19
Nie wiedziałem, jak to się działo, jednak z czasem zaczęliśmy coraz częściej się spotykać i spędzać ze sobą więcej czasu na żywo. Oczywiście mi to pasowało, ponieważ moje uczucia do niego zaczęły rozkwitać, więc chciałem go mieć tylko dla siebie. Każda minuta z nic spędzona była dla mnie cholernie cenna.
Pamiętałem każdy, najdrobniejszy szczegół z wszystkich naszych spotkań, a wieczorami planowałem w głowie, jak będą wyglądać następne. Na szczęście udawało mi się pomaganie Jisungowi w zapomnieniu o Felixie, więc zacząłem powoli zastanawiać się, co zrobić, by również poczuł do mnie coś więcej niż zwykłą sympatię.
Byłem na każde zawołanie młodszego i trwałem przy jego boku tak długo, jak tego potrzebował. Kupowałem mu jedzenie, czasem jakieś pluszaki. Starałem się go nawet zabierać na z pozoru przyjacielskie wypady do przeróżnych miejsc, by był na pewno zadowolony. Zawsze wysłuchiwałem go do końca i starałem się pomóc.
Naprawdę zależało mi na tym, by młodszy zaczął mnie postrzegać w inny sposób niż tylko jako jego przyjaciela. Starałem się być romantyczny, mimo że musiałem to ukrywać, ponieważ przyjaźniliśmy się jedynie. Wkładałem w tę relację dużo serca i wysiłku.
- Czemu ty właściwie nikogo nie masz? - spytał ciekawsko, gdy leżeliśmy na dywanie w jego salonie i jedliśmy żelki.
- Czekam - odparłem bez zastanowienia, wpatrując się w sufit.
- Na co? - zaciekawiony podniósł głowę, by na mnie spojrzeć.
- Raczej na kogo. Czekam aż ta jedna osoba otworzy oczy i mnie pokocha - zaśmiałem się cicho i wzruszyłem ramionami.
- Więc jesteś w kimś zakochany? - zmarszczył lekko brwi.
- Tak, chyba można tak powiedzieć - kiwnąłem głową, bawiąc się jego włosami.
- I naprawdę istnieje osoba, która nie odwzajemnia uczucia najcudowniejszego człowieka na świecie? - zawołał w szoku, jednak skupił się na pieszczocie, którą go raczyłem.
- Naprawdę, ale to nic złego. Ten ktoś po prostu potrzebuje czasu - westchnąłem łagodnie.
- A to chłopak czy dziewczyna? - zerknął na mnie niepewnie.
- A jak myślisz? - parsknąłem rozbawiony z uniesioną brwią.
- Dziewczyna..? - zmarszczył nosek, na co pokręciłem głową - Więc ten chłopak jest naprawdę ślepy i głupi, skoro dalej tego nie odwzajemnił - fuknął oburzony.
Oj, Jisungie..
- Mówiłem, że po prostu potrzebuje czasu - zaśmiałem się cicho, dając mu pstryczka w jego uroczy nosek.
- Ja na miejscu tamtego chłopaka dawno zacząłbym zarywać do ciebie - wymamrotał, na co miałem ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem.
- Nie rozmawiajmy o tym, dobrze? - przygładziłem czule jego grzywkę.
- A jest ci smutno, że nie odwzajemnia tego? - nie zamierzał się poddać.
- Odrobinę, ale to normalne. Rozumiem go i nie mam problemu, by zaczekać - przyznałem nieco zdziwiony.
- A kto to taki? - spojrzał mi w oczy, a ja zamarłem na chwilę. Panika.
- Nie mogę ci powiedzieć, bo to sekret - wykrztusiłem, mając wrażenie, że na moich policzkach znikąd pojawił się nieprzyjemny gorąc - Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać - uśmiechnąłem się ze skruchą.
- No dobrze, przepraszam - westchnął, po czym obrócił się na bok, by leżeć z głową na moim torsie i zerkać na mnie - Wiesz, że jesteś najlepszy, prawda? - mruknął niewyraźnie.
- Skoro tak uważasz, to cieszę się i dziękuję - uniosłem lekko kąciki ust, zgarniając mu ciemne kosmyki z gładkiego czoła, które miałem ochotę ucałować - A ty jesteś najsłodszy - puściłem mu oczko, na co zarumienił się mocno.
- Hyung! - zawołał z pretensjami w głosie, przez co zacząłem się śmiać i przytuliłem go do siebie bardziej.
- Tak, Sungie? - wykrztusiłem rozbawiony.
- Nie zawstydzaj mnie, małpo - fuknął cicho.
- Jak ty mnie nazwałeś, gryzoniu? - zawołałem oburzony, by zacząć go łaskotać po bokach, na co młodszy odpowiedział mi głośnym śmiechem.
- Zostaw mnie! - krzyknął przez łzy i rechotał się, jak nienormalny.
- W twoich snach! To za tę małpę - parsknąłem złośliwie, nie przestając.
Ostatecznie skończyło się na tym, że obaj turlaliśmy się po ziemi, próbując się łaskotać i okładając się poduszkami ze śmiechem. Jak zawsze spędziliśmy cholernie przyjemne popołudnie oraz wieczór razem. Obaj mieliśmy wyśmienite humoru, gdy żegnaliśmy się praktycznie w nocy.
- Uważaj na siebie, hyung - szepnął, po czym zostawił na moim policzku delikatnego całusa.
- Nie martw się. Napiszę, gdy wrócę - odszepnął i odwdzięczyłem się czułym buziakiem, który złożyłem na jego czole, po czym wróciłem do domu.
Nie wiedziałem wielu rzeczy, jednak jedna była dla mnie pewna. Było to jaśniejsze niż słońce i oczywistsze niż fakt, że człowiek nie wytrzyma bez tlenu. Pewniejsze niż to, że po każdej burzy wyjrzy ponownie słońce.
Zakochiwałem się po uszu w kasztanowowłosym dwudziestolatku i cholernie mi się to podobało. Nie chodziło już nawet o tę głupią aplikację, bo prawie o niej zapomniałem. Młodszy był po prostu cudowną osobą, która swoim urokiem zdobywała moje serce. Zakochiwałem się w nim z każdym jego ślicznym uśmiechem, radosnym spojrzeniem i słowem, które kierował do mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top