Rozdział 29

- Ktoś chce z Tobą rozmawiać. - uśmiechnął się Nate. Odwzajemniłam uśmiech i machając chłopakom na pożegnanie, popędziłam do namiotu.

Wpadłam tam jak burza i czym prędzej zasiadłam na prowizorycznym krzesełku, zakładając słuchawkę.

- Tata! - krzyknęłam szeroko uśmiechnięta.

- Cześć córeczko. - odpowiedział ze łzami w oczach. Co się dziwić, ja też je miałam. - Jak się czujesz?

- Świetnie. - odpowiedziałam. - Bałam się, że zginąłeś razem z innymi osobami w sektorze 17. - pociągnęłam nosem i przetarłam policzki. - Cieszę się, że jednak żyjesz.

- Też się cieszę, że Cię widzę. - zaśmiał się przez łzy. - Kiedy zgasł twój ekran na panelu głównym, byłem załamany. - moja mina zrzedła. To przeze mnie tata o mało nie zginął. - Chciałem się zgłosić, ale stwierdziłem, że nie uwierzę jakiejś tam elektronice, do puki nie zobaczę Twojego ciała na własne oczy albo nie otrzymam takiej informacji bezpośrednio od kogoś z setki. - powiedział już bardzo stanowczo.

- Na szczęście dla Ciebie bo inaczej bym Cię zabrała z Hadesu i osobiście wsadziła tam spowrotem. - pogroziłam mu palcem.

- Że gdzie? - zrobił zdezorientowaną minę.

- Ehhhh - westchnęłam. - Nie ważne. Mitologia grecka, której uczył mnie Bellamy. A właśnie! Wiesz, że Bellamy też tutaj jest?

- Bellamy Blake? - zapytał mój tata marszcząc brwi, jednak nie wyglądał na zdziwionego. - To ten strażnik, za którego miałem się wstawić bo inaczej przestałabyś się do mnie odzywać? - uśmiechnął się a ja na jego odpowiedź przewróciłam oczami.

- Ha ha ha. Znasz go również jako bardzo miłego chłopaka z sąsiedztwa, kiedy byliśmy na Waldenie i mojego najlepszego przyjaciela. A tak poza tym... to wtedy, ja ci tylko pomogłam podjąć odpowiednią decyzję. Nie możesz zaprzeczyć, że był złym strażnikiem. - posłałam mu zabójcze spojrzenie.

- Nie no w życiu! - uniósł ręce w obronnym geście. - A jak tam jego siostra? - spytał ciszej, rozglądając się wcześniej wokół siebie. - Jak sobie radzicie

- Dobrze. - odpowiedziałam z uśmiechem. - Octavia przyleciała z nami i ma się super. Bellamy poszedł teraz z Clarke do jakiegoś bunkra z zapasami...

- Wiem o co chodzi, byłem z Sinclair'em jak znajdywał współrzędne. - odpowiedział.

- W każdym razie nasze trio znowu razem. - zaśmiałam się po czym trochę spoważniałam. - Tęsknię za Tobą. - powiedziałam cicho.

- Ja za Tobą też kochanie. - uśmiechnął się do mnie pocieszająco. - Obiecuje, że przylecę na Ziemię najszybciej jak się da. Nawet załatwiłem już sobie miejsce w pierwszej turze jako głowny strażnik. - zapewnił mnie, wypinając dumnie pierś.

- No ja myślę - prychnęłam śmiechem.

Usłyszałam po drugiej stronie jakieś szumy i zobaczyłam, że tata rozmawia z kimś obok siebie. Czas dobiega końca.

- Musimy już kończyć. - westchnął ciężko. - Co prawda dopiero jutro twoje dwudzieste urodziny, ale już teraz życzę Ci wszystkiego najlepszego - wyszczerzył się do mnie. - Nadal nie jestem w stanie do siebie przyswoić, jakim cudem ty jeszcze żyjesz. - powiedział kręcąc głową z niedowierzaniem na co parsknęłam śmiechem.

- Dzięki za wiarę we mnie, tato. - przewróciłam oczami. - I za życzenia też. - uśmiechnęłam się do niego co odwazajemnił. - Kto następny?

- Ummmm - mruknął patrząc na tableta obok siebie. - Monroe? - bardziej zapytał niż stwierdził.

- Jasne, wiem o kogo chodzi. - pokiwałam głową. - May we meet again. - posłałam tacie ostatni uśmiech.

- May we meet again. - powiedział, zanim oboje opuściliśmy swoje stanowiska przed ekranem.

Jak wstałam zakręciło mi się w głowie a przed oczami pojawiły mi się brokatowe plamki...? Zdziwiona skierowałam się w stronę dziewczyny, która była następna w kolejce.

- Monroe - klepnelam ją w ramię. - twoja kolej - wskazałam na namiot z radiem i uśmiechnęłam się do dziewczyny co odwazajemniła, zanim zniknęła mi z pola widzenia.

Wzrok mi się zamazał, ale po chwili wrócił do normalności. No, tak jakby. Zamiast normalnych kolorów widziałam... W sumie ciężko wyrazić słowami to co widziałam. Wszystkie kolory były neonowe, ale takie trochę ciemniejsze. Czy to w ogóle miało sens? W każdym razie uwagę przyciągały małe, latające stworki.

- Łooooooo - mruknęłam zachwycona i poszłam za jedną z latających istot.

Z zaciekawieniem przyglądałam się temu wszystkiemu. Nagle jedno ze stworzonek usiadło na moim ramieniu, dzięki czemu mogłam im się lepiej przyjrzeć. To była mała dziewczynka ubrana w zieloną, błyszczącą sukienkę oraz posiadała jeszcze bardziej zielone i błyszczące skrzydła.

- Ale ty ładna! - krzyknęłam do niej. Mała istotka uśmiechnęła się po czym odleciała. Chciałam ruszyć za nią jednak coś mnie zatrzymało.

- Terra. Terra. Terra. - usłyszałam głos dochodzący z daleka. Poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramię i obraca w swoją stronę.

Zobaczyłam Finna ubranego w różową, lśniącą sukienkę z różowego tiulu i w plastikowej różowej koronie na głowie. Z jego pleców wystawały dwie pary różowo-fioletowych skrzydeł, a na nogach miał seledynowe szpilki.

- Finn!! - rzuciłam mu się na szyję i mocno uściskałam. On delikatnie poklepał mnie po plecach. Kiedy się od niego odkleiłam walnęam go z liścia w twarz. Aż mu korona spadła. - Jak mogłeś?! - krzyknęłam na niego.

- Ał..? - powiedział będąc w szoku i z lekkim opóźnieniem, masując bolące miejsce. - Jak mogłem co?

- Jak mogłeś mi nie powiedzieć?! - wymachiwałam rękami na wszystkie strony.

- Jak mogłem ci nie powiedzieć czego? - zdziwił się.

- No jak to czego?! - zdenerwowałam się. - No tego, że jesteś księżniczką wróżek!!!! - krzyknęła na niego zła.

Gdzieś w oddali usłyszałam parsknięcie śmiechem, które zignorowałam. Patrzyłam z mordem w oczach na Finna.

- Okej okej. Przepraszam. - położył ręce ubrane w różowe lateksowe rękawiczki na moich ramionach. - Nie wiedziałem, że to dla Ciebie takie ważne. - powiedział niepewnie i rozejrzał się wokół siebie.

- Jestem ładnym jednorożcem? - zapytałam go z oczami szczeniaczka.

- Co? - spojrzał na mnie zbity z tropu.

- Czy jestem ładnym jednorożcem? - powtórzyłam głośniej.

- Tak Terra, - westchnął - jesteś najładniejszym jednorożcem jakiego kiedykolwiek poznałem.

- Awwwwwww. - uśmiechnęłam się do niego rozczulona jego wyznaniem. - Dzięki księżniczko. - przytuliłam go znowu a on niepewnie kiwał nami chwilę na boki. - Tak na marginesie - zaczęłam, odrywając się od niego. - błyszcząca różowa sukienka nie za bardzo pasuje do seledynowych szpilek. - mlasnęłam zniesmaczona i zmierzyłam go niezadowolonym wzrokiem.

Obok siebie znowu usłyszałam śmiech, tylko tym razem wyraźniejszy. Collins przetarł twarz dłońmi po czym spojrzał mi w oczy.

- Terra muszę ci coś powiedzieć - zaczął poważnie, ponownie kładąc mi ręce na ramionach.

- Tak wasza wysokość? - uśmiechnęłam się szeroko, patrząc na niego z zaciekawieniem.

- Wróżki i jednorożec nie istnieją. - powiedział na jednym wdechu i spojrzał na mnie nie pewnie.

Mój uśmiech znikł, a oczy przestały być roześmiane. Dolna warga zaczęła mi drżeć a oczy napełniły się łzami.

- Co? - wyszeptałam bezgłośnie z niedowierzaniem. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy.

- Nie nie nie. - mruczał Finn nerwowo rozgladając się na boki. - Terra proszę Cię nie płacz! Ja nie chciałem! Przepraszam! - próbował załagodzić sytuację, jednak już za późno. Ryczałam jak bóbr, pociągając nosem.

- Co jej zrobiłeś? - zapytał znajomy głos, po którym rozpoznałam Reyes. Odwróciłam się do niej szybko i zaczęłam ryczeć w jej ramię. Zdezorientowana Raven zaczęła mnie głaskać po włosach. - Co się stało? - zapytała ponownie, mocniej mnie ściskając.

- No... bo... Fin-n... po-wie-dział... że... że... wróż-ki.. nie ist-nie-ją... - wychlipiałam pomiędzy salwami płaczu.

Brunetka na chwilę zastygła w miejscu, najprawdopodobniej analizując wszystko co do niej powiedziałam po czym jeszcze mocniej mnie przytuliła.

- No co za nie dobry Finn. - powiedziała do mnie cicho, ale mogłam usłyszeć nutę pozbawienia w jej głosie. Pokiwałam twierdząco głową. - Powiedział coś jeszcze? - zapytała ostrożnie.

- Że jedno-roż-ce też. - pociągnęłam nosem. No co za kosmonauta. Jak śmiał podważyć istnienie tych cudownych istot?!

1156 słów + notka. W tym roku życzę wam samych sukcesów moi drodzy! Nie będę się rozpisywać, bo mi się nie chce, ale zawsze, jak będziecie smutni lub zdołowani, pamiętajcie te pokrzepiające słowa najlepszej pani mechanik na Ziemi i w kosmosie:

~fanka13


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top