☆⌒ヽHeaven's waterfall
~Witam, witam^^
Dziewiętnastolatek nie odważył się skomentować słów instruktora. Nie za bardzo rozumiał, w jakim sensie wyrażał chęci do poznania jego osoby, jednak musiał być w tej sprawie realistą. Po pierwsze spoufalanie się z facetem Hajoon, który mu się podoba, będzie raniące tylko i wyłączenie dla niego. Po drugie nie powinien pozwalać na to, aby odbierał słowa mężczyzny w drugim kontekście. Po trzecie najlepiej byłby trzymać się jak najdalej od instruktora. W końcu to mężczyzna Hajoon, z którym kobieta wiąże przyszłość. Jungkook również wydaje się osobą, która wie, czego od życia chce. W porównaniu do nich Taehyung był w tyle z myślami o przyszłości, dojrzałością i stabilnością.
Na lotnisku Taehyung pozostawił Jungkooka z jego przyjaciółmi. Nie uszło jego uwadze, że mężczyzna jest bardzo popularny i praktycznie każdy chce otrzymać, choć trochę jego uwagi. Dziewczyny również nie były obojętne. Jak tłumaczył mu Jimin każda z nich oddałaby wszystko za, chociażby jedno spojrzenie instruktora.
W końcu mogli wylecieć samolotem na wyspę. Taehyung całą drogę siedział obok Jimina, który nie przestawał mówić. Tematy w ogóle mu się nie kończyły, mając zawsze coś do powiedzenia. Po przylocie na wyspę grupa studentów ruszyła w kierunku obozu, który zajmowali co roku. Dotarcie do celu zajęło im trochę czasu, w końcu po dotarciu na zalesiony obszar dotarli do głównego obozu. Każdy zajął się rozkładaniem namiotu. Taehyung pomagał Jiminowi, z którym posiadali małe doświadczenie w dziedzinie składania namiotów. Co niektórzy mieli problem, a w szczególności dziewczęta, które co rusz wolały o pomoc chłopców. Jimin z Taehyungiem rozłożyli w środku śpiwory, na bokach poustawiali przekąski, napoje, powerbanki i telefony, bez których nie mogli się obejść. Dwójka ustawiła przed namiotem składane krzesła, trzymając w jednej ręce paczkę chipsów. Jimin zajadał się paprykowymi, Taehyung zaś cebulowymi. Obydwoje obserwowali uczestników obozów, czując się najlepiej przygotowanymi.
Ktoś obserwujący z boku mógłby pomyśleć, że dwaj chłopcy przyjechali oceniać resztę wymownymi spojrzeniami, jednak wyglądali na zrelaksowanych i pokojowo nastawionych. Dwója spojrzała na grupę dziewczyn, które poprosiły o pomoc instruktora w złożeniu namiotu, dostrzegając, że ich głównym powodem do wyjazdu był mężczyzna.
— Oppa, jesteś niesamowity. Co my byśmy zrobiły bez ciebie.
Przemówiła liderka grupy, która jak na oko Taehyunga była bardzo atrakcyjna. Jednak widział w jej oczach pragnienie, które potrafił zrozumieć.
— To jest Kang Raegul. Jest córką ministra i ma dużą chęć na Jungkooka. Mówię ci, lepiej się pospiesz i powiedz mu, co czujesz.
Taehyung spojrzał z oburzeniem na Jimina, nie rozumiejąc, dlaczego wciąż drąży ten niewygodny temat.
— On jest z Hajoon. Nawet ta dziewczyna nie ma szans, choć jest piękna i bogata.
— Uwierz. Może i jest z twoją siostrą, ale póki nie są małżeństwem, to wszystko może się zmienić. Ona wie, że Jungkook ma dziewczynę, ale nie zamierza się poddawać. Weź z niej przykład i spróbuj zdobyć się na odbicie siostrze Jungkooka.
Taehyung słysząc te słowa, popukał się palcem wskazującym po czole, dając do zrozumienia Jiminowi, że postradał zmysły.
— Nie jestem odważny, aby próbować zrobić coś takiego. Dziewczyna jest ambitna i pewnie nauczona, aby dostawać, to czego chce. Ja taki nie jestem. Nie zamierzam próbować wchodzić między Hajoon i Jungkooka.
— Taehyung, chociaż byś spróbował. Jungkook nie jest obojętny. Widzę, jak na ciebie patrzy. Ciekawisz go, a ty właśnie powinieneś wykorzystać ten moment. Jeśli sprawiasz, że mężczyzna jest tobą zaciekawiony, to jest moment, w którym otrzymujesz jego zainteresowanie. Mężczyźni są łowcami, a ty musisz być jego pierwszym przypadkiem, w którym przebudza się w nim ten łowca. Nie zmarnuj takiej okazji. Jeśli będziesz trzymał się na dystans, to jego niewytłumaczalne powody do łowów przepadną, a on zrozumie, że lepiej zrezygnować.
— Skąd taka pewność, że go ciekawie?
— To widać. Ty chodzisz przez cały czas z zamkniętymi oczami i niczego nie dostrzegasz, ale gdzieś głęboko w tym facecie rodzi się powód do zdrady przez tę ciekawość w stosunku do ciebie.
— Zamknij się, głupoty gadasz! W sumie jak zwykle.
— Wcale! Ja wiem, co mówię.
— Właśnie nie wiesz. Nie mąć mi w głowie. W taki sposób mnie nie przekonasz. Ja wiem, co chcesz osiągnąć, ale nie zmienisz moich przekonań. Przestań wymyślać głupoty.
— Miałem nadzieję, że to łykniesz — nadymał policzki. Taehyung parsknął, znając zbyt dobrze Jimina, aby móc z taką łatwością uwierzyć w jego paplaninę o łowcach. Obydwaj automatycznie wykrzywili usta w grymasie na widok dziewczyny, która w swojej złej grze aktorskiej niemal się przewróciła, zostając w porę przechwyconą przez silne ramiona instruktora.
— Oppa, jak zawsze można liczyć na pomoc twoich silnych ramion — rzekła z przesłodzeniem.
— Nie no ona jest żałosna.
Oburzył się Jimin.
— Czuję przez nią zażenowanie, choć nie powinienem...
Dwójka równocześnie pokręciła głową, widząc naprawdę żenujący moment studentki.
— Ja ci mówię, że ona chce namieszać.
— W sensie?
— No z Jungkookiem i twoją siostrą. Zaczęła zarzucać kotwicę, choć żenująco przy tym wygląda z naszej perspektywy.
— Cieszę, że przyjechałeś. Mam nadzieję, że spędzisz ze mną czas.
Jimin i Taehyung unieśli spojrzenia na Park Boguma, którego obecności wcześniej nie zauważyli.
— Taehyung spędza czas ze mną. Nie ma czasu dla ciebie.
— Pytałem cię o zdanie? — uniósł brew, a warga Jimina drgnęła.
— Po ostatniej twojej akcji z Jungkookiem ciężko stwierdzić czy....
— Nie wspominaj tego skurwysyna. Obydwaj daliśmy się sprowokować, ale jestem szczerze zainteresowany Taehyungiem. On to wie. Nasze wspólne noce są tego dowodem.
Przypomniał młodszemu. Taehyung zamknął w zażenowaniu powieki, gdy Jimin rozchylił wargi, spoglądając na Taehyunga to na Boguma, który z pewnością widział w Taehyungu obiekt przygód cielesnych. W oczach Boguma widoczne było pragnienie i chęć zdobycia.
— Nie mów mi tylko, że podoba ci się ten skurwysyn Jeon.
— Żebyś wie-
— Nic takiego nie mówiłem — wszedł w zdanie Jiminowi. — Jednak j-ja nie chce zatracać się w tym, c-co ty lubisz...
— Wiem, że tego chcesz — przechylił się w kierunku Taehyunga, który nerwowo przełknął ślinę. — Dzięki mnie możesz-
— Mam ci przypomnieć, co mi ostatnio zrobiłeś?! Zapomniałeś, jak przez to straciłeś zdrowy rozsądek?!
Taehyung nie wytrzymał. Musiał przerwać Bogumowi, pamiętając, jak ostatnim razem przez działanie narkotyków chciał go wykorzystać. Bogumowi mina zrzedła.
— Nie chciałem. Przykro mi z tego powodu, naprawdę. Tak na mnie działasz...
— Skończ to pieprznie, Bogum.
Wszyscy spojrzeli na Jungkooka, który podszedł do nich. Bogum wyprostował się, a Jeon zatrzymał się przed rówieśnikiem.
— Jest i obrońca rodziny — prychnął. — Przeszedłeś ratować brata twojej dziewczyny? Naprawdę bardzo dbasz o rodzinne relacje, Jeon.
— Nie ma w tym nic złego. Przestań go nachodzić.
— Pozwól, że to ja zdecyduje...
Taehyung widząc wrogość dwójki, wstał. Jak się spodziewał Bogum pchnął Jungkooka, który cofnął się przez jego siłę o kilka kroków w tył. Widział, że Jungkook ma ochotę mu tym samym oddać, ale dłoń Taehyunga chwytająca za jego nadgarstek nie pozwoliła mu na odwet. Jeon patrzył w pozbawione emocji oczy, czując mieszane odczucia przez ich chłód.
— Nie warto. Nie potrzebuję twojej pomocy.
Taehyung powiedział to tak zimno, że Jeon odczuł uderzenie sopli w klatkę piersiową. Nie wiedział, co powiedzieć, jednak jego słowa zadowoliły Boguma. Za to Jimin miał ochotę uderzyć Taehyunga za kolejną stratę szansy.
— Inni cię potrzebują. Ja sobie poradzę — dodał nieco łagodniej. Jungkook spojrzał w kierunku, w którym koledzy go nawoływali. Przeniósł wzrok na niewzruszonego nastolatka, który sprawił, że zatruwał się wewnętrznym gniewem. Nie chciał okazać przed Bogumem i Jiminem, jak bardzo zdenerwowało go odepchnięcie młodszego. W końcu miał do tego prawo, jednak jakaś część instruktora odczuwała potężny gniew na myśl, że stanął po stronie innego.
Jungkook odszedł bez słowa, gdy Bogum śmiał się wniebogłosy:
— Dobrze ci tak, skurwysynie!
— Zamknij się! — wycedził Taehyung.
— Właśnie! — dołączył Jimin.
— Nie śmiej się z niego, bo niczego nie wygrałeś. Daj mi spokój. Po tym, co zrobiłeś, całkiem cię skreśliłem z mojego życia.
Bogum stał osłupiony, słysząc słowa nastolatka.
— A-Ale...
— Idź już.
Bogum nie miał szans, jednak nie świadczyło to, że się poddał. Jimin skrzyżował ręce, patrząc z wyrzutem na Taehyunga, który wpatrywał się z gniewem za odchodzącym Bogumem. Zwrócił się w kierunku niższego, unosząc wysoko brew:
— A tobie co?
— Dlaczego to zrobiłeś?!
— Niby co?!
— Odrzuciłeś pomoc Jungkooka. Nie rozumiesz, że po raz kolejny go odrzucasz i tracisz szansę — powiedział wręcz płaczliwie, chwytając rówieśnika za materiał koszulki.
— Niczego nie żałuję. Lepiej dla mnie będzie, jeśli nie będzie się zbliżał. Nie chcę jego pomocy... — opuścił wzrok zasmucony.
— Dlaczego? Przecież powinno ci to zaimponować.
— Właśnie o to chodzi... Jak on mi pomaga, trudniej jest mi wyzbyć się, uczuć do niego. Nie chcę się przyzwyczajać i liczyć na jego pomoc, bo w końcu przyjdzie dzień, że tej pomocy nie otrzymam...
— Gdybyś tylko spróbow...
— Dość! Skończ z tym!
Wykrzyczał, nie chcąc słyszeć rad Jimina. Zdenerwowany wszedł do namiotu, w którym zasunął zamkiem wejście. Jimin pokręcał nerwowo głową, mówiąc:
— Normalnie jak z dzieckiem.
~
Późnym wieczorem wszyscy studenci zajęli się grilowaniem i piciem alkoholu oraz rozmowami. Wszystkie głosy mieszały się ze sobą, a leżący w namiocie Taehyung nie był w stanie znieść tylu głosów, aby móc w spokoju leżeć. W końcu postanowił opuścić namiot, dołączając do Jimina, który przez ten czas zdążył zakolegować się z kilkoma osobami. — Nasza księżniczka w końcu wstała?
— Jak widać.
Taehyung spoglądał na pełne talerze grilowanego mięsa, jednak nie czuł się na tyle skłonny do jedzenia, by cokolwiek sobie nałożyć na papierowy talerzyk, który Jimin po jego podejściu od razu wcisnął mu do rąk. Otoczenie oświetlało ciepłe światło padające z ogniska, przy którym siedział instruktor z butelką piwa w dłoni. Towarzyszyli mu przyjaciele, z którymi rozmawiał, jednak wyczuwając jego spojrzenie, spojrzał ku nastolatkowi, który jak poparzony się odwrócił.
Serce biło niespokojnie w jego piersi, a próby wyrzeczenia się tych uczuć sprawiały, że ból był nie do zniesienia. Starał się zignorować mężczyznę, mimo wiedzy, że chciał go lepiej poznać. — Lepiej jest, jak jest...
Próbował to sobie wmówić, myśląc, że dzięki temu będzie łatwiej uporać się z uczuciami. Nigdy wcześniej nie przeżywał niczego podobnego, przez co czuł się nieporadny. Muzyka rozbrzmiała się w głośnikach, a Taehyung ani na chwilę nie opuszczał Jimina.
— Mogę prosić o uwagę?!
Wołanie spowodowało, że wszystkie spojrzenia skupiły się na Park Bogumie, który był pod wpływem alkoholu i innych substancji. Taehyung skrzyżował ręce, spoglądając na mężczyznę wraz z resztą. Jungkook wstał z pnia, zwracając się ku ławce, na której stał równieśnik.
— Chcę powiedzieć to, co mówię co rok... Jestem lepszy od Jungkooka — przemówił, a zebrani zaczęli się śmiać, jakby jego słowa były już tradycją. — Nie śmiać się, to jest prawda! Taehyung... — zwrócił się do dziewiętnastolatka, który wytrzeszczył oczy, gdy cała uwaga skupiła się na nim, przez co oddech mu zwolnił.
— P-Proszę nie... — szepnął.
— Wiem, że schrzaniłem, ale pięknie proszę o szansę — mówił, nie zdając sobie sprawy z tego, że w ten sposób pogarsza samopoczucie chłopaka. — Obiecuję, że się poprawię. Nie musisz liczyć na tego śmiecia Jeona, jest gówno wart. To ja będę cię chronił jako twój facet, a nie jakieś familijne dyrdymały Jeona!
— Niech on się już zamknie — zacisnął palce w zdenerwowaniu. Jimin zauważył zdenerwowanie Taehyunga, którego oddech był niespokojny, przez co postanowił interweniować, jednak nim za się zabrał, dźwięk uderzenia spowodował, że oczy wszystkich z Taehyunga przeszły na leżącego na ziemi Boguma i rozwścieczonego Jungkooka, który zwalił chłopaka ze stołu.
— Chciałem to zrobić od kiedy dowiedziałem się, co zrobiłeś Taehyungowi — przemówił rozjuszony instruktor. Taehyung otrząsnął się, słysząc głos Jungkooka. Spojrzał w kierunku dwójki, która wrogo spoglądała w swoje oczy. Zakrwawiony Bogum podniósł się z ziemi, ocierając wargi z krwi.
— Taki z ciebie obrońca?!
— Żebyś wiedział. Nikt nie powinien przemykać oczu na to, co chciałeś zrobić. Mam nadzieję, że Taehyung nie uwierzy w twoje puste słowa!
— Ty!
Bogum zamachnął się na Jeona, który oberwał w policzek. Krzyki i prośby uczestników o powstrzymanie największych rywali nie ucichały, jednak Taehyung był głuchy na panujący chaos. Patrzył ze zmartwieniem na Jungkooka, który w szarpaninie oberwał kilka razy. Pijany Bogum w ogóle nie miał szans na wygraną, jednak się nie oszczędzał. W końcu udało się rozdzielić dwójkę, która klęła w swoją stronę.
— Mam tego dość. Zmierz się ze mną! — wykrzyczał Jungkook, który splunął na ziemię.
— Dość, Jungkook! — krzyknął jeden z przyjaciół bruneta, a Taehyung za nic nie mógł poznać instruktora, który w ogóle nie przypominał siebie. Ciemnowłosy wyszarpał się i odszedł w głąb lasu. Reszta zajęła się Bogumem, którego próbowali uspokoić. Taehyung zacisnął palce, nie wiedząc, co powinien począć. Namysł nad odpowiedzią jednak nie trwał zbyt długo, nim nogi sama obrały kierunek, w którym pobiegł.
Po długim biegu zwolnił, odczuwając zmęczenie. Słysząc szum wody, spojrzał w kierunku dźwięku, udając się za szumem. Zatrzymał się dostrzegając Jungkooka siedzącego na jednej z wielu skał. Zbliżył się do mężczyzny, a widok przed instruktorem zaparł dech w piersi. Wodospad przed nimi był dźwiękiem, który przyprowadził go do mężczyzny. Usiadł obok chłopaka, który dopiero teraz dostrzegł jego obecność.
— Mogę?
— Jeśli chcesz.
— Co to za miejsce?
— To wodospad nieba.
— Ładnie...
Siedzieli w ciszy, wsłuchując się w dźwięk szumu wody.
— Dlaczego stanąłeś po jego stronie? — odważył się zapytać. Taehyung opuścił wzrok, trzymając dłonie umieszczone swoich udach.
— Tak było najlepiej...
— Niby dla kogo? Dla tego ćpuna? Naprawdę czujesz coś do niego?! — zapytał, w niepokoju chwytając za ramiona chłopaka, którego tym samym zmusił do zwrócenia się w jego stronę. Taehyung patrzył ze zmieszaniem w rozgniewane oczy mężczyzny, nie rozumiejąc, dlaczego jest aż tak zły z powodu Park Boguma.
— Tego nie powiedziałem, a-ale... nie chce, żebyś mi pomagał.
Wyznał szeptem, a brwi mężczyzny uniosły się w zadumie.
— Dlaczego? Czy czujesz się przeze mnie osaczony?
— N-Nie... Nie o to chodzi.
Westchnął, a uścisk mężczyzny na ramionach młodszego zmniejszył się. Taehyung zbliżył dłoń do rannego policzka mężczyzny, do którego przyłożył materiał rękawa, pozbywając się krwi po zadrapaniach. Jungkook przyglądał się w milczeniu młodszemu, gdy zajmował się nim z troską i bezinteresownie. Nerwy przyjęły kontrolę, gdy w piersi serce tego mężczyzny zabiło po raz kolejny przez tego tajemniczego chłopaka. Chwycił za nadgarstek Taehyunga, powstrzymując go przed dalszą pomocą.
— Czy to przez to, co...
— N-Nie mów tego...
Jungkook pokręcił lekko głową, pozwalając sobie na ujęcie podbródka nastolatka, który na ten czyn zadrżał. Oczami nie miał, gdzie uciec, jednak patrzenie w hebanowe oczy Jungkooka nie było strachem samym w sobie, a strachem przed poddaniem się niewłaściwemu pragnieniu.
— Jesteś tak delikatny... i tak bezbronny... — szeptał, wpatrując się w piękne tęczówki młodszego, przenosząc zaraz wzrok na ponętne rumiane wargi. — Ja również walczę z tym, co czuję w twojej obecności, ale... to staje się coraz trudniejsze.
Oszołomiony Taehyung wstrzymuje oddech, gdy wiśniowe wargi zdecydowanie przywierają do jego niedostępnych i cnotliwych ust.
~
First Kiss!!! Jak się podobało?
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał ^^
Proszę o ładną aktywność kochani, bo cichutko tutaj, dla motywacji coś po sobie zostawcie^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top