Rozdział 10

*hiszpański
*angielski
*Pov. Bednorz *
-No dobra chcecie kawkę? - zapytała się nas Natalia.
-Oczywiście-odpowiedział em. -Poproszę ładnie Cacupino. Tak bardzo ładnie. -Ja również. - uśmiechnęła się Rebecca.
-Dobra idę. 

*pov. Natalia*

Wpadłam do kuchni jak opatrzona i zaczęłam szukać w szafce kapsułki do ekspresu. Przy okazji jak zwykle musiałam coś zrzucić,dzisiaj musiało paść na cukrowniczkę. Cała biała zawartość wysyłał się na czarne kafelki mojej podłogi. W pośpiechu zaczęłam ją zbierać.
-Robisz tą kawę czy nie?-zapytała się z pokoju Rebecca.
-Oczywiście-odpowiedziałam.

-Pomóc ci?-usłyszałam pytanie Bartka.

-Nie nie przeszkadzajcie sobie..Dam radę.

Ledwo wstając z podłogi włożyłam kapsułkę do ekspresu i odetchnęłam z ulgą. 

Po chwili miałam kawę,jeszcze tylko dwie. Przy moim szczęściu nie zakończy się to dobrze.

Właśnie położyłam kawy na stół gdy ktoś do mnie przyszedł.

-Cześć-w drzwiach ujrzałam mojego starego znajomego. 
-Cześć miło cię widzieć Antoni. 
-Ciebie również Natt,długo się nie widzieliśmy.

-Może wejdziesz? -zapytałam.

-Ależ oczywiście-odpowiedział.

Wszedł do korytarza i zaraz potem do salonu. On zna ten dom lepiej niż ja sama, jest u mnie tak często jak tylko może.

-Chcesz do picia?-zapytałam wchodząc do kuchni.

-To co zwykle-odpowiedział.
Weszłam do salonu, wyjątkowo nie rozwalając nic i postawiłam kubek przed Griezmannem.

-A właśnie zapomniałam was przedstawić. To jest Griezmann.-pokazałam na Antoinego.-A to Rebecca i Bartek.
-Miło mi-pierwszy odezwał się piłkarz.
-Nam również-odezwał się Bartek.

-Nam?-zdziwiła się Wilson.

-Tak nam.-powiedział podkreślając słowo ,,nam"
-No to co pierwsze koty za płoty-odezwałam się.- Może wybierzemy jakiś film?

-Jasne-odpowiedzieli mi.

*pov Richard*
-Jako iż są twoje urodziny to przygotowałem coś dla ciebie- powiedziałem podając Andi niewielki prezent. 
-Oj nie musiałeś-rzekła uśmiechając się.
Otworzyła z rozwartymi oczami. W środku była srebra bransoletka z inicjałami R+A.
-Piękna-powiedziała. Na policzek spadła jej pojedyńcza łza.
-Ej nie płacz. Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent. 

Wyszedłem na chwilę z pomieszczenia i przyniosłem wielki bukiet róż. Dokładnie 24. Bo tyle dziś kończy lat.

-Oj. Jakie piękne. Nie musiałeś naprawdę.
-Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie.

-Słucham-odpowiedziała jeszcze z większym uśmiechem niż przedtem.
-Zostaniesz moją dziewczyną?-zapytałem.
Zamurowało. Po chwili jednak mnie przytuliła z całej siły i pocałowała krótko w usta.

-Oczywiście,że tak-odpowiedziała.

A ja cały szczęśliwy zacząłem ją całować.

Mam nadzieję,że rozdział się podoba. Pisany pod impulsem chwili,ale widzę,że w końcu coś z tego wychodzi. Brawo ja. Tak wiem wszyscy czekali na ten rozdział więc oto jest. 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top