19
Fraser
- W porządku. Już tam idziemy.
Całe popołudnie spędziłem z Nyx w moim gabinecie. Zająłem się papierkową robotą, którą nie miałem czasu zająć się w domu, a moja uległa siedziała na kanapie, wpatrując się w swoje kolana.
- Kochanie, pilna sprawa. Musimy zejść na dół do pokoju, w którym przyjmuję nowych uległych. Joshua dzwonił, że przyszedł do nas jakiś chłopak, który szuka pomocy.
Nyx pokiwała głową, po czym zsunęła się z kanapy na podłogę. Posłusznie uklęknęła, kładąc dłonie wierzchem na udach. Moje serce się radowało, że mi się poddała, jednak nie podobało mi się, jak nikła w oczach. Po tym, jak pokazałem jej nagranie z jej siostrą w roli głównej, Nyx się zamknęła. Pozwoliła mi zająć się dokumentami, siedząc cicho na kanapie, a ja niemal zapomniałem o jej obecności.
Objąłem dłonią policzek blondynki. Dziewczyna uniosła głowę, patrząc mi w oczy.
- Co mogę dla ciebie zrobić, kochanie?
Zacisnęła usta, kiwając przecząco głową.
- Zgaduję, że gdybym poprosiła, abyś mnie wypuścił, nie zrobiłbyś tego, prawda?
W jej głosie słyszałem smutek, ale i coś na kształt przywiązania. Co prawda Nyx wspominała, że łatwo oddawała ludziom swoje serce, lecz nie sądziłem, że tak szybko się do mnie przywiąże.
- Nie, dziecinko. Nie wypuszczę cię.
- W takim razie niczego nie potrzebuję, panie.
Nie przypiąłem smyczy do obroży Nyx. Wiedziałem, że mi nie ucieknie. Za nic nie dałaby rady wyjść sama z Chalcedony. Wejście było strzeżone wieloma urządzeniami. Aby wejść do budynku, należało zeskanować tęczówkę swojego oka, odcisnąć dłoń na ekranie i czekać na pozwolenie wejścia. Ktoś z wewnątrz również mógł nas wpuścić, choć starałem się tego unikać. Dbaliśmy o komfort uległych, a także ich bezpieczeństwo. Mój biznes był ryzykowny, lecz zaczynając w tej branży, byłem świadom niebezpieczeństwa i ryzyka. Policja na szczęście nie mogła mi nic zrobić, gdyż biznes był legalny, lecz świat BDSM wciąż budził kontrowersje w dwudziestym pierwszym wieku.
Ruszyłem do windy, a Nyx szła za mną. Trochę się spięła, kiedy na końcu korytarza ujrzała Finleya, który był dominującym w Chalcedony niemal od samego początku jego istnienia. Był cholernie przystojnym bydlakiem, co przyznawałem nawet ja, zagorzały wielbiciel pięknych kobiet. I oczywiście Wyatta, ale on był moim słodkim wyjątkiem.
Finley prowadził obok siebie dwie uległe. Jedną z nich była Ashley. Dziewczyna, którą przyjąłem do klubu miesiąc temu. Pięknie się spisywała w roli uległej.
Drugą dziewczyną, która pokornie szła na czworakach u stóp Finleya, była Brittany. Była najmłodszą uległą w Chalcedony. Uciekła z domu, gdyż jej rodzice byli alkoholikami. Przez dziewiętnaście lat sobie z nimi radziła, ale gdy niespełna dwa miesiące temu ojciec pobił ją po spożyciu zbyt dużej ilości whisky, uciekła i trafiła do nas. Przyjąłem ją do klubu z otwartymi ramionami i obiecałem, że po ukończonym szkoleniu znajdę dla niej pana, który się nią odpowiednio zaopiekuje i da jej miłość oraz poczucie bezpieczeństwa, którego Brittany tak potrzebowała.
Wszedłem do windy, a Nyx wsunęła się do niej za mną. Klęczała z opuszczoną głową. Aby dodać jej ciepła, położyłem dłoń na jej głowie. Przeczesałem palcami miękkie włosy mojej uległej i uśmiechnąłem się, gdy oparła policzek na moim udzie.
Gdy drzwi się otworzyły, wyszedłem na korytarz parteru. Joshua czekał na mnie przy wejściu do klubu, a obok niego stał młody chłopiec, który mógł mieć nie więcej niż osiemnaście lat. Miał brudną twarz, a także liczne sińce na policzkach i rękach. Miał długie spodnie, więc nie widziałem, jak wyglądała jego skóra na nogach, jednak domyślałem się, że blondynek miał więcej znaków przemocy pod ubraniem.
- Ten młody człowiek nazywa się Knight Rochester. Ma dziewiętnaście lat. Uciekał aż z Corn Creek. Ścigał go płatny morderca, którego nasłał na Knighta jego starszy brat.
Zmierzyłem wzrokiem Knighta, który drżał i rozglądał się niepewnie po wnętrzu.
- Dlaczego przybyłeś do nas, a nie poszedłeś na policję? - spytałem chłopaka, który gdyby mógł, schowałby się pod ziemię ze strachu.
- Wiem o Chalcedony od wielu miesięcy - oznajmił, próbując udawać pewnego siebie. - Skrycie marzyłem o staniu się uległym, odkąd skończyłem siedemnaście lat. Rok temu powiedziałem rodzicom, że jestem gejem. Nie przyjęli tego dobrze. Mój starszy brat, Chris, znienawidził mnie, gdy wyznałem, że wolę mężczyzn. Nasłał na mnie faceta z nożem, który chciał mnie poćwiartować w zaułku, ale udało mi się go zgubić i uciec tutaj. Przepraszam, że nie zapowiedziałem się w żaden sposób. Wiem, że Chalcedony to klub dla elity społecznej, a ja jestem tylko brudem, którego rodzina zaczęła się wstydzić, gdy wyznałem, kim jestem.
Knight padł na kolana i się rozpłakał. Schował twarz w dłoniach, zawodząc głośno.
Posłałem spojrzenie w stronę Joshui. Mój zastępca skinął głową, jakby milcząco dawał mi znak, że powinniśmy zająć się tym pokrzywdzonym przez los chłopcem.
- Knight, przejdźmy proszę do pokoju, w którym omawiam warunki umowy z nowymi uległymi. Dasz radę iść samodzielnie?
- Tak, proszę pana. Oczywiście.
Blondyn podniósł się z podłogi w mgnieniu oka. Pokazałem mu, że ma za mną pójść. Joshua podążał za Knightem, który jak na razie był dla nas obcy.
Wiedziałem, że pomogę temu człowiekowi. Jeśli Knight mówił prawdę i jego starszy brat naprawdę wysłał za nim płatnego zabójcę, był w tarapatach. Chalcedony szczyciło się tym, że stopień ochrony był tutaj na najwyższym poziomie. Mogłem więc być pewien, że Knight będzie tu bezpieczny. Jeżeli nie zmyślił historii z pragnieniem stania się uległym, byłem pewien, że znajdzie u mnie pomoc.
Nyx
Przeszliśmy do niewielkiego pokoiku, w którym znajdowało się eleganckie biurko i dwa fotele po przeciwnej stronie blatu. Fraser zajął miejsce za biurkiem i wskazał Knightowi miejsce, na którym mógł spocząć.
Uklękłam u stóp Frasera. Byłam pewna, że wieczorem, gdy będę spokojniejsza, porozmawiam z nim i powiem, że nie wytrzymam dłużej bycia jego uległą. Było mi wstyd, że musiałam chodzić przy jego nodze jak zwierzątko oraz, że byłam naga przez cały czas, odkąd trafiłam do Chalcedony.
Starałam się przemóc do Frasera i pokazać mu, że jeśli zapewni mi warunki, będę w stanie go pokochać. Potrzebowałam jednak kompromisu. Nie mogłam pozwolić, aby dalej tak mnie traktował. Jakby nie spojrzeć, nie robił mi krzywdy, gdyż wyraźnie o mnie dbał, jednak nie czułam się komfortowo w sytuacji, w której mnie postawił.
Najpierw jednak Fraser musiał uporać się z Knightem. Moje problemy wydawały się być niczym w porównaniu z traumą, przez którą przechodził młody, roztrzęsiony blondyn.
Zdziwiłam się, że przyszedł po pomoc do miejsca takiego jak Chalcedony, jednak nie miałam prawa go osądzać. Knight zdawał się pragnąć zniewolenia i jeśli to miało zapewnić mu szczęście, miałam nadzieję, że Fraser pomoże mu je osiągnąć.
Spoglądałam na Knighta, który zdawał się nic nie robić sobie z mojej obecności. Albo był tak przerażony wizją stania się martwym, albo zwyczajnie nie widział nic dziwnego w tym, że naga kobieta klęczała u stóp mężczyzny w jego małym biurze.
- Powiedz mi, czego od nas oczekujesz, Knight.
Chłopak spojrzał w oczy Frasera. Jego twarz była tak posiniaczona, że ledwie otwierał oczy. Było mi go potwornie żal i chciałam go przytulić, aby ulżyć mu w cierpieniu.
- Pragnę zostać czyimś uległym, proszę pana. Rozumiem, że w tak pięknym miejscu jak Chalcedony może nie być miejsca dla kogoś takiego jak ja, ale...
- Knight, tu jest dla ciebie miejsce - rzekł stanowczo Fraser, pochylając się, aby spleść dłonie na biurku. - W Chalcedony nie zwracamy uwagi na to, kto ile ma pieniędzy. Nie patrzymy na to, z jakiej klasy społecznej ktoś pochodzi. Szukamy osób, które zgodzą się oddać kontrolę w ręce obcej osoby, a gdy już je wyszkolimy, znajdujemy im panów, którzy się nimi zaopiekują.
- Tak mi wstyd, że tego właśnie pragnę! - zaszlochał Knight, zaciskając dwa palce na nosie.
- To nie powód do wstydu. Akceptujemy cię takim, jakim jesteś.
- Co mogę zrobić, żeby tutaj zostać, proszę pana? Ile mam zapłacić?
Fraser uśmiechnął się pocieszająco do chłopaka. Pokręcił przecząco głową, a ja nagle zobaczyłam w nim anioła. Choć był przecież pieprzonym popaprańcem, który myślał, że swoim ciałem spłacę dług zmarłej siostry.
- Knight, nie przyjmę od ciebie zapłaty. Chcę, abyś czuł się tu dobrze. Co prawda, mam komplet dominujących i uległych, ale jest ktoś, kto jest dla nas kimś w rodzaju pomocy. Zaczekaj chwilę, dobrze?
Blondyn pokiwał ochoczo głową, jednocześnie ocierając łzy.
Fraser wziął do ręki telefon i wybrał czyjś numer.
- Eric? Mógłbym cię prosić do gabinetu na parterze? Przyjdź proszę sam. Dziękuję.
Pamiętałam, że Eric był mężczyzną, który był kimś ważnym dla Wyatta. Byłam ciekawa, jak czuł się Wyatt i co robił. Chyba trochę za nim zatęskniłam, ale tylko trochę. To było dziwne, nagłe i niepożądane uczucie, które pojawiło się w mojej głowie zupełnie niespodziewanie, ale za nic nie chciało z niej wyjść.
Po kilku chwilach do gabinetu wszedł on.
Eric miał ciemne włosy i zabójczą linię szczęki. Był pięknym mężczyzną. Marnował się tutaj. Mógł pracować w modelingu albo grać w filmie. Domyślałam się jednak, że był gejem, skoro Wyatt tak go ubóstwiał. Biła od niego aura dominacji i bezkresnej władzy. Poddałabym mu się szybciej niż uległam Fraserowi. Bez dwóch zdań.
Brunet usiadł na wolnym fotelu. Knight speszony spuścił wzrok.
- O co chodzi, szefie? - spytał Eric Frasera, z nieukrywanym zaciekawieniem obserwując kulącego się na fotelu obok chłopca.
- To Knight - oznajmił spokojnie Fraser, jakby nie chciał spłoszyć chłopaka. - Uciekł z domu, w którym rodzice nie zaakceptowali go za to, kim jest. Brat Knighta nasłał na niego mordercę. Knight przybył do nas, gdyż wie o Chalcedony od dwóch lat. Marzy o tym, aby ktoś przejął nad nim kontrolę i otoczył go opieką. Widać gołym okiem, że jest spokojny i zamiast subordynacji potrzebuje uczucia i władzy. Jesteś w stanie mu to zapewnić, Ericu?
Eric mierzył czujnym spojrzeniem chłopca. Nagle bez słowa chwycił go za podbródek. Patrzył mu się w oczy przez dłuższą chwilę, po czym się uśmiechnął.
- Jesteś gotów zostać moim uległym, Knight?
Nigdy nie widziałam takiego wybuchu szczęścia, jakiego doznał Knigt, gdy Eric wyznał mu, że jest gotów się nim zaopiekować.
Chłopiec uklęknął na podłodze i oparł czoło o podłogę. Zaniósł się płaczem, jednak nie był on spowodowany smutkiem, a szczęściem. Bezgranicznym szczęściem, na widok którego zakręciła mi się łza w oku.
- Dziękuję, panie! Obiecuję, że będę posłusznym uległym! Zrobię dla ciebie wszystko!
Eric uśmiechnął się i pogładził klęczącego przed nim chłopca po blond włosach. Kiedy mężczyzna pstryknął palcami, Eric spojrzał mu w oczy.
- Zanim zaczniemy szkolenie, zabiorę cię do łazienki. Umyję cię i opatrzę. Dobrze?
- Tak, panie. Dziękuję.
Patrzyłam, jak Knight wstaje z pomocą Erica. Oboje wyszli z gabinetu, całkowicie zapominając o Fraserze i o mnie.
- Już teraz rozumiesz, że Chalcedony to nie więzienie, kochanie - zwrócił się do mnie Fraser, głaszcząc mnie po głowie. - Tutaj pomagamy tym, którzy tego potrzebują.
- Panie, chciałabym z tobą porozmawiać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top