29
Nyx
- Witajcie w domu, moi kochani!
Wyatt przeciągnął się, wchodząc do środka. Nie spodziewałam się, że tak dobrze się tutaj poczuję. Wydawało mi się, że domek w lesie należący do Frasera Callahana już zawsze będzie źle mi się kojarzył. Gdy jednak Wyatt porwał mnie w objęcia, radośnie okręcając mnie w powietrzu, nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Kiedy szatyn odstawił mnie na podłogę, spojrzałam na Frasera. Zaśmiał się na widok naszej zażyłości, kręcąc z politowaniem głową.
- Dzisiaj mam ochotę spędzić cały dzień z Nyx. Fraser, będziesz miał coś przeciwko, że zabiorę naszą księżniczkę nad jezioro?
Spojrzałam na Frasera z otwartymi ustami. Nie byłam pewna, czy pozwoli Wyattowi gdziekolwiek mnie zabrać. Wolałam zostać w domku, ciesząc się bliskością obu mężczyzn. Mimo, że Wyatt w samolocie pokazał mi swoją prawdziwą twarz i przez długi czas rozpaczał, gdy tylko dotarliśmy do bramy, jego nastrój diametralnie się zmienił.
- Oczywiście, mój królewiczu. Najpierw jednak coś zjedzmy. Umieram z głodu.
Wyatt położywszy dłonie na moich ramionach, popchnął mnie w stronę kuchni. Wystawił dla mnie krzesło niczym najprawdziwszy dżentelmen i kłaniając mi się, pomógł mi zasiąść do stołu. Byłam pełna podziwu dla tego człowieka. Przeszedł piekło jako niewinne dziecko, ale dzięki Fraserowi zdołał znów pięknie patrzeć na świat. Żałowałam, że tak znienawidziłam Frasera na samym początku. Nie miałam pojęcia, że w rzeczywistości miał dobre serce. Przygarnął Wyatta pod swój dach, wybudował dla niego domek na odludziu i kochał go całym sobą.
Fraser podszedł do lodówki. Obserwowałam napinające się pod koszulką mięśnie. W samolocie się przebrał, dzięki czemu mogłam bezwstydnie podziwiać jego cudowne ciało.
- Prawda, że jest diabelnie seksowny? - spytał Wyatt, kładąc dłonie na moich ramionach. Nachylił się do mnie tak, że musnął wargami mój policzek. Przeszły mnie przyjemne dreszcze.
- To prawda. Jest piękny.
- Książę też przygotuje śniadanie? Czy będzie mnie obserwował jak kawałek mięsa? - spytał Fraser, wyciągając z lodówki kilka jajek i masło.
- Pozwolisz, że w trakcie mojego urodzinowego tygodnia będę bezwstydnie wlepiać wzrok w twój jędrny tyłeczek i twoje cudownie umięśnione plecy. Popatrzymy więc sobie na ciebie z Nyx. Ubijaj te jajka, mój panie.
Wyatt usiadł obok mnie. Chwycił mnie za rękę. Patrzył mi prosto w oczy, a ja nie czułam skrępowania. Dawniej obawiałabym się takiej bliskości z mężczyzną. Co prawda, mój pierwszy chłopak stanowił dla mnie rodzaj przełamania, gdyż dzięki niemu po raz pierwszy poczułam się piękna. Czar prysł, gdy ode mnie odszedł, jednak teraz na nowo odkrywałam uroki bycia podziwianą przez pięknych mężczyzn.
Po śniadaniu udałam się do sypialni z Fraserem. Przeszedł mnie dreszcz na widok erotycznych zabawek zawieszonych na ścianie. Brunet musiał wyczuć moje zdenerwowanie. Podszedłszy do mnie od tyłu, objął mnie w pasie i oparł podbródek na moim ramieniu.
- Wszystko w porządku, kochanie?
- Chyba tak - odparłam, choć nie zabrzmiało to pewnie.
- Nyx, usiądźmy. Porozmawiajmy chwilkę.
Fraser podprowadził mnie do łóżka. Usiadł na jego brzegu. Posadził mnie obok siebie tak, aby mógł mi patrzeć w oczy.
- Na pewno wszystko gra? Wydaje mi się, że przygasłaś po opowieści Wyatta.
- Żal mi go. Ciebie również. To, co przeżyliście, było okropne. Jestem pełna podziwu, że wyszliście z tego silniejsi i się kochacie.
Mężczyzna uśmiechnął się kącikiem ust, choć w jego spojrzeniu czaiło się coś mrocznego. Coś, o czym zapewne lada moment miałam się przekonać.
- Nie mam prawa porównywać swojej krzywdy do tego, co matka zrobiła Wyattowi, kochanie. Ja zostałem zgwałcony raz. On był jej zabawką przez długi czas. Nie wiesz, ile pracy włożyłem w to, aby stanął na nogi. Tyle razy chciał odejść z tego świata, ale zapewniałem go, że ma dla kogo żyć. Otoczyłem go najlepszą opieką.
- Było mi okropnie smutno, gdy Wyatt się rozpłakał. Wiem, że jest dorosłym mężczyzną, ale...
- Łzy zawsze są bolesne, Nyx. Na szczęście wiem, jak z nim postępować. Wyatt potrzebuje ogromu czułości i poczucia bezpieczeństwa.
Przysunęłam się do Frasera. Otoczyłam go rękami w pasie. Ułożyłam policzek na jego piersi, czując równomiernie bijące serce.
Zamknęłam oczy, czując się bezpiecznie. Wcześniej Fraser nijak kojarzył mi się z bezpieczeństwem, ale po tym, co przeszliśmy w trakcie pobytu w Chalcedony, zaczęłam postrzegać go inaczej. Byłam wdzięczna, że Fraser nie naciskał, abym w dalszym ciągu chodziła nago przy jego nodze. Może od czasu do czasu mogłam wcielić się w rolę jego uległej dla jego przyjemności, jednak na stałe z pewnością nie mogłabym być mu tak posłuszna.
- Dziękuję, że ze mną jesteś - wyszeptałam, wyczuwając pod dłońmi jego wyrzeźbione mięśnie pleców.
- Kochanie, nie zostawię cię. Choćbyś chciała ode mnie uciec, nie pozwolę ci na to. Nie mógłbym zrobić tego Wyattowi. On tak pragnął, aby dołączyła do nas kobieta, że nie przeżyłby, gdybyś zniknęła.
Poczułam smutek. Nie dlatego, że Fraser powiedział, że nigdy go nie opuszczę, ale dlatego, że Wyatt tak cholernie potrzebował miłości, że szukał jej wszędzie. I miał szczęście, bo ją znalazł.
Wyatt
Trzymałem Nyx za rękę, prowadząc ją do jeziora. Dzień był wyjątkowo ciepły, dlatego podążałem leśną dróżką bez koszulki. Stopy mojej księżniczki już się wygoiły, dlatego Nyx mogła bez obaw iść po lesie. Czułem, że była zdenerwowana, gdyż gdy ostatnio znajdowaliśmy się w lesie, uciekała przed nami, raniąc swoje stopy. Na samo wspomnienie tego wydarzenia ściskało mnie boleśnie w piersi. Byłem wściekły, że tak potraktowaliśmy tą bezbronną dziewczynkę, jednak Fraser nalegał, abyśmy od razu pokazali Nyx, jacy byliśmy.
Dziś wiedziałem, że był to błąd, jednak była to również przeszłość. Nie mogłem nic na to poradzić. Mogłem jedynie patrzeć pozytywnie w przyszłość, mając świadomość, że zrobię wszystko, aby Nyx była z nami szczęśliwa i czuła się kochana.
- Pięknie wyglądasz w słońcu, skarbie. Oświetla ci włosy, co sprawia, że wyglądasz jak elfia księżniczka.
Nyx parsknęła śmiechem, choć zauważyłem, że się zarumieniła.
- Mi za to podobają się twoje piegi. Wyglądasz jak elfi książę.
Zaśmiałem się, odchylając głowę w tył.
- Myślałam, że zabierzesz mnie nad jezioro gdzieś za murem. Nie miałam pojęcia, że w waszym lesie jest jezioro.
- Och, kochanie. Fraser znalazł idealne miejsce dla naszej dwójki. Tu jest wszystko, czego mi potrzeba. Na początku byłem na niego zły, gdyż odciął się całkowicie od technologii dla mnie, ale do diabła. On mnie naprawdę kocha, skarbie. Ktoś tak wpływowy jak Fraser Callahan zdecydował się porzucić wystawne życie w Vegas i przenieść się na odludzie specjalnie dla mnie. Czasami czuję się winny, ale popatrz tylko. Tu jest wspaniale.
Nyx przytaknęła. Zatknęła włosy za ucho, a ja uśmiechnąłem się na widok jej pełnych warg.
- Masz rację. To cudowne miejsce. Idealne dla was.
- Dla nas, Nyx. To nasze miejsce.
W końcu dotarliśmy nad jezioro. Rzuciłem na ziemię ręczniki, po czym poprowadziłem Nyx do drewnianego mostku. Uśmiechnąłem się do niej szelmowsko, ściągając spodnie. Rozebrałem się do naga, na co Nyx spłonęła rumieńcem. Zaśmiała się z zawstydzeniem.
- Mam nadzieję, że też się rozbierzesz. Chyba, że Fraser kazał ci założyć jakiś piękny strój.
Nyx nieśmiało ściągnęła koszulkę. Moje oczy wyszły z orbit, gdy zobaczyłem jej piersi okryte czerwonym strojem kąpielowym. Wyglądała w nim fantastycznie. Miałem ochotę paść do jej stóp, aby jej służyć. Cóż, miałem perwersyjne fantazje seksualne, ale za to kochał mnie Fraser. Miałem nadzieję, że niebawem Nyx również mnie pokocha. Miłość nie była uczuciem, którym obdarzało się pierwszą napotkaną na ulicy osobę. Znałem Nyx zaledwie od kilku dni, jednak już zdążyła skraść moje serce.
- Jesteś piękna.
Podałem Nyx dłoń. Ujęła ją, po czym pozwoliła, abym podprowadził ją na skraj mostku.
- Nie bój się. Nie jest głęboko. Uratuję cię, gdybyś zaczęła się topić.
Szturchnąłem ją lekko w bok, aby rozluźnić atmosferę. Nie, żeby była napięta. Po prostu potrzebowałem poczuć, że z Nyx u boku nie muszę udawać kogoś, kim nie jestem.
- Gotowa?
- Jak nigdy w życiu.
Skoczyliśmy do jeziora. Zanurzyłem się aż po czubek głowy, jednak od razu po skoku wypłynąłem na powierzchnię. Nyx znalazła się tam tuż przede mną. Najwyraźniej obawiałem się bez powodu. Była świetną pływaczką, utrzymując się na wodzie bez mojej pomocy.
- Jesteś taka mokra - zażartowałem, za co zarobiłem chluśnięcie wodą w twarz.
- Za to ty pewnie jesteś twardy. Choć czy kiedykolwiek nie jesteś twardy?
Objąłem Nyx w pasie. Byłem od niej wyższy, więc bez problemu stałem na dnie jeziora. Na szczęście nie było głębokie. Fraser upierał się, że zanim znajdzie odpowiedni domek dla naszej dwójki, najpierw się upewni, że wszystko jest dla mnie bezpieczne. Obawiał się, że przypadkowo lub celowo zrobię sobie krzywdę. Przez pierwsze tygodnie trzymał poza moim zasięgiem wszelkie niebezpieczne narzędzia. Musiałem jeść z jego ręki lub plastikowym widelcem. Patrząc na to, kim byłem wtedy, doszło do mnie, że przeszedłem piekielnie długą i trudną drogę, aby stać się tym, kim byłem dzisiaj.
Ułożyłem głowę w zagłębieniu pomiędzy szyją i ramieniem mojej ukochanej dziewczynki. Nyx ścisnęła mnie za pośladki, na co zareagowałem mruknięciem. Było mi tak dobrze. Słoneczko ogrzewało moje plecy, a woda przyjemnie chłodziła resztę ciała. Miałem w ramionach moją ukochaną księżniczkę, w domu czekał na mnie mój król.
Jeśli ktoś kilka lat temu powiedziałby mi, że będę tak szczęśliwy, nie uwierzyłbym mu.
- Nie jesteś na mnie zła za to, co wydarzyło się wczoraj w Chalcedony?
Nyx zesztywniała. Wbiła paznokcie w mój tyłek, co w innych okolicznościach spotkałoby się z moją aprobatą, jednak ten gest był znakiem tego, że Nyx poczuła się niepewnie.
- Było mi wstyd, że tak szybko wam uległam, jednak było mi dobrze. Poddałam się trzem przystojnym mężczyznom. To było cudowne doświadczenie.
- To normalne, że czułaś się niepewnie - wyjaśniłem, chcąc ją pocieszyć. - Kiedy po raz pierwszy miałem styczność z Chalcedony, również czułem się nie na miejscu. Bałem się, że ktoś będzie mnie oceniał za to, że kroczę przy nodze swojego pana jak pies. Miałem na szyi obrożę, co jeszcze bardziej ujmowało mi człowieczeństwa. Nauczyłem się tam jednak, że każdy człowiek na własne potrzeby. Nie możemy czuć się gorsi dlatego, że kręcą nas rzeczy, które dla reszty społeczeństwa są nie do pomyślenia. Póki każda ze stron robi to z własnej woli, wszystko jest w porządku.
- Wyatt, wy na początku nie skuwaliście mnie za moją zgodą.
- Kuźwa, skarbie.
Chwyciłem twarz blondynki w dłonie. Złożyłem delikatny pocałunek na czubku jej nosa, po czym oparłem czoło o jej czoło.
- Nyx, proszę. Nie gniewaj się na nas za tamto. To było...
- W porządku - przerwała, zarzucając mi ręce na szyję. - Naprawdę, Wyatt. Już o tym zapomniałam. Pewnie co jakiś czas będę prosiła, abyście przykuli mnie do krzyża i się mną zajęli. Nie będziesz się tym zamartwiał, dobrze?
- Tak, skarbie. Obiecuję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top