51

Fraser

Tydzień po powrocie z Vegas zabrałem moich kochanków na Malediwy.

Wcześniej nie podróżowałem z Wyattem sam na sam. Uwielbiałem podróżować, ale robienie tego w samotności nie było czymś wymarzonym. Wyatt z kolei uwielbiał przebywać w bezpiecznym domku w lesie, z którego gdyby mógł, nigdy by się nie ruszył.

Dzięki kasie zebranej w Chalcedony i poprzez układy z osobami, które przychodziły do mnie po pomoc, zabrałem Nyx i Wyatta na prywatną wyspę na Melediwach. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, gdy patrzyłem, z jaką radością Wyatt przechadza się po naszym tymczasowym lokum. Z jego gardła wydarł się dziewczęcy pisk, gdy zobaczył, że z tarasu można było zjechać zjeżdżalnią do wody. 

Nyx usiadła na brzegu tarasu, mocząc nogi w wodzie. Wyatt ukucnął obok niej, po czym objął ją za szyję i zaczął się radośnie śmiać.

- Mam nadzieję, że macie zamiar w końcu wejść do wody. Chcę zobaczyć was mokrych, czy to zrozumiałe?

- Tak, panie! Już wyskakuję z ubrań! - odkrzyknął Wyatt, całując prędko naszą dziewczynkę w policzek. Potem wrócił do wynajętego przeze mnie domku, skradł mi szybkiego całusa, a następnie zamknął się w sypialni. 

Obsługa kompleksu zdziwiła się, gdy poprosiłem o największe możliwe łóżko, mogące pomieścić aż trzy osoby. Niemniej jednak moje nazwisko było znane nawet tutaj. W końcu kiedyś zajmowałem się wieloma sprawami w Vegas. Miałem swoje kasyno, które jednak postanowiłem sprzedać, gdyż za często dochodziło w nim do bójek i oszustw. Kasyno przynosiło mi spore zyski i osławiło moje imię w mieście grzechu, jednak oprócz Chalcedony nie potrzebowałem innego interesu. 

Zająłem miejsce obok Nyx. Wsadziłem nogi do wody i odetchnąłem beztrosko. 

- Pięknie wyglądasz w słońcu. Niczym grecki bóg.

Zaśmiałem się na słowa Nyx. Objąłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie tak, że była zmuszona oprzeć policzek o moją pierś. 

- Ty za to jesteś moją boginią, kochanie. 

- Dziękuję, że nas tutaj zabrałeś. Nie mam pojęcia, jak mogłabym ci się odwdzięczyć. Przecież pobyt na Malediwach musi kosztować sporo kasy.

- O to się nie martw, skarbie. Nie mam zamiaru żądać od siebie spłaty długu. Skończyłem z tym. Od teraz jedynym, czym się będę zajmował, jest Chalcedony. Chcę się w pełni poświęcić klubowi. Będzie to trudne, gdy nie zawsze będę na miejscu, ale wierzę, że damy radę. 

Nyx położyła dłoń na moim udzie. Objąłem ją obiema rękami, chcąc być jak najbliżej niej.

- Dziękuję ci, Fraser.

- Za co? - spytałem zbity z tropu.

- Za to, że pozwoliłeś mi siebie poznać - zaczęła, sunąc dłonią coraz wyżej, aż w końcu zacisnęła ją na moim kroczu. Cóż, była niegrzeczną dziewczynką. Przy nas nie mogła być potulna. - Wiem, że poznaliśmy się w tragicznych okolicznościach. Przynajmniej dla mnie. Nienawidziłam cię i życzyłam ci jak najgorzej. Gdy zabrałeś mnie z mojego mieszkania, a później przykułeś do łańcuchów na korytarzu, miałam ochotę cię zabić. Nigdy nie życzyłam nikomu śmierci, ale bolało mnie, że Wyatt się mną zajmował, podczas gdy ty obserwowałeś mnie ze swojego tronu niczym król.

Westchnąłem boleśnie, wspominając tamte chwile.

- Byłam przerażona, kiedy powiedziałeś, że jestem twoją spłatą długu za Altheę. Przeklinałam cię, ale szybko oddałam ci serce. Czułam się winna, że pokochałam cię w tak ekspresowym tempie, ale nie żałuję. Jesteś cudownym mężczyzną, Fraser. Dzięki temu, co czujesz do Wyatta, pokazałeś mi, że nie jesteś takim potworem, jakim cię malują. Czuję się wdzięczna, że was mam. 

- Nie tęsknisz za dawnym życiem? - spytałem, czując rosnącą w gardle gulę.

- Nie - odrzekła, odsuwając się, aby się do mnie uśmiechnąć. 

- Naprawdę?

- Może trochę - odparła, śmiejąc się. - Nic jednak nie byłoby w stanie mnie od was oderwać. Kocham ciebie i kocham Wyatta. Chcę spędzić z wami resztę życia, jeśli oczywiście mi na to pozwolicie.

- Do diabła, kochanie.

Chwyciłem jej twarz w dłonie. Złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek, który odebrał mi dech w piersi. 

- Myślałem, że miałem przygotować się na zabawę, a wy zaczęliście beze mnie?

Oderwałem się od ust Nyx w chwili, w której za plecami usłyszałem Wyatta. Mój chłopiec bezwstydnie pojawił się na tarasie, będąc całkowicie nagim. Oblizałem usta na widok jego sterczącego kutasa. Wyatt uniósł wyżej jedną brew, jakby się ze mną droczył. Wyglądał jak smakowity kąsek, a ja miałem zamiar go schrupać. 

- To tylko rozgrzewka, kochanie - zapewniłem mojego chłopca, nakazując mu gestem ręki, aby do nas podszedł.

Wyatt uklęknął przed nami. Uśmiechnął się zawadiacko, a ja miałem ochotę sprać mu tyłek za ten bezczelny uśmiech. Niestety na pośladkach Wyatta dopiero tworzyły się blizny po ranach, które zadał mu Eric. Nie chciałem więc dręczyć mojego chłopca. Starałem się nie patrzeć na niego inaczej niż wcześniej, ale nic nie mogłem poradzić na to, że pragnąłem opiekować się Wyattem i rzucić mu cały świat do stóp. Kochałem go boleśnie mocno i miałem nadzieję, że nigdy więcej nie będzie mi dane rzucać się w pogoń za nim, gdy porwie go jakiś chory z miłości mężczyzna.

- Prosisz się o karę, skarbie - wymruczałem, chwytając go za kółeczko obroży, którą powinien zdjąć przed wejściem do wody.

- Och, panie. Czyżbyś zabrał ze sobą jakieś zabawki na Malediwy? 

Zaśmiałem się pod nosem, wychodząc z roli dominującego. Cóż, każdy czasem potrzebował wakacji.

- Nie potrzebuję zabawek, aby cię ukarać, kochanie. Z paska mogę zrobić kajdanki, a jeśli będziesz zbyt głośny, wsunę ci do ust mój krawat.

Oczy Wyatta błysnęły podekscytowaniem. 

- Mogę już iść po twój krawat? 

Pstryknąłem go palcami w czubek nosa.

- Wieczorem zwiążę cię krawatem i nim zaknebluję. Tymczasem proszę, abyś zdjął obrożę i wszedł do wody. Chcę zobaczyć cię otoczonego tym pięknym błękitem. Ty też, Nyx. Rozbieraj się i wchodź do oceanu. 

- Jak sobie życzysz, mój panie - odpowiedziała potulnie, po czym, aby jeszcze bardziej mnie podniecić, chwyciła mnie za rękę, zbliżyła ją sobie do ust i złożyła na jej wierzchu pocałunek.

Obserwowanie moich kochanków taplających się w bezkresie oceanu było oczyszczającym doznaniem. Wyatt chwycił Nyx w pasie i przyciągnął ją do swojego twardego fiuta. Drażnił się z nią, że wsunie jej go do tyłka, jeśli nie odda pocałunku. Ochlapywali się wodą bez końca, aż w końcu sam się rozebrałem i do nich dołączyłem.

Nie życzyłbym sobie, abym kiedykolwiek znalazł się w piękniejszej sytuacji. Dobroć Nyx i Wyatta przerastała moje oczekiwania. W świecie pełnym fałszywych ludzi, poznałem tą dwójkę. 

Dwójkę cudownych osób, które wskoczyłyby za mną w ogień. Dwójkę kochanków, którzy w łóżku potrafili rozpalić mnie do granic możliwości. Dwójkę ludzi, którzy ufali mi bezgranicznie, a ja nie byłem im dłużny. 

Wyatt

- Mój panie, już chyba nigdy nie będę grzecznym chłopcem. Jeśli takie będą twoje kary, to... Au!

Fraser klepnął mnie w udo. Mimo wstydliwej pozycji, w której skrępował mnie swoimi pięcioma krawatami, nie mogłem powstrzymać głupkowatego uśmiechu. Czułem się cholernie szczęśliwy.

- Jeszcze słowo, a wepchnę ci do tyłka wazon z kuchni.

Schowałem twarz w poduszce, oczekując kolejnych doznań.

Fraser przywiązał mi ręce do wezgłowia łóżka, a nogi do nóżek łóżka. Byłem maksymalnie wypięty tyłkiem w jego stronę, a moje nogi były rozszerzone tak mocno, że Fraser wsunąłby we mnie swojego kutasa bez nawilżania mojej dziurki. Czułem się jak jego niewolnik. Byłem zarumieniony aż po czubki uszu. Czułem się genialnie. W szczególności dlatego, że piątym krawatem owinął mojego penisa i zawiązał kokardkę, jakbym był jego prezentem.

Poczułem coś zimnego na plecach. Drgnąłem niespokojnie, jednak Fraser uspokoił mnie, kładąc dłoń na dole moich pleców.

- Wiesz, co w zębach trzyma Nyx?

- Kostkę lodu? - spytałem, czując dłonie dziewczyny błądzące po moim ciele. 

- Dokładnie, chłopczyku. Rozkoszuj się tym, słonko.

Nyx masowała moje jądra, jednocześnie zataczając kostką lodu trzymaną w zębach wzorki po moich plecach. Kiedy otworzyłem usta w niemym jęku, Fraser wsunął mi do nich swój krawat. Zawiązał go z tyłu mojej głowy, a następnie kolejnym, już ostatnim krawatem zabranym na wakacje, zawiązał mi oczy.

- Jak się czujesz, będąc zdany na naszą łaskę, kochanie? - spytał Fraser, podszczypując czubek mojego kutasa. 

- Bezpieczny, panie - wymruczałem przez knebel. Nie było mi łatwo mówić, mając kawałek materiału w ustach, ale Fraser najwyraźniej rozumiał moje bełkotliwe wyznanie.

- Czy czujesz coś jeszcze?

- Pożądanie. Pragnienie. Miłość.

- Grzeczny chłopiec - wymruczał Fraser, chwytając w dłoń mojego penisa.

Krawat zawiązany wokół kutasa wzmagał doznania. Dlatego też, gdy mój pan masturbował mnie niczym swoją prywatną zabawkę, jęczałem przez knebel. 

Nyx dała mi klapsa w tyłek, a ja doszedłem momentalnie. Opadłem bezwładnie na łóżko, mocząc brzuch swoją spermą. Czułem się trochę żałośnie, jednak przy moich kochankach nic nie powinno mnie zawstydzić. Było idealnie. Tak, jak być powinno.

Nyx

Siedziałam na podwieszanym fotelu na tarasie. Fraser i Wyatt popijali wino w jadalni. Domek, który Fraser wynajął na ten tydzień, był definicją luksusu. Bałam się, że naszymi zabawami zniszczymy drogie wazony czy pościel, ale nasz pan powiedział, że nie musimy się tym martwić. Wiedziałam, że Fraser miał dużo pieniędzy, ale nie chciałam nadwyrężać jego zaufania. Wciąż nie czułam się z nim w pełni sobą, ale byłam na dobrej drodze, aby wszystko się ułożyło. 

Skoro pozwalałam mu, aby sterował mną w łóżku, musiałam mu naprawdę ufać, prawda?

Lekki wiaterek wiał do nas od oceanu. W tej martwej ciszy czułabym się przerażona, gdybym była tu sama. Na szczęście dobiegające z wnętrza domku śmiechy moich mężczyzn sprawiały, że na mojej twarzy mimowolnie pojawiał się uśmiech. Czułam się tu na miejscu, choć jeszcze dwa tygodnie temu oddałabym wszystko, aby się od nich uwolnić.

- Mogę się do ciebie dosiąść, kochanie?

Spojrzałam na Frasera. Opierał się jedną ręką o futrynę. Wyglądał oszałamiająco w czarnych rurkach i czarnej koszuli. 

- Nie masz ze sobą Wyatta? - spytałam, poklepując miejsce obok siebie. Fraser najwyraźniej miał inne plany. Chwycił mnie w biodrach, podsadził wyżej, a później wślizgnął się na siedzisko i posadził mnie sobie na kolanach.

- Wyatt padł ze zmęczenia. Napił się za dużo. Po alkoholu Wyatt zachowuje się uroczo, ale nie mogłem go dłużej męczyć dla własnej przyjemności.

- O, to coś nowego - zaśmiałam się, kładąc mu dłoń na karku.

- Ty też prosisz się o karę, kochanie? - spytał z przekomarzaniem.

- Och, ale tylko wtedy, gdy Wyatt będzie patrzył.

- Moja niegrzeczna Nyx. Kto by pomyślał, że wydobędę z ciebie takie zwierzę?

Siedzieliśmy w ciszy przez jakiś czas. Fraser głaskał mnie po plecach, a ja palcami muskałam ciemne włoski na jego karku. Nie mogłam się nadziwić, że miałam przy sobie takiego przystojnego mężczyznę o jakże cudownym sercu. Ze świecą takich szukać. Aż dziw, że mi się to udało.

- Kochanie, chciałbym ci coś zaproponować.

Zmarszczyłam brwi. Odchyliłam się w tył, aby spojrzeć w jego zabójcze zielone oczy.

- Fraser?

- Kuźwa, to trudniejsze, niż myślałem. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top