8
Fraser
Byłem wkurwiony na Nyx, jednak wiedziałem, że prędzej czy później mi się postawi. Nie mogła być przecież taką posłuszną dziewczynką bez tresury.
Po tym, jak obudziła się po zastrzyku ze środkiem nasennym, posadziłem ją na łóżku. Usiadłem przed nagą Nyx, nakarmiłem ją śniadaniem, które powinna zjeść dwie godziny temu, a następnie zabrałem ją do łazienki. Rozebrałem się do naga, napuściłem wody do wanny, zrobiłem pianę i pomogłem mojej uległej wejść do środka. Była skrępowana, jednak bez słowa podała mi dłoń i pozwoliła, abym pomógł jej wejść do wanny. Gdy już się w niej znalazła, usiadłem za nią, przyciągnąwszy ją między swoje nogi, aby czuła na plecach mojego stwardniałego kutasa.
Myłem Nyx, mając nadzieję, że się rozluźni. Póki co była spięta i zdenerwowana. Słyszałem, jak burczało jej w brzuchu. Musiało być to spowodowane nerwami, jakie jej towarzyszyły w ostatnich godzinach.
Nie byłem idiotą i wiedziałem, że była przerażona. Nie miała pojęcia, że jej naiwna siostrzyczka zaciągnie dług opiewający na kwotę pół miliona dolarów, a później się zabije. Nyx nie zasługiwała na zostanie moją niewolnicą, jednak nie potrafiłem jej sobie odmówić. Ubóstwiałem uległe kobiety, a ona była jedną z nich.
Masowałem ciało blondynki gąbką. Najpierw zabawiłem się jej piersiami, których sutki stanęły po kilkuminutowych pieszczotach. Nyx wiła się w moich ramionach, nerwowo wykręcając ręce, gdyż nie wiedziała, co z nimi począć.
Nie odzywałem się do niej, aby martwiła się jeszcze bardziej. Chciałem dać jej karę w takiej postaci, choć to był dopiero początek. Nie mogłem się doczekać tego, co zaplanowałem dla niej po kąpieli. W końcu nie zażyczyłem sobie domu w głębi lasu dla zwykłych fanaberii. Potrzebowałem tak rozległego terenu dla zabawy.
Wsunąłem gąbkę między uda Nyx. Spięła się, wstrzymała oddech, ale nie zaprotestowała.
Masowałem gąbką jej cipkę. Dziewczyna nie chciała dać po sobie poznać, jak podniecona była. Nie mogłem się doczekać, aż doprowadzę ją do tego, że pewnego dnia będzie błagać mnie o orgazm. Wyszkolę ją na posłuszną uległą i sprawię, że się we mnie zakocha. Otoczę ją opieką, a pewnego dnia zabiorę ją do szkoły dla uległych w Vegas, aby mogła zobaczyć, że inne kobiety miały gorzej od niej.
Choć jakby nie patrzeć, one tego właśnie pragnęły.
- Przepraszam, panie - wyszeptała błagalnie, a ja uśmiechnąłem się w myślach. - Wiem, że zachowałam się żałośnie. Proszę mnie jednak zrozumieć. Ta sytuacja nie jest normalna. Czuję się jak w więzieniu, choć nie zrobiłam nic, aby na nie zasłużyć. Starałam się czynić dobrze, być dobrą córką i przyjaciółką. Ta niewiedza jest najgorsza, wiesz? Nie wiem, co się ze mną stanie, gdy się mną znudzisz. Nie wiem, co zrobisz, gdy uznasz, że nie będę idealną uległą. Nie wiem, jak będzie wyglądało moje życie tutaj, z dala od innych ludzi.
Nyx łkała cichutko, jakby się bała, że się na nią zdenerwuję, jeśli zapłacze głośniej.
Odłożyłem gąbkę na brzeg wanny, po czym chwyciłem dziewczynę w biodrach i przekręciłem ją. Nyx rozłożyła nogi, aby usiąść na mnie okrakiem. Nerwowo wykręcała palce dłoni, chowając twarz za zasłoną jasnych włosów, abym nie widział jej łez.
Chwyciłem gumki do włosów, które znajdowały się w zasięgu mojej ręki i zrobiłem Nyx kucyk. Nie był perfekcyjny, ale miałem słabość do kobiecych włosów. Uwielbiałem czesać moje poprzednie uległe, a także pleść im warkocze, aby wyglądały jak słodkie dziewczynki. Może byłem trochę zboczony, ale uważałem, że póki nikomu nie robię krzywdy, wszystko jest w porządku.
Wziąłem piersi Nyx w dłonie. Zacząłem je ugniatać. Obserwowałem, jak twarz dziewczyny wykrzywia się w grymasie przyjemności.
- Potwornie się ciebie boję, panie - wychrypiała przez łzy. - Nie mogę nikogo poprosić o pomoc.
- Masz mnie, kochanie - powiedziałem, a ona jakby westchnęła z ulgą, gdy w końcu się odezwałem. Dalej masowałem jej piersi, patrząc łakomie na jej twarde sutki. - Jestem twoim panem. Twoim nauczycielem, ale i obrońcą. Mam wrażenie, że nie traktujesz tego poważnie. Dam ci całego siebie, ale ty również musisz mi siebie dać. To, że kazałem ci uklęknąć pod stołem przy śniadaniu, nie miało na celu upokorzenia ciebie. Chciałem ci pokazać, na czym będzie polegała twoja rola w tym domu.
- Przepraszam, panie - odrzekła, chowając twarz w dłoniach.
- Spójrz mi w oczy, kochanie.
Nyx uniosła szybko wzrok. Nagrodziłem ją uśmiechem za wykonanie polecenia.
- Doceniam twoje przeprosiny, ale i tak poniesiesz karę.
- Rozumiem, panie. Zasłużyłam na nią.
- To twoja pierwsza kara, więc nie będzie bolesna. Powiedzieć ci, na czym będzie polegała?
Nyx pokiwała głową, przełykając ślinę.
- Po kąpieli zabiorę cię na zewnątrz. Dam ci trzy minuty na ucieczkę. Jeśli w tym czasie znajdziesz wyjście, droga wolna. Oddam ci wolność.
Blondynka spojrzała na mnie zaskoczona. Biedna nie wiedziała, że wyjścia nie znajdzie, ale potrzebowałem się z nią podroczyć.
- Jeżeli odnajdziesz bramę, pozwolę ci odejść. Wrócisz do mieszkania i do swoich przyjaciółek. Jeżeli jednak razem z Wyattem odnajdziemy cię, zanim znajdziesz wyjście, posłusznie uklękniesz i pozwolisz, abyśmy cię zniewolili.
Zacisnęła usta, ocierając łzy.
- Co to znaczy, panie?
- Nieodłącznym atrybutem uległej jest obroża - wyjaśniłem, widząc strach w jej niebieskich oczach. - Ty również dostaniesz obrożę. Nie martw się, nie będzie niewygodna. Czasami w zabawach będziemy ją zamieniać na inną obrożę, bardziej niekomfortową. To będzie znak, że należysz do mnie. Rozumiesz, Nyx?
- Chyba tak, panie.
Nie chciałem jej mówić, że nie musiała za każdym razem nazywać mnie swoim panem, bo mi się to podobało. Może z czasem, gdy już się ze sobą oswoimy, pozwolę jej na większą swobodę i być może będzie mogła od czasu do czasu mówić do mnie po imieniu.
Pocałowałem ją w czoło, aby się odprężyła.
- Możesz mnie dotknąć, kochanie. Nie chcesz poznać mojego ciała?
Nyx zachowywała się niepewnie. Drżącymi rękami dotknęła mojej piersi i przejechała po niej palcami. Wiedziałem, że wcześniej zobaczyła moje pokiereszowane uda, ale nie odważyła się zapytać, co mi się przydarzyło.
I dobrze. Chyba nie byłbym w stanie jej o tym mówić, skoro nasza relacja była tak płytka.
Dziewczyna spojrzała na mojego kutasa. Próbowałem odczytać z jej twarzy, czy widok jej się podobał, ale Nyx była tak zapłakana i przestraszona, że chyba nawet nie myślała o moim fiucie jak o narzędziu seksualnym. Po prostu wpatrywała się w niego beznamiętnie, jakby była w transie.
Wiedziałem, że czeka mnie z nią sporo pracy, ale gdy nadejdzie koniec nauki, będę z niej zadowolony.
Nyx miała szansę zostać uległą moich marzeń. Złamanie jej nie będzie trudne, a gdy już ją odbuduję na własnych zasadach, w końcu poczuję się spełniony.
Nyx
Pomimo chmur na niebie, na zewnątrz było całkiem ciepło. Byłam zupełnie naga, więc temperatura odgrywała dużą rolę.
Nie rozumiałam, co na celu miała ta zabawa. Fraser i Wyatt mieli zamiar zabawić się w myśliwych polujących na uciekającą zwierzynę, czyli na mnie. Oboje byli w pełni ubrani i przede wszystkim mieli buty na stopach, co już na starcie dawało im przewagę. Mi Fraser nie pozwolił założyć butów. Zakładałam, że myślał, iż szybko się przewrócę i oddam się w ich ręce.
Miałam nadzieję, że mężczyzna mnie nie okłamał i gdy znajdę bramę, będę mogła stąd odejść. Nie zakładałam, że pojawię się na ślubie Lethe i Christiana, który miał mieć miejsce za kilka godzin, ale przynajmniej odzyskam wolność.
- Bądź opanowana, kochanie - wychrypiał mi do ucha Fraser, kładąc dłonie na moich ramionach. - Pamiętaj, że w każdej chwili możesz się poddać. Wystarczy, że uklękniesz na ziemi, ułożysz dłonie wierzchem do góry na udach i zaczekasz, aż cię odnajdziemy.
- Czy mnie ukarzesz, panie?
Mój głos żałośnie drżał. Całe moje ciało drżało.
- To wystarczająca kara za poranne zachowanie. Uwierzysz mi na słowo, gdy już rzucimy się w pogoń za tobą. Szykuj się, kochanie. Trzy, dwa, jeden. Masz trzy minuty.
Fraser odszedł w tył, a ja zaczęłam przed siebie biec.
Szybko zrozumiałam, dlaczego ucieczka przez las w poszukiwaniu bramy miała być moją karą.
Podłoże było nierówne, a gdy wbiegłam między drzewa, moje stopy raniły gałązki i szyszki. Uciekałam szybko, dyszałam głośno i co rusz oglądałam się za siebie, jakby moi oprawcy mieli co najmniej mnie spalić, jeśli mnie złapią.
Zmęczyłam się bardzo szybko. Syknęłam głośno, kiedy nadepnęłam na coś ostrego. Poczułam spływającą po stopie krew.
Nie wiedziałam, jak długo już biegłam. Drzewa wyglądały tak samo i mimo, że posuwałam się naprzód, miałam wrażenie, jakbym krążyła wkoło.
- Nie dam rady - wyszeptałam, przykładając dłoń do piersi. Serce biło niemiłosiernie szybko. Mój oddech się rwał i widziałam mroczki przed oczami.
Kiedy myślałam, że to już koniec, między drzewami zobaczyłam płot. Nie był to jednak zwyczajny płot, a co najmniej trzy metrowy mur, który na szczycie zakończony był drutami pod napięciem.
Szłam wzdłuż muru. Nie odważyłam się jednak go dotknąć, jakbym się bała, że spowoduje to, iż beton porazi mnie prądem. Zachowywałam się irracjonalnie, jednak byłam w sytuacji, w której nie sposób było pozostać przy zdrowych zmysłach.
Mur ciągnął się w nieskończoność. Fraser i Wyatt musieli już jakiś czas temu ruszyć na poszukiwania. Musieli znać ten teren na pamięć, więc szanse na to, że złapią mnie zanim znajdę bramę, były cholernie wysokie.
Krzyknęłam rozpaczliwie, gdy poczułam, jak coś wbija się w ranę w mojej stopie. Nie uważałam, gdyż czułam niewyobrażalne zmęczenie i wdepnęłam w ostro zakończoną gałązkę. Krew polała się mocniej. Nie byłam w stanie już stanąć na prawej stopie, dlatego skakałam na lewej, co z boku musiało wyglądać żałośnie, ale to była moja jedyna możliwość ucieczki.
Wkrótce padłam na kolana. Załkałam głośno, pochylając się w przód. Oparłam czoło na ściółce leśnej, wrzeszcząc wniebogłosy.
Poddałam się. Po kilku chwilach uklękłam z lekko rozchylonymi nogami i zgodnie z rozkazem Frasera ułożyłam dłonie na udach wierzchem do góry, co było charakterystyczną pozycją dla uległej.
Nie minęło dużo czasu, a usłyszałam za sobą trzaskające liście, co znaczyło, że moi oprawy się do mnie zbliżali.
Płakałam z pochyloną głową. Kiedy poczułam, jak któryś z mężczyzn za mną staje, uniosłam jednak spojrzenie.
Poczułam, jak któryś z nich zakłada mi na szyję obrożę. Była skórzana i jej zimno sprawiło, że drgnęłam niespokojnie.
Kiedy jeden z moich oprawców objął obrożą moją szyję i zapiął zamek z tyłu, próbowałam ruszyć głową. Obroża nie była niewygodna, ale wyraźnie odczuwałam jej obecność. Symbolizowała, że oddałam się w ręce mojego pana, stając się tym samym jego własnością.
Fraser obszedł mnie. Ukucnął przede mną, po czym chwycił w dłoń mój podbródek.
Zmarszczył brwi oraz zacisnął wargi, widząc mnie w tym jakże fatalnym stanie. Wyatt musiał stać za mną. Poczułam na ramionach jego dłonie, którymi delikatnie mnie gładził.
- Przepraszam - wyszeptałam, choć nie byłam pewna, za co tak właściwie przepraszałam. - Będę waszą posłuszną uległą. To koniec. Poddaję wam się.
Fraser bez słowa wziął mnie na w ramiona. Pozwoliłam sobie zarzucić mu ręce na szyję. Wtuliłam twarz w zagłębienie między jego szyją a ramieniem i pozwoliłam, aby zaniósł mnie do mojego małego więzienia.
- Zaraz opatrzę twoją nogę, kochanie. Później wymasuję całe twoje obolałe ciało. Dzisiejszy dzień będzie służył na opiekę nad tobą. Od jutra zaczniemy szkolenie.
Pokiwałam głową, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej.
Było mi wstyd, że się poddałam.
Nie było jednak innej opcji.
Nie mogłam mieć na sumieniu moich przyjaciół i rodziny. Ich życie leżało w moich rękach i choć nie chciałam, aby ich chronić musiałam zostać niewolnicą Frasera Callahana.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top