☆⌒ヽNightmare dinner

¬Witam ^^

Hajoon w porównaniu z Taehyungiem wyglądała na rozanieloną, otrzymując odpowiedź młodszego brata na plany jej mężczyzny. — Jeongguk, to cudownie. Ostatnio mam wrażenie, że się oddalasz. Randka wszystko wynagrodzi.

Rzekła, patrząc z radością na mężczyznę, którego obsydianowe oczy nie opuszczały zdenerwowanego nastolatka. Odpowiedź Taehyunga nie była tym, czego oczekiwał. Trudno było nie czuć rozczarowania.

— Z pewnością. Wszystko wynagrodzi.

Rzekł z chłodem, którym celował w nastolatka. Jednak Taehyung w tej chwili miał daleko w nosie żal Jeongguka, czując się przez niego bardziej zaatakowanym. Nie rozumiał, jak mógł postawić go w tak niewygodnej sytuacji, przez którą niemal dostał ataku serca. Chrzanił własny język za potwierdzenie randki, którą nie chciał się dzielić, a właściwie Jeonggukiem. Miał żal. Zawiódł się mężczyzną i nie śmiał tego nie okazać.

— Czemu macie takie wrogie spojrzenia?

Zdziwiła się Hajoon, dostrzegając napięcie między dwojgiem.

— Twój facet działa na mnie w tej chwili jak West na Kardashianke.

Mruknął, a brwi Jeona uniosły się wysoko.

— Doprawdy? Uwierz, że ja również podzielam twoje odczucia względem ciebie.

Rzekł oschle. Hajoon była lekko zmieszana wrogością, której się nie spodziewała po Jeongguku. Po Taehyung owszem można było spodziewać się wrogości, ale po Jeongguku? Czuła, że młodszy nie tylko jej zachodzi za skórę, przez co w poczuciu podobnych odczuć względem młodszego brata, przykleiła się do ramienia mężczyzny, który wraz z Taehyungiem spojrzeli na nią ze zdziwieniem.

— A ty, co wyczyniasz?

Zapytał dość ostro nastolatek, po którym widoczna była niemała zazdrość.

— Rozumiem Jeongguka. Z pewnością musiałeś go czymś zdenerwować. Najwidoczniej nie tylko ja czuję się przez ciebie atakowana.

Oznajmiła, a Taehyung uniósł w zdziwieniu brwi. To był cios poniżej pasa. Gorzki posmak na języku i atak suszy, niesamowicie szybko przyjął nad nim kontrolę. Dłonie zwilgotniały, a wewnętrzne poczcie winy... za każdym razem go pokonywało.

— J-Ja... N-Nic... N-Nie... — jąkał się niemiłosiernie, tracąc ostatki pewności siebie. W jednej małej chwili utracił wszystkie siły do obrony. — N-Nie ważne...

Po tych słowach wszedł do środka, zostawiając w tyle, zaskoczonego Jeongguka i niewzruszoną Hajoon, dla której zwycięstwo z nastolatkiem było początkiem ładu w życiu.

— Cieszę się, bo przy tobie staje się mniej pyskaty. Nawet nie wyobrażasz sobie jak mi z nim ciężko, kochanie.

Żaliła się mężczyźnie, który puszczał mimo uszu słowa kobiety, przejmując się popełnionym przez siebie błędem.

— Nie powinienem był mówić do niego w taki sposób.

— Co ty mówisz? W przeciwieństwie do twoich słów jego słowa wypowiedziane w moją stronę są tysiąc razy gorsze.

Rzekła posągowo.

— Wy jesteście rodzeństwem, to przebiega zupełnie inaczej. Ja jestem dla mnie praktycznie... obcy.

— Nie potrzebnie się nim przejmujesz. Lepiej wejdźmy do środka i poznajmy jego chłopaka. Nawet nie wiesz, jak zaskoczył mnie jego posiadaniem, a co dopiero jego orientacja. Jestem ciekawa, co na to wszystko ojciec. Może o to się pokłócili i dlatego przyjechał.

Zastanawiała się na głos.

— To zadzwoń do niego i zapytaj.

— To dobry pomysł. Obiecałam Taehyungowi, że nie zadzwonię do niego, ale w końcu muszę się dowiedzieć, dlaczego tak nagle się pojawił.

Zgodziła się z mężczyzną.

Wcześniej Jeongguk nie dociekał, dlaczego nastolatek tak nagle zjawił się w życiu Hajoon, jednak jego niezwykle dociekliwa podświadomość przeczuwała, że zjawienie się chłopaka miało swoje drugie dno. Nie chciał robić dochodzenia, woląc rodzinne sprawy pozostawić w rękach Hajoon. Zbyt bardzo pochłonął się miłością do upartego dziewiętnastolatka, by odważyć się, siłą rozwalić dzielący ich mur.

W tym samym czasie niespokojny nastolatek wszedł do jadalni, gdzie mały Sam i Jimin siedzieli przy stole. Oddech Taehyunga mówił sam za siebie. Był spanikowany i z trudem wstrzymywał łzy.

— Wujku, wszystko w porządku?

Zapytał zmartwiony Sam. Jednak Taehyung nie był w stanie odpowiedzieć, co też zauważył Jimin.

— Sam, nie martw się. Wujek Jimin zaraz wróci z twoim wujkiem.

Rzekł Jimin, który podszedł do nieobecnego duchem Taehyunga, chwytając go za rękę. Pociągnął rówieśnika w stronę schodów, udając się z nim na piętro domu. Jimin poszukiwał łazienki, którą po dwóch nieudanych próbach odnalazł. Wszedł do środka z Taehyungiem, gdzie zamknął za nimi drzwi. — Usiądź i oddychaj.

Posadził chłopaka na desce klozetowej. Sam nie wiedział, czy postępuje słuszne, jednak oglądał wiele filmików o atakach paniki, dlatego też postanowił usiąść na podłodze, opierając plecy o drzwi, woląc poczekać, aż chłopakowi przejdzie ten niepożądany stan.

Krew buzowała w nastolatku, który w tym głębokim wyciszeniu, słyszał bicie własnego serca, a fale gorąca uderzały niemiłosiernie w jego policzki. Oddychał głęboko, by dla odnalezienia spokoju liczyć w myślach, nie chcąc koncentrować ich na słowach Hajoon, która wraz z Jeonggukiem sprawiła, że poczuł się wszystkiemu winny.

Odnajdując choć trochę spokoju, spojrzał ukradkiem na Jimina, który miał naprawdę złotą cierpliwość. — D-Dziękuję.

Wychrypiał, gdy po raz pierwszy ktoś pomógł mu, uniknąć większej kompromitacji. — Dzięki tobie, nie wyszedłem przed nim i Hajoon na większego wariata.

— Nie jesteś wariatem. Wszystko słyszałem i uważam, że twoja siostra źle wpływa na twoje samopoczucie. Dostałeś ataku paniki i nie będę cię krytykował za to, że wepchnąłeś Jeongguka w jej ramiona.

Rzekł spokojnie, a jasnowłosy nabrał spokojnie oddechu, czując się nadzwyczaj swobodnie w towarzystwie Jimina.

— J-Ja nie wiedziałem, co robić. Spanikowałem, a-a ona.. on... Ona dała mi odczuć, że wszystko jest moją winą, nie wiedząc, co jest między mną a Jeonggukiem. Przecież nie wie, o co nam poszło, a i tak stwierdziła, że w-wszystko jest moją winą.

Mówił, jąkając się, a łzy samoistnie opuszczały jego oczy.

— Ty najlepiej wiesz, co jest między wami. Musisz powiedzieć bądź okazać, że nie spodobało Ci się to, w jakiej sytuacji cię postawił. Uważam, że to było niefajne. Nie powinien stawiać cię w takiej sytuacji, skoro to, co jest między wami, jest waszą wspólną tajemnicą. Tylko obydwaj możecie powiedzieć jej prawdę, ale obaj musicie tego chcieć. Skoro ty nie chcesz, to musi to uszanować.

Mówił, a Taehyung zgadzał się z każdym słowem Park Jimina.

— Masz rację — powstał, podchodząc do lustra, ścierając z policzków łzy. Jimin powstał z podłogi, przyglądając się rówieśnikowi, który po raz pierwszy odkąd się spotkali, postanowił się przed nim otworzyć. — Dam mu to dosłownie do zrozumienia.

— I to mi się podoba!

— Jeszcze raz... Bardzo Ci dziękuję za to, co dla mnie dziś zrobiłeś i wciąż robisz. J-Jeśli tak... Wygląda p-przyjaźń, t-to t-to jest miło mieć przyjaciela.

Wydukał nieśmiało, by zaraz pospiesznie opuścić łazienkę. Uśmiech nie schodził z ust Jimina, który miał ochotę rozpłakać się ze wzruszenia, mogąc usłyszeć od zimnego Kim Taehyunga tak mile słowa. — W końcu się tego doczekałem.
Rzekł z entuzjazmem.

Ruszył za Taehyungiem, gdzie zeszli na dół, kierując się do jadalni, w której ich oczekiwali. Oczy Taehyunga spotkały się w zapalonym zniczu pełnym gniewu, co też wyczuć mógł instruktor, który na ten widok powstał z krzesła, zwracając uwagę Hajoon.

— Jeongguk, dlaczego wstajesz?
Zapytała zdziwiona, jednak nigdy nie otrzymała odpowiedzi na to pytanie. Jeongguk był oślepiony i nie potrafił inaczej reagować, gdy zjawiał się przed jego oczami nastolatek. Z trudem znosił skrywanie własnych uczuć, jednak to wszystko robił dla Taehyunga. Czuł się źle z tym, do jakiej sytuacji doprowadził. Nie chciał atakować, a wyszło, jak wyszło.

— Przepraszam.
Rzekł w kierunku nastolatka, który nie tracąc kontaktu wzrokowego, zasiadł naprzeciw mężczyzny. Brwi Jeongguka zwężały się, dostrzegając zaczerwienienie pod oczami młodszego, przez bezradnie zacisnął dłonie.

— Widzisz, że jest zbyt dumny. Nie warto marnować śliny dla niego.
Hajoon chwyciła za jego przedramię, ciągnąć w dół. Jeongguk zajął miejsce, lecz wciąż patrzył na nastolatka, który nie raczył go już spojrzeniem, szczególną uwagę zwracając na Jimina.

— Ma rację. Nie marnuj jej dla kogoś tak żałosnego.
Mruknął, przyznając rację słowom Hajoon. — Zresztą chciałaś poznać mojego chłopaka. Oto Park Jimin — przedstawił niebieskowłosego Busańczyka.

— Witaj Madame Kim.

— Madame Kim? Grzeczny jest ten twój chłopak.
Rzekła, spoglądając przechylnym wzrokiem na rówieśnika młodszego brata. — Jak się poznaliście Jimin?

— Jako dzieciaki na obozie.

— Naprawdę?
Zdziwiła się.

— Tak. Jeździliśmy na ten sam obóz przez kilka lat w wakacje. Ja byłem z Busan a Tae z Daegu. Taka mieszanka. Właściwie mieliśmy być podzieleni na miasta, jeśli chodziło o grupy, ale byłem tchórzem i TaeTae mnie przygarnął. Był naszym bohaterem, obrońcom stada. Nikt inny nie potrafił przygadać starszakom jak on — wspominał z radością, a Hajoon wraz Jeonggukiem wyglądali na miło zaskoczonych, słysząc pochwały Jimina.

— Mój wujek kochany w takim obozie pokonałby niedźwiedzia!
Podekscytowany Sam uderzał pałeczkami w swoją miskę.

— Sam uspokój się.
Hajoon skarciła pięciolatka, który wydał w niezadowoleniu dolną wargę. — Miło słyszeć, że tak ceniłeś i wciąż cenisz mojego młodszego brata. Jednak jak to się stało, że się no... wiecie.
Jimin uchylił wargi, chcąc odpowiedzieć kobiecie, jednak Taehyung go w tym uprzedził.

— Spotkaliśmy się na uniwersytecie.

— Wpadliśmy na siebie i to dosłownie.
Zaśmiał się Park. Jeongguk oparł się plecami o krzesło, słuchając i nie tracąc czujnego oka z nastolatka, który przez cały czas czuł wzrok mężczyzny na sobie, jednak starał się go ignorować i okazać, jak bardzo nie chciał go widzieć. — Tak się stało, że jesteśmy na tym samym kierunku. Nieźle, czyż nie?

— Naprawdę to cud, że na siebie wpadliście.
Przyznała. — Mam nadzieję, że dzięki tobie Taehyung się zmieni i bardziej się otworzy na ludzi. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale jest okropnie odpychający — dodała, a Kimowi mina zrzedła.

— Wydaje się, pani. Taehyung jest całuśnym TaeTae. Może jest nieśmiały, ale w środku wciąż jest tym samym chłopakiem.
Swobodnie ułożył dłoń na spiętym barku Taehyunga, którego oczy patrzyły siarczyście na Hajoon.

— Lepiej być odpychającym, niż przez całe życie być pieprzoną egoistką!
Warknął, a tym samym mały Sam zakrył dłońmi uszy, słysząc niewłaściwie słowo. Słowa Taehyunga były zapalnikiem lądu Hajoon, która trzymając w dłoni szklankę, opuściła ją z hukiem.

— Chcesz się kłócić?! Z jakiej strony pokazujesz się swojemu chłopakowi?!
Pytała zdenerwowana.

— Przynajmniej wie, z kim ma do czynienia, nie muszę grać kogoś, kim nie jestem, jak ty przy swoim facecie.
Uśmiechnął się niczym diabeł.

— Ha...Ha...Ha... po co dodajemy tyle pieprzu do dania, kochanie? — zapytał spięty Jimin, który nie sądził, że w pierwszych chwilach rodzeństwo chwyci za widły.

— Ja niczego nie udaję! Jak śmiesz przy nim tak do mnie mówić?!

— Zobacz, jak się puszy, gdy śpiewam o jej facecie.
Śmiał się nienaturalnie, mówiąc do Jimina, którego twarz bledła. Hajoon za to płonęła, Jeongguk zaś był aniołem, którego z łatwością nie wyprowadzisz z równowagi.

— Taehyung, do cholery!

— Uspokój się.
Wtrącił się Jeongguk, który w spokoju podjadał, gdy nad jego głową Hajoon krzyczała. Zaskoczona spojrzała na mężczyznę wraz z Taehyungiem i Jiminem. — On chce, żebyś krzyczała — oznajmił, chcąc bardziej oświecić kobietę, która starała się unormować oddech.

— Nie wytrzymam z nim...
Westchnęła zrezygnowana, gdy Taehyung uśmiechał się złowieszczo.

— Och, Jeongguk... — przeciągnął nastolatek, wraz ze stopą, która centralnie trafiła w punkt mężczyzny, którego oczy na ten czyn się rozszerzyły. — Psujesz moją zabawę.

— Doprawdy?
Wycedził, chwytając pod stołem za stopę nastolatka, która walczyła z nim uparcie. — Przykro mi, w takim razie...

— Nie sądzę, aby było ci przykro.
Rzekł niewrażliwie. Jimin zmieszany całą sytuacją, zajrzał pod stół, gdzie zaskoczony widokiem zaciśniętej stopy Taehyunga na kroczu Jeongguka, powrócił do wcześniejszej pozycji, mówiąc niesłyszalnie "Cyrk".

— Co ty wyprawiasz?
Zapytała Hajoon, spoglądając na Taehyunga a zaraz na poddenerwowanego Jeongguka.

— Nic nie robię. Może jedynie uświadamiam twojego partnerowi, aby... nie stawiał mnie w niewygodnych sytuacjach — mruknął.

— Chodzi ci o tę randkę?!

— Owszem.

— Korona z głowy ci nie spadała!

— Zacznijmy od tego, że nigdy jej na głowie nie miałem i nie mnie interesuje wasz związek!
Zdenerwowany odsunął stopę od krocza instruktora, który nabrał oddechu, czując ulgę, jednak panująca przy stole atmosfera nie pozwalała na odczucie ulgi.

— Będę o tym pamiętał. Wybacz, jeśli posunąłem się za daleko.
Rzekł szczerze, a Hajoon nie mogła uwierzyć w to, jak mężczyzna ulegał jej młodszemu bratu.

— Mam nadzieję.
Wysilił się na uśmiech.

— Sam, jedz — rzekł Jimin, który oczami błagał o ratunek.

— Ty wujku Jimin lepiej się napij.
Posłużył pomocą.

Gdy Jimin ratował się szklanką wody, dzwonek do drzwi spowodował, że Hajoon przeprosiła i odeszła od stołu, idąc otworzyć drzwi.

— Nie bądź na mnie zły.
Szepnął Jeongguk w stronę urażonego nastolatka. — Miałem nadzieję, że...

— Że wyjawię prawdę?! Zapomnij!
Krzyknął szeptem, a między dwójką panowała bolesna atmosfera, którą wyczuwał Jimin i Sam.

— To się nie powtórzy. Przysięgam!

— Nie chce z tobą rozmawiać!
Wycedził, po czym przeniósł wzrok na wchodzącą do jadalni Hajoon z dwójką gości. Otworzył szerzej oczy widząc współlokatorów Jeongguka, którzy swoją obecnością zaskoczyli również instruktora.

— A wasza dwójka co tutaj robi?

— Ja ich zaprosiłam.
Oznajmiła Hajoon. Spanikowany Taehyung spojrzał automatycznie na oszołomionego Jimina.

— Błagam nie...

— Akfo rheifhieor dfkofkov svf Yo..rfhi ongi!(Tzn. Aaa! Nie mogę to Yoongi!)
Piszczał niezrozumiale na widok Min Yoongiego, którego oczy rozszerzyły się, widząc chłopaka od stalkingu. — Bheihfi Bosk.fhiv i! (Tzn. Cholera, ale Boski) — rzucił się na prokuratora, który przez nastolatka spadł wraz z nim na podłogę. Hajoon, jak i reszta patrzyła na wszystko w osłupieniu. Taehyung z braku sił, uderzył się bezradnie otwartą dłonią w czoło.

— Aktorstwo pierwsza klasa, nie powiem.
Burknął pod nosem.

— Co on robi?
Pytała Hajoon.

— Zejdź ze mnie! — wydusił Yoongi, gdy jego szyje atakowały wilgotne usta Jimina, a nawet język. — Weźcie ze mnie tego psa!

— Ale jazda! Prokurator zaatakowany przez człowieko-psa! Bylibyście na pierwszych stronach gazet.
Śmiał się wniebogłosy Hoseok.

— To nie jest śmieszne!
Krzyknął, zrzucając z siebie Jimina, by pośpiesznie powstać. — Zostań! — wystawił wskazujący palec, zatrzymując podekscytowanego Jimina.

— Czy ktoś mi powie, dlaczego chłopak mojego brata rzucił się na Yoongiego?!
Hajoon nie wytrzymała, nie otrzymując żadnych wyjaśnień. Załamany Taehyung uderzył czołem w stół, widząc, jak wszystkie plany przepadały na obślinionej szyi Min Yoongiego.

W pomieszczeniu panował chaos. Jeongguk uspokajał Yoongiego, a Hoseok z chęcią chciał poznać nastolatka, który miał odwagę naruszyć przestrzeń jego najlepszego przyjaciela.
— Uspokój się, to nic takiego, Yoongi.
Mówił Jeon.

— Okej. To nic takiego, kiedy prześladujący mnie nastolatek rzuca się mi na szyję, to nic takiego...
Drwił ze słów Jeongguka.

— Gdzie jest Taehyung?
Zapytała Hajoon, zwracając uwagę wszystkich. — I Sam?

W tym samym czasie Taehyung okrył kołdrą pięciolatka, który spoglądał niepewnie na ukochanego wujka, w którego oczach dostrzegał strach. — Nie bój się wujku. Ochronię cię.
Zapewnił go, a nastolatek uśmiechnął się blado.

— To słodkie, Sam. Jednak jesteś zbyt mały, by wygrać z tą ilością głosów.
Rzekł, kładąc się obok chłopca, z którym pragnął się ukryć.

— Wujku kochasz Jeongguka, dlaczego chcesz to ukrywać?
Zapytał niepewnie.

— Słowo "kocham" jest zbyt mocne, aby określić je pewnymi uczuciami względem niego. Czuję się z nim jak w bajce, ale...

— Ale?
Zapytał, spoglądając na milczącego wujka, który nie potrafił unieść kącików ust pomimo starań.

— Bajka jest sen, a kiedyś w końcu sen się kończy.

— W tym przypadku to powinien być długi i piękny sen, wujku kochany. Wystarczy się nie bać. Ja też się boję wielu rzeczy... ale wiem, że nie mogę przed nimi w nieskończoność uciekać. Ty też nie możesz cały czas uciekać przed Jeonggukiem, on zrobi dla ciebie tyle, co ja!

— Na razie wystarczysz mi tylko ty. Do niego wujek potrzebuje więcej czasu, aby zmierzyć się ze strachem.
Przytulił chłopca, który wtulił się w wujka.

— Kocham cię wujku. Pokonamy razem nasze potwory.
Taehyung milczał, a jego milczenie było również potwierdzeniem słów chłopca, który zasnął, tuląc się do niego. Odsunął delikatnie od siebie chłopca, wstając z łóżka. Podszedł do drzwi, na palcach opuszczając pokój pięciolatka. Minęło sporo czasu, od kiedy uciekł przed katastrofą w wykonaniu Park Jimina. Drzwi od pokoju Hajoon mówiły jasno, że położyła się spać, przez co spokojnie ruszył w stronę pokoju na poddaszu. Wszedł w ciemności do pokoju, zamykając za sobą drzwi, by zaraz zwrócić się w kierunku pomieszczenia. Jednak atakująca dłoń drugiej osoby przywarła do jego ust, które chciały wydobyć z siebie krzyk, przez co niebezpiecznie przywarł plecami do drzwi. Serce zwolniło w jego piersi, gdy strach przejął nad nim kontrolę, tracąc całkiem zmysły.

Gdy dłoń odsunęła się, bezwładnie rzucił się kolanami na podłogę, wydobywając z siebie drżący i zanoszący się płaczem głos, błagając: — Z-Zrobię wszystko, wybacz mi! B-Błagam n-nie r...

— Co ty mówisz?
Podtrzymujące jego ramiona dłonie, potrząsały oszołomionym nastolatkiem, który w tej ciemności nie był w stanie określić, kim jest druga osoba, jednak dźwięk głosu, pozwolił mu zidentyfikować napastnika.

— T-To ty?
Zapytał oszołomiony. Mężczyzna zapalił światło, przykucając przy nim. — Oszalałeś?! — zdenerwowany, uderzył pięściami w klatkę piersiową Jeongguka. — Przestraszyłeś mnie!

— Przepraszam, nie chciałem... — zdziwiony patrzył na przerażonego nastolatka, który starał się uspokoić.

— Właściwie, co ty tu do cholery robisz?!

— Nie mogłem odejść bez rozmowy z tobą. Proszę, porozmawiajmy o dzisiejszej sytuacji, bo inaczej oszaleje.

¬

Kolacja naprawdę była cyrkiem xD Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^

Jeszcze sporo przed nami ^^ Zostawcie dla motywacji głosy i komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top