12

Pov. Jisung

Wiedziałem, że życie było pełne niespodzianek i w każdej chwili wszystko mogło zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni. Zdawałem sobie sprawę, że nie należało się zbyt mocno przywiązywać do niektórych rzeczy, bo mogły wyparować w każdym momencie. Wiedziałem też, że mogą zdarzać się naprawdę niespodziewane rzeczy.

Byłem świadomy tego wszystkiego, a jednak nie spodziewałem się, że jakkolwiek zbliżę się do Minho kiedykolwiek. Zawsze był poza moim zasięgiem. Jedyne interakcje jakie z nim miałem to witanie się, gdy spotykaliśmy się całą paczką. Nic więcej.

Zawsze obserwowałem go kątem oka, zastanawiając się czy to się kiedyś zmieni. Chciałem go poznać i zaprzyjaźnić się z nim bardziej, jednak po prostu nie byłem w stanie. Wstydziłem się, a także nie wiedziałem, jak mógłbym do niego zagadać. Bałem się, że mnie wyśmieje albo gorzej.

Nic dziwnego, że od pamiętnej imprezy nieustannie przeżywałem szok spowodowany jego nagłym zainteresowaniem mną. Pisał do mnie, dzwonił, przejmował się mną i opiekował. Wcale nie musiał, a jednak pocieszał mnie po zerwaniu z Felixem i odciągał moje myśli od tego.

Nie rozumiałem, co go skłoniło do tego wszystkiego, ale po cichu cieszyłem się z tego, bo zaprzyjaźnienie się z nim było jednym z moich marzeń. Wiedziałem z samych obserwacji, że był bardzo kochaną i ciepłą osobą, mimo że bywał złośliwy. Wydawał się być godny zaufania.

W każdym razie nigdy nie zwracał na mnie większej uwagi, a czasami miałem nawet wrażenie, że nie wiedział, że istniałem. Szczerze było mi smutno z tego powodu, ale było to poniekąd moją winą. Sam do niego ani razu nie zagadałem.

Dlatego co chwilę zerkałem na niego, gdy szliśmy chodnikiem w półmroku, by upewnić się, że faktycznie tam był. Zapadła noc, a jedynym źródłem światła były uliczne latarnie, które rzucały pomarańczową poświatę na drogę. Było wyjątkowo cicho, więc jedyne, co można było usłyszeć to nasze kroki.

Przez spoglądanie na starszego potknąłem się, ponieważ starałem się iść brzegiem chodnika w ramach wyzwania i zapewne wywróciłbym się na asfalt, ale w porę objęły mnie jego silne ramiona. Czułem się, jak w tanim filmie, ale nie zamierzałem narzekać, skoro grałem głównego bohatera wraz z Lee Minho.

- Uważaj, bo potłuczesz się - westchnął rozbawiony, pomagając mi złapać równowagę.

- Dziękuję, hyung - szepnąłem nieśmiało, bo przez jego dotyk moim ciałem wstrząsały przyjemne dreszcze.

- Wszystko w porządku? - dopytał się i dokładnie przebadał mnie spojrzeniem.

- Tak, nie martw się - zaśmiałem się cicho - Włączysz jakąś muzykę? - spytałem nieśmiało.

- Jasne, chwila - wypuścił mnie ze swoich objęć, a ja poczułem, jak moje ciało ogarnia dokuczliwy chłód. Było mi dziwnie.

Po chwili usłyszałem pierwsze słowa Photograph Sheeran'a, więc uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem. Był jednym z moich ulubionych wykonawców, dlatego było logicznym, że znałem tekst większości jego piosenek. A tej nocy miałem wyjątkową ochotę pośpiewać.

- Wybacz, że ogłuchniesz - spojrzałem na niego przelotnie i zacząłem sobie cicho śpiewać refren.

Gdybym miał być szczery, powiedziałbym, że wzrok starszego ani trochę mi nie przeszkadzał i nie krępował mnie. Pierwszy raz nie wstydziłem się śpiewać przy kimś, co było dużym sukcesem. Nawet przed Felixem nie mogłem się otworzyć, a przecież znałem go tyle czasu.

Nie rozumiałem, co specjalnego było w starszym, jednak w jego towarzystwie czułem się wyjątkowo swobodnie. Z jakiegoś powodu byłem spokojny, a wręcz mogłem powiedzieć, że byłem bezpieczny. A przecież dopiero poznawaliśmy się.

Odwróciłem głowę w jego kierunku i śpiewałem, spoglądając mu w oczy. Widziałem w nich czysty zachwyt, więc zarumieniłem się, jednak nie przerywałem. Skoro podobał mu się mój śpiew, to chciałem, by nacieszył się nim.

- Wiesz, że przepięknie śpiewasz? - szepnął, gdy piosenka skończyła się, a ja uciekłem spojrzeniem w bok.

- Dziękuję. Cieszę się, że ci się podoba - mruknąłem zawstydzony, jednak z moich ust nie schodził szeroki uśmiech.

W oddali zobaczyłem dość niski murek, więc podbiegłem do niego, by zacząć po nim iść. Czułem się, jak dziecko, ale właśnie to sprawiało, że byłem szczęśliwy. Cieszyłem się z towarzystwa Minho, który wpatrywał się we mnie rozbawiony.

- Oj, bo spadniesz - westchnął, wyciągając dłoń, którą bezmyślnie złapałem.

- Jeśli spadnę, złapiesz mnie - zaśmiałem się cicho i zerknąłem na nasze splecione dłonie.

Niby starszy po prostu asekurował mnie i pomagał utrzymywać równowagę, jednak wcale nie musiał tego robić. Robił wszystko, bo chciał, a ja czułem, jak moje policzki zalewa gorący rumieniec. Czy wstydziłem się? Tak. Definitywnie tak.

Z drugiej strony bardzo podobał mi się fakt, że trzymał mnie za rękę, bo dodatkowo mnie to uspokajało. Czułem, że nie jestem sam i ktoś mnie wspiera.

Gdy tak o tym myślałem to ta sytuacja była zobrazowaniem naszej relacji. Stałem na murku, z którego mogłem spaść - co symbolizowało moje zerwanie i ewentualne załamanie się. Starszy za to mocną trzymał moją dłoń, asekurując mnie i nie pozwalając, bym zrobił sobie krzywdę - właśnie to robił. Pomagał mi utrzymać się na powierzchni.

- O czym tak myślisz? - zapytał nagle, przez co zamarłem.

- O tym, co ostatnio się dzieje w moim życiu - przyznałem po chwili, nie chcąc go okłamywać. Nie na tym polegała przyjaźń.

- Możesz mi się wygadać, wiesz? - pomógł mi zeskoczyć na dół, a ja posłałem mu słaby uśmiech.

- Nie chcę cię obarczać swoimi problemami, skoro na pewno masz też swoje - szepnąłem, by przystanąć i usiąść na chodniku. Tak po prostu.

- Daj spokój, sam chcę ci pomóc, tak? - usiadł tuż obok i szturchnął mnie ramieniem.

- Po prostu ciężko mi uwierzyć, że zrobił mi coś takiego po roku związku, wiesz? Byliśmy całkiem szczęśliwą parą, mimo że często kłóciliśmy się o głupoty. A przynajmniej tak mi się wydawało. Może to by tak nie bolało, gdyby po prostu ze mną zerwał, a nie lizał się z jakimś innym chłopakiem na moich oczach. Poczułem się, jak nic nie warty śmieć - westchnąłem smutno, wbijając wzrok w ziemię, jednak zaraz poczułem, że Minho mnie obejmuje, więc ułożyłem głowę na jego ramieniu niepewnie.

- Wiem, że będzie ci ciężko z dnia na dzień o tym zapomnieć, ale pamiętaj, że zawsze masz mnie. Zawsze znajdę dla ciebie czas i postaram się pomóc ci, tak? Nie myśl o tym, proszę. Felix zrobił coś potwornego i to on powinien rozpaczać, bo stracił naprawdę cudownego chłopaka. I proszę nie myśl w ten sposób o sobie, bo jesteś bardzo wartościowy, zabawny, uroczy i po prostu jesteś idealny, dobrze? - wymamrotał starszy, powoli gładząc mój bok, na co przechodziły mnie przyjemne dreszcze.

Jego słowa początkowo wprawiły mnie w lekkie osłupienie, jednak zaraz potem uśmiechnąłem się, a w moich oczach zebrały się słone łzy. Sam Lix nie powiedział o mnie tylu dobrych rzeczy naraz, a zrobił to chłopak, który do niedawna był mi praktycznie obcy. Czemu?

Nie byłem w stanie powstrzymać słonych łez, które zaczęły powoli spływać po moich policzkach, by skapywać z drżącej brody na ziemię. Nie wiedziałem z jakiego konkretnie powodu płakałem, ale to się nie liczyło. Ważne było, że dawało mi to ulgę, a ramiona starszego dodatkowo ukojenie.

- Wypłacz się - szepnął ciepło, po czym zaczął delikatnie przeczesywać moje włosy.

Ciężko było mi ubrać w słowa to, jaki byłem mu wdzięczny. Postanowił zaopiekować się mną po zerwaniu z chłopakiem i robił to wręcz wzorowo. Robił to wszystko, a wcale nie musiał, co jeszcze bardziej mnie rozklejało.

A płacz był męczący, zwłaszcza gdy w jego trakcie uwalniałem wszystkie emocje, które mnie dusiły wcześniej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top