Rozdział 12
Jak zwykle pociąg zatrzymał się na stacji, a my z niego wyszliśmy, żeby złapać powóz, by szybko dojechać do zamku, bo zbierało się na ulwe. Jeszcze tylko tego brakowało...
Byłam szcześliwa jak i większość uczniów, że dostaliśmy sie do Hogwaru przed rozpoczęciem burzy.
Po ceremoni przydziału rozpoczeła się uczta, na którą oczekiwałam z utęsknieniem, bo byłam naprawdę głodna. Dziś siedziałam między Lily a Mią, one między sobą rozmawiały a ja cały czas siedziałam cicho.
Gdy Lily odwróciła się do innej osoby, moja przyjaciółka nie wytrzymała i nachyliła się w moją stronę.
-Alex, co się dzieje?- spytała z troską.
-Nic.
-Przecież to widać, że coś cie gryzie. Chodzi o to co zobaczyłaś w przedziale?
-Co?! Oczywiście, że nie!
-Na pewno? Wiesz, że możesz mi powiedzieć.
-Nie odpuścisz, co?- zaśmiałam się
-Znasz mnie i nie odpuszcze dopóki nie powiesz co sie dzieje.
-Masz racje...
-Z czym?- zdziwiła się.
-Mia prosze nie udawaj!
Spojrzała na mnie zmieszana, ale zaraz na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Czyli, miałam racje?
-Z czym miałaś racje?- zapytała ciekawa Dora.
-Z tym, że nasza Alex była naprawde głodna!
-Oj masz racje, mała.- zaśmiała się ciemna blondynka.
-Dziekuje.- wyszeptałam w strone przyjaciółki, a ona się tylko ciepło uśmiechneła.
Reszta kolacji zleciała spokojnie. Szłam właśnie do Pokoju Wspólnego z przyjaciółkami, rozmawiałyśmy o tym co może się wydarzyć w tym roku gdy do nas dołączyli się Huncwoci.
-Witamy piękne panie.
-Hej ponownie, panowie.
-Co robicie w ten piękny wieczór?
-Raczej nic, a dlaczego pytasz Remusie?- spytała Ruda.
-Co powiecie na grę w butelkę w waszym pokoju?- uśmiechnął się czarnooki.
Spojrzałam dyskretnie na Mie a nasz wzrok sie skrzyżował.
-My chyba wolimy odpocząć.- powiedziała niska blondynka.
-Mia no co ty? Zawsze chętna na grę a dziś co?- spytał Peter.
-Jestem zmęczona po podróży.
-Mia! Nie daj sie prosić!- powiedzieli razem James z Syriuszem.
-No dalej...- ponagliły ją nawet dziewczyny.
-Oh... Niech bedzie.- zaczęła się śmiać.
-To widzimy się za poł godziny u was w dormitorium.- powiedział Remus i razem z chłopakami popędził biegiem przed siebie.
W pokoju rozpakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy a reszte zostawiłam na nastepny dzień.
Gdy kończyłam drugiego dobierango warkocza od czubka głowy, usłyszałam pukanie do drzwi i szybko związałam go gumką wychodzac z pomieszczenia.
W pokoju byli już wszyscy, ich wzrok przeniósł sie na mnie a ja sie uśmiechnełam.
-Ładnie ci tak siostra.
-Dziekuje. To co gramy?
Usiedliśmy w kułku, siedziałam miedzy Jamesem i Peterem. Butelką kręciła Lilka i wypadło na Dorę.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
-Hm... Wyjdź do Pokoju Wspólnego, podejdź do jakiegoś chłopaka i go przytul.
-Okey, myślałam, że będzie coś gorszego.
Tonks podniosła się ze swojego miejsca i ruszyła w stronę drzwi a my zaraz za nią. Stanęliśmy u szczytu schodów a ona zbiegła na dół. Gdy była na dole, chyba wybrała już tą osobę. Ruszyła w jego kierunku a ja zauważyłam, że idzie do moich braci. Podeszła do Marka i go przytuliła, on był lekko zdziwiony, ale odwzajemnił to. Ona bez słowa odsuneła się i pobiegła na schody.
Jak spowrotem byliśmy w pokoju ja nie mogłam opanować śmiechu. W tym czasie przyjaciółka zakręciła butelką.
-Alex, pytanie czy wyzwanie?
-Wyzwanie.- otarłam łzy, które zebrały się z tego całego napadu śmiechu.
-Usiądź na kolana Blacka.
Podniosłam się z mojego miejsca, Syriusz w tym czasie skrzyżował nogi bym mogła na nich siąść.
Gdy już siedziałam na nim, złapałam za butelkę i nią zakręciłam.
-Kuzynie, uczynisz mi ten zaszczyt i wybierzesz pytanie czy wyzwanie?
-Ah, moja droga naturalnie, że wybiorę wyzwanie.- złapał sie teatralnie za serce a wszyscy wybuchnełyśmy śmiechem.
-Zatańcz pod prysznicem.
Dziarsko podniósł się z podłogi i ruszył do łazienki.
Stanęliśmy w drzwiach a on wszedł do naszej wanny, odkręcił wodę i zaczął swój taniec.
Nie mogłam długo wytrzymać ze śmiechu upadłam na podłogę i zaczęłam się jeszcze głośniej śmiać.
Śmieliśmy się w najlepsze z Jamesa gdy do pokoju ktoś wszedł.
-Dobry wieczór dziewczęta.- powiedziała pani McGonagall.- Co wy tak tam stoicie?
Podeszłam do nas i zajrzała do środka.
-Panowie co tu robią? Proszę natychmiast do swojego pokoju. A ty Potter co robisz w tej wannie do tego cały mokry?
-Bo widzi pani postanowiłem się wykąpać.
-W ubraniach?
-To zawsze nowe przeżycie, choć naprawdę nie polecam, ponieważ ubrania strasznie przyklejają się do skóry.- uśmiechnął się.
-Brawo za spostrzegawczość a teraz panowie do siebie.
Zanim James wyszedł z wanny podam mu ręcznik, żeby się wytarł choć trochę.
Chłopcy posłusznie wykonali polecenie pani profesor, która razem z nimi opuściła dormitorium.
Po godzinie już wszystkie leżałyśmy w łóżkach odpływajac do krainy Morfeusza.
***
Przepraszam was, że nie ma rozdziałów, ale naprawdę nie mam czasu na to :( Postaram się pisać je częściej :)
Miłego dnia :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top