Rozdział 19

☆WSPOMNIENIE☆

- Tata! - krzyknęłam radośnie, zeskakując ze swojego łóżka, na dźwięk otwieranych drzwi.

- Cześć kochanie. - odpowiedział, mocno mnie przytulając.

- Pogramy w coś? - zapytałam z nadzieją. Mina mojego taty zmieniła się a on westchnął ciężko.

- Przepraszam Cię mała, ale mam drugą zmianę.

- Znowu?

- Wiesz że to nie ode mnie zależy. - spojrzał na mnie smutno.

- Wiem - westchnęłam - no to pobawimy się kiedy indziej. - uśmiechnęłam się pocieszająco.

- Moja mądra dziewczynka - pocałował mnie w czoło. - pamiętaj, żeby nie iść spać zbyt późno, bo inaczej nie wstaniesz na zajęcia, tak? - popatrzył na mnie uważnie.

- Wiem wiem. - przewróciłam oczami. - Dobranoc.

- Dobranoc kochanie. - powiedział i zamknął za sobą drzwi.

Odczekałam parę minut i delikatnie wyjrzałam na korytarz. Zaraz zaczynała się cisza nocna, więc droga była wolna. Cichutko podreptałam do najbliższego wejścia wentylacyjnego i po otworzeniu go, weszłam do środka.

Znam całą sieć wentylacyjną na wylot, dlatego nie miałam problemu w orientacji. Jak zawsze szłam bez określonego celu, ale lubiłam połazić sobie i patrzeć z góry na puste korytarze Arki.

Wyślizgnęłam się na zewnątrz dopiero, kiedy dotarłam na pokład Feniksa. Co prawda było to najbardziej pilnowanie skrzydło Arki, nie to, co Walden, który jest uznawany za zakałę tego miejsca, jednak ja, nie miałam się czym martwić. Jakby mnie złapano to mogłabym powiedzieć, że się czegoś wystraszyłam, więc poszłam szukać taty, ale się zgubiłam. W końcu jestem córeczką tatusia i raczej nie ma osoby, która by mnie tu nie znała. Szczególnie wśród strażników.

Zanim jednak zdążyłam domknąć wejście, ktoś na mnie wpadł i razem z tą osobą wylądowałam na metalowej posadzce a krata z wielkim hukiem spadła obok nas.

Z jękiem podniosłam się do pozycji siedzącej i zdziwiona spojrzałam na osobę, będąca przyczyną tego wypadku. Byla to dziewczynka o brązowych włosach i dziwnie znajomych brązowych oczach. Wyglądała na nieco młodszą ode mnie. Ona z kolei patrzyła na mnie lekko zszokowana a potem wręcz przestraszona. Uśmiechnęłam się do niej serdecznie co niepewnie odwzajemniała.

- Przepraszam. - powiedziała cicho, opuszczając głowę w dół.

- Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się szerzej. - Jestem Terra. - wyciągnęłam do niej moją małą rączkę. Spojrzała na mnie zdziwiona, a po chwili również się uśmiechnęła.

- Octavia. - odpowiedziała ściskając ją.

Zanim któraś z nas zdążyła jeszcze cokolwiek powiedzieć, usłyszałyśmy liczne odgłosy uderzenia stóp o metalową powierzchnię. Domyśliłam się, że to strażnicy, zaalarmowani niepokojącym hukiem.

Nie przejęłam się tym, jednak mój wzrok mimo wszystko padł na moją towarzyszkę. Ona też się chyba domyśliła co to oznacza, bo gwałtownie pobladła a uśmiech z jej twarzy zamienił się w przerażenie.

- Wskakuj. - wskazałam wylot wentylacji, z którego wychodziłam. - Szybko bo zaraz tu będą. - popędziłam ją, widząc jej zawachanie.

Dziewczynka weszła do środka a ja zaraz za nią, oczywiście szczelnie i tym razem bezgłośnie, zamykając za sobą kartę. Przeczołgałyśmy się kawałek i czekałyśmy, aż odgłosy strażników będą poza zasięgiem naszych uszu. Kiedy tak się stało obie odetchnęłyśmy z ulgą.

- Było blisko. - szepnęła do mnie Octavia na co uniosłam lewy kącik ust.

- Jakie mamy plany? - zapytałam, odwracając się przodem do niej. Nie było to proste w szybie wentylacyjnym.

- Chyba powinnam wracać do domu. - stwierdziła smutna.

- Rozumiem. - usmiechnęłam się pocieszająco w jej stronę. - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy mogły sobie pogadać. No wiesz... na spokojnie. - razejrzałam się znacząco po otaczającym nas miejscu na co Octavia zachichotała cicho.

- Ja również. - odpowiedziała lekko uśmiechnięta, aczkolwiek ze smutnymi oczami.

- Dobranoc. - odpowiedziałam, oddalające się wgląd wentylacji, kiedy poczułam, jak dziewczynka chwyta mnie za ramię.

- A... mogłabyś może... zaprowadzić mnie do domu? - spytała niepewnie, nie patrząc na mnie. - Chyba się zgubiłam.

- Jasne! - uśmiechnęłam się do niej. - Powiedz gdzie chcesz trafić, a ja Cię zaprowadzę. - wypielam dumnie pierś, jednak niestety zapomniałam, że znajdujemy się w wentylacji przez co przywaliłam głową w obudowę - Ał. - mruknęłam, krzywiąc się i rozmasowując bolące miejsce. Moja towarzyszka popatrzyła na mnie z rozbawieniem. - No to gdzie zmierzamy?

- Na pokład Waldena. - powiedziała cicho.

- A może coś więcej? - zmarszczylam brwi. - Numer kwatery, znaki szczególne, cokolwiek? - dopytałam.

- Nie znam. - powiedziała nieśmiało a oczy jej się zaszklily.

- Hmmm - zastanowiłam się chwilę - a byłabyś w stanie rozpoznać miejsce, z którego wychodziłaś? - dziewczynka energicznie pokiwała głową. - W takim razie zabiorę Cię na pokład Waldena i będziemy sprawdzać wszystkie wyjścia po kolei. - wyszczerzyłam się do niej.

- Dziękuję - powiedziała przytulając mnie, chociaż nie było to łatwe.

- Nie ma sprawy - odwzajemniałam uścisk i odwróciłam się w odpowiednim kierunku. - Wycieczka proszę za mną. - rzuciłam przez ramię.

- Ile masz lat? - zapytała po chwili ciszy. - Ja mam osiem.

- Dziesięć. - odparłam dumna. - Co robiłaś na Feniksie, skoro mieszkasz na Waldenie? - zapytałam zerkając na nią kątem oka.

Na moje pytanie trochę się zmieszała.

- Wolałabym o tym nie mówić.

- Spoko. - wzruszyłam ramionami. Przynajmniej na tyle, na ile umożliwiały mi to ściany. - Szanuje.

Zapadła cisza. Po pewnej chwili doszłyśmy do rozwidlenia, przy którym była również jedna z krat.

Zatrzymałam się i obróciłam w kierunku Octavii. Wyglądała, jakby biła się z myślami po czym zacisnęła usta i spojrzała na mnie niepewnie.

- Nikomu nie powiesz? - zapytała z nadzieją, patrząc na mnie uważnie.

- Ale czego? - zapytałam zdezorientowana, marszcząc brwi.

- Tego, co ci teraz powiem. - odparła poważnie.

- Obiecuję - powiedziałam również całkowicie poważnie.

- Jestem drugim dzieckiem. - wyrzuciła z siebie.

- Domyśliłam się - uśmiechnęłam się do niej lekko, na co ta zrobiła zdziwioną minę. - Mało kto oprócz mnie łazi po wentylacji, jeśli nie musi. - puściłam jej oczko.

- I nic nikomu nie powiesz? - zapytała dla pewności.

- Nie powiem - odpowiedziałam z zaciętym wyrazem twarzy.

- Dziękuję! - pisnęła uśmiechnięta i rzuciła mi się na szyję. Wyszczerzyłam się i również mocno ją przytuliłam.

- Skoro i tak o tobie wiem... - zastanowiłam się. - To może zostaniemy przyjaciółkami? - zaproponowałam, patrząc na nią z nieśmiałym uśmiechem na co ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- Bardzo chętnie przyjaciółko! - krzyknęła ponownie mnie przytulając.

- Ciiiiiiii - położyłam palec na ustach - trwa cisza nocna. Jak nas przyłapią, to będzie źle. - uciszyłam ją. - Czy to jest to wejście? - zapytałam, wskazując na kratę. Octavia przytknęła do niej nos po czym pokiwała przecząco głową. - Nie martw się. Zaraz dojdziemy do kolejnego. - pocieszyłam ją i ruszyłam w prawo.

Chwilę później naszym oczom ukazało się kolejne wyjście. Przepuściłam Octavię, a ta na znajomy widok uśmiechnęła się szeroko i pokiwała głową. Uśmiechnięta wyjęłam mój mały śrubokręcik i otworzyłam nam przejście. Wyszłam jako pierwsza po czym pomogłam wyczołgać się Octavi.

Rozejrzałam się po znajomej okolicy. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, drzwi obok nas gwałtownie się otworzyły i stanął w nich na oko dwunastoletni chłopak.

Kiedy Octavia go zobaczyła, rzuciła mu się na szyję. Chłopak zorientowawszy się, kto go obejmuje, z radością i ulgą wypisaną na twarzy oddał uścisk. Patrzyłam na to wszystko z uśmiechem. Uwielbiam takie momenty, a na Arce niestety nie ma zbyt wiele.

- Wiesz jak się o Ciebie martwiłem? - zapytał zły, odsuwając ją na długość ramion. - Gdzie ty tak w ogóle byłaś?

- Zgubiłam się trochę. - odparła zmieszana i opuściła głowę.

- Wiesz że nie możesz wychodzić. To niebezpieczne. - powiedział łagodniejszym głosem.

- Wiem, przepraszam. - powiedziała ze skruchą i odwróciła się do mnie - To dzięki niej tutaj jestem. Ona pomogła mi tu trafić z powrotem. Ma na imię Terra.

Chłopak jakby dopiero teraz zauważył moją obecność. Spiął się i podszedł do mnie kawałek po czym zmierzył mnie wzrokiem, który miał chyba wyglądać groźnie, a następnie rozluźnił się.

- Terra? - zapytał z niedowierzaniem.

- Bellamy? - dopiero teraz dotarło do mnie, że to on. - To jest twój brat? - zwróciłam się do Octavi, która niepewnie pokiwała głową. Teraz znajome czekoladowe oczy nabrały sensu.

- Co ty tu robisz? Nie widziałem Cię od kilku lat! - krzyknął szeptem zbulwersowany.

- To ty przestałeś się ze mną widywać. - zauważyłam zawiedziona i założyłam ręce na piersi.

- Wiem, przepraszam - powiedział ze skruchą, zupełnie tak, jak przed chwilą zrobiła to Octavia. - musiałem się trochę zająć O. - wskazał na zdezorientowaną dziewczynkę przy drzwiach. - Potem chciałem się znowu z Tobą spotkać, ale nigdzie nie mogłem Cię znaleźć. - powiedział smutny.

- Przenieśli nas. - westchnęłam - Tata dostał awans i zostaliśmy przeniesieni z Waldena do Arkadii. - powiedziałam na co mu na Bellamiemu mina zrzedła.

- No tak... przeszłaś do wyższej sfery, więc się już zapomina o starych przyjaciołach. - powiedział zły.

- Nigdy o tobie nie zapomniałam - powiedziałam cicho, spuszczając głowę i splatając ręce za plecami. - myślałam, że to Ty nie chcesz się już ze mną zadawać. - kręciłam nogą w miejscu.

- Nigdy w życiu! - zaprzeczył szybko. - To były po prostu trudne chwile. - westchnął. - To co? - zapytał, podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem. - Przyjaźnimy się znowu? - spytał z nadzieją.

- Jak najbardziej. - powiedziałam przytulajac go mocno na co się zaśmiał.

- Ale super! - powiedziała dotychczas cicha O. - Czyli jesteśmy przyjaciółmi! Ale się cieszę! Skąd wy się w ogóle znacie? Albo wiecie co? Nie ważne! Bellamy mi potem wszystko opowie! - paplała podekscytowana na co zachichotałam

- Octavia, wróć już do pokoju. - poprosił siostrę Bell.

- Pa przyjaciółko. - powiedziała, przytulając mnie na pożegnanie na co uśmiechnęłam się szeroko.

- Do zobaczenia. - pomachałam jej zanim zniknęła za drzwiami. Zostałam sama z jej bratem.

- Czyli nic nikomu nie powiesz? - zapytał po chwili ciszy Bellamy.

- Trwa cisza nocna. O tak. Już biegnę do prywatnej kwatery kanclerza, żeby poinformować go, że podczas nocnej wycieczki po kanałach wentylacyjnych znalazłam czyjeś drugie dziecko. No tak. Zasuwam, aż się za mną kurzy. - prychnęłam a Bellamy się zaśmiał. Mimo, że miałam dopiero dziesięć lat, umiałam pyskować. Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam go znowu, a ten zaskoczony oddał lekko uścisk. - Dobranoc Bell. - cmoknęłam go w policzek.

- Dobranoc Terra. - usłyszałam jeszcze, zanim udałam się w drogę powrotną do mojej kwatery.

☆KONIEC WSPOMNIENIA☆

1517 słów + notka. Ludzie ludziska wiem, że może trochę pozmieniałam wiek bohaterów a rozdział trochę bardzo nudny i popularny, ale taka jest konieczność i trzeba to przeboleć. No i całkiem długi mi wyszedł. Tak w ramach rekompensaty. Mimo wszystko chciałabym znać waszą opinię. Do następnego.
~fanka13

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top