☆⌒ヽPromise
~Witam ^^
Taehyung stał nieruchomo w objęciach instruktora. Jego wonność przedostawała się do nozdrzy dziewiętnastolatka, który bezwładnie zamknął powieki, by natchnąć się nim. Mężczyzna pachniał dominującymi aromatami lawendy i pomarańczy. Zapach mężczyzny był kojący dla ciała Taehyunga, który wewnątrz pragnął, aby ta chwila nigdy się nie kończyła.
Nie rozumiał jednak, dlaczego chłopak Hajoon tak intensywnie próbował go przy sobie zatrzymać. Jaki w tym miał cel? Chciał sprawić, by poczuł się nędznie przez to, że spał z jego rywalem? Tak wiele pytań snuło się w głowie dziewiętnastolatka, a zero odpowiedzi pojawiało się na zrozumienie jego intencji. — C-Czy już możesz m-mnie puścić? — zapytał, gdy głos chwiał się w afekcie. Instruktor spoglądał dużymi oczami na przejeżdżające samochody za plecami młodszego, nie potrafiąc zrozumieć tego, co nim właśnie kierowało. Powoli oderwał dłonie ze szczupłej talii Taehyunga, decydując się postawić dwa kroki w tył. Oczy Jeona pewnie patrzyły na zaczerwienioną twarz Taehyunga, którego oczy panicznie go unikały. Chłodna bryza uderzyła w nich, a niespokojny instruktor zwilżył językiem wargi, odczuwając niesamowitą suszę.
— Przepraszam jeśli cię osaczyłem — rzekł odważnie, wiedząc, że jeśli nie zacznie mówić, niezręczna cisza ich przygniecie.
— C-Czego ty właściwie ode mnie chcesz? Albo... D-Dlaczego to zrobiłeś? — zapytał, będąc przepełnionym zgubieniem przy znikomych czynach Jeongguka.
— Jeśli mam być szczery, to się wystraszyłem — odpowiedział, jak czuł, a brew chłopaka uniosła się ku górze.
— Czego się wystraszyłeś?
— Wystraszyłem się tego, że mogło ci się coś stać. Jednak jestem świadomy, że moje intencje mogły źle wyglądać. Mimo wszystko jesteś bratem mojej dziewczyny i osobiście bardzo cię polubiłem, w końcu będziemy rodziną — wytłumaczył, a jasnowłosy przytaknął w zrozumieniu głową. — Nie chcę, żeby coś ci się stało. Musisz być ostrożniejszy — dodał.
— A-Ale, dlaczego tu przyszedłeś? — zapytał.
— Jak mówiłem, przyszedłem zabrać cię do domu — odpowiedział.
— Nie musisz się mną przejmować, Jungkook. Wiem, co robię — oznajmił, decydując się spojrzeć w oczy mężczyzny, który świadomie parsknął śmiechem.
— Wiesz, co robisz? Naprawdę, Taehyung? — zapytał, stawiając krok ku chłopakowi, który przez ten jeden mały ruch przełknął nerwowo ślinę. — Poszedłeś z Bogumem, widząc, czego chce. Nie wyglądasz na głupiego i z pewnością wiesz, jakie życie wiedzie — dodał, wyglądając na surowego ojca.
— Wiem, ale nie dbam o to — wzruszył ramionami, a wyraz twarzy Jeongguka świadczył o pełnym niedowierzaniu. — To jest moje życie i robię, co chcę. Co mam niby do stracenia?
— Miejże trochę rozsądku — rzekł rozdrażniony zachowaniem chłopaka, który nie wskazywał żadnego wzruszenia na niewłaściwie towarzystwo, jakim był Park Bogum. — Bogum jest ignorantem. O dziwo jest dobrym studentem, jednak... zażywa narkotyki. Nie możesz się przez kogoś takiego stoczyć. Jesteś od nas młodszy, wchodzisz świeżo w dorosłość, dlatego próbuję cię przed nim ostrzec. Proszę, weź moje słowa do siebie — wyjaśnił, chcąc dotrzeć do rozsądku nastolatka, który opuścił wzrok, myśląc nad słowami mężczyzny.
— T-To miłe, ż-że się o mnie martwisz, jednak pozwól, że sam zdecyduję, z kim chcę się spotykać. Nie interesuje mnie to, co robi Bogum...
— To dlaczego chcesz spędzać z nim czas?! — zapytał, zdenerwowany.
— Zgadnij — mruknął, patrząc chłodnym wzrokiem w jego oczy. Jungkook chwilę myślał nad powodami chłopaka, a dochodząc do pewnych faktów, nabrał niespokojnie oddechu, nie sądząc, że drugi powód bardziej go zaniepokoi od pierwszego.
— Czyli to on zrobił ci malinkę na szyi? On jest tym chłopakiem? — zapytał, nie wyglądając na zadowolonego tym faktem.
— Tak.
— Rozumiem, że chcesz z nim spędzać czas, ponieważ...
— Ponieważ mam taki kaprys — przerwał mu.
— Kaprys... — szepnął pod nosem. — Nie chcę cię za nim krytykować, ale on nie jest odpowiednią osobą, Taehyung. Z nim może i zaspokoisz swoje kaprysy, ale będziesz co chwila odurzony, tego chcesz? — zapytał, patrząc z bezsilnością w oczy chłopaka.
— Właśnie to mi odpowiada. Nie wtrącaj się do tego. M-Może i jesteś chłopakiem Hajoon, a-ale nie pozwalaj sobie mnie umoralniać. J-Ja też mógłbym mieć do ciebie zażalenia przez twoje schadzki po nocach do Hajoon, przez które trudno człowiekowi zasnąć — rzekł, nie zamierzając się tłumaczyć przed mężczyzną, który mimo tego, jak poruszał jego serce, nie miał prawa w żaden sposób krytykować jego życia prywatnego. Mężczyzna westchnął cierpko, opuszczając wzrok, gdy wiedział, że chłopak miał całkowitą rację. Faktycznie nie miał prawa, by go umoralniać i zabraniać, widywać się z Park Bogumem, nawet jeśli znał tylko jego wady.
— Masz rację... Moje przyjścia do Hajoon również mogą ci nie odpowiadać. Wybacz, jeśli posunąłem się za daleko. Nie będę wtrącał się do twoich prywatnych spraw — rzekł spokojnie, a jasnowłosy odwrócił nerwowo wzrok. — Chcę cię tylko ostrzec przed Bogumem. Znam go zbyt dobrze...
— A ja mogę tak samo cię ostrzec przed Hajoon.
— Nie masz jej nic do zarzucenia — rzekł dość nieczule, nie akceptując słów krytyki rzucanych w jego dziewczynę.
— Uwierz, że i ja znam ją zbyt dobrze. Jak śmiesz w ogóle obrażać Boguma i mnie przed nim ostrzegać, kiedy sam masz założone klapki na oczach? — zapytał, stawiając dzielący ich krok. Twarz Taehyunga znajdywała się tuż przed twarzą starszego, który nerwowo zaczerpnął powietrza, wyczuwając odurzającą woń chłopaka. — Czy to nie jest hipokryzja, Jungkook? — oczy Taehyunga przeszywały mężczyznę, który nie spodziewał się, że chłopak posiadał w sobie odwagę, by się z nim zmierzyć.
— Prawda. Zabrzmiałem, jak hipokryta — przyznał szczerze, nie mogąc opierać się szczerej prawdzie. — Postaram się więcej nie wtrącać — dodał, a Kim odsunął się, by minąć mężczyznę, który skołowany wpatrywał się w asfalt. — Pojedź ze mną do domu — rzekł, tym samym zatrzymując nastolatka.
— Po co? Myślisz, że przekonując Hajoon do mojego powrotu, zmienisz naszą trudną relację? — zapytał, posiadając w oczach ponurość.
— Nie. Wiem, że tylko wy możecie naprawić spór między wami, jednak żeby to zrobić, musisz się z nią spotkać i porozmawiać. Jeśli będziecie się unikać, nigdy tego nie rozwiążecie — odpowiedział, zwracając się ku chłopakowi, którego śmiało chwycił za nadgarstek. — Nie odmawiaj mi i pojedź ze mną — dodał, a jasnowłosy patrzył niepewnie na dłoń chłopaka, nie potrafiąc mu odmówić.
~
Droga do domu Hajoon minęła dość szybko, można rzec, że za szybko. Taehyung trzymał splecione ze sobą palce, które przez nadmiar stresu pociły się niemiłosiernie na myśl o rozmowie z siostrą. Nie wiedział, jak kobieta tym razem podejdzie do rozmowy, jednak nie mógł zaprzeczyć, że obawiał się kolejnego ataku. Jungkook zatrzymał samochód, gdzie przeniósł wzrok na chłopaka, dostrzegając, jak jest spięty. Niepewnie ułożył dłoń na spiętym ramieniu nastolatka, który nie śmiał obdarzyć go spojrzeniem. — Nie martw się. Hajoon zrozumiała swój błąd — rzekł, chcąc uspokoić młodszego, który przez jego słowa, opuścił w zrezygnowaniu głowę, nie potrafiąc szczerze się wyrazić.
— Żałuję... — wyszeptał.
— Czego żałujesz? — zapytał zdziwiony.
— T-Tego, że tu jestem i to przez ciebie...G-Gdyby nie t-twoja upartość, n-nie musiałbym p-przez to przechodzić — wydusił słabo, starając się zapanować nad cisnącymi do oczu łzami. Jeon zmarszczył w niezrozumieniu brwi.
— Nie chcesz dla Sam'a uspokoić sytuacji? On martwi się o ciebie i tęskni — rzekł. Taehyung zacisnął wargi, wiedząc, że mężczyzna, jak reszta nie zrozumie tego, jak się czuł, nikt prócz małego Sam'a nie rozumiał jego serca.
— T-Tylko przez niego tu jestem i przez c-ciebie — rzekł niespokojnie. — Sam jest kochanym dzieckiem, a ty jesteś uparty...
— Nie chcę mieszać się do waszej rozmowy, dlatego zostanę w samochodzie. Gdyby coś się znowu stało, to będę tu dla ciebie — zapewnił młodszego, którego serce zabiło niespokojnie w piersi. Zaskoczony spojrzał na mężczyznę, czując dzięki jego słowom odwagę, by móc zmierzyć się z Hajoon. — Poradzisz sobie.
— D-Dziękuje — wydukał nieśmiało, po czym zabrał się za odpięcie pasa. Przed opuszczeniem pojazdu, spojrzał raz jeszcze na instruktora, który w tej sytuacji dodawał mu odwagi. Niepewnymi krokami ruszył w stronę domu, do którego wszedł, zdejmując w przejściu obuwie. Wszedł do środka, gdzie słyszał dźwięk telewizora oraz dobiegające z kuchni skwierczenie. Czując obawę, bez śmiałości ruszył do kuchni, w której Hajoon przygotowywała śniadanie. Widząc młodszego brata, odłożyła na talerz jajka, wyłączając palnik.
— Jesteś — rzekła, spoglądając srogo w oczy Taehyunga. — Ostatnio źle podeszła do naszej rozmowy. Przez to źle wypadłam w oczach Jungkooka, który próbował nas pogodzić — dodała, a chłopak uniósł wysoko brwi, nie takich słów się spodziewając, tym bardziej że jedynym powodem do zgody jest jej obraz w oczach instruktora. Zacisnął w rozdrażnieniu dłonie, siłując się wewnątrz z usilnym wyrzuceniem kobiecie własnego żalu. — Postarajmy się żyć w zgodzie. Jednak postaraj się traktować poważnie zasad panujących w tym domu i nie ucz mojego syna złego żywienia — wyjaśniła, rzecz jasna stawiając swoje żelazne zasady na pierwszym miejscu.
— Niech ci będzie — szepnął, nie mając sił do sporów z kimś, kto nie potrafił zrozumieć własnych błędów, a tym bardziej nie potrafi wprost przeprosić.
— Świetnie — uśmiechnęła się w zadowoleniu. — Zajmij się w takim razie Samem — zdjęła fartuch, który zawiesiła na wieszaku. Taehyung patrzył ze zmieszaniem na kobietę, która była przygotowana do wyjścia.
— Czekaj, a ty dokąd zamierzasz iść? Jest sobota, więc nie pracujesz — zauważył, idąc śladami kobiety, która udała się na korytarz, by założyć czarne szpilki. Wzrok Taehyunga odnalazł leżącą przy szafie torbę, przez co jego brwi automatycznie się zmarszczyły. — Wyjeżdżasz gdzieś? — zapytał.
— Tak. Jungkook obiecał mi, że jeśli się pogodzimy spędzimy wspólnie weekend w Busanie — oznajmiła z zadowoleniem. Jednak rozczarowanie, które wdarło się na twarzy nastolatka, było nie do opisania, nie sądząc, że może zawieść się tak na mężczyźnie. Nie dość, że Hajoon zgodziła się pogodzić z nim na wzgląd własnego wizerunku w oczach Jeongguka, to jeszcze instruktor przekonał ją do pewnej zgody poprzez wspólny wyjazd. Czuł się okropnie zraniony dwójką, która najwidoczniej była siebie warta. — Skoro mamy spór za sobą, to uważaj na Sam'a i nie karm go fast foodami — rzekła, chwytając za torbę. Osłupiony chłopak stał bezruchu, gdy drzwi zatrzasnęły się za kobietą, nie sądząc, że powrót do domu tak zrani jego serce.
— Wuju? — głosik Sam'a przedostał się do uszu rozczarowanego Taehyunga, który przeniósł wzrok na chłopca. — Jesteś smutny?
— N-Nie, nie jestem — skłamał, jednak bystry chłopiec, znał najlepiej własnego wujka, by móc uwierzyć w jego kłamstwo.
— Mnie wujek nie okłamie. Cieszę się, że wujek do mnie wrócił, ale jeśli jest przeze mnie smutny, bo musi się mną opiekować, to wstyd mi się cieszyć — mówił zasmucony, a jasnowłosy dziewiętnastolatek pokręcił głową, zbliżając się do chłopca, przed którym przykucnął.
— Nawet tak głupio nie mów. Nigdy przez ciebie nie byłbym smutny, może byłbym, gdybyś przestał mnie lubić — rzekł, chwytając za małe ramiona pięciolatka, który patrzył swoimi dużymi oczami w zgasłe oczy wuja.
— Wuju, więc dlaczego jesteś smutny? Przez mamusie, bo nie powiedziała, przepraszam? — zapytał, a Taehyung potwierdził jego pytanie kiwnięciem głowy. — Mamusia zawsze uczy, żeby przepraszać, jak się zrobi coś złego... Dlaczego ona nie przeprasza, skoro zrobiła źle?
— O to pytaj mamę. Przykładem to ona nie świeci — westchnął, opuszczając wzrok. Otworzył szerzej oczy, gdy wyczuł ciepłą i małą dłoń chłopca na swoim policzku, przez co niepewnie uniósł na niego wzrok.
— Dorośli są dziwni. Jednak chyba nie tylko przez mamusię jesteś smutny — zauważył, a Taehyunga przerażała czasem spostrzegawczość chłopca, który chyba nauczył się czytać mu w myślach. — Przez Jungkooka też jesteś smutny, wujku? — zapytał, jednak Taehyung nie odpowiedział. — Na pewno przez to, że przekonał mamusię, zamiast dać jej czas, żeby sama zrozumiała i przeprosiła. A teraz pojechali bez nas — wydął dolną wargę, widząc zachowanie dorosłych w złym świetle.
— Jak to możliwe, że jesteś tak mądry?
— Ja wujku uczę się na tobie — odpowiedział szczerze. — Widzę, że to jest złe i nieuczciwe wobec ciebie. Jestem zły na mamusię i Jungkooka, nie lubię ich! — krzyknął rozzłoszczony.
— Nie wstawiaj się za mną. Mamę musisz kochać, a Jungkook za jakiś czas będzie twoim nowym tatą — rzekł ze spokojem w głosie.
— Nie chce!
— Przecież się cieszyłeś, że będzie twoim tatą — zauważył.
— Ale nie wiedziałem wtedy, że wujkowi też podoba się Jungkook — wyjaśnił, a jasnowłosy wytrzeszczył oczy. — Ja nie muszę mieć nowego taty. Wolę oddać go tobie, żebyś nie musiał być sam, wujku...
— Sam, skąd ty...
— Wuju, ja wiem, że chłopiec może kochać chłopca, jak chłopiec dziewczynkę, a dziewczynka może kochać dziewczynkę, jak dziewczynka chłopca. Wszystko zrozumiałem — uśmiechnął się ciepło, a Kim pobladł na twarzy.
— S-Skąd ty to wiesz?!
— Od Jungkooka, wszystko mi wyjaśnił — wyszczerzył się wesoło. — Wujek lubi Jungkooka jak mamusia! — wykrzyczał, a Taehyung przyłożył dłoń do ust chłopca, musząc go uciszyć.
— Lepiej nigdy nikomu o tym nie wspominaj i wcale nie lubię Jungkooka — powiedział, cały purpurowy na twarzy. — Obiecaj mi na paluszka, że nigdy tego nie zdradzisz — dodał, odsuwając dłoń z ust chłopca, by wysunąć w jego stronę małego palca.
— Ale, jak będziesz to ukrywał, to Jungkook nigdy się nie dowie — zauważył, nie będąc przekonanym do złożenia obietnicy.
— I o to właśnie chodzi, Sam — rzekł zdecydowany.
— Jaki to ma sens lubić kogoś i mu tego nie powiedzieć, wuju? Jungkook na pewno by cię pokochał, jak mamusię.
— Właśnie o to chodzi, że kocha mamusię i nigdy by nie pokochałby kogoś takiego jak ja — wyjaśnił.
— Ale...
— Żadnego, ale! — rozdrażniony podniósł w bezsilności głos, zaskakując chłopca. — Po prostu obiecaj, że nic nie powiesz — dodał, starając się uspokoić. Sam patrzył z niezadowoleniem na wujka, gdzie niechętnie przybliżył swój mały palec do palca Taehyunga.
— Dorośli chyba lubią tylko komplikować — szepnął, musząc zgodzić się na tę niedorzeczną obietnicę. — Obiecuję wujku mój kochany, że nie pisnę słówka Jungkookowi i mamie — powiedział, składając obietnicę wujkowi.
— Wiesz, czym jest obietnica, prawda?
— Tak. Obietnica, to zapewnienie zrobienia czegoś, w tym przypadku milczenia na temat twojego uczucia do Jungkooka — odpowiedział.
— Zuch chłopak. Nie możesz mnie zdradzić, Sam.
~
Mały Sam przejrzał na wylot wujka Taehyunga ^^
Jakie wrażenia kochani?
Widzimy się w kolejnym rozdziale ^^
Zostawcie dla motywacji:
głosy i komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top