Rozdział 3
Rozdział dedykowany dla Aurelia3005 za wielkie wsparcie w komentarzach😊.
Octavia szła przede mną rozglądając się z zachwytem wokół siebie. W pewnym momencie Finn idący przed nami zerwał całkiem ładny kwiatek i włożył go Octavi we włosy. Usłyszałam za sobą głos jednego z dwóch pozostałych chłopców.
- Widzisz przyjacielu? Tak to się robi. - powiedział Jasper.
- A to przyjacielu - wskazał na kwiat chłopak o azjatyckich rysach - Jest trujący Sumak.
- Co?! - zaśmiałam się na zachowanie O, która próbowała wytrzepać sobie kwiatek z włosów. Kiedy już się z nim uporała posłała mi zabójcze spojrzenie.
- Nie bój się - powiedział Monty - te akurat stosuje się jako środek uspokajający. - I włożył go sobie do buzi.
- Jak smakuje? - zapytałam rozbawiona.
- Jak kwiatek. - uśmiechnął się do mnie.
- Możecie się sprężać? - przerwała nam Clarke.
- Dlaczego się nie cieszysz widokami? - spytał jej Finn.
- Nie dziwi was, że nie widzieliśmy żadnego zwierzęcia? Może żadnego tu nie ma? A może jesteśmy tak napromieniowani, że zginiemy? Jest pięknie. - powiedziała i odwróciła się na pięcie.
- Nie no normalnie optymistka poziom hard. - mruknęłam na co O, która jako jedyna to usłyszała, zachichotała. Zwróciłam się do azjaty. - Mógłbyś jej może zrobić z tego herbatkę? Myślę że dobrze jej zrobi. - powiedziałam na co tym razem wszyscy się zaśmiali.
- Za co was zamknęli? - spytał Finn po dłuższym czasie.
- Sumak to nie jedyne zioło w ogrodzie, jeśli wiecie o co mi chodzi. - odpowiedział Monty, patrząc znacząco na Finna.
- U mnie chyba wiadomo. - przeciągnęłam się z uśmiechem, wspominając dawne czasy. - Tak głównie, to siedzę za zhakowanie systemu Arki i włamanie się do folderu z osobistymi danymi.
- Jak to głównie? To było coś jeszcze? - spytał zainteresowany Jasper.
- Nie przestrzegałam ciszy nocnej, kradłam jedzenie i leki, wchodziłam tam gdzie mi nie wolno, dowiedziałam się czegoś, czego wiedzieć nie powinnam oraz obraziłam parę razy strażnika. - wzruszyłam ramionami. - A! I jeszcze wiedziałam o O i kryłam ją.
- No, to nie złą masz kartotekę. - zaśmiał się Jordan.
- Trening czyni mistrza. - mrugnęłam do niego. - A ty ?
- Ktoś zapomniał oddać to co pożyczył - spojrzał znacząco na swojego przyjaciela.
- Ktoś przeprosił ponad 1000 razy. - odpowiedział mu Monty.
- A ty co zrobiłaś? - chłopak z golami zwrócił się do O.
- Przyszłam na świat. - odpowiedziała i pobiegła do Clarke, która kazała nam szybko do siebie podejść.
Tak też zrobiliśmy. Jak tylko ukucnęłam obok niej zobaczyłam jelenia. Byłam zachwycona.
- Nie ma zwierząt - mruknął Finn do Clarke i chciał podejść bliżej zwierzęcia. Niestety pech chciał, że nadepnął na gałązkę, która złamała się z głośnym trzaskiem. Spłoszony jeleń podniósł głowę i spojrzał w naszym kierunku. Na widok jego podwójnego pyska gwałtownie odskoczyłam. Jeleń uciekł a ja spojrzałam lekko przestraszona na resztę. Co jeszcze promieniowanie może z nami zrobić?
××××××××××××
Szliśmy lasem w dół zbocza w przyjemnej ciszy. Każdy podziwiał wszystko, co stanęło mu na drodze. W pewnym momencie Finn rozpoczął rozmowę:
- Dlaczego przysłali nas tu dzisiaj? Po 97 latach? Co się zmieniło?
- Co za różnica ? - odparła O - Grunt, że zesłali prawda? Ponad rok gniłam w celi, a teraz idę po lesie. - powiedziała kręcąc się wokół drzewa.
- Może znaleźli coś na satelicie? - zasugerował Monty.
- Nic nie znaleźli. - powiedziała Clarke - Arka umiera. - wszyscy zastygli i obrócili się do niej. Wszyscy oprócz mnie. Jakoś nie zrobiło to na mnie wrażenia. Może dlatego, że wiedziałam? - Przy obecnym stanie zaludnienia zostały im trzy miesiące, no... bez nas może cztery.
- Czekaj, zamknęli Cię dlatego, żebyś nikomu nie powiedziała? - zapytał ją Finn - Odizolowali Cię? Ekspulsowali Twojego staruszka?
- Tata był inżynierem. Odkrył wadę systemu. Uważał, że ludzie mają prawo wiedzieć, ale kanclerz się sprzeciwił. Mama też. Bali się paniki. Zamierzaliśmy powiedzieć i tak, kiedy Wells...
- Co?
- Strażnicy byli pierwsi. Dlatego się zdecydowali. Gra warta świeczki bo nawet jeśli zginiemy oni zyskają czas.
- Niekoniecznie - wtrąciłam - z nami czy bez, dłużej niż trzy miesiące nie pociągną. Usterka jest większa niż twój ojciec sądził na początku. - uśmiechnęłam się krzywo do Clarke.
- Skąd wiesz? - zapytała podejrzliwie.
- Na życzenie twojego taty zrobiłam kilka nieoficjalnych kontroli i badań. Wydawało mi się to trochę podejrzane więc zaczęłam sprawdzać wszystko na własną rękę. Takim oto sposobem dowiedziałam się czegoś, czego wiedzieć nie powinnam.
- Tata nic o tobie nie mówił. - powiedziała blondynka marszcząc brwi na co prychnęłam. - Jesteś inżynierem?
- Cóż... może dlatego, że cała akcja była nielegalna i jakby powiedział, że też biorę w tym udział to by mnie zamknęli jeszcze szybciej niż to konieczne? I tak. Jestem inżynierem Sinclaira.
- Zabiją więcej ludzi? - dopytał azjata.
- I dobrze im tak, po tym, co mi zrobili - powiedziała Octavia i wyprzedziła nas, kierując się w stronę skał.
- Nie myślisz tak! - krzyknął za nią chłopak w goglach. Ja posłałam Clarke krótkie spojrzenie i dogoniłam O.
- Wiesz, że ja wiem, że ty tak nie myślisz? - odezwałam się.
- Wiem. Dlaczego mi nie powiedziałaś? - spojrzała na mnie. - Nie ufasz mi?
- Oczywiście że ci ufam! - odpowiedziałam szybko - Nie mówiłam, bo sama nie byłam pewna. Sinclair pozwolił mi ze sobą pracować pomimo tego że nie skończyłam zaliczać jeszcze wszystkich testów. Pewnego dnia przyszedł ojciec Clarke i za zgodą Sinclaira powiedział, że na dwa dni mam się do niego przenieść na kursy. Te zlecenia wydawały mi się rutynowymi inspekcjami. Dopiero kilka dni przed aresztowaniem zorientowałam się o co chodzi. - spuściłam głowę. Poczułam jak O kładzie mi rękę na ramieniu.
- Okej. Tym razem ci wybaczę, ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. - uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniałam.
Po chwili doszłyśmy na skałki, gdzie niżej było jezioro. Nagle Octavia zaczęła się rozbierać.
- No chyba sobie żartujesz. - powiedziałam patrząc na nią z niedowierzaniem.
- No co? - zdziwiła się - Ty nie wchodzisz?
- O nie. Nie ma mowy. Nie wejdę tam. Ty też nie. Bellamy mnie zabije jakby coś ci się stało.
- On w życiu nie podniósłby na Ciebie ręki - przerwała mi znudzonym tonem - no proszę Cię. Widzę jak na niego patrzysz a on na Ciebie. Pasujecie do siebie. Shipuje was. No bo wiesz... jestem Terramy shiper numer jeden. Oooooo tak. - wyszczerzyła się widząc moje czerwone policzki. Z zażenowania położyłam ręce na twarzy i próbowałam się nie uśmiechać. No co ja poradzę, że się trochę rozmarzyłam. W takim stanie zastała mnie reszta.
- Co ci się stało? - zapytał mnie Monty, uważnie się na mnie patrząc, przez co Octavia zaczęła się głośno śmiać. Reszta patrzyła się na nas zdezorientowana.
- Jeśli im powiesz, to coś ci zrobię. - zagroziłam jej ze śmiechem na co ona podniosła ręce do góry w geście poddania. Podeszła do brzegu skał i spojrzała w dół.
- Octavia co ty robisz? - krzyknęła Clarke. O uśmiechnęła się i skoczyła. Przerażona podbiegłam do krawędzi i westchnęłam z ulgą jak tylko zobaczyłam całą Octavię.
- Octavia! - krzyknął Monty - Nie umiemy pływać!
- Ale umiemy stać - odpowiedziała uśmiechnięta O i stanęła na równe nogi.
1135 słów + notka. Bardzo lubię czytać wasze komentarze, więc jeśli macie jakieś uwagi, którymi chcielibyście się ze mną podzielić, to zapraszam. Gwiazdki również są bardzo mile widziane. Do następnego.
~fanka13
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top