Rozdział 40

- Jak wyzdrowieje, a ty wciąż tu będziesz... - groźny głos Bellamiego, był pierwszą rzeczą, jaką usłyszałam, gdy zaczęłam się przebudzać.

- Ejejej. - mruknęłam, wyswobadzając jedną rękę z uścisku Bellamiego, aby się przeciągnąć, a następnie przetrzeć oczy i ziewnąć lekko. Chyba pobiłam rekord najkrótszych drzemek w ciągu jednego dnia. - Nie pogryzcie się tylko. Murphy, zajmę się nim. - kiwnęłam głową w stronę Bellamiego, który siedział obok mnie pod ścianą. John przytaknął i poszedł sobie, wcześniej wręczając mi kubek. Spojrzałam na Blake'a i uśmiechnęłam się szeroko po czym mocno go przytuliłam.

- Jak się czujesz? - zapytał, odrywając się ode mnie i uważnie mnie lustrując.

- Znacznie lepiej. - pokiwałam głową i podałam mu kubek, z którego od razu się napił. - A ty? Wiesz jakiego nam stracha napędziłeś? Bałyśmy się o Ciebie. - położyłam mu głowę na ramieniu i chwyciłam go za rękę. Bellamy splótł nasze palce i pogłaskał mnie po dłoni.

- Też lepiej. - pocałował mnie we włosy. - Czekaj, skoro teraz ja jestem chory, to teraz ty powinnaś się do mnie nie zbliżać. - stwierdził błyskotliwie i próbował zabrać swoją rękę, ale mu przeszkodzilam.

- Zapomnij. Ja też jeszcze jestem zaliczana do chorych. - powiedziałam, mocniej przyciągając do siebie jego dłoń na co Bellamy się zaśmiał.

- Cieszę się, że już wszystko wraca do normy. - wyszeptał opierając policzek o czubek mojej głowy.

- Cześć. - powiedziała Clarke, stając nad nami, na co od razu się wyprostowaliśmy. A było tak fajnie.

- Lepiej ci? - zapytałam, spoglądając na nią.

- Tak. - odpowiedziała i usiadła na przeciwko nas.

- To dobrze. - odpowiedział Bellamy. - Widziałyście Octavię? - zapytał rozglądając się po wraku.

- Całą noc pracowała. - odpowiedziała mu Clarke. - Murphy wysłał ją na przerwę.

- Wysłał ją wieczorem. - zmarszczyłam brwi. - Skubana musiała jednak zrobić po swojemu. - pokręciłam z uśmiechem głową.

- Nie mówcie, że mu ufacie. - powiedział z niedowierzaniem Blake, spoglądając raz na mnie raz na panienkę Griffin.

- Ufać? Nieee. - odpowiedziała za nas Clarke. - Ale wierzę w drugą szansę. - spojrzała na mnie na ci wzruszyłam ramionami. Murphy się przydał, ale to wszystko przez niego. Co prawda blondi ma trochę racji, ale żeby tak od razu go przyjąć...

- Już prawie świt. - stwierdził Bell, a ja pobladłam jeszcze bardziej.

- Cholera, zapomniałam. - powiedziałam i spojrzałam z przerażeniem na czarnowłosego.

- O czym? - spytała zdziwiona blondynka. Oboje patrzyli na mnie zdziwieni.

- O Ziemianach. - odpowiedziałam, a oni pokręcili z niedowierzaniem głowami. - I co? Coś wymyśliliście?

- Raven zbudowała bombę, którą Finn i Jasper mieli podłożyć i zdetonowac. - odpowiedział mi Bell, mocniej ściskając moją rękę.

- Bombę? - zapytałam, podnosząc jedną brew. - Jednak Raven się zdecydowała?

- Co masz na myśli? - zainteresowała się pani doktor.

- To był mój pomysł. - wypięłam dumnie pierś.

- Całkiem nie zły. - pochwalił mnie mój chłopak. Rety jak to fajnie brzmi. - Gorzej z wykonaniem. Nie wiemy czy wypali. - spojrzał na mnie smutno -  Może gdy zamkniemy bramę, pomyślą, że nikogo nie ma w domu?

- Nie wszyscy są chorzy. - zauważyła Griffin.

- Lepsi chorzy niż martwi. - stwierdził.

- Nie wierzysz, że im się uda?

- A ty? - odpowiedział pytaniem na pytanie, a ona przez chwilę nic nie odpowiadała.

- Zwołam pozostałych. - blondynka wstała i wyszła, nie czekając na naszą odpowiedź.

- Chodź. Pomożemy. - powiedział do mnie Bellamy.

- Powinieneś odpoczywać. - stwierdziłam, patrząc na niego karcąco, kiedy wstawał na równe nogi, nieudolnie udając zdrowego. - Wyglądasz jak zombi. - mruknęłam pod nosem.

- Dzięki. - odpowiedział z sarkazmem. - Ty też. - spojrzał na mnie kątem oka z lekko uniesionymi kącikami ust.

- Ej! - walnęłam to delikatnie łokciem w brzuch, na co się zaśmiał.

- Obiecuję, że odpocznę, jak wszyscy będą w środku. - zapewnił, wystawiając do mnie rękę.

- Wtedy znajdziesz sobie kolejne zajęcie. - mruknęłam i chwyciłam jego dłoń po czym razem wyszliśmy na zewnątrz.

- Słuchajcie! - zaczął Bellamy, stając na środku wejścia, ale nie puszczając mojej ręki. - Wszyscy musimy schować się w kapsule. To jedyny sposób na to, żeby być może uniknąć śmierci.

- Przecież tam są chorzy! Możemy się zarazić! - zawołał ktoś z tłumu.

- Zapewniam Cię, że lepiej przez parę dni rzygać krwią, niż nie dożyć następnej godziny. - spojrzałam na niego znacząco.

- Wszyscy po kolei wchodzimy do lądownika. Tylko szybko! - zadecydował Bellamy i razem z Clarke przeliczaliśmy stan obozowiczów.

Wszyscy powoli, chcąc nie chcąc, zaczęli wchodzić do kapsuły. Nagle rozległ się głośny huk, a z kierunku, w którym znajdował się most, gdzie było spotkanie z przywódcą, zaczął unosić się niemały grzyb dymu. Patrzyłam na to z niedowierzaniem.

- Zrobili to. - szepnął równie zaskoczony Bellamy. Mocniej ścisnęłam jego rękę.

- Jestem śmiercią, niszczycielem światów. - zaczęła Clarke a nasza dwójka spojrzała na nią zdziwiona. Blondynka, widząc nasz wzrok, dodała - To Oppenhaimer. Facet, który zbudował...

- Wiemy kto to. - powiedzieliśmy równo z Bellamym, tym samym przerywając Clarke. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko. Czy to dziwne, że w dużej większości pamiętam tylko te rzeczy, których uczyłam się z Bellem?

××××××××××


☆WSPOMNIENIE☆

- Bellamy, potrzebuje pomocy! - krzyknęłam, z hukiem wchodząc do pokoju rodziny Blake'ów, zaraz po wybiciu odpowiedniego rytmu na drzwiach.

- Co się stało?! - zapytał przestraszony, wstając szybko z krzesła, które się przewróciło.

- Zapomniałam o teście z historii. - zrobiłam minę, jakbym miała się za chwilę rozpłakać, na co mała Octavia zachichotała.

- Jezu dziewczyno, myślałem, że to jakaś poważna sprawa. - powiedział ulgą i zirytowaniem, siadając spowrotem na krześle, które dopiero co postawił do pionu.

- To jest BARDZO poważna sprawa. - zaaakcentowałam, podchodząc do stołu i rzucając na stół górę papierów. Czytaj: notatki do sprawdzianu. - Test jest jutro a mi dopiero teraz po drodze na praktyki przypomniała o tym Jess. Wogóle to cud, że Sinclair pozwolił mi nadrobić zajęcia jutro. - poskarżyłam się, siadając na krześle obok Bellamiego i chowając twarz w dłoniach.

- Z czego masz dokładnie? - zapytała trzynastoletnia O, przerywając szycie.

- Mitologia. - mruknęłam.

- To świetnie! - klasnęła zadowolona w dłonie. - To akurat ulubiony temat Bellamiego. Jestem pewna, że Ci pomoże. - wyszczerzyła się.

- Na to liczę. - spojrzałam na wspomnianego chłopaka z nadzieją i położyłam mu policzek na ramieniu. - Belluś noooo. Prooooszę. Jesteś moją ostatnią nadzieją.

- W porządku. - westchnął, a ja pisnęłam szczęśliwa i rzuciłam mu się na szyję, na co zareagował śmiechem.

- Dobra, no to pokaż, co tutaj masz...

××××××××××

●Octavia's POV●

Patrzyłam z uśmiechem jak Bellamy uczy Terrę mitologii. Oczywiście też od czasu do czasu wtrącałam swoje trzy grosze, no bo czemu nie? Ja też coś na ten temat umiem.

Wracając do moich zakochańców. Śpią teraz na dolnym łóżku, w otoczeniu różnych kartek i książek. Mój braciszek obejmuje Erę ramieniem, a ona jego w pasie, mając głowę na jego torsie. Awwwwww. Nie wiem dlaczego Bell boi się jej powiedzieć, że mu się podoba. Przecież ona też na niego leci. Ich to chyba nigdy nie zrozumiem.

Nagle usłyszałam otwieranie drzwi. Zamarłam na chwilę, w obawie, że to ktoś, kto mógłby wyjawić moje istnienie. Na szczęście to była tylko mama.

- Ciiiiiiiiiiiiiiii. - powiedziałam cicho kładąc palec na ustach. Moja mama zrobiła zdziwioną minę, więc wskazałam jej naszą parkę. Spojrzała na nich i uśmiechnęła się czule.

- Jak tam kochanie? - zapytała szeptem całując mnie w głowę.

- Dobrze.

- Co się tu wyprawiło? - wskazała na bałagan.

- Terra zapomniała o sprawdzianie i Bellamy pomógł jej się uczyć. - odpowiedziałam z uśmiechem.

- I jak im poszło?

- No usnęli. - zacisnęłam usta w wąską kreskę a mama się zaśmiała.

Usłyszałyśmy niewyraźnie mruknięcie, dochodzące od strony łóżek. Obudziłyśmy Bellamiego. Kiedy zaspany zobaczył mamę chciał się podnieść, ale zobaczył, że ktoś na nim śpi. Uśmiechnął się czule, tak jak wcześniej mama w ich stronę, i założył Erze kosmyk włosów, zasłaniających jej twarz za ucho, po czym wrócił wzrokiem na nas.

- Nie budź jej. - szepnęła mama kręcąc przecząco głową. - Ty też śpij dalej.

××××××××××

●Terra's POV●

- I pamiętaj. Niczym się nie denerwuj. Wszystko umiesz i pójdzie ci świetnie. - zapewniał mnie Bellamy odprowadzając pod salę, w której miałam mieć teraz zajęcia. - Dasz sobie radę. Rozluźnij się. - powiedział, stając za mną i masując moje ramiona.

- Boję się, że wszystko zapomnę. Dlaczego muszę być taką sklerozą i przypominać sobie o wszystkim dzień przed? - jęknęłam.

- Terra. - Bellamy stanął przed drzwiami do sali i odwrócił mnie przodem do siebie, po czym położył mi ręce na ramionach. Widziałam zazdrosny wzrok innych dziewczyn z mojej klasy, które od ładnych paru lat próbowały zwrócić na siebie jego uwagę. Wiecie, w końcu to ciacho dwa roczniki starsze. - To tylko sprawdzian. Jak coś, będziesz mogła to poprawić, chociaż ja jestem przekonany, że pójdzie ci świetnie. - uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Rozległ się dźwięk oznaczający rozpoczęcie zajęć. Zrobiłam wielkie oczy i z nerwów zaczęłam miętosić moje włosy. - Dasz radę. - zapewnił mnie po raz ostatni i pocałował mnie w czoło. - Powodzenia. - rzucił jeszcze zanim drzwi od sali się zamknęły.

- Nauczona? - zapytała mnie Jessica, obok której siadałam. Zastanowiłam się chwilę po czym uśmiechnęłam się lekko.

- Myślę, że tak.

××××××××××××

Zobaczyłam Bellamiego stojącego ze swoimi kolegami w rogu korytarza. Uśmiechnęłam się szeroko i podbiegłam do niego, wskakując mu na plecy. Jego koledzy popatrzyli po sobie znacząco, wskazując nas sobie głowami. Bellamy to zignorował i zaśmial się cicho, podtrzymując mnie za uda, abym mu nie spadła. Dumna wystawiłam mu przed nosem kartkę z piękną oceną na samej górze.

- Kto jest najlepszym nauczycielem na Arce? - zapytałam z uśmiechem i pocałowałam go w policzek.

- Mówiłem, że sobie poradzisz.

- Dałam radę tylko dzięki tobie.

☆KONIEC WSPOMNIENIA☆

1455 słów + notka. Nie no za długi ten rozdział. Przecież połowa z tego mogłaby pojawić się dopiero za tydzień, a ja głupia daje wam to już dzisiaj. No za dobra jestem. Jak tam wasze plany na przyszły tydzień? Ja mam zawody pływackie, o których całkiem zapomniałam przez co jestem tak trochę w dupie. No, to do następnego.
~fanka13

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top