-Rozdział 34-
Zawieszam to!
^^
Tym razem na peron dostaliśmy się teleportacją, na szczęście już nie wymiotowałam tylko kręciło mi się w głowie. Odprowadzała mnie matka i Hope.
-Pamiętasz o naszej umowie?- moja rodzicielka złapała mnie mocno za ramię i szepnęła mi do ucha. Potwierdziłam głową i się wyrwałam. Spojrzałam na kobietę z nienawiścią, pożegnałam się z siostrą i odeszłam. Zauważyłam Malfoya. Stwierdziłam że się zmienił i stał się jeszcze bardziej przystojny. Urósł trochę i teraz był jeszcze bardziej wyższy od mnie, jego rysy twarzy stały się doroślejsze. Kiedy mnie zobaczył podbiegł do mnie i chciał mnie pocałować, ale go odepchnęłam, wiedziałam że matka się na nas patrzy.
-Nie tutaj- szepnęłam i pokazałam głową żeby szedł za mną, kiedy byliśmy w pociągu dopiero pozwoliłam się pocałować.
-Co się dzieje?- spytał
-Matka zabrania mi się z tobą spotykać- powiedziałam- Na pewno napisała do Snape'a, musimy uważać- pokiwał głową. Kiedy zaczęliśmy chodzić po przedziałach panowała między nami cisza, zauważyłam że Draco się nie uśmiecha i jest bardziej ponury. Kiedy chłopak zajmował się zabieraniem zębatego dysku dostrzegłam Hermionę i Rona, pomachałam im i uśmiechnęłam się. Blondyn prawił morał pierwszoroczniakom więc do nich podeszłam.
-Jak tam wakacje?- zapytał rudowłosy
-Może być- mruknęłam kiedy przypomniałam sobie o Marcusie- A u was?
-Przyjechałam z Harrym do Rona i tam siedzieliśmy.
-Vivian, a jak tam Sum-y?- spytał Weasley
-Dostałam okropny z Historii Magi a z eliksirów nędzny, więc jest dobrze. Mam tylko jeden wybitny- zaśmiałam się- Ty Hermiona nie musisz mówić wiem że wszystko poszło ci genialnie- zauważyłam że Draco wychodzi wkurzony z przedziału- Dobra ja już muszę spadać. Do zobaczenia- pożegnałam się i przyszłam do Malfoya.
-Jum mam dość tych smarkaczy, są okropni!- warknął i spojrzał z nienawiścią w stronę tych dzieci
-Kogoś mi to przypomina- uśmiechnęłam się, ruszyliśmy dalej
Usiadłam przy stole Slytherinu z daleka od Malfoya, aby Snape myślał że już nie jesteśmy razem. Do sali weszli wszyscy pierwszoroczniacy, zauważyłam tam Danielle w swojej wysokiej kitce ukradkiem jej pomachałam. Szła koło grupki jakiś chłopaków, którzy próbowali podłożyć jej nogę, byli to ci sami którzy tak zdenerwowali Draco, wiedziałam że mam z nimi do pogadania.
-Danielle Levian!- wykrzyczała McGonagall, a blondynka niepewnie usiadła na krześle, a nauczycielka nałożyła jej na głowę Tiarę Przydziału.
-Ravenclaw!- krzyknęła czapka, a dziewczyna trochę zawiedziona usiadła przy stole krukonów. Przyglądałam się tym chłopakom, dwoje, Andre i Tom, trafili do Slytherinu, a Adam do Hufflepuffu. Już wiedziałam komu będę uprzykrzać życie w tym roku. Dzięki przemówieniu dyrektora dowiedziałam się że eliksirów będzie nas uczył profesor Horacy Slughorn, a Snape Obrony Przed Czarną Magią. Kiedy jadłam jabłko podbiegł do mnie ten cały Andre, uśmiechnęłam się do niego chytrze.
-Cześć młody- przywitałam się i odebrałam od niego kopertę- To ty podkładałeś nogi Danielle?- pokiwał głową lekko przestraszony- Mam na ciebie oko- szepnęłam- Dziękuję- chłopak odszedł, gdyby takie chytrusy dokuczały kiedyś Hope przybyłabym do Hogwartu i wtłukłabym mu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top