☆⌒ヽOne plate too many

~Witam ^^

Taehyung niespokojnie krążył niedaleko budynku, w którym odbywały się zajęcia Sam'a. Gryzł w zdenerwowaniu wargę, próbując w ten sposób wyładować ciążące nad nim emocje; zażenowania i pragnienia. Nie wiedział, czy mężczyzna słyszał to, co opuściło jego usta. W końcu wolał pozostać w cieniu niż wylewnie wyznawać, czego pragnął od zupełnie obcego mężczyzny. To nigdy nie zdążyło się w jego życiu, aby tak na trzeźwo palnąć komukolwiek, że chcę być czyjąś dziwką. Wiedział, że na nic innego się nie nadaje, więc nie mierzył wysoko, jednak ciało tego mężczyzny prowokowało zaklęte usta Kim Taehyunga.

— A co jeśli widział, że to ja? I jak mnie zobaczy, to mi to wygarnie? Albo co gorsza, powie to przed młodym — załamany uklęknął na środku drogi, trzymając się za głowę, gdy przechodzący ludzie wymijali go. Pokręcał głową na boki, snując głowie wiele spekulujących teorii. Spojrzał w wyświetlacz telefonu, sprawdzając czas, którego niewiele mu pozostało. Nie chciał wracać do tej sali, jednak ktoś musiał odebrać Sam'a. — Musisz wziąć się w garść... Normalni dziewiętnastolatkowie nie dzielą się pragnieniami z obcymi, ale... tam jest twój siostrzeniec i jeśli go nie odbierzesz ten przystojniak wezwie Hajoon a Hajoon da ci popalić... Trzeba zdecydować — mówił do siebie, próbując zmierzyć się z lękiem. — Zmierzenie się z facetem, który cię usłyszał, czy mierzenie się ze wściekłą Hajoon? — zastanawiał się nad propozycjami, które w żaden sposób nie były kuszące. — Tak... lepiej się skompromitować, niż znosić Hajoon — w końcu się decyduje.

W zaznaczonym stopniu dziewiętnastolatek udał się drogą powrotną do lokalu, w którym odbywały się zajęcia jego pięcioletniego siostrzeńca. Wszedł do recepcji, gdzie jak inni opiekunowie oczekiwał na zakończenie zajęć przez przystojnego instruktora. Jak cień wszystkich, stanął w najbardziej odległym punkcie, czując się znacznie w kącie. — Ten instruktor jest bardzo młody, ale za to jaki przystojny — mówiła jedna z matek.

— Z tego, co wiem, ma dwadzieścia pięć lat i studiuje — rzekła druga kobieta, gdy dziewiętnastolatek przysłuchiwał się kobietom, które jak on były oczarowane instruktorem. — Nie ma obrączki, więc można się spokojnie do niego zalecać — dodała.

— Hanji, jak możesz? Trochę przyzwoitości — śmiała się kobieta. Taehyung nabrał oddechu, próbując zignorować mężatki, którym za grosz było przyzwoitości. Nie akceptował osób, które jak jego siostra miały się za lepsze i jak reszta świata zwracały uwagę na to, co mówią ludzie i co jest przyzwoite. On nie czuł się w taki sposób ograniczony. Być może dlatego, że nie rozumiał, na czym opierała się granica przyzwoitości.

Słysząc dźwięki radosnych krzyków dzieci automatycznie wszystkie matki i opiekunowie ruszyli w stronę drzwi od sali, wchodząc do środka, gdy Taehyung pozostał w tym miejscu, nie mając odwagi nawet spróbować wtopić się w tłum. Nabrał spokojnych wdechów i wydechów, decydując się podejść do drzwi, gdzie zatrzymał się w progu, spoglądając na przystojnego instruktora otoczonego matkami ich pociech. Zacisnął wargi, nie potrafiąc w żaden możliwi sposób zaprzestać myśleć o mężczyźnie w nieprzyzwoity sposób. — Wujku! — Sam radośnie podbiegł do Taehyunga, który przeniósł wzrok na chłopca, który uśmiechał się wesoło. — Zobacz, co dostałem — wskazał na przypinkę z napisem "Dobry tancerz".

— Gratuluję wyróżnienia, Sam — uśmiechnął się.

— To żadne wyróżnienie... Wszyscy to dostali za dobrą pracę — rzekł.

— Mimo wszystko to nagroda za twoje starania — powiedział, a pięciolatek przytaknął głową.

— Masz rację, wuju... ale to może nie zadowolić mamę... — opuścił w zasmuceniu głowę.

— Dlaczego tak mówisz? To nie są wyścigi, a dobra zabawa. Nie patrz na twoją matkę, to jest tylko taniec — rzekł pocieszająco, wywołując na ustach chłopca szczery uśmiech.

— Dziękuje — wtulił się w chłopaka. — Pójdę się przebrać i możemy iść. Chciałbym ci przedstawić trenera, ale on... zawsze jest zajęty — westchnął głęboko.

— Nie lubisz go? — uniósł brew.

— Lubię, bo jest fajny... ma takie mięśnie — napina swoje chude bicepsy. — I do tego ma superowe tatuaże — dodał, a Taehyung pokręcił w rozbawieniu głową.

— To w czym jest problem?

— T-To... To nie jest ważne — odpowiedział, unikając spojrzenia Taehyunga. Chłopiec odszedł w stronę szatni, gdy Taehyung spoglądał za nim z niemałym zdziwieniem. Nie rozumiał, co powodowało, że uczucia Sama do trenera były tak ulotne. Jednak nie chciał na niego naciskać, wiedząc, że i tak w końcu wszystko mu powie. Taehyung przystanął przed stanowiskiem w recepcji, czekając na Sama, gdy niektóre matki opuszczały lokal. Gdy telefon dziewiętnastolatka rozbrzmiał się w kieszeni, odebrał połączenie, przykładając do ucha urządzenie.

— Noona! Jak tam w pracy? — zapytał, siląc się na entuzjazm.

— Nie udawaj, że to cię obchodzi. Jak trening Sama? — zapytał, brzmiąc srogo.

— Właśnie na niego czekam, bo się przebiera — odpowiedział.

— Zostawiłeś go samego w szatni?! — uniosła się.

— A co jest w tym złego? — zapytał zdziwiony.

— On nie może sam zostawać. Inni chłopcy śmieją się z niego! — podnosiła głos.

— Ale on sam mówił, że chce prywatności. I dlaczego dzieciaki mieliby się z niego śmiać?! — zapytał zdenerwowany.

— Na pewno nie chciał ci powiedzieć, bo się wstydzi — westchnęła ociężale.

— Noona! To twoja wina, że mi nie powiedziałaś, więc się na mnie nie wyżywaj — warknął, gdzie nie mając ochoty jej słuchać, się rozłączył. — Co za tempa idiotka — mówił do siebie, kierując się do sali, gdzie w drodze nałożył na głowę kaptur swojej czarnej długiej bluzy. Zatrzymał się w drodze, słysząc śmiechy chłopców, którzy porozrzucali rzeczy Sama. — Hah! Mamusia cię dzisiaj nie pilnuje? — zapytał jeden z większych chłopców, trzymając torbę Sama.

— Mały! — krzyczeli, wytykając go palcami. Taehyung widząc bezradność chłopca we łzach, zacisnął dłonie, wchodząc do środka.

— Posprzątać to! — warknął ostro, zaskakując chłopców. — Głusi jesteście?! Posprzątajcie rzeczy Sama i go przeproście! — dodał, a dwójka chłopców wyglądała na przerażonych, widząc chłopaka w ciemnym kapturze, który przypominał im ducha.

— Duch! — krzyknęli, puszczając torbę Sama, gdzie w panice wybiegli z szatni.

— Jaki duch?! — rozwścieczony Taehyung spojrzał za nimi, po czym spojrzał na zapłakanego Sama, który zasiadł w bezradności na ławce. — Sam...

— Nic nie mów, wujku — szepnął, posiadając opuszczoną głowę. — Jestem mały — dodał, a Taehyung pokręcił głową na boki, nie mogąc się z nim zgodzić. Zbliżył się do chłopca, przykucając przed nim, gdzie ujął dużo mniejsze dłonie pięciolatka.

— Teraz jesteś jeszcze mały, ale z roku na rok będziesz robił się coraz wyższy, aż w końcu staniesz się prawdziwym mężczyzną — wyjaśnił młodszemu.

— Wiem, jak działa ten schemat, wujku — zapłakał. — Nie chodzi o to, że jestem niski, a o to, że... — przerwał, czując się zawstydzonym przed wujkiem.

— No, o co chodzi? Jak mi nie powiesz, to cię nie zrozumiem, Sam — rzekł, patrząc w zapłakane oczy chłopca.

— O-Oni mówią na mnie mały, b-bo tam na dole jest mały — wyznał zawstydzony, zaskakując Taehyunga, który nie spodziewał się, że już w tym wieku powstanie ten problem. Odchrząknął, nie wiedząc, co może powiedzieć. W końcu tego typu tematy są dla rodziców, a szczególnie ojców.

— Oni nic nie wiedz...

— Wiedzą! — podniósł bezradnie głos.

— Jak to?

— Kilka tygodni temu po treningu tańca dokuczali mi i zdjęli spodenki... Od tamtej pory nie dają mi spokoju — wyznał, a wargi Taehyunga rozchyliły się w zaskoczeniu.

— Nie no ja myślałem, że to tylko gimnazjalne albo licealne problemy... — szeptał do siebie. — Sam. Posłuchaj. Nie liczy się to, co mamy tam na dole. Wielkość nie jest wyznacznikiem naszej wartości — rzekł pocieszająco.

— Tak mówią osoby, którzy mają małe! — wykrzyczał, uderzając tym samym w Taehyunga, którego powieka drgnęła.

— Co niby jest złego w małych rozmiarach? Poza tym ty jeszcze rośniesz. Masz tylko pięć lat, a jak sam jesteś mały, to i wszystko jest małe. Dłonie, stópki i tak dalej — tłumaczył, a chłopiec westchnął, starając się przyjąć do świadomości słowa wujka. — Nie przejmuj się tymi chłopcami. Są starsi od ciebie i mają pstro głowie — uśmiechnął się ciepło.

— Masz rację wujku. Pomóż mi się ubrać — wstał z ławki, wyciągając rączki w górę. Taehyung pomógł chłopcu się przebrać, by móc w końcu opuścić lokal. Spakował rzeczy chłopca do torby, po czym razem udali się do wyjścia, gdzie czyiś melodyjny głos ich zatrzymał.

— Sam. Twoja mama dzwoniła, że Yun i Kyun znów ci dokuczają — rzekł mężczyzna, na którego swe oczy przeniósł Sam, gdy Taehyung w przeciwieństwie do pięciolatka nie miał odwagi spojrzeć w oczy mężczyzny.

— Trenerze, wujek ich już pogonił — powiedział chłopiec. — Wzięli go za ducha i uciekali szybciej niż Kudłaty i Scooby — dodał, śmiejąc się głośno.

— To musiało być zabawne — poczochrał go po włosach, śmiejąc się z chłopcem. Taehyung stał nieruchomo, czując, jak poci się pod bluzą, a śmiech mężczyzny powoduje, że jego serce przyspiesza w piersi. — Nie miałem jeszcze okazji poznać twojego wujka — rzekł, zerkając na zakapturzonego chłopaka, który sprawiał wrażenie odpychającego. — Jeon Jeongguk. Trener Sama — przedstawił się. Sam zerknął na milczącego wujka, który stał odębiały, pragnąc za wszelką cenę uniknąć rozmowy z trenerem chłopca.

— M-Miło mi — zająknął się. — M-My już i-dziemy — chwycił za mniejszą dłoń, wyprowadzając Sama z lokalu. Chłopiec patrzył zaskoczeniem na czerwoną twarz Taehyunga, nie potrafiąc zrozumieć, dlaczego uciekał przed jego trenerem.

— Wujku, co ci jest?

— N-Nic.

— Ale jąkasz się. Czy ty się stresujesz? — pytał.

— Skądże.

— Musisz coś wiedzieć o moim trenerze, wujku — mówił, praktycznie dysząc przy szybkich krokach starszego.

— Lepiej nic nie mów. Wolę nic nie wiedzieć — mówił, pokręcając nerwowo głową.

— A-Ale...

— Starczy. Wracamy do domu, bo masz jeszcze w harmonogramie naukę — rzekł z powagą w głosie. — Nie wiem, czego się uczysz, ale lepiej to zrobić i nie próbować zadzierać z twoją matką — dodał, a chłopiec wydał w niezadowoleniu dolną wargę.

— Niech będzie... i tak nie mam innego wyjścia — szepnął zrezygnowany. Taehyung czuł się okropnie przez to, że kazał chłopcu po trzygodzinnym treningu jeszcze się uczyć, ale to jego siostra rządziła. Musiał się dostosować do jej zasad, jeśli ma na dłużej zagrzać miejsca w jej domu. Obydwoje wrócili autobusem na osiedle, gdzie pieszo dotarli do domu. Sam po wejściu od razu pobiegł na górę, nie zamieniając z Taehyungiem ani słowa. Taehyung zsunął z głowy kaptur, przeczesując palcami jasne kosmyki włosów. Ciche westchnienie opuściły jego usta. Zbliżył się do lustra w korytarzu, gdzie z uwagą spojrzał na swoją zaczerwienioną twarz, w którą uderzył dwukrotnie dłońmi.

— Jesteś żałosny, nawet dziecku nie potrafisz pomóc... nawet nie potrafisz być tak mądry jak on — przemówił do swojego odbicia, by zaraz udać się na piętro prosto do sypialni. Zmęczony rzucił się na łóżku, czując, że jego powieki są zbyt ciężkie, by móc utrzymać je otwarte, przez co stracił kontrolę nad rzeczywistością a snem.

" — Jestem trenerem Sama. Jeon Jeongguk — przedstawił się mężczyzna, gdzie jasnowłosy pewnie zwrócił się ku ciemnowłosemu, mogąc spotkać jego piękne węglowe tęczówki.
— Kim Taehyung. Wujek Sama — odważnie się przedstawił, wyciągając ku przystojnemu mężczyźnie dłoń, którą uścisnął.

— Piękne imię dla pięknej osoby — rzekł, a Taehyung wpatrywał się z oczarowaniem w mężczyznę, który wywoływał stado motyli w brzuchu."
— Wujku! — krzyk i szturchnięcie Sama przebudziło Taehyunga, który wyprostował się, otwierając szeroko oczy.

— Co się dzieje? — zapytał ogłupiony.

— Już wszystkiego się nauczyłem. Mama wróciła i robi kolacje — oznajmił.

— Wie, że spałem?

— No wie, bo próbowała cię do dobudzić, ale wkurzyła się, kiedy powiedziałeś, że śmierdzi jej z "pyska" — zacytował, wykrzywiając delikatnie usta. Taehyung podrapał się po tyle głowy, wiedząc, że jest do tego zdolny. Jednak bolało go to, że piękny sen, w którym jest odważny, tak szybko się skończył. — Zresztą... — chłopiec zasiadł na łóżku. — Wyglądałeś na szczęśliwego, kiedy spałeś. Nigdy cię jeszcze takiego nie widziałem — rzekł, patrząc w oczy Taehyunga, który odwrócił nerwowo wzrok.

— J-Ja tylko miałem dobry sen — wytłumaczył.

— O dziewczynie?

— Dziewczynie?

— No, jak mają to chłopcy — wyjaśnił.

— No tak... o dziewczynie — przytaknął lekko głową, zaraz odchrząkując, by wstać z łóżka. — Pójdę pomóc twojej mamie. Jak chcesz, to też chodź — zaproponował.

— A mogę?

— A czemu nie?

— Mama nie pozwala mi wykonywać pracy, która należy do niej — odpowiedział.

— Ja zawsze mojej mamie pomagałem. Nie ma w tym nic złego, Sam — uśmiechnął się pogodnie.

— Babcia ci pozwalała?

— Ona uwielbiała, kiedy jej pomagałem. Twoja mama za to była w tych sprawach strasznym leniem — odpowiedział, gdzie obydwoje opuścili pokój, udając się do kuchni.

— W końcu wstałeś — zauważyła kobieta, która podała Taehyungowi cztery talerze. — Rozstaw to, a ty Sam siadaj do stołu — rzekła, a chłopiec wydął dolną wargę. Taehyung podał mu dwa talerze, dzieląc się swoim obowiązkiem.

— Chodźmy razem — uśmiechnął się, uszczęśliwiając chłopca, który wraz z nim udał się do jadalni, gdzie obydwoje rozstawili talerze oraz sztućce. Kim zmarszczył brwi, widząc, że jest o jeden talerz za dużo, jednak zanim zdążył o to zapytać, w domu rozbrzmiał się dźwięk dzwonka.

— Taehyung otwórz drzwi, to mój gość! — zawołała z kuchni Hajoon, a Taehyung wywrócił oczami, kierując się do drzwi, które otworzył, wytrzeszczając oczy, gdy ujrzał trenera. Mężczyzna wpatrzony w telefon oderwał z urządzenia wzrok, przenosząc go na oniemiałego dziewiętnastolatka, którego serce zadzwoniło przy spotkaniu ich oczu.

— Wujek Sama? — zapytał, uśmiechając się ciepło.

— T-Tak...

— Tak szybko uciekłeś, że nie miałem okazji cię poznać — rzekł, pozwalając sobie wejść do środka. Taehyung przełknął niespokojnie ślinę, śledząc wzrokiem dobrze zbudowanego mężczyznę, który zdjął obuwie. — Ale mimo wszystko cieszę się, że udało nam się poznać — dodał, obdarzając młodszego spojrzeniem.

— T-Tak — wydukał nieśmiało, czując, że policzki go wrzą na ogniu. Jeongguk uśmiechnął się, lustrując wzrokiem ładną buźkę bardzo niedostępnego nastolatka.

— Potrafisz mówić, co innego?

— T-Tak — odpowiedział tak samo, przez co miał ochotę przywalić sobie w głowę. — Znaczy się, potrafię — poprawił się. Mężczyzna zlustrował chłopaka w dużo za dużej bluzie, potrafiąc skupić się tylko na jego uroczej buźce. Jak za pierwszym razem mógł spotkać oczy chłopaka, tak teraz w ogóle mu tego nie umożliwiał. — Z-Zaprowadzę pana...

— Mów po prostu Jungkook — przerwał mu.

— D-Dobrze Jungkook. Wejdź.

— Dziękuje — obdarzył młodszego szczerym uśmiechem, gdzie ruszył jako pierwszy w stronę jadalni. Taehyung nie ukrywał zdziwienia na fakt, że mężczyzna czuł się bardzo zaznajomiony z domem. Wszedł za nim do jadalni, gdzie obecna była Hajoon oraz siedzący przy stole Sam. Oczy Taehyunga otworzyły się szerzej, gdy śledzony przez niego trener tańca, połączył swe żarliwe usta z wargami Hajoon. Ten widok rujnował wszystko, a w tym sny czy też zrodzone zauroczenie.

— W-Wy jesteście razem? — zapytał, gdy oderwali się od siebie.

— Tak od jakiegoś czasu — odpowiedziała Hajoon. — W końcu mogę ci przedstawić mojego narzeczonego — uśmiechnęła się dumnie, wtulając w bok mężczyzny. Oczy Taehyunga z dwójki przeszły na zdruzgotanego Sama, wiedząc, że to chciał mu podczas powrotnej drogi zdradzić. — Dlaczego tak zbladłeś? Coś ci nie pasuje? — zapytała, a jasnowłosy zacisnął bezradnie dłonie, czując się zbyt zawstydzonym w obecności Jungkooka, by szybko zareagować na pytanie Hajoon.

— J-Ja... J-Ja... — dusił w sobie słowa, czując coraz większą suszę w jamie, a pot oblewał jego skórę z sekundy na sekundę, gdy czuł coraz większy stres przez spojrzenia całej trójki. — Uważam, że jesteś za stara!

~

Taehyung ma problem T.T
Jakie wrażenia kochani? 
Na szczęście udało mi się jeszcze przed wyjazdem napisać rozdział ^^
Po powrocie podam dni dodawania ^^
Zostawcie dla motywacji:
 Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top