34

Fraser

Elijah płakał jak małe dziecko. W swojej karierze wielokrotnie miałem do czynienia z męskimi łzami. Jako dominujący w Chalcedony, niemal codziennie widziałem mężczyzn, którzy płakali. 

Płakali z bólu spowodowanego niezrozumieniem ich potrzeb, a także w ferworze emocji, gdy zajmowali się nimi ich panowie.

Szalało we mnie tak wiele sprzecznych emocji, że aby dać im upust, z pewnością sam bym się rozpłakał, ale nie miałem już na to sił. W życiu zawsze czułem się za kogoś odpowiedzialny. Jako dzieciak, byłem odpowiedzialny za mamę, która straciła męża, a później byłem odpowiedzialny za samego siebie. Gdy poznałem Wyatta, stałem się odpowiedzialny za niego, a po zabraniu do siebie Nyx, opieką musiałem otoczyć również ją. 

Płakałem rzadko, a kiedy to robiłem, Wyatt przejmował nade mną opiekę w najpiękniejszy z możliwych sposobów. Sam był wrażliwym chłopcem, dlatego wiedziałem, że nie powinienem się przy nim często załamywać. Nie chciałem go zasmucać. Czułem się za niego odpowiedzialny, gdyż nie tylko byłem jego kochankiem, ale przede wszystkim jego panem.

Wyatt, gdy miałem zły dzień, przykrywał mnie kocem i robił dla mnie gorącą czekoladę. Przynosił laptopa, którego ukrywałem na co dzień w piwnicy. Podczas przebywania w domku w lesie nie lubiłem zajmować się technologią i elektroniką. Wolałem poświęcić całą swoją uwagę Wyattowi. Czasem oczywiście musiałem skorzystać z telefonu, aby skontaktować się z pracownikami Chalcedony, jednak robiłem to tak rzadko, jak się dało.

W tej chwili chciałem, aby to ktoś inny zaopiekował się mną. 

Nyx musiała wyczuć moją prośbę. Przytuliła mnie mocno, podczas gdy mój brat płakał na kolanach.

Poczułem się przytłoczony. Dlatego, gdy moja dziewczynka mnie objęła i przyciągnęła do swojej piersi, pozwoliłem jej na to, aby przejęła nade mną kontrolę.

Spokój nie trwał jednak długo. Gdy usłyszałem kroki dobiegające z góry, spojrzałem na schody.

Stał na nich Wyatt. Mój ukochany chłopiec za którego oddałbym życie patrzył na mnie tak, jakbym go zdradził.

- Chodź do mnie, kochanie. Proszę.

Wyatt zacisnął usta. W jego oczach widziałem żal. Musiałem mu pokazać, że był dla mnie najważniejszy i pojawienie się w moim życiu Elijaha nie będzie miało wpływu na moje uczucia do mojego chłopca i mojej dziewczynki.

Szatyn zszedł na dół, po czym do mnie podszedł. Ominął wzrokiem Elijaha i usiadł obok mnie na kanapie. 

Objąłem moich kochanków, oddychając z ulgą. Gdy miałem ich przy sobie, nic nie było mi straszne.

- Braciszku, mógłbyś proszę usiąść w fotelu? Krępuję się, gdy przede mną klęczysz.

Zażartowałem, więc Elijah się zaśmiał. Otarł łzy, po czym wstał i zgodnie z moją prośbą usiadł w fotelu. Patrzenie na tak silnego i niezależnego mężczyznę zalanego łzami nie było dla mnie zaskoczeniem, gdyż w Chalcedony wielu uległych, którzy byli tak potężnie zbudowani, również płakało, jednak czułem ból w sercu. Elijah nie był w końcu moim uległym. Był moim bratem. 

- Gdzie teraz mieszkasz, Elijah? Masz rodzinę?

Gładziłem po plecach moich kochanków, aby czuli, że z nimi byłem. Wiedziałem, że musiałem otoczyć szczególną opieką Wyatta, jednak musiałem traktować Nyx na równi z nim. Nikt nie powiedział, że życie w trójkącie będzie łatwe, prawda?

- Mieszkam w Chicago, ale nie mam rodziny. Pół roku temu rozstałem się z kobietą, z którą spędziłem trzy lata. Byliśmy gotowi na dziecko, ale mnie zdradziła.

- Przykro mi. 

- Mi nie - rzekł, wzruszając ramionami. - Dobrze, że przekonałem się o jej nielojalności, zanim jej się oświadczyłem. 

- To prawda. Chciałbyś tutaj zostać na kilka dni? Możemy cię przenocować, prawda?

Nyx pokiwała głową, a Wyatt wzruszył ramionami.

- Nie chcę wam przeszkadzać. Miałem nadzieję, że pojedziesz ze mną do Chicago, aby dowiedzieć się, dlaczego nasz ojciec został zabity. Zrozumiem jednak, jeśli tego nie zrobisz. Masz w końcu dwóch uległych...

Zacisnąłem zęby. Nie miałem nic do Elijaha, jednak nie podobało mi się, w jaki sposób patrzył na Nyx i Wyatta.

- Nie uważam, aby było to potrzebne. Nie wrócimy życia naszym rodzicom. Jeżeli jednak chcesz dowiedzieć się, dlaczego zginęli, możesz rozpocząć poszukiwania na własną rękę. Przykro mi, ale nie mam czasu się tym teraz zajmować. Mam pod sobą szkołę dla uległych oraz ten dom. Zrobiłem, co mogłem, aby pomścić krzywdę, której doznała nasza rodzina z rąk oprawców. Poświęciłem się, zabijając trzy osoby. To mnie zniszczyło. Nie chcę więcej zajmować się brudną robotą. Mam nadzieję, że uszanujesz moje zdanie, bracie.

Elijah pokiwał głową. Przeczesał palcami ciemne włosy.

Wciąż trudno było mi uwierzyć, że mam starszego brata. Nie musiałem jednak prosić go o potwierdzenie, że należał do mojej rodziny. Wystarczyło spojrzeć na jego twarz. Byłem jego młodszą kopią. 

- Oczywiście, Fraser. Rozumiem cię i nie mam ci tego za złe. Co powiesz na to, żebyście przyjechali do mnie za jakiś czas? Chciałbym spędzić z tobą więcej czasu, a widzę, że nigdzie nie ruszysz się bez swoich ukochanych.

Uśmiechnąłem się pod nosem i skinąłem głową.

- Podaj mi adres. Dam ci znać, gdy wybierzemy się do Chicago. Myślisz, że dasz radę przenocować trzy osoby?

- Mam duże mieszkanie, więc nie będzie problemu. Fraser, chciałbym mieć z tobą kontakt. Wiem, że to dla ciebie szok, ale musiałem w końcu się ujawnić. Mnie również kosztowało to wiele nerwów. Nie jesteś na mnie zły, prawda?

- Absolutnie nie. Dziękuję, Elijah. Na pewno nie chcesz zostać u nas na dłużej?

- Na pewno - odrzekł, machając ręką. - Będę się zbierał.

- Odprowadzę cię. Wyatt, Nyx. Zostaniecie w domu na chwilę?

Nyx pokiwała głową, a Wyatt znów wzruszył ramionami. Czułem, że mimo jego urodzinowego tygodnia, za chwilę będę musiał go ukarać. Kochałem Wyatta, ale jego zazdrość była nieuzasadniona. Traktowałem go z najwyższą delikatnością, jednak nadszedł moment, aby przywołać Wyatta do porządku.

Wyprowadziłem Elijaha z domu. Mój brat podążał leśną ścieżką w stronę muru. Przed wyjściem z domu, zabrałem ze sobą pilota, abym mógł otworzyć bramę wyłaniającą się z muru.

- Masz piękny dom, Fraser. Sam dałbym wiele, aby uciec od zgiełku Chicago i przynajmniej na chwilę oderwać się od dużego miasta.

- Zawsze będziesz tu mile widziany. Wiem, że Wyatt nie jest zadowolony z tego, że mam brata, ale jestem pewien, że się przyzwyczai. On również został bardzo skrzywdzony, ale nie będę o tym mówił w jego imieniu. Nie zawiodę jego zaufania, choćby nie wiem co.

- To zrozumiałe - odparł brunet, wsuwając dłonie w kieszenie dopasowanych spodni. Gdy na mnie spojrzał, jego zielone oczy rozbłysnęły w świetle słońca. Musiałem przyznać, że rodzice podarowali nam piękne geny. W związkach nie zwracałem uwagi na wygląd, gdyż potrafił być zwodniczy, ale do diabła. Elijah i ja byliśmy cholernie przystojni.

- Zapomniałem zapytać. Czym zajmujesz się w Chicago?

- Jestem neurochirurgiem. Całkiem dobrze płatna praca, ale wymaga poświęceń. Drugi raz nie wybrałbym takiej ścieżki zawodowej - zażartował, obserwując z rozmarzeniem mój las.

- Niebawem się do ciebie odezwę. Możesz napisać mi adres.

Podałem Elijahowi swój telefon. Mężczyzna wszedł w notatki i wpisał swój adres oraz numer telefonu. Oddał mi urządzenie, a ja wsunąłem je do kieszeni spodni, aby mnie nie kusiło. W tym miejscu elektronika nie była wskazana. Byłem surowy nie tylko wobec moich uległych, ale również wobec siebie.

- Dziękuję za zrozumienie, Fraser. Wracam do siebie. Wszystkiego dobrego.

Pożegnałem brata skinieniem głowy. Może bym go uściskał, ale byłem już wyczerpany na dziś, jeśli chodziło o okazywanie uczuć.

Patrzyłem, jak Elijah odjeżdża. Pomachałem mu, po czym zamknąłem bramę i patrzyłem, jak chowa się w murze.

- Kurwa - wyszeptałem, opierając się plecami o mur. 

Odchyliłem głowę do tyłu, wpatrując się w korony drzew. Czułem się, jakby grunt osunął mi się spod stóp. Nie znosiłem poczucia bezbronności. Od dziecka uczyłem się być silny i niezależny. Nie chciałem być dla nikogo ciężarem, dlatego wiele poświęciłem, żeby stać się kimś, kto ma władzę w rękach.

Pojawienie się w moim życiu Elijaha było jak grom z jasnego nieba. Nigdy nie domyśliłem się, że mam starszego brata. Byłem zdziwiony, że rodzice oddali go w ręce nieznajomej kobiety, aby go wychowała. W życiu nie posądziłbym rodziców o oddanie dziecka. 

Kiedy zabiłem dwóch zamaskowanych mężczyzn odpowiedzialnych za najście mojego domu, nie zastanawiałem się, dlaczego napadli moich rodziców. Nie próbowałem doszukać się racjonalnego wytłumaczenia w tym, dlaczego ojciec został zabity, mama trafiła do szpitala, a ja zostałem zgwałcony. Chciałem tylko pozbyć się tych szumowin i to zrobiłem.

Elijah otworzył mi oczy. Abym miał mu zaufać, musiało minąć trochę czasu, jednak dzięki niemu zrozumiałem jedno.

Nigdy nie dowiedziałem się, dlaczego moją rodzinę spotkała taka tragedia. Może ludzie, którzy byli odpowiedzialni za nalot na mój dom już nie żyli, jednak wierzyłem, że będąc kimś tak wpływowym, miałem szansę dowiedzieć się prawdy.

Prawdy, której jako nastolatek nie chciałem odkryć, ale jako dorosły potrzebowałem znać powód.

Powód, dla którego stałem się tym, kim byłem.

Wyatt

Po wyjściu Frasera i tego pieprzonego Elijaha, poszedłem do kuchni. Wychyliłem trzy szklanki wody, po czym z głośnym stuknięciem odłożyłem szklankę na stół.

Bolało mnie to, jak Nyx się na mnie patrzyła. Nie chciałem, aby było jej mnie żal, ani żeby się mnie bała. Nie zrobiłbym jej nigdy krzywdy, jednak to, w jaki sposób na mnie spoglądała, było jak ukłucie prosto w serce.

Spiąłem się, gdy Nyx podeszła do mnie od tyłu i mnie objęła. Położyła dłonie na mojej piersi, w której serce biło niemiłosiernie szybko.

Odchyliłem głowę w tył. Westchnąłem ciężko, pozwalając naszej dziewczynce, aby mi pomogła.

- Chciałbyś wziąć kąpiel w wannie, kochanie?

Uśmiechnąłem się. Nagle wszelkie problemy zniknęły.

Starałem się nie zachowywać się jak zakochany wariat, gdy Nyx nazwała mnie kochaniem. Dotychczas jedynie Fraser zwracał się do mnie w taki sposób, więc było to niemałym, choć przyjemnym zaskoczeniem.

Odwróciłem się, po czym przytuliłem Nyx. Docisnąłem ją do siebie tak mocno, że z pewnością czuła moją twardniejącą erekcję. Spodziewałem się, że gdy Fraser wróci, to mnie ukarze. W każdej karze Frasera znajdowało się jednak miejsce na przyjemność.

Póki jednak go nie było, zamierzałem oddać kontrolę nad sobą Nyx. Chciałem poczuć się przez nią kochany.

Wtuliłem twarz w zagłębienie między ramieniem a szyją Nyx. Wciągnąłem jej słodki zapach i pokiwałem głową.

- Zajmij się mną, księżniczko. Proszę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top