Rozdział 1
Rozdział 1
Chloe
Miesiącami wierciłam dziurę w brzuchu ojcu i w końcu zgodził się na to, bym zaczęła samodzielne życie z dala od klubu. Czułam podekscytowanie, ale również strach przed nieznanym. Nie wiedziałam, co tak naprawdę czekało na mnie w nowym świecie. Byłam chowana pod kloszem z ciągle kręcącą się przy mnie ochroną. Czasami wręcz brakowało mi tlenu. Dlatego wyjazd traktowałam jak zbawienie.
Zamknęłam walizkę i spojrzałam na swój pokój. Z tym miejscem wiązało się wiele dobrych wspomnień. Usiadłam na łóżku i uśmiechnęłam się smutno. Mimo że zaczynałam dorosłe życie, wiedziałam, że będę tęsknić za domem.
– Gotowa? – Do sypialni wszedł tata. Chciał odwieźć mnie na lotnisko. Nie lubiłam pożegnań i wolałabym załatwić to teraz, ale on się uparł. Postanowiłam nie kłócić się z nim w tej sprawie, tylko pozwolić mu przejąć kontrolę.
– Tak. – Odetchnęłam głęboko, a następnie wstałam i sięgnęłam po torebkę. Ojciec chwycił moją walizkę i wyszedł z pomieszczenia.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, że ta cała sytuacja była dla niego trudna. Musiał jednak pogodzić się z moją decyzją. Nie byłam już małą dziewczynką, a dorosłą kobietą. Pragnęłam wolności, przestrzeni. W domu klubowym nie mogłam rozwinąć skrzydeł. Chciałam poznawać nowych ludzi, zwiedzać świat, a nie czuć zagrożenia z każdej strony.
Ostatni raz omiotłam wzrokiem mój pokój, po czym wyszłam na zewnątrz. Ojciec czekał już w samochodzie. Grzebał w telefonie, nie patrząc w moją stronę. Zachowywał się jak obrażony dzieciak. Zdusiłam w sobie chęć nawrzeszczenia na niego i zajęłam miejsce w aucie.
Jechaliśmy w ciszy, która z każdą mijającą minutą zaczęła mi coraz bardziej ciążyć. Zerknęłam na ojca, któremu żyłka na skroni niebezpiecznie pulsowała. Była oznaką zdenerwowania. Zastanawiałam się, kiedy tata pęknie i pierwszy się odezwie. Miałam tylko nadzieję, że nie dojdzie między nami do kłótni. Im bliżej było do mojego wyjazdu, tym częściej szukał zaczepki.
– Wyduś to w końcu z siebie. – Zdecydowałam się przerwać ciszę. Wbiłam w niego spojrzenie i czekałam na odpowiedź.
– Nie wiem, co tak właściwie chcesz usłyszeć. – Mocniej zacisnął palce na kierownicy.
– Prawdę, tylko ona się dla mnie liczy.
– Po prostu boję się o ciebie. To chyba zrozumiałe, jesteś moim jedynym dzieckiem.
Zrobiło mi się głupio, bo w ostatnim czasie zapomniałam o jego uczuciach. Skupiłam się tylko na sobie i na moich potrzebach, nie dostrzegając, że mój wyjazd źle na niego wpływał.
Uniosłam dłoń i położyłam ją na ramieniu ojca.
– Nie wyjeżdżam na drugi koniec kraju tylko do innego stanu.
– Tysiąc kilometrów to dla mnie koniec świata.
– Podczas każdej przerwy w zajęciach będę przyjeżdżać do domu. Obiecuję. – Chciałam go jakoś udobruchać. Zapewnić o częstych odwiedzinach.
– To nie to samo. Zawsze byłaś w pobliżu, a teraz cię tu nie będzie. – W jego głosie usłyszałam nutkę żalu.
– Rozmawialiśmy już na ten temat. Chcę studiować, a nie mogę wybrać się na żadną bliższą uczelnię, bo stanę się celem. Będąc anonimową, mogę zaznać spokoju.
Długo zastanawiałam się nad wyborem uczelni. W końcu zdecydowałam się na studiowanie w Denver. Pod panieńskim nazwiskiem mojej matki mogłam czuć się bezpiecznie.
– Wiem, kochanie. – Westchnął. – Ale i tak nie potrafię przeżyć tego, że moja mała córeczka dorosła.
Nachyliłam się do niego i dałam mu buziaka w policzek.
– Zawsze nią pozostanę, tatusiu. – Głos mi się załamał. Mimo że udawałam twardą, to jednak w głębi serca wiedziałam, że będę tęskniła za domem. Nie chciałam jednak przyznać tego tak otwarcie, bo i tak bolała mnie sama świadomość rozłąki.
– Jesteśmy na miejscu.
Podróż minęła zdecydowanie zbyt szybko. Moment pożegnania będzie niezwykle bolesny.
Z poczuciem rezygnacji opuściłam pojazd. Ojciec stał już z walizką w dłoni. Podeszłam do niego. Przy nim czułam się taka malutka, ledwo sięgałam mu do ramion.
– Jeśli poczujesz się zagrożona, masz skontaktować się z naszym zaprzyjaźnionym klubem.
Już od miesiąca przypominał mi o układzie z Hells Angels. W razie czego zobowiązali się do zapewnienia mi ochrony tam na miejscu. Miałam nadzieję, że nigdy o nią nie poproszę.
– Mam zapisany adres w telefonie. W razie niebezpieczeństwa od razu się z nimi skontaktuję.
Ojciec kiwnął głową, po czym nie zważając na otoczenie, przygarnął mnie do piersi i zamknął w ciasnym uścisku. Łamał mi kości, ale nie poprosiłam, by mnie puścił, bo sama chciałam rozkoszować się tymi ostatnimi minutami. Pod powiekami poczułam piekące łzy. Nie mogłam się rozkleić w jego obecności. W końcu sama prosiłam o odrobinę wolności.
– W klubie zawsze jest dla ciebie miejsce. Jeśli będziesz chciała wrócić, tego samego dnia po ciebie przyjadę.
Poklepałam go po plecach, a potem wyswobodziłam się z objęć.
Przez chwilę staliśmy na chodniku, patrząc w sobie oczy. Mieliśmy identyczny kolor tęczówek. Miałam wrażenie, że patrzyłam w lustro.
– Muszę iść, bo spóźnię się na samolot.
Kiwnął głową, a następnie zrobił kilka kroków w tył, zwiększając między nami dystans. Widziałam w jego oczach, że był to dla niego trudny moment.
– Kocham cię, truskaweczko.
Słysząc przezwisko, które nadała mi mama, chciałam pieprzyć studia w Denver i wrócić do domu. Ale w końcu musiałam przestać być małą dziewczynką.
– Ja ciebie też – wydusiłam, z trudem panując nad emocjami.
– Masz się codziennie meldować.
– Tak, tato. – Przewróciłam oczami.
– I zero chłopaków. Jeśli któryś będzie się obok ciebie kręcił, postrasz go klubem.
Po moim trupie, powiedziałam w myślach. Przytaknęłam jednak, by nie rozbudzić bestii, która głęboko w nim siedziała.
Wysunęłam rączkę mojej walizki i zaczęłam ciągnąć ją w stronę hali odlotów. Nie chciałam patrzeć na ojca, by się nie rozkleić. Naprawdę niewiele mi do tego brakowało. Czułam jednak, że podjęłam słuszną decyzję. Jeśli będzie inaczej, zawsze mogłam wrócić do domu. I właśnie z tą myślą wsiadałam do samolotu. To był mój pierwszy krok ku dorosłości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top