Rozdział 53

- Finn widzisz tam coś? - Doszedł mnie głos Clarke z dołu.

- Nie - odpowiedział jej stłumionym głosem Collins.

- Dziewczyny nie widzimy układu zapłonu. - Krzyknęła do nas pani doktor.

- Szukaj pomarańczowych kabli! - Odkrzyknęłam jej, podczas gdy majstrowałam przy panelu sterowania. - Jak można nie wiedzieć takich rzeczy. - Pokręciłam zrezygnowana głową. Zdziwił mnie brak komentarza, ze strony Raven, więc się do niej odwrociłam. - Raven, wszystko okej? - zapytałam ze zmarszczonymi brwiami. Dziewczyna nie odpowiedziała tylko pomruglala szybko. - Raven?

- Nie czuje nóg - powiedziała spanikowana i spojrzała na mnie z rozpaczą.

- Clarke! - Krzyknęłam i ukucnęłam przy brunetce, nie wiedząc co robić. - Clarke, szybko!

- Idę! - Odrzyknęła. - Co jest? - zapytała jak już się wygramoliła spod podłogi.

- Nie czuje nóg. - Powtórzyła Reyes.

- Niech spojrze. - Ukucnęła po mojej przeciwnej stronie i powoli zaczęła pochylać mulatkę. Finn pojawił się obok nas.

Clarke podciągnęła koszulkę poszkodowanej, a naszym oczom pokazał się niefajny widok. Lewy bok miała cały fioletowo - różowy. Blondynka spojrzała raz na mnie raz na Finna z niezbyt zachwyconym wyrazem twarzy.

- Aż tak źle? - zapytała słabo Raven, widząc nasze nietęgie miny. Żadne z nas nie odpowiedziało. Clarke posadziła brunetkę spowrotem do pozycji siedzącej i uklęknęła obok niej.

- Raven - zaczęła ostrożnie - pocisk jest w kręgosłupie. Masz krwotok wewnętrzny. - Mulatka opuściła głowę. Chwyciłam ją za rękę i uścisnęłam dla otuchy.

- Musimy się sprężać. - Zdecydowała Reyes, próbując nie dać po sobie poznać, jak bardzo cierpi. - Wracajcie na dół. Terra, pokaż im co mają zrobić bo oni tego nie znajdą.

- Okej. - Wyszeptała Clarke i zaczęła się podnosić, ale Finn ją powstrzymał.

- Czy spowolnienie krwawienia pomoże? - zapytał z nadzieją.

- Oczywiście, tylko jak to zrobić?

- Lincoln miał coś na krwotok. Kolagulant...

- Tak, ale w zasobniku z fiolkami...

- Pójdę do jego jaskini. - Zaproponował.

- Nie! Mowy nie ma! - Zaprotestował Raven.

- Dam radę. - Zapewnił ją długowłosy.

- Terra, powiedz mu, że jest kretynem, a to głupota. - Zwróciła się do mnie z prośbą.

- Finn, jesteś kretynem, a to głupota - powiedziałam, a Finn zacisnął usta. - Ale zrób to albo Raven umrze.

- Nie pozwolę żebyś zginął, próbując mnie ratować - powiedziała placzliwym głosem.

- Nie chodzi tylko o Ciebie, ale o wszystkich. - stwierdził Gwiezdny Wędrowiec. - Tylko ty zdołasz odpalić silniki rakietowe.

- Terra też może. - Wskazała na mnie.

- Nie Raven. - Pokręciłam głową. - Mimo wszystko ja nadal jestem tylko inżynierem. Uczono mnie rysowania, matematyki, perfekcyjnego odczytywania schematów, podstawowych znajomości mechaniki, wpadania na błyskotliwe pomysły, kierowania pracami z wygodnego pomieszczenia dla inżynierów z pięknymi ilustracjami i sondami, a nie naprawiania lub psucia, aby coś naprawić - odpowiedziałam. - Moim największym sukcesem w twojej dziedzinie było czołganie się po szybach wentylacyjnych aby ruszyć wentylator, ponieważ odkryłam, że przyczyną wzrostu temperatury na Waldenie nie był termostat tylko wasze "psucie, aby coś naprawić". - Uśmiechnęłam się w jej stronie. - Jeśli ty zginiesz, my wszyscy zginiemy.

- Zaraz wracam. - Podsumował Finn i zaczął wybiegać z lądownika, aby zostać zatrzymanym przy wyjściu przez Clarke. Widziałam wzrok Raven, kiedy na nich patrzyła.

- Będzie dobrze. - Ponownie ścisnęłam jej rękę.

- Dziękuję - powiedziała, a widząc moje zdziwiona spojrzenie, dodała. - Za wsparcie.

- Myślałaś, że Cię zostawię? - zapytałam z niedowierzaniem. - Możesz pomarzyć. Tak szybko się mnie nie pozbędziesz. - Uśmiechnęłam się do niej znacząco na co się słabo zaśmiała.

- Co do tej akcji na Waldenie - nawiązała. - Dobrze, że zrobiłaś to ty. Kyle by to spaprał. - Stwierdziła, a ja po raz pierwszy od dłuższego czasu zaśmiałam się głośno i serdecznie.

××××××××××

☆WSPOMNIENIE☆

- Teraz skręć w lewo. - Poinstruował mnie Wick.

Piętnaście minut czekaliśmy wszyscy na tego głąba, który teraz stoi pod moim wejściem do kanału wentylacyjnego i siedząc sobie wygodnie na krzesełku mówi mi gdzie mam iść. Bellamy zaproponował, że może wejść tam za mnie, ale Kyle stwierdził, że szyby mogą nie wytrzymać jego ciężaru. I coś mi mówi, że chyba się zbytnio nie polubili... Wracając, pomimo moich sprzeciwów - czołgam się teraz w dusznej wentylacji i topię się z gorąca.

- Chyba nie mam innego wyjścia. - Warknęłam zła i skręciłam w jedyną możliwą stronę.

- Nie bądź zła mała, staram się jak mogę.

- Nie denerwuj mnie Wick.

- Ooo, czyli jedziemy po nazwisku, Rosier? Co ty taka nerwowa?

- Kyle, nie mogę gadać. Tu jest gorąco i wszystko mnie parzy, a kurzu to tu chyba nikt od stu lat nie sprzątał!

- 93 dokładnie. - Poprawił mnie przyjaciel.

- Nie pomagasz. - Westchnęłam i dłonią w grubej rekawiczce z trudem przetarłam czoło z potu i odgarnęłam przyklejone do twarzy włosy za ucho. - Lepiej powiedz mi ile jeszcze.

- Dwa zakręty, na rozwidleniu w lewo i jesteś - odpowiedział. Westchnęłam ciężko i przyśpieszyłam, aby mieć to z głowy. Jednak jak tylko skręciłam w ostatni zakręt, buchnęła we mnie fala gorąca. Krzyknęłam zaskoczona i ponownie schowałam się za rogiem.

- Terra! Terra wszystko okej?! Terra?! - Krzyczał spanikowany Kyle. Po drugiej stronie słyszałam jakąś szarpaninę i coś w stylu : " co tam się dzieje ", ale nie jestem pewna.

- Wszystko w porządku, żyje - odparłam, a w odpowiedzi usłyszałam westchniecie ulgi. - Kyle, da się może jakoś zmniejszyć temperaturę ? - zapytałam z nadzieją.

- Nie sądzę, a co?

- Chłopie, tam się nie da wejść. - Jęknęłam.

- Masz okulary. Dasz radę.

- A co z tlenem? - Przypomniałam.

- To znaczy? - zapytał niepewnie.

- Ledwo oddycham. - Wydukałam. - Gorąc zabiera dobre powietrze.

- Masz przecież butlę tlenową. - Mogłam sobie wyobrazić jak z niezrozumieniem marszczy brwi. Nie odpowiedziałam od razu, tylko zastanawiałam się jak mu to przekazać...

- Boje się, że mi nie wystarczy - odpowiedziałam, a po drugiej stronie zapadła cisza.

- Nie damy rady zwiększyć dostępu tlenu. - Odezwał się po chwili. - Wentylator nie działa, więc transport dobrego powietrza jest zatrzymany, to samo z regulacją temperatury. Terra, jeśli teraz założysz maskę, będziesz miała dziesięć minut. Musisz się wyrobić z naprawą. Rozumiesz?

- Tak - odpowiedzialam z westchnieciem.

Z trudem sięgnęłam do maski przyczepionej z boku butli z tlenem, która wisiała na moich plecach. Rozplątałam rurkę i założyłam maskę. Wzięłam głęboki wdech i rozkoszowałam się tą cudowną możliwością. Następnie wyciągnęłam gogle z kieszeni. No ale trzeba by się wziąć do roboty, więc po kolejnym wdechu wyszłam za zakret. Znowu uderzyła mnie fala gorąca, jednak tym razem nie zakłóciła mojego oddychania. Przyspieszyłam, widząc wiatrak, którego krawędzie zamazywały się od gorąca.

- Jestem Wick - powiedziałam znieksztalconym przez maskę głosem.

- Co? - Krzyknął. - Nie słyszę.

- Jestem. - Powtorzyłam, starając się zabrzmieć wyraźniej.

- Aaaa. Dobra. Mamy 7 minut.

- Co mam robić? - zapytałam.

- Po pierwsze: nie gadać. Marnujesz tlen. - Przekręciłam oczami na jego uwagę. - Po drugie: obok wiatraka masz na ścianie taką blachę. Musisz ją zdjąć i połączyć przewody.

Bez gadania zrobiłam co miałam. Jednak problem pojawił się dopiero, kiedy otworzyłam panel.

- Kaaayle. - Mruknęłam. - Które przewody mam ze sobą połączyć?

- To znaczy? - Zdziwił się.

- Zielony z żółtym, Żółty z czerwonym, Czerwony z niebieskim, Niebieski z żółtym, Czerwony z zielonym, Zielony z niebieskim...

- Okej okej załapałem!!! - Przerwał mi. - Wszystkie są przerwane?

- Wszystkie cztery. - Potwierdziłam.

- Dobra, teraz ma to sens. Niebieski to temperatura a żółty to zasilanie.

- Super. Niebieski do czerwonego czy zielonego? - trzymałam przewody pomiędzy palcami, które zostały pogrubione przez sztywne rękawiczki. Przymierzałam sobie raz jeden raz drugi kabel. W końcu jeśli się nie wie takich rzeczy, to należy zdać się na kobiecą intuicję. - Zielony chyba bardziej pasuje bo czerwony będzie lepiej wyglądać z żółtym. - Stwierdziłam, przecierając czoło z potu.

- Myśl głową nie kolorami. - Pouczył mnie. - Chociaż tym razem zgadłaś.

- Ha! I co? Łyso ci? - W myślach wytknelam mu język. Sięgnęłam po kombinerki wiszące u pasa i sprawnie połączyłam ze sobą odpowiednie przewody. - Co teraz?

- Musisz rozruszać wiatrak a potem przesłać impuls elektromagnetyczny, aby zaskoczył. - Wyjaśnił.

- Ja pierpapier, Kyle! Tu jest gorąco, a ja mam na sobie grube, sztruksowe spodnie! Miej litość i gadaj do rzeczy!

- Ehhh rusz palcami skrzydło i zacznij kręcić w stronę przeciwną niż wskazówki zegara. Potem weź to pudełko, które włożyłem ci do kieszeni i przyczep z boku na panelu, w którym były przewody. Następnie naciśnij guzik odczekaj 5 sekund a pudełko prześle impuls. Coś jak defibrylator. Wiatrak powinien zaskoczyć. - W tym momencie rozległo się pikanie z mojej prawej strony. Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam migający na czerwono ekran z niebezpiecznie migającą cyfrą jaką była trójka. - Terra słuchasz mnie? Terra?

- Zostały mi niecałe 3 minuty - powiedziałam i z nerwow zaczęłam szybciej oddychać.

- Terra, uspokoj się. Słyszysz mnie? Nie panikuj. To są aż 3 minuty. Dasz radę. Teraz weź się w garść i rusz ten wiatrak!

Kiwnęłam głową, chociaż on i tak nie mógł tego zobaczyć, i drżącymi rękami zaczęłam kręcić wiatrakiem. Kiedy ruszył, wyciągnęłam to pudełko, o którym mówił Kyle, jednak zaczęło mi się znacznie ciężej oddychać. Upuściłam urządzenie, które spowodowało niezły łomot, co zwróciło uwagę przyjaciela.

- Terra? Terra wszytko w porządku? Słyszysz mnie? Terra? - Zaniepokoił się. Nagle usłyszałam szamotaninę po drugiej stronie i znajomy głos czarnowłosego.

- Terra, słyszysz mnie? Terra? - Widocznie Bellamy przejął słuchawkę. - Weź wdech i zdejmij maskę. Jak zabraknie ci powietrza to je wypuść i weź kolejną dawkę. W ten sposób zaoszczędzisz więcej tlenu. Dasz radę. Zrób co Ci powiedzialem i wszytko będzie dobrze. Obiecuje, tak? Nic ci nie będzie. - Zaznaczył.

- On ma rację. Musisz uaktywnić wentylator, który wtłoczy tlen. Rozumiesz? Tylko nie odpowiadaj! - Mogłam usłyszeć zdenerwowanie w głosie Kyle'a.

Wzięłam głęboki wdech i zdjęłam szybko maskę. Chwyciłam za pudełko i na ostatkach oddechu z trudem przyczepiłam je do blachy. Ponownie złapałam za maskę, wcześniej wypuszczając powietrze. Wzięłam wdech i z powrotem wyrzuciłam ją, chociaż nadal wisiała na rurce gdzieś obok mnie. Aktywowałam urządzenie i kliknęłam guzik po czym jeszcze raz wzięłam dawkę tlenu. Ostatnią. Cała w nerwach czekałam, aż coś zaskoczy, jednak nic. A mi zaczęło już brakować powietrza. Obraz zaczął mi się zamazywać, a temperatura nie spadała.

- Kyle. - Wychrypiałam, czego od razu pożałowałam, ponieważ czułam jak całe płuca mi się ścisnęły. Zaczęłam gwałtownie nabierać powietrza, którego nie było.

- Terra! Terra! - Krzyczał Wick w słuchawce.

Nagle przed oczami mi błysnęło, a chwilę potem usłyszałam przeskakiwanie mechanizmu. Wentylator zaczął się coraz szybciej poruszać, a temperatura opadać. Po chwili poczułam jak tlen dociera do moich płuc i jestem w stanie wziąć wdech, co z przyjemnością zrobiłam. Zaczęłam kaszleć i podczołgałam się bliżej wiatraka, żeby mieć lepszy dostęp do tlenu.

- Terra? Terra! Wszytko okej?! Terra!

- Udało mi się. - Wychrypiałam i z trudem zaśmiałam się z ulgą. - Naprawdę mi się udało.

☆KONIEC WSPOMNIENIA☆

1625 słów + notka. Ale wam dzisiaj dałam długi rozdział! Jak tam wasze oceny na koniec roku i wyniki egzaminów gimnazjalnych? Zadowoleni czy mogło być lepiej? Do następnego.
~fanka13

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top