-4-

Weszłam do szkoły, kilka ludzi ciągnęli mnie w przeciwną stronę ale się wyrywałam, że jestem malutka i zwinna szybko się prześlizgnęłam do sali w której było zamieszanie.

I wtedy

Zobaczyłam jego

Oczy

Piwne, aż złote, nigdy takich nie widziałam

Stanęłam jak wryta, patrzył się prosto na mnie, poczułam jak ktoś bardzo silny łapie mnie za ramiona.

Odwróciłam się i zobaczyłam dwóch mężczyzn w maskach.

Wyrywałam się ale byli silniejsi.

Zaprowadzili mnie do mężczyzny, obok niego stała kobieta, też miała maskę.

Nagle kobieta się odezwała.

-A więc to ty jesteś, Lylia?- spytała się mnie kobieta

-T-tak to ja- zaczęłam się jąkać

Kobieta wyjęła nóż ale wtedy weszło FBI czy jakaś policja.

Faceci w maskach mnie puścili a kobieta upuściła nóż i się obróciła w stronę policji.

Nie czekając dłużej, wzięłam nóż i wbiłam jej w szyje trzymałam tak długo aż kobieta nie upadła na podłogę.

To był instynkt obrończy bałam się chodź wiem że mogłam zaczekać chciałam się odwdzięczyć za to że zabili tyle ludzi z mojej szkoły.

Od razu, policja mnie zabrała do bezpiecznego miejsca, ale gdy szliśmy korytarzem minęłam tego faceta ze złotymi oczami, policja go prowadziła do wozu a za nim byli jego pracownicy, gdy się szarpał zobaczył mnie, zauważyłam że płakał.

-Jeszcze tego pożałujesz, zobaczysz zginiesz w mękach

I to był ostatni raz kiedy go widziałam aż do teraz ale czemu ta kobieta chciała mnie zabić?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top