Rozdział 22
Szukaliśmy Romy już jakiś czas. Nie było żadnego odzewu ze strony Ziemian, dlatego nie biegliśmy, jednak cały czas mieliśmy się na baczności. Nadal trzymałam się blisko Bellamiego. Nie było to trudne bo on z kolei nie opuszczał mnie na krok.
- Tam jest. - powiedziała Monroe, wskazując za drzewo. - Roma! - krzyknęła szeptem, jednak dziewczyna nie zareagowała.
Bellamy podbiegł tam, więc zrobiłam to samo, jednak szybko się zatrzymałam. To co zobaczyliśmy, nie należało do widoków, jaki chcieliśmy zastać. Dziewczyna była przybita do drzewa włócznią. Dla bezpieczeństwa stanęłam obok Monroe. Miło nie być jedyną dziewczyną w grupie.
- Bawią się z nami. - stwierdził cicho Finn.
- Poszła za mną. - wyszeptał Bellamy po tym, jak zamknął Romie oczy. Spojrzałam na niego ze smutkiem. Poszła z nim tylko dlatego, żeby zostać w jego oczach kimś więcej niż tylko zabawką na jedna noc.
- I tak mogli nas zabić.- powiedział do niego Collins.
- Lepiej niech się pokażą!!! - wydarł się Jasper.
Na dźwięk podniesionego głosu Jordana razem z moją towarzyszką przestraszone podskoczyłyśmy i spojrzałyśmy w stronę Jaspera, którego Finn próbował uspokoić.
- Tam! - krzyknęłam, kiedy zobaczyłam jednego z Ziemian. Bellamy szybko znalazł się obok mnie.
Po chwili przybiegło ich znacznie więcej. Okrążyli nas. Nagle rozległ się dźwięk rogu. Zdziwieni i przerażeni Ziemianie rozejrzeli się zdezorientowani a potem zaczęli uciekać.
- Uciekają. - stwierdził równie zdziwiony Bell.
- Róg? Co znaczy? - zainteresował się Jasper.
- Kwaśna mgła. - zauważyłam. Finn kiwnął głową i szybko zabrał się za wyjmowanie czegoś z plecaka.
- Uciekamy? - zaproponowała niepewnie Monroe.
- Nie ma czasu. - odpowiedział Finn.
☆WSPOMNIENIE☆
Świetnie sie z Octavią bawiłyśmy. W pewnym momencie nawet został puszczony wolniejszy kawałek i po chwili wokół nas zostały same tańczące pary. Zobaczyłam, że jakiś chłopak prosi Octavię do tańca, więc odsunęłam się na bok i z uśmiechem na nią patrzyłam.
- Mogę prosić? - spytał nieznany głos po mojej lewej. Spojrzałam na całkiem przystojnego blondyna z szarą maską na twarzy.
- Przykro mi, ale ona nie tańczy. - stwierdził nagle tym razem bardzo dobrze znajomy głos. Podniosłam zdziwiony wzrok na Bellamiego, który zabijał blondyna wzrokiem. Uśmiechnęłam się przepraszająco do chłopaka, który ze spuszczoną głową odszedł do kolegów.
- Co to miało być? - zapytałam Blake'a, który stał za mną dumnie wyprostowany.
- To chłopak, który odważył się do Ciebie podejść, tylko dlatego, że jego koledzy założyli się, że nie da rady się do Ciebie odezwać. - odpowiedział pewnie.
- Jestem aż taka straszna, że chłopcy muszą się zakładać, żeby któryś do mnie zagadał. - zapytałam pozbawiona, ale z lekkim niedowierzaniem.
- Czasami. - odpowiedział Bell, uśmiechając się do mnie uroczo, przez co dostał ode mnie kuksańca.
- Niby skąd wiesz, że się założyli? - zmarszczyłam brwi.
- Zobacz. - wskazał na chłopaków przy ścianie, którzy czymś się wymieniali i klepali pocieszająco kolegę po plecach. Kiwnęłam w zrozumieniu głową i zaczęłam się przyglądać tańczącym parom.
- Umiesz tańczyć? - zapytałam go. Ten spojrzał na mnie zdziwiony i uniósł jedną brew.
- A co? - zapytał.
- Odpowiedz. - nalegałam z uśmiechem.
- No umiem.
- Nie wierzę.
- Na prawdę!
- Udowodnij! - położyłam ręce na biodrach i posłałam mu wyzywające spojrzenie.
- Jeśli to jest twój sposób na poproszenie mnie do tańca, to coś ci nie idzie. - zaśmiał się.
- Nie pochlebiaj sobie Blake. - przekręciłam oczami. - Mogę mieć każdego na tej Arce, więc powinieneś czuć się zaszczycony. - uśmiechnęłam się dumnie. To prawda. Byłam jedną z ładniejszych dziewczyn i naprawdę wielu próbowało mnie poderwać. - Poza tym... - zaczęłam. - Wisisz mi taniec za to, że odstraszyłeś mojego poprzedniego partnera. - zauważyłam.
- Nie mogę. - odpowiedział z westchnięciem. - Jestem na służbie.
- A mój ojciec jest wyższy stopniem. - przekręciłam oczami. - Myślisz, że bardziej oberwałoby ci się za to, że nie stałeś na baczność przez cały bal, czy za to, że nie zadbałeś o dobre samopoczucie jego córki? - zrobiłam smutną minkę, na co pokręcił z uśmiechem głową. - No chodź. - chwyciłam go za ręce i bez problemu wyciągnęłam na parkiet.
Widziałam, że inni strażnicy, pokazują nas sobie palcami i posyłają znaczące uśmiechy, tak samo jak grupa chłopaków przy ścianie, jednak mnie to nie obchodziło. Bellamy położył jedną rękę w dole moich pleców, a drugą chwycił moją dłoń. Ja ułożyłam swoją na jego ramieniu i zaczęliśmy tańczyć.
- I co? - zapytał po przetańczeniu kilku piosenek i wpatrywaniu się w moje oczy. - Umiem tańczyć?
- Ujdzie w tłoku. - odpowiedziałam, uśmiechając się do niego lekko.
Nagle muzyka ucichła i zapaliły się światła przez co gwałtownie pobladłam. Wokół nas rozległy się jęki niezadowolenia z powodu przerwania zabawy. Po chwili rozległ się mechaniczny głos z głośników:
- Ogłaszam alarm solarny. Wszyscy mieszkańcy Arki mają się zgłosić do najbliższego schronu.
Spojrzałam na Bellamiego, który już szukał swojej siostry wzrokiem. Znalazłam ją jako pierwsza i szybko chwyciłam ją za rękę i pod prąd pociągnęłam do wyjścia. Bellamy szedł tuż za nami i kierował nas we właściwą stronę. Niestety przy tamtym wyjściu byli już strażnicy. Szybko zwróciliśmy do kolejnego.
- Bellamy muszę wracać - wyszeptała spanikowana O.
- Panie i panowie - powiedział Shumway, jeden ze strażników głównych, który właśnie wszedł do pomieszczenia. - wiecie co robić. Zdejmijcie maski i wyjmijcie identyfikatory.
- Co zrobimy? - spytała zdenerwowana dziewczynka.
- Posłuchaj. Wrócisz do pokoju pod podłogę i nic ci nie będzie. Jak zawsze. - zapewnił ją brat.
- Co zrobisz? - zapytałam go. Popatrzył na mnie w skupieniu, ale po chwili się odezwał.
- Zamieszanie. - wyciągnął laskę paralizującą - Idźcie za mną.
- Bellamy - zatrzymała go O. - jak mam wrócić?
- Ja ci pomogę. - zdeklarowałam się.
- Kadecie Blake - powiedział Shumway, podchodząc do nas. - po co ta broń? Maski. - ściągnął nam je brutalnie z twarzy.
- Ał. - mruknęłam i skrzywiłam się nieznacznie.
- Już je sprawdziłem. - powiedział Bell zasłaniając małą Octavię.
- Nie masz skanera. - zauważył. - Identyfikatory.
- Oj no naprawdę mnie Pan nie poznaje? - stwierdziłam zirytowana.
- A powinienem? - zapytał, unosząc brwi i skanując mnie uważnie wzrokiem.
- Jestem córką pana przełożonego - udałam oburzenie. - dlatego proszę nas przepuścić. Kadecie Blake proszę za mną. - stwierdziłam chwytając Octavię za rękę.
- A strażnik po co? - zatrzymał mnie Shumway.
- Przed chwilą o mało nie zemdlalam, ale ten pan mi pomógł. - wskazała na Bellamiego - Myślę, że mój ojciec nie byłby zadowolony gdybym padła na środku Arki. A gdyby się jeszcze dowiedział, że mógł Pan coś z tym zrobić...
- Dobrze dobrze. - mruknął. - A dziewczyna?
- A jeśli by się okazało, że to przez babskie sprawy, to nie chciałabym, żeby Pan Blake był tego świadkiem. Wtedy, potrzebowałabym wsparcia psychicznego kobiety. Dotarło?
- Oczywiście. - stwierdził zniesmaczony i puścił nas.
Szybkim krokiem poszliśmy w stronę kwater. Dla zachowania pozorów Bellamy trzymał mnie w pasie za to Octavia za rękę. Kiedy zniknęliśmy im z pola widzenia, westchnęłam z ulgą.
- Jezu dzięki Terra. - powiedział Bellamy, patrząc na mnie kątem oka.
- Dziękować to mi będziesz jak wszystko się dobrze skończy. Lepiej nie tracimy czasu. - stwierdziłam i pociągnęłam ich za sobą.
Doszliśmy do kwatery Blake'ów jednak nagle zza rogu wyłonił się Shumway.
- Widzę, że panienka Rosier poczuła się lepiej. Chociaż jesteś strasznie blada. - stwierdził z kpiną, podchodząc do nas. Przełknęłam ślinę i mocniej zacisnęłam rękę Octavii - Identyfikator. - zwrócił się do O.
- Błagam pana. Niech pan się zgodzi a zrobię dla pana wszystko. Proszę pana ja strażnik strażnika. - prosił Bellamy.
- Jesteś tylko kadetem. - powiedział Shumway. No to było chamskie z jego strony. - Identyfikator. - Nie dawał za wygraną.
Żadne z nas nie zareagowało, jednak nagle O rzuciła się do ucieczki. Niestety trafiła na rutynowy patrol strażników, który skutecznie ją zatrzymał. Przerażona spojrzałam na Bellamiego.
- Aresztować obie.
☆KONIEC WSPOMNIENIA☆
Ukryliśmy się w tym czymś, co rozłożył Finn. Leżałam tuż obok Bellamiego. Czułam jego rękę, którą obejmował mnie w pasie i co jakiś czas gładził nią uspokajająco moje plecy.
- Ile jeszcze? - zapytał zniecierpliwiony Jasper.
- To wogóle działa? - dopytywała się Monroe.
- Przekonamy się. - westchnęłam.
- Raczej nie. - powiedział Bellamy i zdjął z siebie materiał.
- Nie ma mgły. - zauważyłam pomiędzy ramionami Blake'a i sama wyczołgałam się spod płachty.
- Fałszywy alarm? - zapytał Finn, idąc w moje ślady.
- Wracają. - zauważył Bell, wskazując na jednego nich.
- Chyba jest sam. - stwierdził Jasper, kiedy nie zauważyliśmy nikogo więcej.
- Możemy uciekać? - zapytała się Monroe, wskazując kierunek, z którego przyszliśmy.
- Nie widział nas. Pójdziemy za nim. - zadecydował Bellamy.
- I co? - zapytał Finn. - Zabijemy go?
- Nie. - odpowiedziałam mu. - Złapiemy go. Wie gdzie jest Octavia.
- Potem go zabijemy. - dodał Blake i ruszył za ziemianinem.
××××××××××××
- Octavia! - krzyknął Bellamy, biegnąc wgłąb jaskini, do której weszliśmy za Ziemianinem. Bez wahania ruszyłam za nim.
- Bellamy? Terra? - spytała O, kiedy wyszłam zza rogu. Szybko podbiegłam do Blake'ów żeby jakoś im pomóc.
- Monroe - Bell zwrócił się do dziewczyny, podczas otwierania kajdanek siostry. - pilnuj wejścia.
Kiedy wreszcie Octavia została uwolniona od razu rzuciła się w ramiona brata, który mocno ją przytulił. Na ten widok uśmiechnęłam się szeroko. Po oderwaniu od Bellamiego rzuciła się na mnie. Uścisnęłam ją równie mocno jak jej brat. Potem nadeszła kolej na Jaspera.
- Jak mnie znaleźliście? - spytała.
- Szliśmy za nim. - odpowiedział Jas, wskazując na leżącego Ziemianina.
- Ty go tak urządziłaś? - zapytałam rozbawiona, mając na myśli nieznajomego. Octavia kiwnęła głową. - Nie źle, ale chodźmy lepiej zanim się obudzi. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do młodej Blake.
- Nie obudzi się. - stwierdził Bell, chwytając włócznie opartą o ścianę.
- Bellamy nie! - zatrzymała go O. - Nie zrobił mi krzywdy!
- On to zaczął. - Nie rezygnował. - Finn, rusz się. - zwrócił się do chłopaka, kucającego przy nieprzytomnym Ziemianinie.
- To wydaje ten dźwięk. - zauważył Collins, patrząc na róg.
Nagle z pozoru nieprzytomny Ziemianin wbił mu nóż w brzuch, a Finn upadł obok niego. Podskoczyłam ze strachu i szybko razem z Octavią pobiegłyśmy do rannego. Za nami rozgrywała się walka. Ziemianin przyłożył włócznie do gardła Bellamiego i zaczął na nią coraz mocniej naciskać, niebezpiecznie zbliżając ostrze do jego krtani.
- Przestań! To mój brat! - krzyknęła Octavia, na co Ziemianin lekko poluzował napór.
Nagle upuścił włócznię i upadł obok Bellamiego, nad którym stał Jasper z kamieniem w ręce. Westchnęłam z ulgą i szybko podeszłam do Bella po czym pochyliłam się nad nim.
- Masz szczęście, że żyjesz bo bym Cię zabiła.
1567 słów + notka. Tak jak uprzedzałam, rozdział jest dzisiaj a nie wczoraj za co was przepraszam, ale starałam się za to zrobić długi. Mam zamiar sprezentować wam też maratonik na święta, więc kolejny rozdział już w piątek. Życzę wam powodzenia w ostatnim tygodniu szkoły bo na pewno się przyda.
~fanka13
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top