55
Nyx
- Czyli się na mnie nie gniewacie?
- Dlaczego mielibyśmy się na ciebie gniewać? - spytałam zdziwiona.
- Cóż, może dlatego, że wkroczyłem do waszego bezpiecznego sanktuarium, nie pytając was o zdanie.
- Nie musiałeś nas pytać o zdanie, Elijah. Fraser to nasz pan. Wie, co dla nas najlepsze.
Wszyscy siedzieliśmy w salonie. Na zewnątrz szalała burza. Martwiłam się, że Fraser postanowi dziś w nocy wrócić do nas z Nevady. Wcześniej zadzwonił do Elijaha i powiedział, że nie wie, czy samolot wystartuje ze względu na złe warunki pogodowe. Wówczas wyrwałam Elijahowi telefon z ręki i nakazałam Fraserowi przenocować w hotelu albo w Chalcedony. Wolałam zaczekać na niego jeden dzień dłużej niż przez kilka godzin martwić się, że jego prywatny samolot się rozbije.
Elijah skinął głową. Siedział w fotelu tuż przy kominku. Spoglądając na niego, nie mogłam powstrzymać wrażenia, że był dokładną starszą kopią Frasera. Elijah był przystojny i gdybym nie była do bólu zakochana we Fraserze, z pewnością zwróciłabym na niego uwagę. Nie miałam jednak prawa myśleć o nim w takich kategoriach.
Wyatt siedział na podłodze, tuż u moich stóp. Opierał się plecami o moje nogi. Na jego ramiona zarzuciłam koc, a sam Wyatt popijał kakao. Starał się przełamać do Elijaha, jednak zaufanie nowo poznanym osobom przychodziło Wyattowi z trudnością.
Elijah na szczęście to rozumiał i nie naciskał na chłopaka. Miałam wręcz wrażenie, że starszy brat Frasera czuje się u nas niechciany. Wyatt mógł sprawiać wrażenie, że nie chce, aby Elijah nas pilnował, ale Fraser wiedział, co robi. Musiał zapewnić nam opiekę. Byłam pewna, że gdybym została sama z Wyattem w leśnym domku, nic by nam się nie stało. Niemniej jednak po wypadku z Erikiem, wolałam mieć przy sobie kogoś, kto mógł nas przypilnować i obronić w razie potrzeby.
- Zazdroszczę wam tak spokojnego życia w tym miejscu.
Wyatt odchrząknął, przywołując na siebie naszą uwagę.
- Coś nie tak, kochanie?
Szatyn odchylił głowę do tyłu. Ułożył ją na moich kolanach i uśmiechnął się szeroko, patrząc mi w oczy.
- Ależ nie, skarbie. Po prostu nie jestem pewien, czy Elijah może nam czegokolwiek zazdrościć.
Westchnęłam ciężko, posyłając przepraszające spojrzenie bratu Frasera. On jednak tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się do Wyatta, choć ten wcale nie zwracał na niego uwagi.
- To prawda, Wyatt - kontynuował Elijah, choć nie mógł być pewien, czy Wyatt mu odpowie. - Oboje z Fraserem mieliście ciężkie życie. Nyx również nie miała łatwo. Jest mi potwornie przykro, że nie było mnie przy moim bracie, gdy tego potrzebował. Może gdyby udało mi się odnaleźć go wcześniej, powstrzymałbym go przed popełnieniem zbrodni.
Wyatt zesztywniał. Odruchowo zabrałam z jego rąk kubek z kakao. Bałam się, że wyleje je na Elijaha, a przy okazji sam zrobi sobie krzywdę.
- Kurwa, przepraszam. To nie miało tak zabrzmieć, Wyatt. Twoja matka była potworem i zasłużyła na to, co Fraser z nią zrobił, ale...
Wyatt stanął na równe nogi. Wyszedł z domku, trzaskając za sobą drzwiami. Wiedziałam, że rozsądnym byłoby dać mu trochę czasu, aby doszedł do siebie, ale z drugiej strony nie chciałam w takiej chwili skazywać go na samotność.
Wstałam z kanapy, aby podążyć za Wyattem. Domyślałam się, że nie będzie po ciemku włóczyć się po lesie. Był dorosłym mężczyzną i nie powinnam czuć się za niego odpowiedzialna, ale nic nie mogłam na to poradzić. Potrzebowałam mieć świadomość, że Wyatt nie targnie się na swoje życie. W szczególności po tym, jak trudne chwile przeszedł ostatnimi czasy.
- Nyx.
Elijah wstał. Chwycił mnie za nadgarstek, patrząc na mnie przepraszająco.
- Naprawdę nie chciałem, aby tak to zabrzmiało.
- Musisz zrozumieć, że Wyatt może jest dorosłym facetem, ale jest bardzo wrażliwy.
- Kurwa, Nyx. Nie powinienem był tego mówić. Chciałem zbudować relację z Wyattem na nowo. Jest ważną częścią życia mojego brata, podobnie jak ty. Nie chcę, abyśmy się kłócili. Nie mam prawa porównywać twojego cierpienia z tym, co spotkało mnie, ale nie mogę dłużej czekać na grom z jasnego nieba. Odnalazłem Frasera i za wszelką cenę pragnę być w jego życiu. O ile oczywiście mi na to pozwolicie.
Pogładziłam kciukiem wierzch dłoni bruneta. Elijah spojrzał w stronę drzwi wejściowych.
- Pójdę z nim porozmawiać. Może lepiej będzie, jeśli dziś już się nie spotkamy.
Elijah zacisnął usta w wąską kreskę i skinął smutno głową.
- Oczywiście. Pójdę do piwnicy, aby się tam przespać w waszym pokoju zabaw. Do zobaczenia jutro. Proszę, przeproś ode mnie Wyatta. Naprawdę cholernie mi przykro.
Posyłając ostatni uśmiech w stronę Elijaha, pospieszyłam na dwór.
Gdy tylko otworzyłam drzwi, moim oczom ukazała się skulona sylwetka Wyatta. Mój ukochany chłopiec siedział na schodkach przed domem, przyciągając nogi do piersi. Na głowę zarzucił kaptur szarej bluzy Frasera, którą miał na sobie.
Zamknęłam za sobą drzwi, po czym podeszłam do szatyna. Nie pytając o zgodę, usiadłam obok niego. Chciałam się do niego przytulić, aby okazać mu wsparcie, lecz uznałam, że najrozsądniej będzie zaczekać na jakikolwiek ruch z jego strony.
Wkrótce Wyatt wyciągnął do mnie dłoń. Podałam mu swoją i pozwoliłam sobie zaczekać, aż odezwie się pierwszy.
- Nie chciałem tak się zachować, skarbie. Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać, Wyatt. Nie dziwię się, że wyszedłeś, kiedy Elijah wkroczył na temat twojej rodziny.
Sama nieczęsto odbywałam z Wyattem poważne rozmowy. Każdego dnia coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy, jednak wciąż była między nami ledwie widoczna granica. Chciałam, abyśmy stali się przed sobą nadzy. Nie miałam na myśli oczywiście fizyczności, a psychiki. Choć nie miałam prawa narzekać, gdy Wyatt się rozbierał.
- Nienawidziłem mojej matki - kontynuował, przybliżając się do mnie. Ułożyłam głowę na jego ramieniu i pozwoliłam, aby otulił mnie jego intensywny zapach lasu. Zdawało się, jakby Wyatt wychował się wśród natury. - Pozwalała obcym ludziom robić mi okropne rzeczy. Żadne dziecko nie powinno przez coś takiego przechodzić. Gdybym mógł, sam cofnąłbym czas i nie pozwolił Fraserowi jej zabić. Wiem, że przez morderstwo zaczęły ciążyć na nim demony.
- Wyatt, ale Fraser miał prawo się na niej zemścić. Przecież ona go...
To jakże okrutne słowo nie było w stanie przejść mi przez gardło. Na samą myśl o tym, że kilkunastoletni Fraser został obezwładniony i zgwałcony przez kobietę na oczach własnych rodziców, napawało mnie obrzydzenie.
- Wiem, Nyx. Wiem, że Fraser miał pełne prawo ją zabić, ale to bolało. Bolało, gdy codziennie musiałem patrzeć, jak walczy z przeszłością.
- Och, Wyatt. Życie jest okrutne. Najbardziej dla tych, którzy czynią najwięcej dobra.
- To niesprawiedliwe, co? - spytał, wydostając dłoń z mojego uścisku, aby następnie objąć mnie ręką w pasie. Sama przytuliłam się do niego mocno i uśmiechnęłam się.
- Może przeszliście piekło w przeszłości, ale teraz jesteście szczęśliwi. Fraser jest w tobie do bólu zakochany. Ja zresztą też.
Szatyn cicho się zaśmiał, całując mnie w czubek głowy.
- Naprawdę? Kochasz mnie, Nyx?
Odsunęłam się od niego i uderzyłam go lekko w pierś.
- Oczywiście, głupku. Jakbyś wcześniej o tym nie wiedział.
- Och, Nyx.
W mgnieniu oka Wyatt znalazł się nade mną. Przycisnął mnie do drewnianej podłogi tarasu. Przygwoździł mi nadgarstki do podłogi, a sam docisnął do mnie swoją erekcję. Niech mnie, ten facet był wiecznie podniecony.
- Szybko naszła cię ochota na zabawę.
Wyatt zaśmiał się melodyjnie. Przycisnął usta do mojej szyi i zaczął ją skubać zębami i ssać, aby zrobić mi na skórze malinki. Ten sposób oznaczania partnerki był tak pierwotny i charakterystyczny dla nastolatków, że nie potrafiłam powstrzymać cichego śmiechu wydostającego się co chwila z moich ust.
Śmiech w chwilę przerodził się w jęk. Miałam nadzieję, że Elijah nie wyjdzie zaraz na taras i nas nie zobaczy w tej krępującej sytuacji. Choć jakby nie patrzeć, Elijah stosunkowo szybko i bezproblemowo zaakceptował styl życia swojego starszego brata.
- Chcę, żebyś nazywała mnie dzisiaj swoim panem.
Jęknęłam, gdy Wyatt zsunął twarz niżej i wsunąwszy dłoń pod moją koszulkę, ścisnął mi sutek.
- Naprawdę?
- Marzę o tym, kochanie. Zawsze to ja byłem uległym. Uwielbiam tą pozycję. Czuję się w niej doskonale, jednak dziś, kiedy nie ma z nami naszego władcy, czy byłabyś tak łaskawa i traktowała mnie jak swojego króla?
Słowa Wyatta, choć dla wielu perwersyjne, u mnie spowodowały nadmierne łzawienie oczu. Nie byłam pewna, dlaczego coś takiego mnie wzruszyło, ale jednak tak się stało.
Uśmiechnęłam się do Wyatta. Nie wiedziałam, czy życzyłby sobie, żebym zarzuciła mu ręce na szyję, gdyż wcześniej przygwoździł mi je do podłogi, więc pozostałam w takiej pozycji, jakiej ode mnie zażądał.
- Tak, panie. To będzie dla mnie zaszczyt.
Wyatt wstał, po czym chwycił mnie w biodrach i podniósłszy, przerzucił mnie sobie przez ramię. Dał mi mocnego klapsa. Z moich ust wydarł się pisk. Nie pozostałam Wyattowi jednak dłużna. Uszczypnęłam go w tyłek, na co on głęboko się zaśmiał.
- Moja uległa prosi się o karę. Czyż nie mam racji?
- Przepraszam, panie. Byłam niegrzeczną dziewczynką. Zasłużyłam na karę.
Lochy były zajęte przez Elijaha, więc Wyatt zabrał mnie do sypialni na górze. Rzucił mnie bezceremonialnie na łóżko, po czym oblizał seksownie usta, a mi zrobiło się mokro.
- Pamiętasz, jak Fraser związał mnie krawatami na Malediwach, moja słodka dziewczynko?
Nie poznawałam Wyatta. Pod nieobecność Frasera jego osobowość w łóżku diametralnie się zmieniła. Wiecznie posłuszny i potulny chłopiec zmienił się w prawdziwą bestię. Na dobrą sprawę nawet nie zaczęliśmy zabawy, a ja już nie mogłam wyjść z podziwu.
Wyatt ściągnął przez głowę bluzę. Rzucił ją na podłogę, a moim oczom ukazała się jego naga, cudowna pierś.
Czekałam na łóżku niczym schwytana przez łowcę ofiara. Mój król lada chwila miał zamiar mnie skonsumować, a ja musiałabym być głupia, nie zgadzając się na to.
- Zobaczmy, co tutaj mamy.
Nie odważyłam się poruszyć, gdy Wyatt grzebał w tajemnej skrytce Frasera. Kątem oka widziałam jedynie, że wyciągnął kilka erotycznych zabawek. Następnie, wyraźnie usatysfakcjonowany znaleziskami, podszedł do szafy. Wyciągnął z niej pęk krawatów swojego pana, a moje oczy się powiększyły, gdy zdałam sobie sprawę, jaką ilością krawatów chciał mnie obwiązać. Niczym prezent dla siebie.
- Zacznijmy od tego, że się rozbierzesz, skarbie.
Nie było mocy, abym się mu przeciwstawiła.
Nie chciałam tego robić. Moje pragnienia obudziły się przy Fraserze i Wyattcie i zamierzałam pozwolić obu mężczyznom je pielęgnować.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top