Rozdział 21

Noc spędziliśmy na poszukiwaniach Octavii, jednak bez skutku. Szliśmy właśnie pięknym zielonym lasem, który byłby jeszcze piękniejszy, gdyby Tavi nie zaginęła. I gdyby Finn nie spaprał naszych nastrojów:

- Nic. Zgubiliśmy się.

- Szukaj dalej. - popędziłam go.

- Nie znajdziemy jej, snując się bez celu. - zaprzeczył.

- Nie wracam. - powiedział ostro Bell.

- Hej! - przerwała nam jedna dziewczyna. Z tego co się dowiedziałam ma na imię Roma. - Gdzie John? - zapytała.

Rozejrzałam się nerwowo, sprawdzając o kogo jej chodzi. Dostrzegłam brak całkiem miłego, czarnoskórego chłopaka.

- Przed sekundą tu był. - powiedział Jasper, rozgladając się na boki.

- Rozdzielmy się. - zarządził Bellamy.

Kiwnęłam głową i zawróciłam kiedy nagle z drzewa, prosto pod moje nogi upadł trup zagubionego chłopaka. Wrzasnęłam przerażona i szybko zatkałam sobie buzię a wszyscy spojrzeli w moim kierunku. Bellamy szybko znalazł się obok mnie i odsunął od tamtego miejsca obejmując mnie ramieniem.

- Są na drzewach. - powiedział Finn i wszyscy zadarli głowy, uważnie obserwując każdy listek.

- Niepotrzebnie tu przyszliśmy. - stwierdził inny chłopak.

- Wracajmy. - przytaknęła mu Roma.

- Tam. - wskazał Jasper jeden z kierunków.

- Jeszcze jeden. - odezwał się znowu chłopak.

- Uciekajmy. - szepnął Finn.

- Teraz! - Bellamy rzucił się do ucieczki, trzymając mnie za rękę.

Reszta poszła w nasze ślady. Zasuwaliśmy najszybciej jak się dało. Biegłam trochę za Finnem i kawałek przed Bellamym, który chciał mieć mnie na oku. Widziałam Ziemian w różnych maskach, migających nam pomiędzy drzewami. Drzew zaczęło przybywać i teraz Bellamy był przede mną a Finn biegł obok mnie.

- Co zrobimy?! Dogoniają nas! - krzyknął chłopak.

- Biegnij dalej! - odkrzyknęłam mu.

- Już nie mogę! - tym razem krzyknął Jasper.

- Nie czekam na niego! - powiedział Blake, zatrzymując się, przez co na niego wpadłam. Chwycił mnie za ramiona, ratując od upadku.

- Nie zatrzymujmy się! - spojrzałam mu w oczy.

- Mam dość uciekania. Wiedzą gdzie ona jest! - powiedział, rozgladając się za Ziemianami. Nagle zobaczyliśmy jednego z nich, który biegł prosto na nas.

- Sory Bell, ale martwy jej nie pomożesz. - powiedziałam i pociagnęłam go mocno za rękaw, uciekając jak najdalej od wroga. Bellamy nie miał wyboru i musiał za nami biec.

- Roma czekaj! - krzyknął Finn, ledwo wychamowując przed innym chłopakiem, który został nadziany na jakąś pułapkę. Ja nie miałam tyle szczęścia i odbiłam się od Collinsa, na szczęście Bellamy znowu w porę mnie złapał.

- Ściagneli nas tu. - powiedział Jasper. - Wiedzieli że przybiegniemy. - dodał.

Roglądałam się nerwowo dookoła. Czułam łzy w oczach, jednak nie chciałam pozwolić im wypłynąć. Bałam się.

- Dokąd poszli? - zapytał Finn.

- Za Romą - powiedziałam szeptem i rzuciłam się za nią.

                       ×××××××××××

☆WSPOMNIENIE☆

- Może jednak pójdę w spodniach? - zapytałam taty.

Czekałam na Bellamiego w mojej kwaterze. Miał po mnie przyjść dwadzieścia minut przed bałem, żebyśmy jeszcze zdążyli zrobić Octavii niespodziankę.

Na tę okazję, wyjątkowo upięłam włosy w koka tak, że luźne kosmyki opadały mi z boku twarzy. Co więcej założyłam całkiem wygodną i ładną, szaro - bordową sukienkę do kolan, która miała szerokie ramiączka. Nie miałam w zwyczaju chodzić w czymś innym niż w spodniach, dlatego czułam się trochę dziwnie.

- Nie ma mowy, wyglądasz obłędnie - stwierdził, stając obok mnie przed lustrem. - Mama byłaby z Ciebie dumna. - powiedział cicho. - Powiedz mi jedną rzecz... - spojrzał na mnie poważnie i odchrząknął. - Czy to randka?

- Tato! - krzyknęlam zarumieniona i palnęłam go w ramię.

- No co? - zapytał pocierając obolałe miejsce. - Odwaliłaś się dla niego, więc mam prawo wiedzieć.

- Skąd niby pewność, że to dla niego? - zapytałam podejrzliwie.

- Weź mnie nie rozmieszaj. - prychnął. - Przecież widzę jak wzajemnie pożeracie się wzrokiem. - odpowiedział na co zarumienilam się jeszcze bardziej. - I toleruje to tylko dlatego, że go lubię i wiem, że do siebie pasujecie.

Nagle usłyszałam pukanie do metalowych drzwi. Wzięłam głęboki wdech i zrobiłam ostatnie poprawki, podczas gdy mój tata wpuszczał naszego gościa. Usłyszałam niewyraźną rozmowę dochodzące z drugiego pokoju i po chwili moim oczom ukazał się Bellamy ubrany w mundur strażnika. Kiedy mnie zobaczył zaniemówił.

- Czekam przy drzwiach.- powiedział mój tata i szybko zmył się z pokoju.

- I jak? - zapytałam niepewnie, patrząc na Blake'a.

- Ja... no... wyglądasz... Wow. - wyjąkał, lustrując mnie wzrokiem. - Wyglądasz naprawdę pięknie. - stwierdził po chwili, gwałtownie się prostując.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Zaprosiłam go wgłąb pokoju i szybko wyciągnęłam spod łóżka dwie maski. Jedną niebieską i drugą ciemnoczerwoną. - Może być? - wskazałam na nie.

- Idealne. - stwierdził i schował niebieską do kieszeni.

Wyszliśmy z pomieszczenia i stanęliśmy przed moim tatą.

- My idziemy. - poinformowałam go.

- Czekaj młoda damo. - zatrzymał mnie. - Idziecie na bal i spowrotem. Nie chce żadnych nieplanowanych przystanków w żadnych zaułkach. Czy to jasne? - zapytał patrząc na mnie uważnie.

- Tato. - jęknęłam zawstydzona.

- O dziesiątej masz być w domu. - kontynuował, nie zważając na to, jaki obciach mi robi.

- Oczywiście. Dopilnuję tego Panie Rosier. - odpowiedział Bellamy, kładąc rękę w dolnej części moich pleców.

- Bawcie się dobrze. - zakończył mój ojciec i kiwnął głową w stronę wyjścia. Jak tylko drzwi się zamknęły westchnęłam z ulgą.

- Przepraszam za niego. - powiedziałam cicho do Bellamiego.

- Nic się nie stało. Martwi się o Ciebie. - uśmiechnął się do mnie.

- Ale nie widzi różnicy między opiekowaniem się a opętaniem. - prychnęłam na co on pokrecił rozbawiony głową.

Podał mi ramię, które chętnie przyjęłam. W przyjemnej ciszy szliśmy do kwatery Blake'ów, mijając po drodze znajome twarze, które usmiechały się tajemniczo na nasz widok.

Otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do środka ich pokoju. O siedziała przy stoliku i zszywała jakiś materiał.

- Zagduj co będzie. - powiedział Bell, puszczając mnie w drzwiach przodem. Uśmiechnęłam się do niego w podziękowaniu i stanęłam obok Octavi.

- Inspekcja? - mruknęła i zaczęła wstawać. - Już się chowam.

- Nie nie nie! - powiedziałam szybko, zatrzymując ją - Siadaj. - wskazałam na krzesełko.

Bellamy usiadł na przeciwko niej i poklepał swoje kolana, patrząc na mnie. Bez wahania do niego podeszłam i usiadłam we wskazanym miejscu, a on objął mnie ręką w pasie i położył brodę na moim ramieniu.

- To coś fajnego - powiedział starszy Blake a ja uśmiechnęłam się podekscytowana na samą myśl.

- Nie mówcie mi o wschodach księżyca, których nigdy nie zobaczę...

- Zobaczysz - zapewnił ją brat - Za dziesięć minut zacznie się bal maskowy. - wyciągnęł niebieską maskę i z uśmiechem podał ją dziewczynie. - Chciałem być pewien, że mój oddział zajmie się ochroną. Cały czas będę Cię miał na oku. Was obie. - spojrzał na mnie na co przekręciłam oczami.

- Mówicie serio? - zapytała z niedowierzaniem, patrząc na każdego z nas. Pokiwaliśmy energicznie głowami na tak. Octavia założyła maskę.

- Jak wyglądam? - zapytała, robiąc śmieszną pozę.

- Tajemniczo - zaśmiał się Bell.

- A co z mamą? - zapytała nadal przejęta Blake.

- Wrócimy zanim się zorientuje, że wyszłaś. - zapewniłam ją. Po czym wstałam z kolan Bellamiego i powoli podeszłam do drzwi.

- Dałeś jej już? - usłyszałam pytanie Octavii.

- Jeszcze nie. - odpowiedział cicho.

- Terra czekaj! - krzyknęła O na co się odwróciłam i spojrzałam na nią pytająco. - Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! - zaczęła śpiewać, podchodząc do mnie z szerokiej usmiechem i Bellamym za jej plecami. - Wszystkiego najlepszego siostra. - powiedziała Octavia, mocno mnie przytulając.

- Dziękuję. - wyszeptałam mocniej ją obejmując. Jak się oderwałyśmy trafiłam w objęcia drugiego Blake'a. - Tobie też. - pociągnęłam nosem.

- Spełnienia marzeń - powiedział Bellamy w moje włosy. Oderwałam się od niego i otarłam łzy wzruszenia. - Mam dla Ciebie prezent. - powiedział wyciągając długi łańcuszek na którym wisiały nieśmiertelniki.

Założył mi je delikatnie na szyję. Sprawdziłam co było na nich napisane. Na jednym z nich na jednej stronie był napis "Bellamy Blake" a z drugiej "Forever" z kolei na drugim "Terra Rosier" i "Together"

- Dziękuję. - wyszeptałam, chowając go pod sukienkę.

- Bellamy ma taki sam! - krzyknęła Octavia, za co dostała po głowie od brata.

Ten spojrzał na mnie lekko zawstydzony i pokazał swój. Ponownie mocno go przytuliłam po czym ostrożnie założyłam swoją bordowa maskę.

- To co? - chwyciłam O za rękę. - Gotowa na wycieczkę? - zapytałam, kiedy Bellamy upewnił się, że nikt nas nie zobaczy. W odpowiedzi pokiwała twierdząco głową.

Razem z nią wyszłam poza kwaterę. Czułam jak Octavia mocno ściska mnie za rękę.

- Nie bój się. - szepnęłam do niej.

Ta nadal lekko zestresowana szła, trzymając mnie za rękę. Bellamy szedł przed nami, co jakiś czas obracając się, żeby zobaczyć, czy wszystko gra. Octavia z zachwytem rozgądala się wokół, próbując zapamiętać wszystko jak najlepiej. W pewnym momencie Bell zatrzymał się, obracając się do nas z szerokim uśmiechem.

Puściłam jej dłoń i pozwoliłam jej podejść do wielkiego okna, gdzie można było zobaczyć wschód księżyca. Ja skierowałam się do Bellamiego i bez słowa stanęłam obok. Patrzyłam jak szczęśliwa O zaznaje w miarę normalnego życia.

Chwilę później zaczęło przybywać coraz więcej ludzi dlatego razem z Octavią skierowaliśmy się za nimi do sali wypełnionej muzyką. Wkręciłyśmy się w tłum tańczących ludzi i same zachwycone zaczęłyśmy zabawę.

☆KONIEC WSPOMNIENIA☆

1373 słowa + notka. Lubię ten rozdział a wy? Uprzedzam też, że być może za tydzień rozdział nie pojawi się w niedzielę tylko w poniedziałek po południu. Za wszelkie utrudnienia przepraszam. Do następnego.
~fanka13

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top