☆⌒ヽAll right

~Witam ^^

Wypowiedź instruktora wywołała istny chaos w sercu, jak i wszystkich myślach dziewiętnastolatka, który mógłby przysiąc, że bicie jego serca mógł usłyszeć Jungkook, choć to nie jest możliwe. Przerażony patrzył na mężczyznę, który powoli przybliżał swoje wiśniowe wargi do tych jego.

„Łup, Łup" — wykres szalał ze wznoszącym się tętnem. Policzki Taehyunga przypominają dojrzałe pomidory, czując wiele zawahań, gdy mężczyzna, którego pragnie po raz pierwszy, decyduje się wykonać pierwszy krok, również pierwszy krok ku pierwszemu pocałunkowi nastolatka. Gdy nadejść ma ten oczekiwany moment, w którym instruktor zapomniał o rozsądku, dłonie Taehyunga zatrzymują go, kiedy umieszczają się na jego klatce piersiowej, odbierając tym samym chęć poczucia ust młodszego. — T-To nie w p-porządku — wydukał zawstydzony do granic, a zmieszany słowami młodszego instruktor odsunął się na bezpieczną odległość, wiedząc, że popełnił wielki błąd, który może go wiele kosztować. Taehyung w panice zakrył się cudzą kurtką, chcąc zapomnieć o tej żenującej chwili, którą sam zepsuł. W końcu chciał poczuć się choć raz zauważonym przez niego, a przez swoją nieśmiałość wszystko zaprzepaścił. Pragnął zniknąć.

— Przepraszam — usłyszał, a na ten moment zastygł bez ruchu.

— Z-Za co przepraszasz? T-To nie t-two...

— Moja. To ja powiedziałem tak niewłaściwe słowa. To ja chciałem postąpić nieodpowiednio... Jesteś bratem Hajoon, jak mogłem z czymś takim wyskoczyć? — zapytał, czując się źle we własnej skórze. Sfrustrowany rozczochrał włosy, przeklinając w duszy. — Przestraszyłem cię, przepraszam. Możesz teraz o mnie źle myśleć, ale szczerze powiedziawszy, jestem jednocześnie zły, że poddałem się słabości i starym nawykom — starał się wytłumaczyć przed młodszym. Spojrzał na chłopaka, który wciąż skrywał się za kurtką, przez co zacisnął w niepokoju wargi, nie wiedząc, co o nim myślał i co teraz czuł. — Powiesz coś, bo przez twoje milczenie czuję, że zaraz zwariuję...

— J-Ja... — zaczął niespokojnie, nie wiedząc, od czego powinien zacząć. Nie był najlepszy w normalnych rozmowach, a co dopiero w rozmowach na taki temat i to w Szczególności z osobą, przy której stres sięgał wyżyn.

W ten cud się stał, ratujący z opresji nastolatka. Nawoływanie imienia Taehyunga przez Park Jimina było ocaleniem z tej niezręcznej sytuacji, do której dziewiętnastolatek wolał już nigdy nie powracać. Jak na zawołanie zsunął z twarzy materiał kurtki, będąc gotowym do wstania. Jednak instruktor nie pozwolił mu na ucieczkę, chwytając za szczupły nadgarstek młodszego. Taehyung wytrzeszczył oczy, rozchylając wargi, chcąc coś powiedzieć, lecz palec wskazujący instruktora przyległ do jego warg, tym samym go uciszając. Nastolatek patrzył na niego oszołomiony, chcąc za wszelką cenę się sprzeciwić i skorzystać z szansy na ucieczkę, ale wtedy Jungkook rzekł z powagą:

— Nie myśl, że nie wiem, co zamierzasz. Nie mogę pozwolić ci odejść, dopóki sobie wszystkiego nie wyjaśnimy.

Bursztynowe tęczówki wpatrywały się w szoku na mężczyznę. Uparta strona instruktora była dla niego problem, bardzo dużym problemem, przez co ostatkami sił, odsunął palec mężczyzny, by żałośnie się do niego zwrócić:

— J-Ja chce już wracać. N-Nie... Raczej... A może...

Tak plątał się w słowach, nie potrafiąc się wyrazić. Jego piękne oczy błądziły po podłodze, szukając ratunku, a brwi zmarszczył w bezradności;

— P-Proszę... Nie wracajmy do tego, t-to jest dla ciebie, a co dopiero dla mnie niekomfortowe...

Tak właśnie powiedział, decydując się wstać. Jungkooka oczy prowadziły za młodszym, nie chcąc w ten sposób kończyć rozmowy. W końcu niczego sobie nie wyjaśnili, wiedząc, że to zajście może pozostawić po sobie piętno.

— Taehyung.

Jungkook nie mógł zatrzymać nastolatka, który w ekspresowym tempie odszedł, chcąc za wszelką cenę przed nim uciec. Tego właśnie obawiał się mężczyzna. Nie chciał, aby nastolatek przed nim uciekał przez to, że jego usta wyraziły niepoprawne pragnienie.

Taehyung odnalazł Jimina, przed którym się zatrzymał, ścierają z czoła zimny pot. Starał się unormować oddech, gdy jeszcze niedawno przeżywał atak serca.

— Tu jesteś — uśmiechnął się Jimin. — Wolałem cię. Dlaczego się nie odezwałeś?

Taehyung wytrzeszczył oczy, próbując na szybko znaleźć odpowiedź.

— Chciałem, ale zapomniałem.

Jimin uniósł wysoko jedną brew, patrząc na rówieśnika jak na idiotę. Jednak nie skomentował tego, uważając, że to normalne w przypadku Taehyunga. W ciszy obydwoje opuścili szatnie, kierując się do wyjścia.

— Chyba tu się pożegnamy — rzekł Kim, gdy obydwoje stali przed budynkiem.

— Odprowadzenie cię. Jedziesz autobusem?

— Tak.

— W takim razie odprowadzę cię na przystanek — zaproponował.

Taehyung nic nie powiedział. Ani się zgadzając, ani się nie zgadzając, po prostu obydwoje ruszyli w kierunku przystanku autobusowego. Jimin błądził oczami na prawo i lewo, nie widząc, co począć ze skręcającym się językiem, który nie przywykł do ciszy. Mógł wytrzymać dopiero pięć minut ciszy, ale na dłuższą metę milczenie było niemożliwe, dlatego po dobrych pięciu minutach postanowił przerwać ciszę.

— Mówiłeś, że dziewczyna Jungkooka to twoja siostra. Jak to znosisz?

Pytanie Jimina było bezpośrednie, jednak znając go, w ogóle nie zaskakiwało, dlatego Taehyung nie wyraził żadnej emocji na swojej twarzy.

— A co mam niby znosić? Są razem i nic mi do tego — odpowiedział, a Jimin uniósł brwi, spoglądając na chłopaka.

— Jednak nie zaprzeczysz, że ci się podoba. Nie, żebym był jakimś specem, ale widzę, jak na niego patrzysz. To nie jest obojętne spojrzenie, jest w nim pragnienie.

Jimina słowa były w jakimś stopniu trafne, jednak Taehyung nigdy na głos nie przyznałby się do tego. Dlatego zostawił to bez komentarza, zatrzymując się przed przystankiem autobusowym.

— Widzimy się jutro.

— Czy ty mnie zbywasz?

— Nie — odpowiedział. Jimin westchnął, jakby w niezadowoleniu, jednak nie naciskał. Mimo że Taehyung był chłopakiem, którego poznał za dziecka, to w ogóle nie przypominał tego rozbrykanego chłopaka, pakującego się nieustannie w problemy, pełnego wigoru i radości.

— Do jutra.

Tak się pożegnali. Bez kłótni, ale także bez entuzjazmu. Obydwoje nie wyglądali na przyjaciół, jednak dla Jimina z pewnością było to przyjaźnią, choć dla Taehyunga niekoniecznie.

~

Taehyung powrócił do domu Hajoon. Zdjął obuwie i ruszył w stronę schodów, pragnąc odpocząć, a najlepiej ukryć się pod kołdrą przez zażenowanie. Jednak chłodny i stanowczy głos Hajoon zatrzymał go w drodze.

— Późno wróciłeś. Jak było?

— Dobrze.

— Tylko dobrze? — uniosła brew.

— Tak, tylko dobrze — odpowiedział, jednak po wyrazie twarzy Hajoon, mógł ze spokojem stwierdzić, że jego odpowiedź nie była odpowiednia, jednak nie zamierzał jej zmieniać. W końcu, co innego miał powiedzieć?

— Nie wytrzymam z tobą — westchnęła cierpko. — Sam jest chory. Musiałam wziąć wolne do środy. Nie chcę, żebyś opuszczał zajęcia. Idź już do siebie — mruknęła.

Taehyung widział, że kobieta jest zmęczona, a przez to jest bardziej zirytowana. Nie mówiąc nic, odszedł, kierując się do pokoju na poddaszu. W pierwszej kolejności rzucił się brzuchem na łóżko, rozpaczliwie jęcząc z zażenowania i przeżycia trudnego dnia. Musiał w końcu to z siebie wyrzucić, a jakie inne miejsce jest lepsze, niż własne cztery ściany?

Przeleżał większość czasu w swoim łóżku, będąc w tym beztroski. Nie miał nawet chęci, by zajrzeć do Sama, jednak obiecał sobie, że przed pójściem spać zajrzy do niego. Godzina kolacyjna przypomniała o sobie, a raczej wołanie Hajoon. Jęknął cicho, z trudem opuszczając łóżko, w którym pragnął pozostać.

Zszedł powoli na dół, kierując się do stołu. Zatrzymał się w napięciu na widok instruktora. Nie powinna go już dziwić obecność mężczyzny, jednak za każdym razem wylewnie okazywał zdziwienie, które dla niektórych może być odebrane jako zupełnie coś sprzecznego. Hajoon spojrzała na młodszego, widząc, że stoi jak kołek.

— Co tak stoisz? Siadaj do stołu i przywitaj Jungkooka. Powinieneś mieć choć trochę kultury.

Jednak słowa Hajoon nie docierały do uszu nastolatka, który wpatrywał się w oczy Jeona, gdy między nimi panowała niezręczność. Policzki Taehyunga wrzały, a serce ponownie tańczyło. Jungkook posiadał niezrozumiałe spojrzenie, być może się obawiał, że młodszy wyjawi przed Hajoon, co zamierzał, co w sumie mogło tłumaczyć jego nerwowy uśmiech. Taehyung nie był dobry w czytaniu z drugiego człowieka, więc wszystko mogło być jedynie jego domysłami. W końcu zasiadł do stołu, a zaraz dołączył do nich zakatarzony Sam.

— Wujku dałem ciała — wydął dolną wargę.

— Nie przesadzaj, każdemu może się to zdarzyć — uspokoił pięciolatka.

Wszyscy zaczęli spożywać kolację. Hajoon żaliła się na sytuację związaną z przeziębieniem Sama. Jungkook wyglądał, jakby słuchał i przytakiwał, jednak nie odrywał oczu z Taehyunga, który starał się zapomnieć o ciążącym nad nim spojrzeniu. Hajoon po kolacji poprosiła, a raczej nakazała posprzątać Taehyungowi po kolacji, a Jungkookowi poczekać na nią w salonie, gdy w tym czasie zajmie się synem. Nikt rzecz jasna się nie sprzeciwiał, dlatego nastolatek od razu zabrał się za zbieranie talerzy.

Ucieszony ucieczką do kuchni, odstawił do zlewu naczynia, chcąc zabrać się za ich mycie. Tym razem w duchu dziękował Hajoon. Pragnął zachować dystans, a najlepiej unikać instruktora. Już chciał włączyć ciepłą wodę, gdy niesłyszalnie mężczyzna osaczył go za plecami, zatrzymując dłoń przed włączeniem wody. Gorący pot oblał ciało nastolatka, który przełknął nerwowo ślinę, by niepewnie odwrócić się w stronę mężczyzny. Nerwowo wydukał:

— C-Czegoś potrzebujesz?

Wyższy o głowę mężczyzna uniósł swą brew wysoko, a jego wyraz wręcz krzyczał „Dlaczego?!"

— Dlaczego mnie unikasz? Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać?

Taehyung słysząc jego ton, który brzmiał pretensjonalnie, odwrócił nerwowo wzrok.

— Po co? — zapytał bezmyślnie. Cały się spiął, gdy dłonie mężczyzny objęły jego wiotkie ramiona, a lekkim szarpnięciem zmusił młodszego do spojrzenia mu w oczy.

— Lepiej to wyjaśnić niż się bezmyślnie unikać. Nie zachowujmy się jak dzieci, Taehyung.

Trafna uwaga. Taehyung otwarcie mógł przyznać, że w stresujących sytuacjach, tym bardziej w sferze uczuciowej zachowywał się jak dzieciak.

— Wyjaśnić? — zapytał cicho. — Po co to wyjaśnić? Powiedziałeś, co powiedziałeś. Do niczego nie doszło, więc uznajmy, że tego nie było — sprostował, a mężczyzna pokręcił głową.

— Nie w ten sposób to się robi. Szczerze porozmawiajmy, proszę.

Taehyung parsknął, utrzymując się przy swojej teorii. Właściwie mogła być niesłuszna, jednak lepsze to było od rozmowy o tym, dlaczego go odepchnął.

— Rozumiem... Boisz się, że powiem o tym Hajoon? — uniósł brew. — Nie martw się, nic jej nie powiem. Nie jestem taki.

Jednak Jungkook pokręcił sprzecznie głową, nie zgadzając się z przypuszczeniami chłopaka, dlatego szczerze powiedział:

— Nie dbam o to, czy jej powiesz. Może mnie za to spoliczkować bądź znienawidzić, a może i rzucić, ale... — zrobił pauzę, musząc to z siebie wyrzucić. — Nie chcę, żebyś przez moją głupotę uciekał przede mną i miał o mnie złe zdanie. Nie chciałem cię obrazić. Dlatego pragnę o tym porozmawiać. Jeśli nie... To spoliczkuj mnie, nakrzycz, ale nie uciekaj i nie milcz.

W głosie Jungkooka można było usłyszeć desperacje. Nastolatek patrzył na niego z zaskoczeniem. Taehyung widział, że naprawdę się winił za to i nie chodziło tu o jego relację z Hajoon. Bał się, że będzie źle między nimi, więc musiał powiedzieć mu prawdę, nie miał wyjścia, mimo że było to dla niego żenujące.

— T-To nie tak... — szepnął, opuszczając w zawstydzeniu głowę, a mężczyzna przyglądał się mu z uwagą. — Nie jestem na ciebie zły za to, co powiedziałeś i chciałeś zrobić. J-Ja po prostu się wstydzę — wydukał, a jego słowa nie dość, że uspokoiły Jeona, to jeszcze widok tej nieśmiałości powodował, że miękło mu serce.

— Czego się wstydzisz?

To pytanie brzmiało tak delikatnie i troskliwie, że chłopak płonął wewnątrz, próbując zdobyć się na odwagę.

— J-Ja — niepewnie uniósł oczy na instruktora, który wyczekiwał jego odpowiedzi. — N-Nigdy się nie całowałem.

Wyznanie Taehyunga było pełne nieśmiałości, a przez to czuł, że wewnętrzny żar zaraz wypali mu duszę. Bezsilnie i wyraźnie sapnął. Pragnął uciec przed nim, nim zacznie się głośno śmiać, jednak osaczył go, uniemożliwiając ucieczkę. Trzymał bardzo nisko spuszczoną głowę, nie mając odwagi zobaczyć jego reakcji. Jednak długie milczenie zmusiło go do spojrzenia w jego oczy. Ten czyn spowodował, że o mało nie zachłysnął się własną śliną, widząc spojrzenie pełne pragnienia i fascynacji, przeszywające na wskroś duszę. Taehyunga było w tej chwili stać na krótkie szepnięcie.

— Jungkook?

Patrzył przerażony w jego oczy, czekając na jakąkolwiek reakcje. Wolał już, żeby się śmiał z niego, niż milczał. To bardziej stresowało, przez co spanikowany chciał go odepchnąć, jednak instruktor na to nie pozwolił. Twarz Taehyung ponownie zapłonęła, gdy szorstka dłoń spoczęła na jego policzku.

— Naprawdę nigdy się nie całowałeś? — zapytał.

Taehyung potwierdził to lekkim skinieniem głowy.

— Nie wierzę.

To w ogóle nie dziwiło Taehyunga, w końcu romans z Bogumem był całkowitym zaprzeczeniem jego słów, dlatego wolał sprostować swoje wyznanie, zanim mężczyzna weźmie go za wariata.

— N-Nie na trzeźwo — szepnął.

— Rozumiem, że na trzeźwo niczego nie doświadczyłeś?

— T-Tak.

— Jesteś naprawdę fascynujący, Taehyung. Z dnia na dzień czuję, że chce cię rozszyfrować. Jesteś dla mnie wielką zagadką.

Taehyung nie wiedział, czy to, co mówił, jest komplementem, czy też obelgą, dlatego też słuchał dalej.

— Cieszę się, że powodem nie jest strach. Nie chciałbym tego. Dziękuje również za to, że jesteś ze mną szczery.

Na tym zakończył, przez co nastolatek zmarszczył brwi.

— Czy ja mogę o coś zapytać?

— Jasne.

— Dlaczego chciałeś mnie pocałować pomimo tego, że jesteś z Hajoon? — odważył się zapytać. Jeon nabrał przez nozdrza powietrza, wyglądając na zgubionego przed udzieleniem odpowiedzi.

— Poddałem się starym nawykom.

— Co to znaczy?

— To znaczy, że pomimo wielu zaprzeczeniom... I tak chciałem zrobić wbrew rozsądkowi. Kiedyś, gdy byłem wolny i beztroski, rzuciłbym się na ciebie. I mimo jak bardzo nie chciałem przyznać, że jesteś w moim typie, to jesteś wszystkim, co mnie fascynuje i jednocześnie podnieca.

Wyznanie Jungkooka było szczerze, naprawdę nie owijał w bawełnę, a Taehyunga mimo wszystko bezwstydnie cieszyło, że nie on jeden to czuł.

— Jednak jestem z twoją siostrą, kocham ją i Sama. Pragnę, aby między nami wszystko było jasne. Będę niezmiernie się cieszył jeśli będziemy dla siebie przyjaciółmi i zaprzestaniemy się unikać.

Kąciki ust Taehyunga powoli opadły w dół. Jednak nie śmiał mieć pretensji, gdyż mężczyzna był w słowach ostrożny i rozsądny. Nastolatek nie miał nic do powiedzenia, po prostu milczał, przytakując lekko głową.

— Zgoda? — wyciągał ku niemu dłoń, na którą chłopak spojrzał beznadziejnie.

— Jasne. Nic nie było i wszystko jest dobrze — w zgodzie uścisnął jego dłoń, po czym pośpiesznie się odwrócił w stronę zlewu, nie chcąc, aby mężczyzna widział jego rozczarowanie. Nie mierzył wysoko i był świadomy, że mężczyzna stojący za nim nigdy nie będzie jego. Taka była rzeczywistość. Niewidzialni i nieodważni jedynie z boku patrzyli na szczęście innych, nigdy nie stając się głównym bohaterem historii miłosnej. Przywykł do tego, że tylko pod wpływem może być głównym bohaterem brudnej cielesności. Nie powinien się smucić z tego powodu, prawda?

~

Jakie wrażenia? ^^
Co myślicie o podejściu Jungkooka? O Taehyunga?
Zostawcie dla motywacji:
Głosy i Komentarze 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top