Rozdział 1

Słońce wychyliło się zza horyzontu. Lucas już się obudził, ale nie miał siły wstać z łóżka. Spojrzał na zegarek. 05:50. Wyczołgał się z łóżka. Założył swoje krwisto czerwone spodnie i czarną koszulkę. Nie miał siły na nic, a najbardziej na podróż do szkoły. Gdy już się nieco ogarnął, założył słuchawki i ruszył do kuchni. Po śniadaniu narzucił na siebie ramoneskę, ubrał buty i wyszedł na dwór. Podmuch zimnego powietrza jeszcze bardziej go rozbudził. Był już gotowy na nowy dzień. Miał nadzieję, że nowa szkoła okaże się dla niego czymś przyjemnym. Poranny spacer na przystanek sprawił mu wiele przyjemności. Przez całą drogę oglądał drzewa, które mijał. Próbował w każdym dostrzec coś pięknego. Przy tych, które były szczególne zatrzymywał się, aby zrobić im zdjęcie. Dwadzieścia minut po wyjściu z domu był już na przystanku. Zobaczył tam osoby, za którymi nie przepadał. Stanął kilka metrów od wszystkich, którzy czekali na autobus. Dziesięć minut później jechał już do szkoły.

Kate wstała dwadzieścia minut przed godziną odjazdu swojego busa. Przerażona wyskoczyła z łóżka. Zebrała się w kilka minut i wybiegła do kuchni. Tam szybko zjadła pseudośniadanie i wybiegła na dwór. Do przystanku miała może dwieście metrów, jednak musiała się bardzo pospieszyć, żeby zdążyć. Do autobusu zostały jej trzy minuty. Zaczęła biec. Dotarła na przystanek gdy bus już ruszał. Miała tyle szczęścia, że kierowca zobaczył ją gdy zbliżała się do przystanku. Poczekał na nią chwilkę. Była mu za to bardzo wdzięczna. Jechała w stronę Green Hill. Tak nazywała się miejscowość, w której znajdowała się jej szkoła.

Dylan mimo, że wstał już o piątej, wyszedł z domu dwie minuty przed autobusem. Nie zjadł nawet śniadania. Rano ubrał się i zaczął słuchać muzyki. Nie miał w zwyczaju nic jeść, stroić się czy nawet poprawiać fryzury. Po prostu wychodził z łóżka, ubierał pierwsze lepsze ciuchy, które wpadły mu w ręce i wychodził z domu. Przystanek był dosłownie obok jego bloku, więc nigdy się nie spóźnił na autobus. Tak było też teraz. Wyszedł i zaraz jechał w cieplutkim busie.

Kate była w Green Hill już o 07:30. Powoli poszła sama w stronę szkoły. Jakieś pięć minut później przyjechał Lucas i Dylan. Dylan szedł przodem, kawałek za nim Luck. Nie chciał iść sam więc przyspieszył kroku i dogonił kolegę.
- Cześć. - powiedział wyciągając rękę do Dylana
-Cześć... O ja, to Ty. Lucas tak? - odpowiedział ze zdziwnieniem
- Tak
- Nie poznałem Cię. Fajny naszyjnik, świetnie pasuje do glanów. Powiesz mi co symbolizuje?
- Pewnie. Miecz oznacza ciągłą walkę człowieka, a wąż oplatający go, przebiegłość, jaka jest potrzebna żeby przetrwać w dzisiejszych czasach.
- A biały kryształ?
- Biały kryształ to coś odemnie. Oznacza czystość ducha. Ma mi przypominać o tym, że zawsze trzeba być dobrym człowiekiem.
-Ciekawe...

Gdy doszli do szkoły zeszli do szatni. Panował tam półmrok i niezwykły zaduch. Dylan zostawił tam swoją kurtkę, a Lucas ramoneskę. Poszli na pierwsze piętro. Obok sali, w której mieli mieć lekcje stała Kate. Trzymała w ręce jakiś zeszyt. Na korytarzu jak zwykle panował tłok. Nagle jakiś chłopak ze starszej klasy uderzył ją barkiem. Lucas podbiegł do nich, ponieważ zdenerwowało go to, że ten osiłek nie przeprosił. Kate zbierała kartki, które wypadły z jej zeszytu. Lucas przykucnął żeby jej pomóc. Gdy chciał podnieść ostatnią kartkę położył swoją rękę na ręce nieznajomej. Oboje wstali. Ich oczy się spotkały. Oboje poczuli ciepło w głębi serca.
- Dziękuję - powiedziała zakłopotana Kate
- Nie ma za co. Jestem Lucas. - Wykrztusił Luck
- Kate. Miło mi Cię poznać.
-Do której klasy chodzisz?
- Pierwsza żywienie, a Ty?
- Pierwsza spedycji. Pozwolisz, że na chwilę Cię opuszczę, muszę coś załatwić.
- Pewnie, że nie. Poczekam tu - powiedziała z uśmiechem
Lucas odszedł kawałek dalej. Podszedł do osiłka, który przed chwilą potrącił Kate. Postukał go po ramieniu.
- Sorki koleś, ale wytrąciłeś tamtej dziewczynie zeszyt z ręki i nie przeprosiłeś. Narazie kulturalnie proszę, zrób to teraz. - Powiedział Lucas wskazując ręką na Kate.
- Masz z tym jakiś problem? - odburknął osiłek popychając Lucka
Osoby zgromadzone na korytarzu odsunęły się tworząc między sobą mały placyk. Osoby, które chodzili do szkoły dłużej niż Luck wiedziały, że starszy chłopak jest ogromnym awanturnikiem i lubi rozstrzygać sprawy siłą. Już po jego wyglądzie można było wywnioskować, że wygrywa wszystkie pojedynki.
- Pytam jeszcze raz, coś Ci nie pasuje - powiedział przez zaciśnięte zęby osiłek, zbliżając się do Lucka.
- Tak. Przeproś ją. - odpowiedział Lucas
- Bo co mi zrobisz, pobijesz mnie? - powiedział śmiejąc się starszy chłopak
- Zrób to, albo będziesz ostro żałować gorylu. - zripostował Luck. Wiedział że osiłek nie przeprosi. Teraz chciał wyprowadzić go z równowagi.
- Wal się! - krzyknął goryl wyprowadzając cios.
Lucas zrobił mały krok do tyłu i odchylił się nieznacznie. Nawet nie wyciągał rąk z kieszeni.
- Ktoś tu ma problem z celowaniem - powiedział gdy jego przeciwnik szykował się, aby zadać kolejny cios.
Osiłek znów zaatakował. Tym razem próbował silniej. Luck znów zrobił unik. Atakujący stracił równowagę, ale utrzymał się na nogach. To go jeszcze bardziej rozwścieczyło. Atakował jeszcze kilka razy, ale Luck ciągle unikał ciosów.
- Postaraj się bardziej, może Ci się uda. - wycedził szyderczo Lucas
Osiłek był jeszcze bardziej wściekły. Wyprowadził bardzo silny cios. Luck to wykorzystał. Przesunął się nieco na prawo, wyciągnął nogę i wykorzystał siłę impetu atakującego by go przewrócić. Wyciagnął ręce z kieszeni i osłaniając się od ciosu dodał prędkości wrogowi. Gdy osiłek już leżał Luck docisnął nogą jego klatkę piersiową do podłogi.
- Mówię to ostatni raz, przeproś ją. - powiedział stanowczo Luck naciskając coraz mocniej.
- Przepraszam. - Wykrztusił przegrany. Sprawiło mu to trudność nie tylko dlatego, że uraziło jego dumę, ale głównie dlatego, że Luck dobrze wiedział jak naciskać żeby zadać duży ból. Zabrał nogę z jego pleców. Wszyscy byli zdumieni. Takie coś jeszcze nigdy się nie wydarzyło. Luck chciał iść spowrotem do Kate, jednak zadzwonił dzwonek a ona weszła do klasy. Lucas też musiał iść na lekcje. Kilka osób pogratulowało mu wygranej. Przez całą lekcje myślał o Kate. Wywarła na nim niesamowite wrażenie. Miał nadzieję, że uda mu się z nią porozmawiać na kolejnej przerwie. Niestety nauczycielka zatrzymała jego klasę w sali. Szansa przepadła. Resztę dnia spędził myśląc o niej. Lekcje były nudne. Na przerwach nie chciał nawet z nikim rozmawiać. Myślał tylko jak ją znaleźć. Na długiej przerwie obszedł całą szkołę w poszukiwaniu jej. Nie udało się. Musiał znaleźć inny sposób. W tym samym czasie Kate myślała o nim. Podejrzewała, że jedna osoba z jej klasy może go znać. Stwierdziła jednak, że pytanie o to kogoś, kogo tak naprawdę nie zna jest głupie. Największe wrażenie zrobił na niej głos Lucasa. Chciała go usłyszeć jeszcze raz. Nie mogła skupić się na lekcjach. Niestety była zbyt nieśmiała, żeby spróbować go znaleźć.

Lekcje się skończyły. Lucas poczekał chwilę przed szkołą z nadzieją, że Kate też skończyła lekcje. Nie zobaczył jej jednak. Wrócił do domu. Dylan szedł z nim na przystanek jednak nie udało im się porozmawiać. Lucas myślał o Kate i nic nie mogło tego zmienić. Nic do niego nie docierało. Gdy wrócił do domu postanowił poszukać jej na Facebooku. Udało się. Zaprosił ją. Teraz zostało tylko czekać i modlić się o to, aby zaakceptowała zaproszenie.
Kate też wróciła już do domu, jednak nie miała czasu na wejście na Facebooka. Musiała posprzątać pół domu, ponieważ miała przyjechać do niej jej kuzynka. Podczas sprzątania słuchała muzyki. Gdy usłyszała piosenkę "Can't help falling in love" Elvisa Presleya pomyślała o Lucasie. Jej serce zaczęło bić szybciej. Było to dla niej bardzo dziwne uczucie. Nie chciała się zakochać. Wiedziała jednak, że jeśli pozna Lucka, może się to skończyć miłością. Oboje do wieczora myśleli o drugiej osobie. Położyli się spać. Kate zasnęła szybko. Luck długo słuchał muzyki próbując odrzucić od siebie myśl o Kate, ponieważ przez marzenia związane z nią nie mógł zasnąć. Pomyślał, że gdy zacznie pisać piosenkę te myśli uciekną. Rzeczywiście tak się stało, jednak napisał piosenkę o niej. Kolejny dzień zapowiadał się naprawdę ciekawie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top