☆⌒ヽOut the door!

~Witam w nowym rozdziale^^

Pytanie, jak i zachowanie instruktora zaskoczyło Taehyunga i Sam'a, który w przeciwieństwie do Taehyunga pobladł na twarzy. — Co masz na myśli? — zapytał dziewiętnastolatek, który w duchu obawiał się tego, że mężczyzna widział go z Park Bogumem. Starał się mimo wszystko zachować spokój, nie chcąc niczego po sobie pokazać, choć lęk przed prawdą powodował, że jego dłonie drżały. Serce podskoczyło mu gardła, gdy czubek palca wskazującego instruktora spotkał się z jego skórą na szyi.

— Mówię o tym — odważnie oznajmił.

— C-Czym?

— O tym, co masz na szyi? Wiesz, o czym mówię — rzekł, a spanikowany chłopak, otworzył szerzej oczy, czując, jak wiadro gorącej wody na nim się rozlewa.

— T-To... T-To komar — wydukał ledwo, a ciemnowłosy uniósł wysoko brew.

— Komar?

— T-Tak — potwierdził.

— To prawda. Wujek narzekał, że ma komary w pokoju — mówił Sam, chcąc wesprzeć Taehyunga w sytuacji, którą sam wywołał.

— No dobrze. Powiedzmy, że wam wierzę — rzekł, odsuwając palec od skóry Taehyunga. Dziewiętnastolatek odetchnął z ulgą, jednak Jungkook i tak wiedział swoje. Nie był na tyle głupi, aby łyknąć tak banalne kłamstwo, tym bardziej że to nie był sezon, w którym dominują komary. — Sam, idź przodem. Będziemy już wracali — powiedział, w stronę chłopca, który żwawo pokiwał głową, idąc przodem. Taehyung ruszył wraz z Jungkookiem za Sam'em, jednak obecny instruktor powodował, że napięcie nie potrafiło z niego zejść. — Mi możesz powiedzieć prawdę, szwagrze — zaczął, mówiąc na tyle dyskretnie, aby Sam nie słyszał.

— S-Słucham?

— Jesteś homoseksualistą? — zapytał wprost, a serce Taehyunga zwolniło w piersi, poszukując spanikowanym wzrokiem ratunku.

— S-Skąd coś tak śmiesznego przyszło ci do głowy? — zapytał, siląc się na śmiech, który nie brzmiał naturalnie.

— Czyli nie chcesz się do tego przyznać — rzekł z namysłem, a policzki Taehyunga wrzały z gorąca, który wywołany był nadmiernym przepływem stresu. — Jeśli nie chcesz tego otwarcie przyznać, to nie zmuszę cię do tego. Jednak wiedz, że nie musisz się tego wstydzić. To nie jest przestępstwo, aby to ukrywać — mówił, a jego nastawienie do orientacji miło zaskoczyło dziewiętnastolatka, który nie spodziewał się, że instruktor okaże się tak tolerancyjny.

— J-Jeśli jestem, to skąd mogę mieć pewność, że Hajoon to zrozumie? — zapytał, wpatrując się w chodnik, po którym spokojnie stąpał. Jeon nabrał spokojnie oddechu, zastanawiając się dłuższą chwilę nad odpowiedzią.

— Jeśli nie jesteś jej pewien, to poczekaj, aż nadejdzie chwila, w której uznasz, że warto jej o tym powiedzieć. Jednak przy mnie nie musisz tego ukrywać. Wybacz, jeśli cię obraziłem, mówiąc o dziewczynach. Mogę śmiało poprawić to na chłopaków — rzekł, uśmiechając się ciepło, jednak jego uśmiech nie został ujrzany przez oczy chłopaka, który wciąż unikał jego wzroku.

— N-Nie uraziłeś mnie — szepnął nieśmiało.

— Mimo wszystko należą ci się przeprosiny — powiedział z opanowaniem. — Nie martw się, nic nie powiem twojej siostrze. Z tego, co mi wiadomo, nie jest ona na tyle tolerancyjna. Przy jej zasadach w stosunku do syna, sam miałbym na twoim miejscu wątpliwości — dodał, a kąciki ust Taehyunga uniosły się ku górze, nie sądząc, że instruktor okaże się bardziej idealny, niż wcześniej przypuszczał. Nie wiedział, czy dobrze było poznawać osobowość partnera Hajoon, kiedy jego wygląd wywołał w nim podziw, a teraz nawet osobowość.

— Dziękuję za to, że zachowasz to dla siebie. J-Jesteś... em... bardzo spostrzegawczy — powiedział bez śmiałości. Jungkook przyglądał się wnikliwie młodszemu, czując, że rozebranie warstw, którymi Taehyung się oddziela, nie będzie należeć do łatwych rzeczy. — Ten temat nie jest dla mnie łatwy...

— To dzięki Sam'owi zrozumiałem — oznajmił, a jasnowłosy otworzył szerzej oczy, spoglądając w stronę idącego przodem pięciolatka.

— O-On wie?

— Nie rozumie tego jeszcze, ale nie martw się tym. Sam jest bardzo za tobą i tego nie zdradzi. Wypytywał mnie o to, co chyba widział — wyjaśnił, a Taehyung szybko przypomniał sobie o sytuacji z Bogumem. — Masz kogoś, szwagrze? — zapytał z szerokim uśmiechem, a speszony chłopak opuścił bardziej głowę, nie czując się wygodnie z tym pytaniem. — Jeśli nie chcesz, to nie mus...

— Nikogo nie mam. J-Ja nie chcę — wydukał ledwo, czując, jak traci kontrolę nad głosem.

— Jeśli nie chcesz, to nie musisz mi tego mówić. Wybacz, że jestem nietaktowny, jednak mimo tego, że znamy się tak krótko, powodujesz, że chce wiedzieć o tobie więcej. Tylko nie jesteś jawny, aby móc cię bliżej poznać — rzekł. "Żebyś się nie zdziwił" — pomyślał jasnowłosy, który wolał obejść się bez komentarza. Instruktor był na tyle miły, że podwiózł dwójkę pod domu, gdzie Taehyung mógł dostrzec, że światła się palą, co świadczyło o powrocie Hajoon.

— Dziękuje za wyjście, Jungkook — rzekł entuzjastycznie pięciolatek.

— Nie ma za co — uśmiechnął się mężczyzna. Chłopiec opuścił samochód, biegnąc w stronę drzwi wejściowych, za to Taehyung odpiął pas, siedząc obok mężczyzny. Kim przełknął porywczo ślinę, wyczuwając na sobie przeszywające spojrzenie instruktora, przez co odchrząknął nerwowo, prostując się na fotelu.

— To było... miłe wyjście — szepnął.

— Cieszy mnie to, że również tobie się podobało.

— Nie wchodzisz do środka?

— Później wpadnę. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Jakby Hajoon pytała, to powiedz jej, że wpadnę na późną kolację — rzekł. Taehyung dobrze rozumiał, co znaczyła późna kolacja, jednak obszedł tę uwagę bez komentarza. Jego wargi mimowolnie zacisnęły się w wąską linię, odczuwając niepożądane bodźce. Bez słowa opuścił pojazd, zamykając za sobą drzwi od pojazdu. Nie oglądając się za siebie, ruszył w stronę drzwi, gdzie po przekroczeniu domu, zdjął obuwie.

— Co to do cholery ma być?! — usłyszał uniesiony głos siostry z korytarza, na którą przeniósł zaskoczone spojrzenie, dostrzegając w jej dłoniach pudełko od pizzy.

— Pudełko? — zapytał niepewnie.

— Ale od czego?

— Pizzy? Czytać nie potrafisz? — zapytał, patrząc na podburzoną kobietę, która w zdenerwowaniu rzuca pod nogi Taehyunga pudełko.

— Potrafię, idioto! — wykrzyczała. — Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zamówiłeś to świństwo i nakarmiłeś nim moje dziecko! Moje! — rozjuszona, uderzała otwartą dłonią w klatkę piersiową, naciskając na słowo "Moje".

— Przestań robić z muchy słonia — rzekł podirytowany. — Nic wielkiego się nie stało, że raz zjadł pizze — zauważył.

— A właśnie, że stało! — zbliżyła się do młodszego. — Uczysz go jeść niezdrowe jedzenie, a niezdrowe jedzenie prowadzi do nadwagi. Moje dziecko nie będzie przez twoją głupotę otyłe! — chwyciła za ramiona Taehyunga, potrząsając nim dla rozładowania własnych emocji. — Nie masz prawa zamawiać takich rzeczy i uczyć go jeść śmieci, do których sam przyzwyczaiłeś swoje podniebienie!

— Nie szarp mną! — zdenerwowany odepchnął od siebie Hajoon, która spojrzała na młodszego z oburzeniem przez czyn, na który się odważył pod jej dachem.

— Śmiesz mnie popychać?! Po tym, co dla ciebie robię?!

— A ja nic nie robię?! Zajmuje się twoim dzieckiem, a w zamian co? Traktujesz mnie, jak śmiecia z pizzą pod pachą?! — zapytał, czując niesłusznie zaatakowanym. — To ty masz złe sposoby wychowawcze i zadręczasz własne dziecko! — wyrzucił jej w twarz.

— Ty mały! — uniosła dłoń, chcąc spoliczkować młodszego brata, który zamknął w obawie powieki.

— Mamusiu, nie rób tego! — krzyknął Sam, który stał za matką, trzymając w strachu dłonie przy uszach. — Nie bij wujka! — zapłakał głośno, a jasnowłosy spojrzał ze smutkiem na siostrzeńca, nie chcąc, aby był świadkiem ich kłótni. Hajoon zacisnęła w zdenerwowaniu wargi, gdzie nie zważając na płacz pięciolatka, schyliła się po obuwie Taehyunga, udając się z nim za drzwi. Kobieta bez zahamowania wyrzuciła buty dziewiętnastolatka, patrząc z furią na młodszego brata.

— Wynoś się, nie chcę cię tu więcej widzieć! — krzyknęła.

— Nie rób tego mamusiu! Nie możesz wujka wyrzucić — mówił zapłakany, obawiając się o wujka tym bardziej, kiedy na zewnątrz zaczynało się ściemniać.

— Nie przejmuj się mną, Sam. Jeśli twoja mama każe mi się wynosić, to się wynoszę — rzekł, patrząc zacięcie w oczy Hajoon, do której się zbliżył. — Niech na spokojnie sobie zrozumie, jak jest tempa. Nienawidzę cię — wycedził, po czym opuścił dom kobiety, podnosząc rozrzucone na drodze obuwie, które nałożył na stopy, słysząc za sobą trzask drzwi. Taehyung nabrał niespokojnie oddechu, nie wiedząc, co ze sobą począć, tym bardziej że nie miał niczego, a jego rzeczy pozostały u Hajoon. — Wariatka. Nigdy się nie zmieni — mówił rozdrażniony, przekraczając furtkę. — Za pizze mnie wyrzuciła na ulicę. Pięknie — pokręcał głową, kręcąc się po dzielnicy.

Krocząc tak bez celu Taehyung zasiadł na krawężniku. Panowała ciemność, a jedynym światłem były lampy drogowe. Wsunął do kieszeni dłoń, wyczuwając w niej coś miękkiego. Uśmiech zagościł na jego zmizerniałej twarzy na widok kwiatka, którego otrzymał od instruktora. Schował go z powrotem, chcąc go dla siebie zachować. Westchnął głęboko, unosząc wzrok na ciemne niebo, rozmyślając nad tym, co ma teraz zrobić. — Chyba nie mam wyjścia — rzekł zrezygnowany, wyciągając z kieszeni telefon. Zatrzymał wzrok na numerze Boguma, wahając się przed proszeniem go o pomoc. Niestety nie miał, gdzie się podziać, a nocy nie chciał spędzać na dworze, tym bardziej że się bał. — Zrób to...

— Taehyung? — usłyszał za sobą głos instruktora, przez co automatycznie powstał na równe nogi, nie mając odwagi odwrócić się za siebie. Trzymał w drżącej dłoni telefon, czując za sobą obecność mężczyzny.

— S-Skąd pewność, że że że... to Taehyung? — zapytał, mówiąc bardzo nisko, nie chcąc, aby mężczyzna poznał szczegóły jego obecności w tym miejscu.

— Po tym, że nosisz kaptur — odpowiedział rozbawiony widokiem chłopaka, którego gra aktorska potrzebowała wielu lekcji. Kim odchrząknął wyraźnie, zamykając w zażenowaniu powieki, gdy myśl o rozmowie z Jungkookiem powodowała, że miał ochotę zakopać się pod ziemią. — Co ty tutaj robisz? — zapytał.

— Spaceruję. A ty?

— Mieszkam tu — odpowiedział, a Taehyung nie sądził, że można mieć jeszcze większego pecha. — Właśnie idę do twojej siostry. Jak chcesz, to chodź ze mną — zaproponował. Taehyung wytrzeszczył oczy przez zamiary mężczyzny. Po pierwsze, kiedy Jungkook pójdzie do Hajoon ta oczerni go w oczach przystojnego instruktora. Po drugie będą się kotłować razem w łóżku ku zadowoleniu Hajoon, która jego zdaniem dziś nie zasłużyła na oglądanie tego przystojniaka, a tym bardziej na jego kutasa. Musiał zapobiec oczernieniu przez Hajoon i odebrać jej dobrą noc. Zacisnął dłonie, czując, jak cholerna nieśmiałość blokuje go przed odważnym czynem. Żałował, że nie miał pod ręką alkoholu, jednak nic mu innego nie pozostało. Odwrócił się w stronę mężczyzny, do którego się przytulił, zaskakując go. — C-Co t..

— Muszę ci powiedzieć, że wcale nie spaceruję — wyznał zasmucony, obejmując spiętego mężczyznę. — Hajoon wyrzuciła mnie z domu i nie mam, gdzie się podziać. C-Czy mógłbyś mi pomóc, zamiast iść do niej, szwagrze? — zapytał, nie mając odwagi spojrzeć Jeonowi w oczy. Mężczyzna, słysząc wyjaśnienia Taehyunga od razu się zrelaksował.

— Dlaczego Hajoon zrobiła coś takiego? — zapytał, a jasnowłosy westchnął głęboko, decydując się odsunąć od ciała instruktora, które okazało się ciepłe i umięśnione. Nie patrząc w oczy mężczyzny, zwilżył nerwowo językiem spierzchnięte wargi.

— Powód jest śmieszny, ale powiem ci... Poszło o to, że zamówiłem pizze na obiad — odpowiedział szczerze, a ciemnowłosy nie mógł powstrzymać się przed zaśmianiem, gdyż powód wyrzucenia dziewiętnastolatka na ulicę był naprawdę żałosny.

— Źle postąpiła. Możesz spać dziś u mnie, nie zostawię cię samego na ulicy w nocy — rzekł spokojnie, uspokajając chłopaka. — Pojadę do Hajoon i z nią o tym porozmawiam, dobrze? — zapytał, przyglądając się młodszemu, który pokręcał nerwowo głową.

— N-Nie idź dziś do niej. Jest nieźle wkurzona, a ja nie chce zostawać w twoim domu sam — powiedział nieśmiało. Mężczyzna uśmiechnął się w rozczulenie, dostrzegając mimo ciemności rumieńce chłopaka.

— Nie mieszkam sam, ale jeśli nie przeszkadza ci moja obecność, to zostanę z tobą — powiedział zdecydowany.

— Dziękuje — szepnął. Jungkook okazał się dobrą duszą, która przygarnęła go pod swój dach. Razem udali się do domu, w którym zdjęli obuwie. Mężczyzna przyglądał się zakapturzonemu chłopakowi, widząc, że nie miał zamiaru przed się otworzyć.

— Pozwolisz, że ci to zdejmę — rzekł, pozwalając sobie zsunąć z głowy Taehyunga kaptur. Zaskoczony nastolatek automatycznie złapał się za głowę, nie czując się swoje bez kaptura, w którym czuł się bezpieczny. — Lepiej ci bez kaptura — dodał z uśmiechem na ustach, a słodkie bursztynowe tęczówki spotkały się z jego węglowymi oczami, powodując, że czas, jakby się dla mężczyzny zatrzymał. Stał wpatrując się bezwstydnie w oczy Taehyunga, którego policzki przybierały płomienistego odcieniu, czując, jak oczy instruktora przeszywają jego duszę.

— J-Ja...

— Ty?

— J-Ja lepiej czuję się z... — przerwał, chcąc chwycić za kaptur, którego ciemnowłosy nie pozwolił mu nałożyć, chwytając beznamysłu za nadgarstek Taehyunga. Jasnowłosy patrzył zamroczony z tęczówki instruktora, który pozwalał sobie na dużo więcej w jego przestrzeni osobistej. — D-Dlaczego to robisz?

— Żeby móc patrzeć w twoje piękne oczy.

— N-Nie są piękne — wydukał zawstydzony.

— Ależ są.

— Jungkook to ty? — obydwoje usłyszeli głos chłopaka, na którego zwrócili swoje oczy. Taehyung nie znał szatyna, który wpatrywał się w nich z zaskoczeniem, trzymając w ręku patelnię z porcjami do Jajangmyeon, na których nosek nastolatka poruszył się niespokojnie, co nie uszło uwadze instruktora.

— Hoseok, pozwól, że...

— Nie no! Znowu chłopak?!

~

Taehyung powoli zalicza wszystkie domy ><
Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^ Dziś wyjątkowo dołącza do ekipy Hoseok :D
Zostawcie dla motywacji:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top