☆⌒ヽAwkward bus journey

~Witam ^^

Następnego dnia Taehyung o wczesnej godzinie wygrzebał się z łóżka, przygotowując do zajęć. Zmęczenie widniało na jego twarzy, którego nie był w stanie niczym zakryć. Skłamałby, mówiąc, że kolejna noc należała do najłatwiejszych, bo w ogóle nie należała. Po wczorajszej rozmowie z instruktorem całkiem stracił chęci do nauki, czy też zmuszania się do konwersacji z domownikami, nawet przed spaniem nie poszedł do Sama. Całkiem wygasł po słowie „Przyjaciele". Wiedział, że Jungkookowi zależało na wyjaśnieniu całej sprawy i to mu się udało. Można ze spokojem stwierdzić, że jest osobą, która dąży do wyznaczonego celu. W tym przypadku było wyjaśnienie z nim nieporozumienia z szatni. Udało się mu, a Taehyung dzięki temu zrozumiał, że w życiu nadawał się tylko na tło pięknego obrazku.

Zamknął torbę, kierując się w stronę drzwi, jednak się zatrzymał, dostrzegając leżącą na podłodze karteczkę. Zmarszczył brwi, by przykucnąć i chwycić w swoje palce karteczkę.

„Kochany wujku, wiem, że musiałeś być zmęczony, żeby nie przyjść, powiedzieć mi dobranoc. Ja za to życzę ci dobrego dnia i dobrych ocen! Słyszałem, że Jungkook z tobą rozmawiał. Czy to przez niego poczułeś się źle? Mam mu powiedzieć, że powiedział coś źle? Nie przejmuj się, zrobię wszystko, żeby kochał cię tak, jak ja cię kocham!

Sam.„

Taehyung pokręcił w zrezygnowaniu głową po przeczytaniu liściku od siostrzeńca. — Jesteś tylko dzieckiem. Nie bądź naiwny — westchnął, wiedząc, że dla dziecka takiego typu sprawy są łatwe, jednak w rzeczywistości niczego w tym łatwego nie było. Nikt nie mógł zmienić, uczuć drugiej osoby, nawet pięciolatek, a on nie potrzebował, by ktokolwiek próbował się w to wtrącać. Nie chciał litości, nie tego potrzebował. Skoro Jungkook nie widział w nim tego, co on w nim widzi i czuje w jego obecności, to nie miało sensu. Jungkook był pewien swoich uczuć i tego, co od życia pragnie. On za to był kimś bez wizji przyszłości, bez gruntu pod nogami, kto chciałby obdarzyć uczuciem taką osobą, kto pokochałby go z jego niestabilnym życiem?

Zrezygnowany wyprostował się, po czym schował do kieszeni spodni karteczkę. Opuścił pokój, kierując się schodami na dół. W domu panowała cisza, co też świadczyło o tym, że wszyscy śpią. Nie robiąc hałasu, przygotował śniadanie, które zapakował do torby. Nie był głodny ani spragniony, choć był blady, a jego skóra przypominała bryłę lodu, to nie potrafił zmusić się do jedzenia. Można by rzec, że dziś wyglądał jak pół śmiertelnik i pół duch. W ciszy opuścił dom Hajoon, gdzie po zamknięciu drzwi, spojrzał przed siebie. Robiąc odruchowy pierwszy ruch, niemal się przewrócił, widząc Park Jimina za furtką. Chłopak beztrosko, zaczął machać w jego stronę, nie zwracając szczególnej uwagi na to, że zaskoczył swoją obecnością rówieśnika. Taehyung starał się utrzymać równowagę i pośpiesznie kroczył w stronę Jimina, cicho szepcząc:

— Co ty tutaj robisz? Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?

— Nic się przede mną nie ukryje, mój drogi, całuśny Tae — odpowiedział z zadowoleniem. — Przykro mi, że nie cieszysz się na mój widok. Myślałem, że okażesz więcej entuzjazmu, widząc, że moje skromne booty zechciały towarzyszyć ci w drodze na uniwersytet.

— Nie prosiłem twoje skromne booty o taką przysługę. Nie potrzebuję towarzystwa.

Taehyung wydawał się zimny, a jego słowa kłuły, niczym sople lodu, jednak jak inni się do niego zrażali na ten chłód, tak Jimin musiał posiadać w sobie równikową siłę tropikalną, gdyż jego słowa wcale go nie odrzucały.

— Tak tylko mówisz. Nikt nie chce być sam.

Na te słowa Taehyung zmiękł.

— Zresztą razem zawsze jest raźniej. Możemy razem chodzić na uniwerek i obgadywać wszystkie hieny — dodał, śmieszkując. Taehyung milczał i nawet nie próbował tego komentować. Razem z Jiminem ruszyli w kierunku przystanku autobusowego, gdzie ich oczy napotkały stojącą dwójkę, która prawdopodobnie czekała na ten sam autobus. Stopy Taehyunga automatycznie się zatrzymały, widząc instruktora oraz jego współlokatora, którego miał okazję poznać. Jungkookowi towarzyszył Min Yoongi. Jimin również się zatrzymał, widząc, że chłopak stoi jak gąska po zobaczeniu wilka. Oczy Jimina rozszerzyły się widząc obiekt westchnień Taehyunga i nie tylko. — Jest i twój crush. Cóż za przypadek, a może i przeznaczenie... — szeptał, ruszając jako pierwszy. Spojrzał za siebie, dostrzegając, że Taehyung ani drgnie, przez co naprawdę poczuł się zaniepokojony. — Boisz się czy wstydzisz?

— Wolałabym go nie widzieć...

— Ale...

— Nigdy nie wspominaj, że to mój crush — powiedział to tak twardo, że nawet pięta Jimina poczuła ukłucie. — Najlepiej nic nie mów.

— Ale to trudne — wydął dolną wargę, wiedząc, że zadanie Taehyunga jest zbyt trudne. Obydwaj podeszli do przystanku, tym samym zwracając uwagę Jungkooka i Yoongiego, którzy automatycznie przerwali swoją konwersację. Jungkook przywitał się z nimi, na co dwójka krótko odpowiedziała tym samym. Yoongi również się przywitał, a widząc Jimina cofnął o trzy kroki w tył.

— Ty...

— No ja. Hyung, zobacz jaki zbieg okoliczności.

Brwi Taehyunga się zmarszczyły, słysząc tę niezręczną rozmowę, a także pobladłą twarz współlokatora Jungkooka. Mimo że jego skóra była jasna, to teraz wyglądała jak czysta biała kartka papieru. Dlatego zdecydował się zapytać:

— Znacie się?

— Oj tak. Znamy. Hyung jest moim ulubionym prokuratorem. Prowadził jedną sprawę w mojej rodzinie i od tamtej pory go śledzę.

Jimin powiedział to tak beztrosko, nie przejmując się tym, że osoba, którą prawdopodobnie prześladuje, jest tuż przed nim i słyszy wyraźnie każde jego słowo. Taehyungowi odjęło mowy, tak samo Jungkookowi, który wyglądał na oszołomionego równie jak Kim. Niespodziewanie obydwaj zaśmiali się nerwowo, a tym samym spojrzeli w zmieszaniu w swoje oczy, będąc zaskoczonymi ich synchronizacją. Nie umknęło to uwadze Jimina i Yoongiego, który chcąc zakończyć powstałą niezręczność, odchrząknął wyraźnie.

— Pominę fakt, że śledzisz moje konta społecznościowe i spotykam cię w dziwnych miejscach, a także to, że przyznajesz się do stalkingu.

— Z niczym się nie ukrywam hyung.

Taehyung nie pragnął niczego bardziej od ucieczki. Zachowanie Jimina wprowadzało w takie zażenowanie, że ucieczka była najlepszym wyjściem, by móc uniknąć tej bezpośredniości. Widząc nadjeżdżający autobus, nagle wypalił.

— Ratunek!

Cała trójka spojrzała na niego, nie sądząc, że nadjeżdżający autobus może kogoś tak ucieszyć. Zażenowany nałożył na głowę kaptur, gdzie jako pierwszy zbliżył się do autobusu, wchodząc pośpiesznie do pojazdu. Po skasowaniu biletu rozejrzał się, wahając się przed zajęciem miejsca, tym bardziej że praktycznie wszystkie miejsca były zajęte. Zwrócił oczy w kierunku trójki, która zajęła miejsca. Jimin usiadł z Yoongim po jednej stronie autobusu, gdy Jungkook siedział po drugiej. Chłopak nie widząc żadnego wolnego miejsca, przystanął przy Jiminie, trzymając za poręcz. Spojrzał na Jimina, którego oczy bezpośrednio zwrócone były na jego osobę. Zmarszczył w niezrozumieniu brwi, widząc jak usta Jimina poruszają się bezgłośnie.

— Co?

Zapytał, nie potrafiąc zrozumieć, co próbuje mu przekazać. Park wywrócił oczami, gdzie przy zakręcie z siłą pchnął go w przeciwnym kierunku. Taehyung prawie krzyknął, tracąc równowagę, jednak nie zderzył się z podłożem autobusu, a za to jego pośladki wylądowały na czymś twardym. Wytrzeszczył oczy, wyczuwając, że są to czyjeś uda. Spojrzał zaskoczony na ich właściciele i niemal zachłysnął się własną śliną, spotykają równie zaskoczone węglowe tęczówki.

— J-Ja... T... Em...

Jąkał się.

— P-Przepraszam — wydukał, chcąc pośpiesznie z niego zejść, jednak Jungkook go przytrzymał, nie pozwalając mu odejść.

— Zostań. Nie mam nic przeciwko, żebyś posiedział na moich kolanach. I tak nie masz, gdzie usiąść — powiedział to z lekkością, a policzki Taehyunga zawrzały. Przełknął nerwowo ślinę, czując dłoń mężczyzny na swoim boku, a jego spanikowane oczy skierowały się na zadowolonego Jimina, który bezgłośnie poruszył ustami, przekazując:

„Nie masz za co dziękować„

Niby za co miał? Miał ochotę zapaść się pod ziemię i nie czuł żadnej wdzięczności wobec Jimina, wręcz przeciwnie był zły.

Zamknął w onieśmieleniu powieki, pragnąc, aby autobus w końcu zatrzymał się na odpowiednim przystanku. Myśli odprawiały rytuały w jego głowie, powodując istny chaos. Jednak głos Jungkooka, przerwał ten nieład.

— Wiem, że to nie moja sprawa i nie powinienem się wtrącać, ale czy czujesz się dobrze?

Pytanie Jungkooka zmieszało nastolatka, który zamrugał szybko powiekami, patrząc w dwa brykiety węgla.

— J-Ja? Dlaczego?

— Wyglądasz bardzo blado — zauważył. Taehyunga dziwiła jego uwaga. Mimo że nie czuł się najlepiej, to teraz czuł, że jego twarz wygląda jak dojrzały pomidor. Przyłożył palce do policzka, czując jedynie gorąc.

— Dobrze się czuje.

— Nie było pytania.

Taehyung opuścił głowę, wpatrując się w podłoże autobusu, czując, że spojrzenia pasażerów skupione są na nim i Jungkooku. Nie miał śmiałości, by odważyć się, spojrzeć na kogokolwiek obecnego w autobusie, jednak między nim i Jungkook panowała o wiele gorsza niezręczność. Obserwujący ich Jimin, pokręcił w niedowierzaniu głową, nie sądząc, że przy takiej bliskości, jaką im zapewnił, można zapomnieć języka w gębie.

— Sam lepiej się czuje? — zapytał Jeon, dla którego panująca atmosfera również nie należała do najłatwiejszych.

— Nie wiem. Spał, jak wychodziłem — odpowiedział. — A t-ty czemu dziś jedziesz autobusem?

— Hoseok dziś zabiera mój samochód do naprawy, więc nie mieliśmy z Yoongim innego wyjścia, jak pojechać autobusem.

Taehyung skinął lekko głową, czując się jak w rozmowie między dziećmi, a może i nie... Dzieci mają już więcej tematów do rozmów. Jednak wina nie leżała w instruktorze, a w nim. To on nie był dobrym rozmówcą, przez co zawsze towarzyszyła mu zręczna cisza.

Widząc, że powoli zbliżają do przystanku, zszedł z kolan Jungkooka, który poszedł w jego ślady. Jednak zatrzymał się w miejscu, gdy Taehyung ruszył na tyły pojazdu, dostrzegając, że z kieszeni nastolatka wypadła karteczka, po którą sięgnął.

— Taehyung, kartka ci wypadła.

Taehyung na te słowa, zatrzymał się, a jego twarz stała się jeszcze bardziej blada. Odwrócił się w stronę stojącego Jungkooka, którego oczy, skupiły się na karteczce, zwracając ją w kierunku zapisanych słów od Sama. Strach ogarnął Taehyunga, który krzyknął:

— Nie!

Jimin i Yoongi zaskoczyli się krzykiem Taehyunga, widząc jak biegnie w stronę Jungkooka, który nie był w stanie zareagować na krzyk chłopaka. Taehyung biegnąc w stronę instruktora, miał na celu zabrać jak najszybciej karteczkę z jego rąk, jednak skąd mógł wiedzieć, że sprawa się tylko pogorszy? Nim udało mu się zbliżyć do Jeona i zwolnić, autobus nagle gwałtownie zahamował, a jego ciało uniosło się, wpadając w nic świadomego Jeona, który upadł wraz z nim na twarde podłoże, a kartka, którą do niedawna trzymał, wyleciała z jego rąk, uderzając w oko Jimina, który czując się zaatakowanym, krzyknął, rzucając się na kolana prokuratora.

Taehyung nie rozumiał, co właśnie się stało, jednak jego wargi twardo się z czymś spotkały. Zamrugał oczami, wyczuwając, że jest to skóra, a dokładnie czoło. Spanikowany oderwał usta od czoła ciemnowłosego instruktora, który oplatywał ręce wokół bioder młodszego. Zaczerwieniony dziewiętnastolatek, spojrzał w rozszerzone oczy instruktora, którego ciało zareagowało instynktownie, przytrzymując chłopaka, który bez jego interwencji, mógłby wyrządzić sobie krzywdę.

— Nic ci nie jest? — zapytał, a serce Taehyunga było głośniejsze, niż jego oddech, jednak w osobistym odczuciu. Nie potrafił odpowiedzieć, gdy stracił całkiem kontrolę nad emocjami. Nie mógł przestać wpatrywać się w oczy Jungkooka, które całkiem skradły mu serce. Autobus się zatrzymał, tym samym drzwi się otworzyły. Przelęknięty do skraju możliwości, wykorzystał ten moment do ucieczki. Zszedł z ciała Jungkooka, wybiegając z autobusu, słysząc za sobą wołania Jimina i Jungkooka.

Biegł w stronę uniwersytetu, gdzie zadyszany, zatrzymał się na tyłach budynku, opierając się o ścianę. Nie kontrolując oddechu, pochylił się, trzymając dłoń przy piersi, wyczuwając szybkie bicie serca.

— Nie chce tego czuć! Nie chcę się w nim zakochiwać! — wykrzyczał w bezsilności, wiedząc, że jeśli pozwoli sobie na to, skaże się jedynie na większe cierpienie. Pojedyncze łzy powoli sunęły się po jego policzkach, gdy miał wrażenie, że z tych wszystkich emocji zaraz zemdleje. To wszystko bardziej bolało, gdy osoba, która po raz pierwszy przebudza w nim tak silne emocje, jest dla niego nieosiągalna.

Jak może się wyzbyć tego uczucia?!

~

To była naprawdę niezręczna podróż 😂
Co poradzicie Taehyungowi w tej sytuacji? Jak ma się wyzbyć uczuć, które stają się coraz silniejsze w obecności Jungkooka?
Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^
W tygodniu pojawi się kolejny ^^
Zostawcie dla motywacji:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top