Rozdział 11.

Dopiero co jechaliśmy na drugi rok a już jest czerwiec i właśnie wracamy do domu.

Przez cały ten czas robiliśmy kawały, dawaliśmy się we znaki profesorom. W szkole byliśmy już rozpoznawani.
A na koniec roku do Syriusza i Jamesa zaczęły wzdychać dziewczyny i niestety moja kuzynka Ashley Merlin, która jest w Slytherinie. Godryk mnie pokarał.

~~~

10 sierpnia 1973

Siedzieliśmy w kuchni u Jamesa, a było nas tu sporo, bo Remus i Black przyjechali do nas.
Dziś nie było wujostwa, wiec ja musiałam robić śniadanie dla tej hołoty.

Skończyliśmy nasze jedzenie i zaczęliśmy się nudzić.
-Może w coś zagramy, bo nudno.- jęknął czarnooki.
-W butelkę?- spytały najmłodsze z nas.

Ruszyliśmy do salonu, gdzie usiedliśmy w kółku czekając na Jane, która poszła po butelkę.

Zaraz jak usiadła, podała ją mnie.
Zakręciłam i wypadło na Ame.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie.
-Który chłopak stąd ci się podoba?
-Syriuszblack.- wymamrotała.
-Jeszcze raz i głośniej.
-Syriusz Black. Pasuje?- zakręciła butelką.
-No Syriuszku, ale ty masz branie.- zaśmiał się James.

Zaczęłam sie śmiać razem z kuzynem.
-A właśnie, Black wypadło na ciebie.
-Wyzwanie.- powiedział poważnie.
-Zemsta jest słodka.- uśmiechnęła się chytrze moja siostra.- Pocałuj Alex.
-Ty mała franco!

Black podniósł się ze swojego miejsca i podszedł, wyciągając dłoń w moją stronę.
-Jaki gentelman.-zakpiłam.
-Całuj Alexis!- krzyknął James.

Black nie zwracał uwagi na okularnika, położył dłonie na moich biodrach i przesunął do sobie.
-Nie za bardzo się wczuwasz?

I w tym momencie on połączył nasze usta. Gdy ten glonojad się ode mnie odsunął to wróciliśmy na nasze miejsca.

Graliśmy dobrą godzinę, ale musieliśmy skończyć, bo każdego bolały brzuchy od śmiechu.

Razem z chłopakami uwaliliśmy się na kanapie a dziewczyny poszły do sobie.
-Musze wam coś powiedzieć.- powiedział niepewnie Remus.
-No mów.- ponaglił go szatyn.
-Jestemwilkołakiem.- powiedział cicho.
-Co?
-Jestem wilkołakiem i zrozumiem jak przestaniecie się ze mną przyjaźnić, bo jestem potworem.- powiedział na jednym wdechu, chowając twarz w dłonie.
-To, że jesteś wilkołakiem ma przekreślić nasza przyjaźń?- spytałam.
-NIGDY!

Podeszliśmy do Lupina mocno go przy tym ściskając.
-Znajdziemy sposób, żeby Ci pomóc.
-Ale ja jestem dla ludzi nie bezpieczny w pełnię.
-Dla ludzi może nie...- powiedziałam uśmiechając się szeroko.
-Ale jak?- spytał James.
-Musimy zostać animagami.
-Nie pozwole na to!
-Ty tu nic nie masz do gadania, Remusku.- Syriusz posłał buziaka w jego stronę, a ze mną i kuzynem przybił piątke.

~~~

Spałam do puki nie poczułam jak ktoś skacze po moim łóżku.

-Alex! Wstawaj!- krzykneli Huncwoci.
-Złaźcie z mojego łóżka i dajcie spać!
-Jak nie wstaniesz to się spóźnisz na pociąg.
-Już dawno jestem spakowana.
-Wstaniesz?
-Nie!

Poczułam jak moje łóżko w końcu się uspokaja, wiec nakryłam sie bardziej kołdrą. Lecz mój spokój nie trwał długo to zaraz na mnie wylądowała woda.
-Już nie żyjecie!- krzyknęłam i szybko ruszyłam za uciekającymi przyjaciółmi, po drodze chwytając różdżkę.

W domu czarodziejów, dzieci mogą używać czarów, bo ministerstwo nie wiem kto dokładnie rzucał zaklęcia.

Zbiegłam za nimi aż na parter. Przed kuchnia rzuciłam zaklęcie Aguamenti.
Chłopaki pisneli a ja zaczęłam się śmiać jak opentana.

-Co to za hałasy o tak wczesnej porze?- spytał wuj Flemont, po którym było widać, że dopiero wstał.
-To ich wina.- wskazałam na nich palcem jak mała dziewczynka.
-Wcale nie!- bronili się.
-O co poszło?
-Tato nie widzisz, że nas oblała?- prychnął pod nosem James.
-Nie tym tonem młody czarodzieju. Alex...- spojrzał na mnie.
-Obudzili mnie i oblali wodą, wiec się broniłam.
-Cała trójka?
-Tak wujku.- uśmiechnęłam się.
-Wiec wszystko jasne! Panowie sprzątacie cały ten bałagan, a ty możesz iść do siebie.

Chłopaki zaniemówili, wujek w tym czasie poszedł na górę, a ja śmiałam się z min Huncwotów.
-Z czego się tak śmiejesz, Winchester?
-Z ciebie Black. Miłego sprzątania!

Nie czekając na odpowiedź ruszyłam do mojego pokoju.

Zaraz po wejściu poszłam do łazienki ogarnąć się.
Związałam włosy w koka, rozebrałam się i weszłam do wanny, gdzie wcześniej wlałam ciepła wodę.
Po dokładnym wykąpaniu ubrałam na siebie bieliznę, jasne rurki, bordową koszulkę Jamesa, która jest na mnie za duża o dwa rozmiary i trampki.
Umyłam zęby, przetuszowałam rzęsy i rozczesałam włosy, pozostawiając je rozpuszczone.

Wyszła z zaparowanego pomieszczenia do jasnego i przestronnego pokoju. Pościeliłam łóżko, potrzebne rzeczy wrzuciłam do torby. Sprawdziłam czy wszystko zapakowałam do kufra i spowrotem zeszłam na dół.

W kuchni czekała na mnie ciocia, Amanda z Jane oraz Remus wraz z swoimi rodzicami, którzy przyjechali tydzień temu.
Przywitałam się i usiadłam obok przyjaciela.
Nie długo dołączyła cała reszta, więc zaczęliśmy jeść śniadanie w miłej atmosferze.

Po skończonym posiłku poszłam jeszcze raz umyć zęby i znieść bagaż, co nie było prostym zadaniem.

O 10:25 wsiedliśmy do dwóch samochodów i pojechaliśmy w stronę centrum Londynu.

Cała podróż nie trwała długo, bo po całych piętnastu minutach byliśmy na miejscu pchając nasze wózki na Peron 9 i 3/4.

Po przekroczeniu ściany pożegnaliśmy sie i poszliśmy do czerwonej lokomotywy zająć nasze miejsca.

Gdy byliśmy koło naszego przedziału, który był na końcu pociągu, usłyszałam dobrze mi znane głosy.
Szybko przesunęłam drzwi i moim oczom ukazały się trzy sylwetki moich przyjaciółek.

-Lily! Dora! Mia! Tęskniłam!- dziewczyny szybko zamknęły mnie w uścisku.
-My też!
-A my to co?- spytał Remus.
-Przybłędy?- powiedział z wyrzutem czarnooki.
-Też czekamy na takie przywitanie.
-Ta...
-Cześć chłopaki!- powiedziały i wybuchnełyśmy śmiechem.
-To było nie miłe.- powiedział Peter, który stał w drzwiach.
-Cześć Petigrew.
-Cześć.

Pół podróży rozmawialiśmy o tym co robiliśmy w wakacje.

Postanowiłam pójść do braci i przyjaciół ze Slytherinu.
-Zaraz wracam.
-Gdzie idziesz?- spytała blondynka.
-Do braci.

Jak wyszłam na korytarz ruszyłam szybko do wagonu Ślizgonów.

Jak zawsze osoby z domu węża nie cieszyli się, że jestem u nich, ale cóż.... Życie.

Znalazłam odpowiedni przedział, otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
-Hej wszystkim!
W środku były siostry Black, Malfoy, Regulus, Sean i mój brat.
-Alex!- krzyknęła niska blondynka i przytuliła mnie.
-Cześć Cyziu.

Jej siostra również do mnie podeszła i mnie przytuliła.
-Hej Reg.- uśmiechnęłam sie, a on zrobił to samo.
-Siostra, tęskniłem.- podniósł mnie i obrócił.- Wyładniałaś.
-Dzięki.

Rozmawialiśmy długo, aż zaczęło się ściemniać. Pożegnałam sie z nimi i poszłam do siebie.

Po drodze jak zwykle na kogoś wpadłam.
-Przepraszam.
-Alex, nie wygłupiaj się.- powiedział Mark.
-Gdyby nie twój głos to bym cie nie poznał.- dokończył Billy.
-Bez przesady. Opowiadajcie co tam u was?

Od braci dowiedziałam się, że matka coraz częściej przebywa w pracy a tylko tata jest z nimi.

Kiedy rozdzieliliśmy się ja właśnie wchodziłam do przedziału przyjaciół.
To co tam zastałam wywołało u mnie uśmiech.
James prosił Lily, żeby się z nim umówiła a ona mu odmawiała.
Nimfadora rozmawiała zawzięcie z Remusem.
Mia z Peterem jedli fasolki wszystkich smaków.
A Syriusz całował się z Ashley....

Zaraz co?! On naprawdę całował.
Fuuu...

Zamknęłam trochę zagłośno szklaną powłoke, chodź tak naprawdę nie zamierzałam tego zrobić przez co cała uwaga była na mnie.

-Co?
-Nie, nic.
-Długo cie nie było.- powiedziała blondwłosa.
-Trochę się zagadałam.
-To może ja już pójdę. Syri do zobaczenia później. A tak w ogóle to cześć Alexandro.
-Ta, co kolwiek.

Parę minut po wyjściu tej małej jędzy przebraliśmy się w szaty Gryffindoru, bo zaraz mieliśmy się zatrzymać na stacji Hogsmeade.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top