Hotel room || L.Norris × C.Sainz
Opadam na hotelowe łóżko i chowam twarz w poduszkę.
Znowu nie udało mi się zająć miejsca na podium mimo, że byłem bardzo blisko.
Gdyby nie Carlos to miałbym szanse na powalczenie o drugie miejsce.
Ten człowiek nawet nie podszedł do mnie i nie przeprosił mnie za to, że przez niego moje ciało jest całe pokryte siniakami.
Słysze pukanie do drzwi.
Spoglądam na zegarek, który wskazuje pierwszą w nocy i niechętnie podchodzę do nich i je otwieram.
W progu zastaje nikogo innego jak pijanego Sainza ubranego w dresowe spodenki i niebieską koszulkę.
Jego włosy są w istnym nie ładzie, a na twarzy widnieje szczery uśmiech.
Zabijcie mnie szybko i bezboleśnie.
Nie daje mi nawet nic powiedzieć, bo wpycha się do mojego pokoju i rzuca się na łóżko.
-Czego chcesz? - pytam zamykając drzwi
-Nudziło mi się, więc postanowiłem cię odwiedzić. - zaczyna się śmiać.
Czuje jak przez moje ciało przechodzi fala irytacji, a chęć zamordowania Hiszpana staje się jeszcze większa.
Wszystko jednak mija gdy Carlos podchodzi do mnie i kładzie swoje dłonie na moich biodrach.
Czuję się jak w siódmym niebie.
-Przepraszam. - szepcze mi do ucha, a na mojej twarzy pojawia się uśmiech. - Powinienem zrobić to wcześniej, ale poszedłem z chłopakami do klubu i zatrzymała mnie jakaś dziewczyna. - dodał, a ja poczułem jak zawartość żołądka podchodzi mi do gardła.
-Okej. - odpowiadam cicho i odsuwam się od niego. - Jestem zmęczony. Idź już sobie. - przecieram dłońmi twarz czując jak do moich oczu napływają łzy.
Dlaczego tak reaguje?
-Jesteś zazdrosny. - stwierdza i podchodzi do mnie. - Jesteś o mnie zazdrosny. - powtarza po raz kolejny.
-Nie prawda. - kłamię na co Sainz tylko prycha.
-Nie umiesz kłamać. - odpowiada, a jego ciepłe dłonie znowu lądują na moich biodrach.
Oplatam swoimi rękoma kark starszego i złączam nasze usta w pocałunku.
Moje dłonie, jednak po chwili znajdują się pod koszulką Hiszpana.
Zjeżdżam pocałunkami na szyję i zostawiam parę czerwonych śladów.
Chłopak się po chwili odsuwa co powoduje u mnie nie małe zmieszanie.
-My... Lando my nie możemy. - mówi, a ja tylko się śmieje.
-Bo? - pytam, a Carlos patrzy się na mnie jakbym zgłupiał. Bo zgłupiałem.
-Kurwa Lando ty się czegoś naćpałeś? - unosi się, a ja znowu się śmieje. - Ty naprawdę coś brałeś. - łapie się za głowę i siada na łóżku. - Kurwa ja nie jestem gejem! - unosi się. Zabolało.
-Kocham cię Sainz. - wypalam po chwili i odrazu żałuję tych słów gdy tylko starszy unosi głowę do góry i spogląda na mnie rozwścieczonym wzrokiem.
Zaczynam się bać, bo nigdy nie widziałem go w takim stanie.
Carlos wstaje i wychodzi z pokoju trzaskając drzwiami.
Łzy spływają mi po policzku.
Jaki ja jestem kurwa żałosny.
***
-Ale to coś poważnego? - pyta Charles na śniadaniu Carlosa, który opowiada o swojej relacji z jakąś dziewczyną.
-Wydaje mi się, że tak - odpowiada, a ja prycham za co Pierre karci mnie wzrokiem.
-No co? - patrze się na niego jak na debila, ale nie dostaje odpowiedzi. - Źle się czuję. Idę do pokoju. - Mówię i wybiegam ze stołówki.
Wpadam do łazienki i schylam się nad sedesem.
Zwracam całą zawartość mojego żołądka.
Gdy czuję się już lepiej, wstaje i obmywam twarz zimną wodą.
Wychodzę z łazienki i zauważam na łóżku siedzącego Sainza.
-Co ty tu robisz? - pytam.
-Przepraszam Lando - podchodzi do mnie, ale ja się odsuwam. - Byłem pijany i przez to tak zareagowałem. Ja przemyślałem to wszystko i też cię kocham. - chłopak znowu podejmuje próbę zbliżenia się do mnie, lecz tym razem nie odsuwam się.
Chłopak złącza nasze usta w długim i wypełnionym uczuciami pocałunku.
Po chwili odsuwamy się od siebie z uśmiechem na twarzy.
-Zostaniesz moim chłopakiem? - pyta starszy i oplata swoimi rękami mój kark, a ja kładę dłonie na jego biodrach.
-Tak. - odpowiadam i tym razem to ja złączam nasze usta w pocałunku.
Jedynie co było w stanie nasz rozłączyć to późna śmierć.
_________________________________________
Dedykacja dla zyciapieknydar_
One shot nie sprawdzony i zawiera milion błędów, ale mam nadzieję, że się spodoba!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top