5.
Nie lubię nocy. Bo wieczorami, gdy nareszcie wsunę chłodne stopy pod ciepłą kołdrę, w mojej głowie pojawia się setka myśli. Jedna próbuje prześcignąć drugą w nierównym wyścigu. W tej śmiesznej walce absurdalnych wyobrażeń i fantazji.
Gdy przytulam twarz do miękkiej poduszki, wyobrażam sobie, że to co czuje pod skórą, to ciepło Twego ciała. Że to nie kołdra, a Twe ramiona mnie otulają. Że to co słyszę to nie świerszcze i szum liści, a Twój cichy głos opowiadający o spalonych i faulach podczas ostatniego meczu.
Jak to dobrze, że nikt na świecie nie może odebrać nam marzeń. Bo przez ostatnie lata, moje życie oparte jest jedynie na nich.
Marzenia, pragnienia nie do spełnienia, moje samotne serce i Ty. Zawsze uśmiechnięty, perfekcyjny w swej nieidealności. Bo uczucie jakim Cię darzę wcale mnie nie oślepiło. Zauważam Twoje wady. Każdy je ma. Ale te wszystkie skazy tworzą coś pięknego. Nawet wtedy, gdy stwarzasz pozory złego chłopca. Świetnie wiem, że w głębi serca wcale taki nie jesteś. Ale musisz być stanowczy, musisz być władczy, musisz trzymać w garści połowę szkoły. Jako najlepszy piłkarz i uczeń w całym liceum West High.
Gdy tak leżę w swoim łóżku i mój wzrok spotyka się z nieskazitelnym błękitem ściany, rozmyślam o blasku Twoich oczu. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że udało mi się kilkakrotnie – całkowitym przypadkiem i przez Twą nieuwagę – zajrzeć w ich głębie.
Może nie jestem obiektywna, ale masz najpiękniejsze i najszczersze oczy, jakie kiedykolwiek widziałam. Jednak coś w ich blasku mnie zaniepokoiło.
To ostatnimi czasy moja największa zagadka. Tajemnica, której pewnie nie rozwikłam. Jestem zbyt szara i zbyt nijaka, by zbliżyć się do Ciebie choć w najmniejszym stopniu.
Na zawsze Twoja.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top