdania siostro. - Dora wyciągnęła otwartą dłoń w stronę Mii, która szybko przybiła jej piątkę.
Odwróciłam się z powrotem w stronę lustra, przyglądając się swojemu odbiciu. Miałam na sobie spódnicę w zielona kratkę, podobną krojem do tej od mundurku i do tego czarny półgolf a na stopach jak zawsze miałam białe trampki. Dora podeszła do mnie, obijeła mnie w pasie i położyła swoją głowę na moim ramieniu.
-Wyglądasz ślicznie, nie przejmuj się naszym gadaniem. Ale dalej twierdze, że ty i Black skończycie ze sobą prędzej czy później.
-Dlaczego tak myślisz?- spojrzałam w jej oczy, które odbijały się w lustrze.
-Ty i on, choć udajecie przed samymi sobą, to my widzimy te wasze małe gesty. Jak jedno z was mówi drugie nie spuszcza z niego wzroku, jak jedno wchodzi do jakiegoś pomieszczenia to za raz szuka tego drugiego. Ty jesteś zazdrosna o niego a on o ciebie, gdy ty jesteś z Seanem on nagle zaczyna się cały gotować ze złości a ty jak widzisz go z Marlene nagle cichniesz.
-Sama nie wiem co o tym mam myśleć.- powiedziałam spuszczając głowę.
-Dziś nie jest czas na to, dziś bawimy się tej ostatniej nocy na trzecim roku, bo coraz szybciej zbliżamy się do końca tej szkoły. - dziewczyna pocałowała mnie w policzek i odeszła z powrotem na swoje łóżko.
Poprawiłam ostatni raz włosy i zaczęłam pakować przygotowane jedzenie do torby, którą miałam zanieść do klasy na trzecim piętrze. Nagle usłyszałam jak drzwi do pokoju się otwierają z do środka wchodzi Syriusz. Gdy tylko go zobaczyłam mój oddech nagle się urwał, chłopak miał na sobie czarną koszule, której dwa pierwsze guziki były odpięte, miał na sobie zwykłe czarne spodnie i trampki a jego włosy były w nieładzie jak zawsze.
-Wooo, dziewczyny wyglądanie naprawdę ładnie. - powiedział szeroko się uśmiechając.
-Już się tak nie podlizuj. - powiedziała Lilka malując swoje powieki.
-Alex masz to jedzenie?- spojrzał w moją stronę a ja się wyprostowałam.
-Tak właśnie miałam je zanieść.
-Stwierdziłem, że ci pomogę, bo idę zanieść alkohol. - cały czas patrzył prosto w moje oczy.
Black podszedł do mnie i wziął z mojego łóżka torbę pełną jedzenia. Za raz po tym oboje wyszliśmy z pokoju kierując się do wyjścia z Pokoju Wspólnego.
Całą drogę do klasy na trzecim piętrze przebyliśmy w ciszy. Po wejściu do klasy zajęłam się układaniem jedzenia na ławkach a chłopak zaczął podłączać nasz sprzęt do muzyki. Przez cały czas między nami była cisza, która bardzo mnie krępowała i nie byłą do nas podobna.
-Chce cię przeprosić za tamtą sytuację na imprezie. - powiedziałam przerywając ciszę miedzy nami.
-Co?- spytał patrząc na mnie.
-Nie powinnam cię całować, zniszczyło to trochę Huncwotów, do tego ty jesteś z Marlene a ja z Seanem.
-Nie zniszczyło to Huncwotów, sam nie wiedziałem co myśleć po tym wszystkim. I tak poza tym nie jestem z Marlene.
-Co?
-Przyjaźnimy się i tyle.
-Oh, myślałam... Nie ważne. Możemy wrócić do tego co było wcześniej? - spytałam się podchodząc do niego bliżej.
-Cały czas jesteś dla mnie cholernie ważna Alex. - powiedział łapiąc mnie za ręce przy tym patrząc mi głęboko w oczy.
-A ty dla mnie, Syriusz.
Nie czekając długo przytuliłam się do niego, co sam również uczynił. Po raz pierwszy od moich urodzin poczułam to dziwne uczucie bezpieczeństwa. Chciałam, żeby ta nasza mała chwila trwała wiecznie.
-Obiecajmy sobie, że już nigdy się nie pokłócimy tak poważnie jak teraz. - powiedziałam do niego wyciągając do niego mały palec.
-Jak mugole? - zapytał na co przytaknęłam i on swoim małym palcem obijął mój. - Obiecuje.
Zaśmiałam się szczerze z naszej małej przysięgi patrząc na chłopaka naprawdę szczęśliwa.
-I może zapomnijmy o tym co działo się na ostatniej imprezie?- zaproponowałam.
-A co jeśli nie chce zapomnieć? - powiedział chłopak po dłużej chwili.
-Dlaczego? - patrzyłam w jego ciemne oczy.
-Może dla mnie to coś ważnego. Powiedz mi szczerze czy ty naprawdę chcesz o tym zapomnieć?
-Nie. - powiedziałam od razu. - Ale czy to nie zmieni naszej obietnicy?
-Oczywiście, że nie, ale na drugi raz nie zaskakuj mnie tak.
-Spokojnie, już....- chłopak przerwał moją wypowiedz.
-Następnym razem to ja chce cię tak zaskoczyć. - powiedział patrząc na moje usta.
Black bez dłuższego przedłużania wbił się w moje usta co szybko oddałam, zarzucając mu ręce na szyje. Nie powiem, że chłopak zaskoczył mnie a ja sama chciałam tego od tamtej sytuacji.
Nasza chwila nie trwała długo, bo gdy tylko usłyszeliśmy głosy na korytarzu odsunęliśmy się od siebie, ale wciąż byliśmy blisko. Za raz przez drzwi przeszli nasi przyjaciele, którzy głośno się z czegoś śmiali, a gdy James nas zobaczył szybko do nas podszedł wieszając się na naszych ramionach.
-Ta noc jest nasza!- krzyknął do naszych uszu, za raz podchodząc do jedzenia.
-Zgadzam się z tobą przyjacielu. - powiedziała Mia zabierając mu ciastko.
-Już wszystko gotowe, więc pora zaczynać. - powiedziałam klaskając w dłonie.
Miałam podejść do przyjaciół, którzy usiedli na krzesełkach, ale zatrzymała mnie dłoń Syriusza na moim przedramieniu.
-Zapomniałem ci powiedzieć, że wyglądasz ślicznie, kochanie. - puścił mi oczko.
-Ty również wyglądasz niczego sobie. - uśmiechnęłam się do niego.
Odwróciłam się od Blacka i ruszyłam do reszty. Złapałam kontakt wzrokowy z Mią, która rzuciła mi spojrzenie w stylu "musimy pogadać" z cwanym uśmieszkiem.
Ten pocałunek był dopiero początkiem tej szalonej imprezy, która była przed nami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top