19. Ciało do ciała
Okazało się, że manager 4Tunersów tak bardzo był zadowolony z efektów pracy nad nowym singlem, że w swojej nagłej łaskawości zezwolił chłopakom na jeden wolny wieczór, żeby mogli odwiedzić rodziny i spędzić chociaż kilka godzin z bliskimi. Na co dzień wszyscy muzycy byli zobowiązani mieszkać wspólnie w Whereabout's, tak aby management miał ich ciągle pod ręką w razie niespodziewanego wywiadu lub innej tego typu akcji. Poza tym, jak podejrzewam, było im łatwiej upilnować czterech młodych, żądnych życia chłopaków i kontrolować ich wybryki, gdy nie musieli szukać ich po całym Londynie i okolicach.
No, a przynajmniej w teorii tak miało to wyglądać, bo jak widać chociażby po naszej przygodzie na lotnisku, Chris i ekipa potrafili wykiwać swoich opiekunów, gdy potrzebowali zyskać trochę wolności i swobody działania. Tak czy inaczej, w tym momencie dostali ją legalnie i za przyzwoleniem Zgreda Wszystkich Zgredów, jak nazywali Stephena – oczywiście, gdy nie było Xandera w pobliżu.
Dlaczego jednak Eymen nie wykorzystał okazji do wizyty w domu rodzinnym, tylko zabunkrował się w miejscu, którego przecież powinien mieć dość? Bardzo mnie to nurtowało, ale niczego się nie dowiedziałam. Najpierw Oztürk rzucił się na pizzę, którą przywiozłam ze sobą do mieszkania, jakby na tym obozie nagraniowym, czy jak to tam nazwać, w ogóle nie dawali im jeść, tylko kazali ślęczeć nad pisaniem piosenki dzień i noc. Gdy przeżuwał zachłannie włoski specjał, ja opowiadałm mu o spotkaniu z Xanderem i tym, jak mnie wyrolował. A jak już się o tym dowiedział, to oczywiście nie chciał dać mi spokoju z pretensjami, że nie pozwoliłam mu się uratować z opresji.
– Mogłaś napisać, jak wygląda sytuacja, to bym bo ciebie przyjechał – powiedział, sięgając po kolejny, chyba już piąty, kawałek ogromnej pizzy.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Ja po dwóch kawałkach miałam już dość, czułam się tak pełna, że mogłabym nie jeść w ogóle przez najbliższy tydzień.
– Chciałam ci zrobić niespodziankę. Poza tym Xander uparł się, że ściągnie Alessandro, żeby mnie odwiózł do mieszkania.
– Co za szlachetny gest z jego strony, normalnie go nie poznaję! Chyba bardzo mu zależało, żeby pokazać się z dobrej strony przed tamtą laską.
– Tia, całkiem możliwe – mruknęłam z przekąsem, bo wspominanie pseudo-randki z Xanderem nie należało do najmilszych rzeczy.
– Albo... – Eymen zrobił nagle taką minę, jakby spłynęło na niego olśnienie. Nie wydawał się przy tym zadowolony z tego, co stało się dla niego oczywiste. – Ten palant nie chciał, żebym pokazał się tam osobiście. Gdyby ktoś zobaczył, że przyjechałaś z nim, ale wracasz ze mną... Rozumiesz, co mam na myśli?
Dotąd wegetowałam na kanapie, rozwalona leniwie w pozycji półleżącej, opierając wyciągnięte nogi na kolanach Eymena. Jednak po tym, co przed chwilą powiedział, aż poderwało mnie do góry, a w głowie zaczęły mi wyć wszystkie możliwe systemy alarmowe. Oztürk też chyba poczuł grozę sytuacji, bo odrzucił niedojedzony kawałek pizzy do pudełka, oblizał szybko palce i sięgnął po leżący gdzieś pod kanapowymi poduszkami telefon. Usiadłam natychmiast przy jego boku, żeby móc zajrzeć mu przez ramię i zobaczyć na własne oczy to, co pojawi się zaraz na wyświetlaczu.
Niestety, moje złe przeczucia okazały się prawdą. Po wpisaniu hasztagu #4TTs na X, Eymen ustawił sortowanie wpisów od najnowszych i już po chwili wyświetlił zdjęcie, na którym całowaliśmy się z Xanderem pod tą wytworną restauracją – Mercato Mayfair. Chuj tam, że do niczego między nami nie doszło! Chuj, że w ogóle nie poszliśmy do tej restauracji, tylko do smażalni ryb obok! Fotka, ewidentnie strzelona z ukrycia, zrobiona była pod takim kątem i z takiego miejsca, że od razu wywoływała konkretne skojarzenia.
Gdyby nie to, że osobiście byłam na miejscu i doskonale wiedziałam, co się tam naprawdę wydarzyło, sama pewnie dałabym się nabrać temu, co widniało na fotografii. Spojrzałam na Eymena, na wpół przerażona, a na wpół wkurwiona. Czy on też zasugeruje się tym, co właśnie zobaczył? Czy w ogóle mi uwierzy, że to zdjęcie to jedna wielka pieprzona mistyfikacja?
– Hej, Cam! – Eymen zawołał z oburzeniem. – Nie dość, że najpierw dałaś swój numer Chrisowi, chociaż to ja jestem przecież twoim chłopakiem, to teraz jeszcze Xander zabrał cię pierwszy na randkę! I to taką ekskluzywną! A mówiłaś, że pojechaliście tylko na frytki!
"Kurwa, zaczyna się..." – pomyślałam, powstrzymując się jednak od przewrócenia oczami. W końcu byłam mu chyba winna jakieś wyjaśnienia, jakkolwiek pozorny by ten nasz związek nie był. Ale i tak zamierzałam odbyć tę rozmowę na własnych zasadach!
– Odbiło ci?! – Odsunęłam się nieco od Eymena, żeby zyskać pole do manewru, po czym trzasnęłam go w ramię. – Już bym nie miała co robić, tylko się z nim obściskiwać pod jakimś lokalem dla nadzianych pozerów!
Oztürka na chwilę zatkało. Myślałam, że to od mojego uderzenia i przez chwilę miałam obawę, że trochę przegięłam, ale strach szybko przerodził się w rozbawienie, gdy usłyszałam:
– "Nadzianych pozerów"? Wow, skąd ty znasz takie określenia w obcym dla siebie języku?
– Mój drogi... Lata oglądania anglojęzycznych seriali w oryginale!
– Aaa, ma to sens. Ale to – wskazał na zdjęcie w swoim telefonie i momentalnie przestało mi być wesoło – w porównaniu do twojej wersji wydarzeń niestety sensu nie ma. Znam Xandera już kilka lat i uwierz mi, że on nie pokazuje się publicznie z dziewczynami, jeśli nie ma w tym jakiegoś celu, który z reguły zlokalizowany jest w jego łóżku.
– Ja znam go tylko kilka dni, ale ok, wierzę ci, że taki jest. Jednak ty też musisz uwierzyć mnie, że Xander na tym zdjęciu wcale mnie nie całował!
– W takim razie co robił? – Eymen nadal nie wydawał się przekonany.
– Grzebał mi w oku!
No dobra, trochę wyolbrzymiłam to strzepywanie rzęsy z mojego policzka, ale byłam już nieźle wkurzona nie tylko absurdalnością gestu Xandera, ale też podejrzliwością i niewiarą Eymena. Temu ostatniemu, zdaje się, zabiłam niezłego ćwieka.
– What the f*ck?*
– The eggshell crack!* – krzyknęłam bez namysłu pierwsze lepsze słowa, które zrymowały mi się z przekleństwem, użytym przez Oztürka, jeszcze bardziej wprawiając go w osłupienie.
Niech ma za swoje! Mógł mnie nie denerwować, pfff.
– Eee, Kamila... Nie wiem, z jakiego serialu się tego nauczyłaś, ale zaufaj mi: tutaj nikt tak nie mówi.
– To zacznie. Jeszcze kilka tego typu zdjęć u boku Xandera i stanę się tak popularna, że będę dyktować trendy.
Ten ociekający goryczą komentarz podsumowałam skrzyżowaniem rąk na piersi i strzeliłam focha, wbijając się w oparcie kanapy. O dziwo, to przemówiło do Eymena bardziej niż jakiekolwiek tłumaczenia.
– Hej, spokojnie! Nie rozwal nam kanapy, bo potem to my wyjdziemy na stereotypowe gwiazdy, które demolują hotelowe pokoje. – Gdy prychnęłam tylko na te słowa, dodał ugodowo: – No dobra, wierzę ci! Ale Xanderowi już nie. Na twoim miejscu bym bardzo z nim uważał, bo typ ewidentnie coś kombinuje.
Ja też coraz bardziej przekonywałam się, że coś w tym musi być. Tylko co?
Zapewne miałam minę, jakbym próbowała ukatrupić Xandera telepatycznie, za pomocą złowrogich fal emitowanych przez mój mózg, bo zanim Eymen wrócił do jedzenia porzuconego przed chwilą kawałka pizzy, trącił mnie żartobliwie łokciem i powiedział:
– Rozchmurz się! Ja wiem, że jesteś na niego wkurzona za tę ustawkę pod Mercato i sam zresztą też chętnie obiłbym mu za to mordę, ale nie chcę, żeby Wilson zajmował twoje myśli nawet w ten sposób. Nie jest tego wart! Co innego ja, twój chłopak – spojrzał na mnie wymownie i zafalował brwiami – który wierzy ci i cię wspiera!
Udało mu się osiągnąć zamierzony efekt, bo mimowolnie parsknęłam i uśmiechnęłam się półgębkiem, ale i tak nie umiałam całkowicie pozbyć się ponurych myśli – tym bardziej, gdy powędrowały one w stronę Chrisa i piosenki, którą dla mnie napisał.
– Dzięki, że mi zaufałeś. – Wystawiłam do Eymena dłoń zaciśniętą w pięść, a ten przybił mi żółwika wolną ręką, w której nie trzymał pizzy. Serio, cieszyłam się, że mam tego wygłodniałego pajaca po swojej stronie. Ale... – Ale to nie znaczy, że Lucas i Chris zrobią to samo – dodałam, zwieszając głowę.
– A zwłaszcza Chris, co? – Eymen zdawał się czytać mi w myślach.
Głupio mi było się do tego przed nim przyznać, ale czy był sens udawać, skoro Oztürk i tak już się zorientował? Poza tym, nie wydawał się wcale zły czy rozczarowany, tak jak to było przed chwilą, gdy podejrzewał mnie o romantyczne relacje z Xanderem. Skinęłam więc głową, skubiąc jednocześnie nerwowo rękaw jego bluzy, bo dotąd nie dzieliłam się z nikim takimi intymnymi przemyśleniami. A już na pewno nie opowiadałam o tego typu rzeczach komuś, kto w teorii był moim chłopakiem. No dobra, udawanym, ale i tak wydawało mi się to mega creepy!
– No wiesz, dopiero co publicznie wyznał, że byłam dla niego inspiracją do napisania piosenki, a już za dwie godziny sieć obiega zdjęcie, na którym "całuję się" – zrobiłam w powietrzu cudzysłów – z jego kolegą z zespołu. Trochę słabo to brzmi, nie uważasz?
Nie dało się ukryć, że mnie to niepokoiło, zwłaszcza że od opublikowania na Instagramie zajawki nowego singla Kaminsky już więcej się do mnie nie odezwał. Być może rzucił telefon w kąt i spędzał czas z rodziną albo wyskoczył na piwo z dawno niewidzianymi przyjaciółmi, ale równie dobrze mógł zobaczyć to nieszczęsne zdjęcie i się na mnie wkurzyć. Nie zdziwiłabym się nawet, gdyby to Xander, z którym ewidentnie miał na pieńku, sam podesłał mu linka do tego wpisu na X.
– Jak chcesz, to ponabijam się potem z Xandera na naszym czacie grupowym i dopiszę, że gadałem z tobą i znam prawdziwą wersję wydarzeń. Nie będą wiedzieli, że robię to specjalnie, bo my tam ciągle ciśniemy bekę z Wilsona.
– Macie taki czat bez niego? – Upewniłam się.
– Oczywiście. Myślisz, że Xander od wczoraj jest takim dupkiem? Już dawno założyliśmy tę konwersację, bo inaczej chyba byśmy z nim zwariowali, nie mogąc odreagować jego bucowatego zachowania. – Eymen wzruszył ramionami.
W sumie nie powinno mnie to dziwić.
– Zawsze mogliście się na nim odgrywać jakoś potajemnie, na przykład podłożyć mu pod tyłek pierdzącą poduszkę podczas wywiadu czy przykleić kartkę "kick me" na plecy.
– A kto powiedział, że tego też nie robiliśmy?
Zaśmialiśmy się obydwoje jak dzieciaki, które za plecami rodziców powiedziały "dupa" i miały z tego niezły ubaw. Gdy atak wesołości już minął, spojrzałam na Eymena z wdzięcznością. Cokolwiek było powodem tego, że został w Whereabout's i nie pojechał do domu, cieszyłam się, że mogłam spędzić z nim ten wieczór. Dzięki niemu trochę się rozluźniłam i nie zamartwiałam już aż tak tym zdjęciem i reakcją Chrisa.
– Dzięki – powiedziałam, układając się na kanapie jak poprzednio, z nogami opartymi na kolanach Eymena. – Za to, że wyjaśnisz to chłopakom... – tu Oztürk posłał mi wymowne spojrzenie, więc westchnęłam ostentacyjnie: – ...ugh, no dobra: za to, że wyjaśnisz to Chrisowi.
– Nie ma za co. Ale mam jeden warunek...
Byłam pewna, że to kolejny z jego żartów, więc lekceważąc nadchodzące zagrożenie, wyciągnęłam się jeszcze wygodniej, zamknęłam oczy i tylko mruknęłam sennie:
– No? Co takiego?
– Pozwolisz mi się porwać na randkę.
No i diabli wzięli moją wygodną pozycję i drzemkę, którą zamierzałam sobie właśnie uciąć. Usiadłam z powrotem tak szybko, że aż zakręciło mi się w głowie. A może to od słów Eymena?
– Co takiego?!
– Randkę. Taką z prawdziwego zdarzenia, na jaką powinienem cię zabrać już dawno jako twój chłopak.
– Udawany!
– Jak chcesz, to możemy to zmienić. – Eymen wyszczerzył się tak szeroko, że za chwilę dla jego uśmiechu brakłoby miejsca w pokoju.
And here we go again*... Kto raz wszedł w rolę pajaca, ten pajacem pozostanie. Mimo że kochanym, ale pajacem.
– Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego! – Dźgnęłam go palcem. – Możemy gdzieś pójść, czemu nie, ale jako ja i ty, a nie jako para.
– Wszystko jedno, randka to randka. – Ucieszył się, zacierając ręce, a ja opadłam na sofę z poczuciem porażki. No trudno, może chociaż tym razem paparazzi nie zrobią nam żadnych dwuznacznych zdjęć?
Nagle coś przyszło mi do głowy. Odsunęłam na bok ręce, którymi zasłoniłam przed chwilą oczy w geście beznadziei i przyjrzałam się Oztürkowi. Zaglądał znowu do pudełka po pizzy, sprawdzając dokładnie, czy nie uchował się w nim może jeszcze jeden kawałek. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę i aż zapomniałam, co chciałam powiedzieć. Zamiast tego wytknęłam mu:
– Czy jako członek popularnego boysbandu nie musisz dbać o wizerunek i trzmać się jakiejś diety?
– A uważasz, że powinienem, kotku?
Szczerze mówiąc, Eymen wyglądał idealnie. Był szczupły, ale widocznie wysportowany. Gdy wcześniej uderzyłam go w ramię, poczułam pod dłonią twardy mięsień. Z pewnością nie groziła mu otyłość, ale za to przerost ego – jak najbardziej. Dlatego postanowiłam nie przyznawać się, że według mnie prezentował się świetnie i mógłby nakichać na wszelkie ograniczenia w żywieniu.
– Moje zdanie nie ma teraz żadnego znaczenia. Wystarczy, że posiadałbyś podstawową wiedzę na temat metabolizmu i przemiany materii, prosiaczku. Gdzieś się te kalorie muszą podziać, nie wyparują w powietrze, wiesz o tym?
– Mmm, czyżbyś chciała pomóc mi spalić nadmiar kalorii? Albo, skoro moje się nie nadaje, to oddać mi swoje ciało? – Oztürk dawno już stracił zainteresowanie kartonem po pizzy i teraz zaczął się interesować mną, aż za bardzo.
Pochylił się nade mną niebezpiecznie mocno, a przez to, że ja nadal leżałam na kanapie, miałam ograniczoną możliwość ucieczki. Co dziwne, nie czułam się przez niego osaczona, a jedynie wkurzona i rozbawiona, bo jak zwykle obrócił z pozoru niewinną wypowiedź w dwuznaczną propozycję. Postanowiłam podjąć rękawicę, bo właśnie przypomniało mi się, o co chciałam go zapytać chwilę temu, zanim mnie rozproszył swoim niepohamowanym obżarstwem.
– Jasne. Ale mam jeden warunek. – Zmałpowałam jego wcześniejsze zagranie. Oczywiście się zorientował, że go przedrzeźniam i nie powstrzymał głupiego uśmiechu, chociaż próbował być taki władczy i ociekający męskością.
– Zamieniam się w słuch, kotku.
– Powiesz mi, dlaczego wróciłeś tu dzisiaj, zamiast jechać do rodziny – zażądałam.
Nie wiem jak to możliwe, ale atmosfera między nami zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Błysk rozbawienia w oczach Eymena zgasł, niespodziewanie zastąpiony cieniem smutku. Widziałam to dokładnie, bo przecież twarz chłopaka znajdowała się kilka centymetrów od mojej. Jednak nie na długo, bo przez moją głupią gadkę Eymen nie tylko odsunął się ode mnie, ale wstał w ogóle z kanapy i zanim się zorientowałam, już wycofywał się w kierunku korytarza, prowadzącego z salonu do kuchni i mini siłowni, która była obok.
– To ja może jednak zrobię kilka kilometrów na bieżni... Pokój ze sprzętem jest wygłuszony, więc hałas nie powinien docierać do twojej sypialni. Tak że dzięki za pizzę i do zobaczenia jutro, dobranoc!
Tia... Eymen żartobliwie insynuował, żebym oddała mu swoje ciało, no to, kurwa, dałam... ciała.
*
What the f*ck? – z ang.: "Co, do kurwy?"
The eggshell crack – z ang., dosłownie: "pęknięta skorupka jaja"; podejrzewam, że u Kamili włączyło się podświadome skojarzenie z polskim "– Co? – Jajco!", i stąd to jajko xD
Here we go again – z ang.: "I znów to samo"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top