Rozdział 3

— Charlotte sprowadza słońce do pochmurnego Phoenix — skomentowała prowadząca program, zaraz po tym, jak zdążyłam wejść na scenę. 

Charles zacisnął mocniej palce na mojej dłoni, przypominając, bym nie spieszyła się z siadaniem. Zwolniłam kroku oraz wzięłam głęboki wdech. Czułam, jak łomotało mi serce, a ręce pokryły się warstwą potu. Przesunęłam wzrokiem po widowni, zasiadającej parę metrów dalej od Agathy i Adama. Miałam wrażenie, że spojrzenie każdej osoby skierowane było prosto na nas. Zdumione miny ludzkich manekinów śledziły nasz najmniejszy ruch. Za nimi podążały kamery, emitujące na żywo spotkanie. Zgadywałam, że w dniu dzisiejszym za telewizorami usiadła większa liczba odbiorców — nikt nie mógł bardziej poruszyć tego programu niż słynny Charles i jego przyszła żona. 

„All about us" nie było jednym z najpopularniejszych talk-show w telewizji. Należało do niższej kategorii w porównaniu z innymi niskobudżetowymi audycjami. Niekiedy nawet spekulowano o tym, by całkowicie go zlikwidować, a tym samym zastąpić czymś lepszym. Oglądającym nie podobali się prowadzący, często przekraczający granicę prywatności zaproszonych celebrytów. Również publiczność tam zasiadająca, potrafiła zaśmiecić parkiet w studiu, zanim zdążył minąć określony czas. Reprezentowali maniery, od których stroniono, a to odpychało widzów. Jedynie dzięki niewielkiej garstce zwolenników, wiecznie robiących zbiórki pieniędzy, udało się utrzymać program. 

Charles dostał od prowadzących wiele zaproszeń, ale zawsze odmawiał. Tym razem zgodził się na uczestnictwo, pomimo stałej sumy, jaką od początku mu proponowali. Nie wiedziałam dlaczego ani skąd znalazło się u niego tyle dobroci, by ulec i zaryzykować. Gdyby potwierdził obecność na początku kariery, powiedziałabym, że z powodu braku pieniędzy. Teraz miał ich jednak pod dostatkiem. Odrzucił propozycję wywiadu na dziś, który przyniósłby więcej zysku, a w zamian wybrał „All about us". 

Jamie musiał maczać w tym palce.

— Nigdy nie widzieliśmy cię takiej barwnej. 

Wymusiłam się na przelotny uśmiech, po czym zajęłam miejsce na brązowej kanapie. Zgodnie z ustaleniami, założyłam nogę na nogę, podczas gdy Charles usiadł obok mnie. Poprawiłam okrągłe okulary z brzydkimi, niebieskimi szkłami. Narzeczony zaś przesunął swoimi palcami po moim kolanie, okrytym szerokimi spodniami w kolorowe pasy. 

Lubiłam Maggie jako koleżankę. Nienawidziłam jako stylistkę. Niekiedy przygotowane przez nią stroje odbiegały całkowicie od tego, kim naprawdę byłam. Wyzywające barwy, buty na zbyt wysokim obcasie sprawiały, że gdy patrzyłam w lustro, widziałam pięciolatkę, a nie dorosłą kobietę. 

— Jak patrzę na ciebie, to czuję się zazdrosny — odezwał się Adam, szczerząc przyżółknięte zęby. — Nie wierzę, że kiedyś byłaś jego sprzątaczką. Nie wyglądasz na typową gospodyni. 

Starałam się wyginąć kąciki ust z całych sił, lecz w tej chwili wydawało się to niemożliwe. Nie przychodziło mi to z taką łatwością jak zawodowemu aktorowi. 

— Charlotte nigdy nie była moją sprzątaczką — przyznał narzeczony, a jego ręka spoczęła na oparciu sofy. — Starałem się ją chronić przed całym zamieszaniem. Wielokrotnie słyszałem o groźbach skierowanych do kobiet moich kolegów z planu. O groźbach, o znieważaniu ich wyglądu, dlatego nie chciałem, żeby spotkało to też Charlotte. 

Jamie kazał nam udzielać szczerych odpowiedzi. Nie wiedziałam, że Charles się do nich dostosuje. Nigdy nie robił tego, co zalecał mu manager.

— Jednak w końcu zgodziłeś się na ujawnienie jej. Dlaczego? 

McCartney nieco spoważniał. Zorientował się, że prowadzący zaczął zbaczać z tematu już na samym początku, czego dotąd nie było. Zazwyczaj zmieniali od połowy scenariusz, wtrącając własne pytania. Tym razem zmienili całkowicie podejście. 

— Dałam mu wybór — rzuciłam, po raz pierwszy udzielając głosu w wywiadzie. — Ja albo praca. Nie chciałam, żebyśmy żyli w ukryciu. 

— Więc byłaś jego dziewczyną, zanim wystąpił w „Love in Miami Beach"?

Pierwszy film, w którym wystąpił zaraz po kilku odcinkach z serialową Dorry. Błąd, a zarazem najlepsze, w czym zdobył popularność. Uczestniczył w wielu scenach bez podkoszulki, w co trzeciej minucie całował się z Olivią, by koniec w końcu trafić z jej bohaterką do łóżka. Nie była to jedna z moich ulubionych produkcji, mimo ciekawej fabuły.

— Długo przed tym.

— Jak się poznaliście? — wtrąciła się Agatha, powracając do scenariusza. — Czy na planie serialu? 

— Poznaliśmy się w teatrze, parę lat przed tym, jak zamieszkaliśmy w Los Angeles — powiedział Charles, po czym przesunął palcami po moim ramieniu. — Przygotowywaliśmy przedstawienie „Romeo i Julia". Charlotte była przyjaciółką Jennifer, która wtedy była naszą nową scenografką. Jennifer kilka dni przed występem, rozchorowała się i zastąpiła ją Charlotte. Wpadliśmy na siebie w garderobie. 

Kąciki moich ust drgnęły, kiedy przysunął się do mnie bliżej. Przekraczał granice, których nie powinno się naruszać w gronie obcych osób. Dotykał mnie, mimo że umowa była inna. Pozwalał sobie na pewną intymność, zaryzykowaną jedynie na wspólne przebywanie z dala od oka kamer. Łamał zasady, dotychczas dotrzymywanych. 

Robił te rzeczy, zupełnie jak kiedyś. Traktował mnie ciepło, nie trzymał na dystans. Czy to możliwe, by wspomnienia odebrały mu ustalone wartości, chociaż na chwilę?

— I wybuchnął gorący romans?

Pomimo oporu, w końcu się uśmiechnęłam. Zerknęłam przelotnie na partnera, tym razem zaciskającego usta w cienką linię. Wpatrywał się w prowadzącą chłodnym spojrzeniem, nieco mrużąc oczy. Jego uścisk na moim kolanie się zwiększył. 

Początek naszej znajomości nie zaczął się jak w bajce. Nie zgubiłam pantofelka, uciekając ze zamku, a on mnie nie szukał. Zła czarownica nie otruła mnie jabłkiem, natomiast jego książęce usta nie złożyły pocałunku na moich wargach. Poznaliśmy się pospolicie. Charles zaznajomił się ze słodką Isis — dziewczyną z wybujałą wyobraźnią, pozbawioną rodziny. Przynosił jej kwiaty do domu, gdy powróciła Jennifer. Wiązał z Isis szerokie plany na przyszłość, mimo wiecznego ukrywania kobiety przed matką. Kochał ją. Później na światło dzienne wyszła Charlotte. Uboga Tompson, odcięta całkowicie od bliskich, nie wydawała się już perfekcyjna. Dzięki temu podarował jej całe swoje serce. McCartney nie odszedł, gdy dowiedział się o kłamstwie. Został, wbrew przeciwnościom, jakie to za sobą niosło. 

Walczył o mnie, nasze uczucie. Akceptował fakt, że nasze światy były odmienne. Nigdy nie wypominał mi tego, że pochodziłam z patologicznej rodziny. Igrał z losem, z którym możliwe, że kiedyś miałam podzielić swoje życie. Wdanie się w romans z butelką Whisky, papierosami i heroinową strzykawką nie odstraszało go.

— Można tak powiedzieć — bąknęłam, przesuwając palcami po dłoni Charlesa. 

Kobieta pokiwała głową, po czym poprawiła się w fotelu. Przelotnie zerknęła na kartkę, zalegającą na blacie stolika. Wyprostowała plecy, jakby nagle dostała skurczu, wypinając w naszą stronę ściśnięte piersi. 

— Dobrze, zatem — odparła, marszcząc brwi. Pochyliła się w naszą stronę, co mi się nie spodobało. Nie było to wynikiem ubioru, lecz raczej tego, co pojawiło się na jej twarzy. Pokerowa mina pokazywała, że nadszedł czas na poważniejsze rozmowy, zapewne wykraczające poza zakres ustalonych. — Parę miesięcy temu było o waszym związku dosyć głośno. Wyłączyliście się z mediów społecznościowych, przestaliście odpisywać na wiadomości od fanów. Pisano w gazetach, że zerwaliście po tym, jak zdradziłaś Charlesa. Na Twitterze również dotarła do nas informacja o usunięciu zdjęć z Instagrama. Usunęłaś swoje konto, a Charles całkowicie je wyczyścił. Możecie nam o tym coś powiedzieć?

Odchrząknęłam. 

Sześć miesięcy temu nadeszły ciężkie czasy. Cięższe od tych, które sobie oboje wyobrażaliśmy. W naszym życiu miała pojawić się nowa osoba — cząstka mnie i jego, rozkoszna, dzięki której w domu starych McCartneyów czułam się członkiem rodziny. Rebecca przestała traktować mnie jak wroga, gdy dowiedziała się o nadchodzącym wnuku. Stałam się jej drugą córką. Udzielała wsparcia, pomagała w pracach domowych, robiła zakupy. Zachowywała się, jakby była moją własną matką. 

Jednak z czasem czar prysnął. Niebieskie ściany popękały. Pluszowe maskotki uległy rozerwaniu. Kołyskę wciągnęły pazury zagłady. A przyszła teściowa przeobraziła się na nowo w wiedźmę, okrutniejszą niż do tej pory. 

Musiałam zrobić sobie przerwę od ludzi. Zamknąć drzwi, okna i położyć się w łóżku. Oddzielić się od każdej rzeczy, z którą dotychczas miałam styczność. Oczyścić od przeszłości, by przeżyć. Dopuścić do świadomości piekielne ognie, nieosiągalne dla młodych matek. Pogrążyć w czarnej żałobie. 

— Nigdy nie zerwaliśmy z Charlotte ani nie zerwiemy — oznajmił narzeczony z niewiarygodnym spokojem. — Ona nie zdradziłaby mnie, a ja tym bardziej jej. Tak, robię rzeczy niedopuszczalne w związku, ale zachowuję przy tym wierność. Myślę, że do nas należy prawda, dlaczego wyłączyliśmy się ze społeczności. Na pewno nie zrobiliśmy tego, bo tak nam się podobało. Żadne z nas nie miało takiego kaprysu. Fani są naszą rodziną. 

— Mówisz, że fani są rodziną, to, czemu zatajacie prawdę? — wtrącił się Adam. 

— Niektórych rzeczy nie mówi się nawet rodzinie. 

Agatha zacisnęła usta. Za jej przykładem podążył również prezenter, nieco tracąc humor. Zgadywałam, że nie spodziewali się komplikacji z naszej strony. A szczególnie ze strony wiecznie radosnego i szczerego Charlesa. 

— Charlotte, kiedyś na profilu Janis, czyli siostry Charlesa pojawiło się pewne imię — zwróciła się do mnie, nie tracąc wigoru. — Wiele fanów nie wiedziało, o co chodzi. Pisali do was, a wy ich zignorowaliście, zostawiając sprawę otwartą. Również w wywiadach unikaliście odpowiedzi. Możesz nam powiedzieć, kim był Charlie? 

Spojrzałam na narzeczonego, nie bardzo wiedząc, jak wybrnąć z sytuacji. Nie rozmawialiśmy o nim w domu, a co dopiero przed kamerą i przy świadkach? 

— Charlie był bliską nam osobą — mruknął. 

— Jak bardzo bliską? Twój dziadek raczej nie ma tak na imię, tata, ani rodzinny pies. 

— Czy to ma znaczenie? — warknął, nieco głośnej, przez co się wzdrygnęłam. Zaczynał tracić nerwy, a w tym ja także. 

— Spokojnie — odezwał się czarnoskóry. Jego głos działał mi bardziej na nerwy. — Chcemy jedynie się dowiedzieć od was, kim był w końcu Charlie. Jakąś maskotką? Nie wiem, może zabawką? 

— Może przejdziemy do innej kwestii? — zaproponowałam. 

Nikt nie zareagował na to, co powiedziałam. Zupełnie, jakbym nadal milczała. 

— Skoro Charlie był dla was bliski, to dlaczego nie sprawicie, by jego imię znali wszyscy? Żeby pozostał nieśmiertelny? 

— Mam dość — przyznał McCartney, gwałtownie podnosząc się z miejsca. Uniosłam brew, gdy wystawił dłoń w moim kierunku, niszcząc całkowicie wywiad. — Charlotte wychodzimy. 

Kąciki moich ust drgnęły, kiedy pomógł mi wstać. Przyciągnął mnie do siebie, ignorując prezenterów, którzy nalegali, byśmy zostali. Nie uległo mojej uwadze to, jak wystawił środkowy palec w stronę niedalekiej kamery, gdy skierowaliśmy się do wyjścia. 

Mogłam zarzucić aktorowi wiele rzeczy. Nie miałam jednak prawa, jak dotąd, stwierdzić, że był nieuprzejmy wobec innych. Zawsze odnosił się z szacunkiem do obcych. Uśmiechał się do kamer, starając się wyglądać dobrze. Nie wspominał o nastolatkach, nieraz obrażających mnie w komentarzach. Dbał o swój wizerunek „dobrego mężczyzny". Nie pomyślałabym, że pewnego dnia to się zmieni i pokaże światu swoje długaśne rogi.

— Co to miało być?! — zawołał Jamie, zaraz jak przekroczyliśmy próg kulis. — Pokazałeś światu palec... Ogłupiałeś?! 

— Nie włożę ręki w paszczę hieny — burknął Charles, zatrzymując się przy managerze. Nawet stąd było słychać wywołane zamieszanie na scenie. — Ostatni raz zapędziłeś nas w kozi róg. Możesz już zacząć nowej pracy, bo zwalniam ciebie i twoją żonkę.

— Stary, to nie była żadna ustawka. Wiem, że jesteś zdenerwowany, ale to nie była moja wina. 

— Charles, nie możesz ich zwolnić — zaprzeczyłam i wyrwałam się z jego uścisku. 

Partner zmarszczył brwi, posyłając mi chłodne spojrzenie. Zacisnął zęby, po czym przeczesał palcami włosy, całkowicie niszcząc ułożoną fryzurę. 

Jamie oraz Charles byli jak woda i ogień. Odkąd tylko pamiętałam, nie zgadzali się ze sobą w żadnej kwestii. Za czasów młodości potrafili pobić się o paczkę papierosów, a nawet za niewyraźne spojrzenie na siebie. Zdarzyło się raz, że McCartney złamał przedni ząb swojemu przyjacielowi, jednak nikt do dnia dzisiejszego nie wiedział dlaczego. Wbrew temu, wciąż utrzymywali ze sobą kontakt, przypominający czasami walkę psów. Ufali sobie, zwierzali z rzeczy, o których ani ja, ani Maggie nie miałyśmy pojęcia, lecz potrafili również wykorzystać wobec siebie przemoc fizyczną, jak i psychiczną. Nie mogli przebywać dłużej w swoim towarzystwie niż kilkadziesiąt minut, inaczej kończyło się to wojną. 

— Stary, myślisz, że byłbym w stanie wbić ci nóż w plecy przed kamerami? — drążył kolega. — Za kogo ty mnie uważasz?! 

— Dajcie spokój, nie przy ludziach — powiedziała Maggie, nieco ściszonym głosem. — Co było, to było. Kłócąc się, nie cofniecie czasu, a sprawicie, że wylądujemy na pierwszych stronach gazet. Idźcie ochłonąć i za pół godziny widzimy się przy wyjściu. 

Wyszliśmy z Charlesem na zewnątrz, a następnie ruszyliśmy wzdłuż ulicy. Oplotłam ręką ramię mężczyzny tak jak zwykle. Czułam, jak musnął ustami czubek mojej głowy. Z jego gardła wydobył się cichy jęk, kiedy głośno westchnął. 

Nie często pokazywaliśmy się razem publicznie nieokazjonalnie. Rzadko zdarzało się, byśmy wychodzili do kina w sobotnie wieczory, czy chociażby do sklepu. Ubrania Charles kupował przez internet, natomiast ja nie byłam na tyle sławna, żeby wzbudzać zachwyt w centrum handlowym. Wspólne spacery skończyły się zaraz po tym, gdy jego praca stała się ważniejsza, a on bardziej rozpoznawalny. Łatwiejszym rozwiązaniem wydawało nam się pozostanie w domu i zamknięcie się na przyjemności życia. Separacja od fizycznego spotkania fanów przerastała nas, powodując, że nie chcieliśmy opuszczać naszego mieszkania, gdy nie było to konieczne. 

Promienie słoneczne, wychylające się zza ciemnych chmur, oświetliły nasze twarze. Dawały przyjemne ciepło, ochraniające przed chłodnym wiatrem po niedawnej ulewie. Do moich nozdrzy dotarł zapach deszczu. 

— Przepraszam, że tak postąpiłem — odparł. — Chcę być lepszym człowiekiem i dobrym mężem, ale Charlie mi tego nie ułatwia. 

— Charlie nas zmienił, Charles. Nie jesteśmy już tacy sami jak dwa lata temu. A ślub to poważna sprawa. 

— Jestem gotowy, żeby spędzić z tobą resztę życia. Nie jestem związany przez niego z twoją macicą. Tu nie chodzi o tragedie, tylko o to, że cię pragnę. 

— Co, jeśli pewnego dnia pigułki przestaną działać albo zmienię zdanie? 

Kąciki jego ust drgnęły, kiedy na mnie spojrzał. Rozluźnił szczękę, śledząc zielonymi tęczówkami moje własne. 

— Odstawmy na jakiś czas zabezpieczenia i postarajmy się o dziecko. 

Otworzyłam usta ze zdziwienia oraz się zatrzymałam. Mężczyzna stanął obok mnie, jego palce zaś przesunęły się po moim podbródku. Uśmiechnął się szeroko.

Oszalał. 

— Możemy zrobić z panem zdjęcie? — zapytała nagle kobieta, przechodząca obok. 

McCartney kiwnął głową, przez co Azjatka uniosła kąciki ust ku górze. Zerknęła na mnie przelotnie, zupełnie jakbym była tapetą na ścianie budynku. Zignorowałam to, jednak ciężko było mi oderwać wzrok od tego, co trzymała kurczowo na rękach. Chłopiec, wyglądający na pół roku, przesunął szczupłymi rączkami po okrągłej buzi. Miał kwaśną minę, jakby nie podobało mu się to, co wyprawiała jego matka. W ustach przeżuwał niebieski smoczek, podobny do tego, który sama niegdyś kupiłam. Z daleka jego nos, delikatnie zakrzywiony, wyglądał zupełnie jak Charliego.

Minęło sześć miesięcy od badania, a ja wciąż pamiętałam każdy szczegół. Rozmowę z Jennifer, sekundy niepewności w gabinecie, USG, wiadomość o obumarciu płodu. Tego dnia wszystko stało się tak szybko, mimo że dzień wcześniej byłam u lekarza. Doktor Dowell według matki Charlesa był najbardziej doświadczonym prowadzącym. Wynajęła go, przekonana, że tylko on był w stanie najlepiej zaopiekować się mną i dzieckiem. Tymczasem okazał się ostatnim, do którego powinnam się zwrócić. Zabił mojego syna, a potem sam popełnił samobójstwo, by uniknąć odpowiedzialności. 

Pozwolili mi wziąć Charliego pierwszy i ostatni raz na ręce. Sinego, z czarnymi włosami. Miał zamknięte oczy, a jego nos przypominał klupa samego ojca. Rebecca, Janis, ani mój przyszły teść się nie pojawili. Nikt nie przyszedł. 

Zaplotłam ręce na piersiach, kiedy łzy podeszły mi do oczu. Odsunęłam się na tyle, by nie wchodzić w kadr oraz wzięłam głęboki wdech. Przesunęłam dłońmi po upiętych włosach, unikając kontaktu wzrokowego z Charlesem. Wiedział, że coś było nie tak, jak zawsze. Czasami miałam wrażenie, że w jakiś sposób byliśmy ze sobą połączeni. Nie ważne jak daleko byliśmy, ile dzieliło nas kilometrów, wyczuwał co się ze mną działo. Działało to jednak tylko w jedną stronę. 

— Dzięki. Miłego dnia — odpowiedział, nieco pospiesznie do fanów. Drgnęłam, kiedy nagle zjawił się tuż obok mnie i nieco brutalnym gestem, uniósł mój podbródek. Zmrużył oczy. — Co się stało? 

Wzruszyłam ramionami. 

Charlie się stał.

— Przytulisz mnie? 

Objął ramionami moje ramiona, pozwalając na to, bym wybuchnęła płaczem. Głośnym i zwracającym na nas uwagę. Nie uciszał mnie, jak kiedyś, gdy zdarzyła nam się taka sytuacja. Nie odepchnął, tylko przycisnął bardziej do siebie.

Odzyskiwałam go. Kawałek po kawałeczku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top