Rozdział 10
- Mgła! - ktoś mi odkrzyknął.
W tym momencie zobaczyłam jak żółta mgła szybko przemieszcza się w naszym kierunku. Spojrzałam przerażona na Bellamiego, który chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Nie prostestowałam tylko biegłam za nim równie szybko, po drodze starając się omijać gałęzie drzew. Wszyscy trzymaliśmy się w zasięgu wzroku.
- Szybko! - krzyknął do reszty Bellamy. - Tu są jaskinie!
Przed nami stanęła Charlotte rozglądając się dookoła w panice. Bell chwycił ją za ramię i pociągnął w bok, prosto do jakiejś jaskini.
- Bellamy! - krzyknął znajomy głos - Bellamy!
Bell obrócił się i wyszedł kawałek rozglądając się w poszukiwaniu właściciela głosu, jednak mgła skutecznie zasłoniła mu widoczność. W ostatniej chwili chwyciłam go za rękaw i wciągnęłam z powrotem do jaskini, zanim przed wejściem rozpostarła się mgła.
Zmęczona oparłam się o ścianę jaskini i westchnęłam z ulgą.
- Wszystko okej? - zapytałam Charlotte, siedzącej na końcu jaskini.
- Tak - odpowiedziała cicho. - dziękuję.
- A ty? - popatrzyłam na Bella z troską.
- Żyję. - odpowiedział podchodząc do mnie.
Rozłożył szeroko ramiona, stając na przeciwko mnie. Mimo tego, że nadal miałam do niego jakiś żal za to, że chciał zabić Jaspera, to teraz wtuliłam się w niego, mocno obejmując go w pasie, i zapominając o Jordanie. Teraz najważniejsze było dla mnie to, że nic nam się nie stało.
- Jesteście razem? - przerwała nam Charlotte, uśmiechając się w naszą stronę. Zawstydzona oderwałam się od Bellamiego, szybko zakrywajac moje czerwone policzki i podeszłam do niej.
- Nie - odpowiedziałam cicho i poczułam obecność Bella obok siebie, przez co na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Po spojrzeniu dziewczynki mogłam stwierdzić, że mi nie uwierzyła albo miała jakąś swoją teorię na nasz temat.
- Szkoda - powiedziała - pasujecie do siebie - popatrzyła na nas wzrokiem znawcy.
- Tak myślisz? - zapytał jej Bell obejmując mnie ramieniem na co się zaśmiałam a moje policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone.
- Ja to wiem! - powiedziała pewna siebie dziewczynka. Postanowiłam na wszelki wypadek zmienić temat, zanim się porządnie wkopię.
- Jestem Terra tak w ogóle - powiedziałam uśmiechając się do niej.
- Wiem - odpowiedziała a na moją pytającą minę szybko uzupełniła. - to ty schowałaś się pod łóżkiem w swojej celi, żeby nie iść na zajęcia do Pike'a przez co musiało Cię wyciagac trzech strażników. - wyszczerzyła się a ja usłyszałam śmiechu Bellamiego obok siebie.
- Tej historii nie słyszałem. - spojrzał na mnie uważnie.
- Widać, że dzięki tej sytuacji zostałam bardzo rozpoznawalna - westchnęłam teatralnie - i wybacz, ale Cię poprawię - spojrzała na mnie z zaciekawieniem - było czterech strażników i Kane, który próbował mnie jakoś przekupić. - uśmiechnęłam się na to wspomnienie - Oooo tak. Potem jak tylko widywałam go na korytarzu to kiwał mi z uśmiechem głową na przywitanie. - powiedziałam co dwójka moich towarzyszy szczerze się zaśmiała. Charlotte ziewnęła cicho i spojrzała na nas.
- Powinnaś się położyć - stwierdził Bell.
- A wy? - zapytała dziewczynka.
- Będziemy tu przez cały czas - zapewniłam ją. Mała przytaknęła głową i położyła się na niedużym podwyższeniu na końcu jaskini.
Usiadłam po lewej stronie Bella pod ścianą obok Charlotte i po chwili usłyszeliśmy miarowy oddech dziewczynki. W pewnym momencie zawiał zimny wiatr a ja się zatrzęsłam. W końcu miałam na sobie tylko czarną bokserkę, bo moja kurtka została w namiocie, w którym Bell rozmawiał z Murphym. Bellamy widząc, że jest mi zimno, zdjął swoją i mi podał. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
- No bierz - zaśmiał się - bo mi tu zamarzniesz.
- A ty? - zapytałam, niepewnie chwytajac kurtkę na co przekręcił oczami.
- Mi jest ciepło. - spojrzałam na niego z powątpiewaniem i uniosłam jedną brew. - Nie marudź tylko zakładaj bo się przeziębisz - powiedział pomagając mi ją założyć. Od razu zrobiło mi się cieplej przez co się uśmiechnęłam.
- Przepraszam - powiedział cicho, kiedy tak siedzieliśmy sobie ramię w ramię. - za to, że chciałem zabić Jaspera.
- W porządku. - westchnęłam - Wiem, że chcesz dobrze. Ale miej świadomość, że Clarke, Octavia, Monty i ja nie pozwolimy ci go skrzywdzić. - spojrzałam na niego.
- Wiem o tym, ale jeśli ja tego nie zrobię to komuś innemu puszczą nerwy. - jęknął opierając głowę o zimną ścianę jaskini.
- Bell - usiadłam przodem do niego, patrząc na niego uważnie - na razie się tym nie zamartwaiaj. Może Clarke coś wymyśliła i wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęłam się do niego pocieszająco. - Teraz chodźmy spać. Nie wiemy co nas jeszcze spotka. - stwierdziłam ziewajac i wracając na swoje miejsce obok Blake'a.
- Masz rację - odpowiedział obejmując mnie ramieniem i przyciągając bliżej siebie. Położyłam mu głowę na ramiu i objęłam go lewą ręką w pasie. - Dobranoc - ucałował mnie we włosy. Mruknęłam zadowolona i zasnęłam wtulona w Bellamiego Blake'a.
×××××××××××
Obudził mnie krzyk Charlotte. Szybko wstałam na równe nogi i dopadłam do Bellamiego, który już ją budził.
- Hej, Charlotte. Obudź się. Charlotte. - powiedział potrząsając ją za ramię.
- Przepraszam. - powiedziała dziewczynka łamiący się głosem.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się do niej pocieszająco i usiadłam obok niej, obejmując ją ramieniem.
- Często ci się to zdarza? - zapytał Bell kucajac obok nas. Dziewczynka pokiwała głową. - Czego się boisz? - nie odpowiedziała. - Zresztą, nieważne. - pokręcił głową - Ważne co z tym zrobisz
- Ale to są sny. - powiedziała patrząc na niego zdziwiona.
- Strach to strach - odparł - wykończ demony na jawie, wtedy nie będą Cię męczyć we śnie.
- Jak? - zainteresowała się.
- Nie możesz być słaba - spojrzał na mnie i wrócił wzrokiem na Charlotte. - Nie na Ziemi. Słabość to śmierć. Strach to śmierć. - powiedział a dziewczynka popatrzyła na niego z niezrozumieniem. - Pokaż nóż, który ci dałem - podała mu broń. - Jak się wystraszysz, złap to mocno i powiedz: "chrzań się, ja się nie boję" - oddał jej nożyk. Uśmiechnęłam się lekko. To były słowa, które Aurora zawsze mówiła Octavi przed niezapowiedzianymi inspekcjami, przez co musiała się chować pod podłogę.
- Chrzań się - powiedziała, zaciskając go w ręce - ja się nie boję. - popatrzyła na mnie, więc uśmiechnęłam się do niej zachęcająco i kiwnęłam głową. - Chrzań się, ja się nie boję! - powtórzyła znacznie pewniej i głośniej.
- Wykończ demony, a będziesz spać spokojnie. - dodał Bell i popatrzyl się na mnie. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na dziewczynkę, która wygodnie ułożyła się przytulona do mnie.
- Masz podejście do dzieci - stwierdziłam, po upewnieniu się, że Charlotte już śpi.
- Ty też. - uśmiechnął się do mnie
- To ty odpowiedziałeś jej jak ma się pozbyć koszmarów. - uśmiechnęła się przebiegle
- W końcu doświadczenie z młodszą siostrą się na coś przydaje. - uśmiechnął się a ja na jego odpowiedż prychnęła cicho.
- Może lepiej skończmy temat zanim się pokłócimy o taką głupotę. - Zaśmiałam się razem z nim.
- Idź spać - ucałował mnie w głowę. - będę obok przez całą noc. - zapewnił mnie. Pokiwałam głową i mruknęłam ciche "dobranoc" po czym wygodniej się ułożyłam, cały czas obejmując Charlotte.
×××××××××××
- Terra, Terra, wstawaj słoneczko. - ktoś głaskał mnie po policzku, przez co się uśmiechnęłam - Wstawaj mała. Musimy wracać.
- Kiedy ja nie chce. - jęknęłam i mocniej objęłam dziewczynkę, która odwzajemnila uścisk. Usłyszałam cichy śmiech po mojej lewej stronie. Powoli otworzyłam jedno oko i zobaczyłam Bellamiego pochylającego się nad nami. - Musimy? - zapytałam niechętnie.
- Niestety tak - odpowiedział uśmiechając się pocieszająco. - O na pewno bardzo się o nas martwi.
No tak. To był argument nie do przebicia. Westchnęłam cicho i delikatnie szturchnęłam Charlotte. Dziewczynka w przeciwieństwie do mnie wstała bez problemu. Kiedy podniosła się z pozycji półleżącej, poczułam jak bardzo mnie wszystko boli.
- O Jesuuuuu - jęknęłam kręcąc głową na różnie strony i przeciągając się mocno. - nigdy więcej. - powiedziałam a Charlotte i Bellamy się zaśmiali. Powoli wyszliśmy z jaskini, rozgladając się wokół.
- Już po mgle - stwierdził Bell obracając się do nas z uśmiechem. - Jest tu kto?! - krzyknął w głąb lasu. - Jones?!
- Tu jesteśmy! - odkrzyknął jakiś głos po naszej prawej. Szybko poszliśmy w ich kierunku.
- Zgubiliśmy was. - powiedział do nich. - Gdzie poszliście?
- Do tamtej jaskini - chłopak wskazał kierunek, z którego przyszli. - Co to było?
- Gdzie Atom? - spytałam rozgladając się na boki w poszukiwaniu chłopaka. Nikt mi nie odpowiedział.
- Rozdzielimy się - zadecydował Blake - trzymamy się w miarę nie daleko, ale kierujemy się w stronę wraku. Jasne? Jones idziesz ze mną. Terra - spojrzał na mnie - weźmiesz Charlotte?
- Jasne - kiwnęłam głową i wyciągnęłam rękę do dziewczynki, którą ochoczo złapała. - im szybciej go znajdziemy tym lepiej.
1287 słów + notka. Jestem z siebie dumna. Ten rozdział naprawdę mi się podoba. A wy co myślicie? Zapraszam serdecznie do komentowania i gwiazkowania. Do zobaczenia (?) za tydzień.
~fanka13
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top