Rozdział 24
- Okej Clarke. - po chwili ciszy Abby dała znać, że jednak nadal nas słuchają. - Złap mocno za rękojeść. Musisz ciągnąć w górę i w lewo. Odrobinę w lewo.
- Odrobina to ile? - spytała zdenerwowana blondynka. Raven nerwowo chodziła wokół niej.
- Trzy milimetry. Dokładnie. - odezwał się cicho tym razem męski głos, którego nie kojarzyłam.
- Clarke... mu... dok... cej.. - zaczęło przerywać. Szybko sprawdziłam radio, jednak to znowu nie jego wina. Burza jest coraz groźniejsza.
- Powtórz, coś przerwało. - powiedziała blondynka.
Sprawdziłam ustawienia. Wyciągnęłam kable tak, aby były dłuższe i uniosłam radio nad głową. Nic to nie dało, więc weszłam na stolik, opierając się jedną ręką o metalowe coś. Machałam radiem, do puki nie usłyszałam ponownie wyraźnego głosu Abby:
- Clarke, trzy milimetry. Słyszałaś? - zastygłam w miejscu, żeby nie utracić dobrego połączenia.
- Tak. - odpowiedziała.
Raven odwróciła się, żeby zobaczyć czy wszystko w porządku. Stanęła w miejscu i uniosła wysoko do góry brwi na mój widok.
- Nie śmiej się ze mnie tylko do roboty. - syknęłam, a ona spowrotem zabrała się za pomaganie Clarke.
- Wszystko gra? - Odezwał się znów i męski głos po drugiej stronie.
- Tak. - odpowiedziala Raven, u której mogłam nawet zobaczyć cień uśmiechu. - Terra robi wszystko, żeby utrzymać połączenie.
- To dobrze. - odpowiedział.
- Taa. Tylko ręka już mi zaczyna drętwieć. - mruknęłam cicho.
- Zaczynamy - Clarke wzięła głęboki oddech, kompletnie ignorując moje poświęcenie.
- Asystowałaś mi przy trudniejszych operacjach. Gdy wyjmiesz nóż będzie z górki.
Nagle statkiem zatrzęsło a ja mocniej chwyciłam się metalowej rury, o którą się opierałam.
- Dobrze - powiedziała blondynka - wyjmuje.
- Ja nie będę patrzeć bo inaczej chyba puszczę pawia. - mruknęłam do nich a po drugiej stronie nadajnika usłyszałam cichy śmiech. Odwróciłam głowę w stronę jakże interesującej metalowej ściany.
- Budzi się! - krzyknęła spanikowana Raven a ja gwałtownie odwróciłam się spowrotem w stronę Finna.
- Nie ruszaj się, a ja wyciągnę nóż! - powiedziała do niego Clarke.
- Dobry pomysł. - wydusił.
- Nie możesz się ruszyć, rozumiesz?! Zaczynam. - powiedziała i powoli wyciągała nóż, kiedy nagle statkiem bardzo mocno zatrzęsło.
Krzyknęłam, gdy coś odrzuciło mnie od ściany przez co wylądowałam na podłodze tuż obok stołu, na którym stałam. Spadając, uderzyłam głową w metalową rurę, której się wcześniej trzymałam.
- Clarke! - usłyszałam głos wydobywający się z urządzenia obok mnie. - Clarke słyszysz mnie?! Clarke!
- Wyjęła! - krzyknęła rozradowana Raven.
Z jękiem przewróciłam się na plecy i spróbowałam podnieść się do pozycji siedzącej, co z trudem mi się udało. Sięgnęłam ręką do pulsującego miejsca na tyle mojej czaszki. Syknęłam głośno i wyciągnęłam rękę przed siebie, aby zobaczyć czy coś mi jest. Przeklnęłam głośno, widząc krew i spowrotem przyłożyłam rękę do mojej głowy.
- Terra żyjesz? - zapytała Raven, patrząc na mnie z troską. Chyba widziała krew na mojej ręce. W odpowiedzi pokiwałam głową, jednak szybko przestałam i skrzywiłam się przez ból.
- Wszyscy cali? - zapytał tym razem męski głos.
- Tak. - odpowiedziała Clarke wpatrzona w Finna.
- No chyba nie. - przerwała jej ostro Reyes, podchodząc do mnie. - Terra jest ranna.
- Co jej jest? - zdenerwowała się Abby.
- To nic takiego. - zapewniłam. - Ała! - krzyknęłam kiedy Raven przyłożyła czystą szmatkę do mojej głowy.
- Nic takiego. - prychnęła.
- Co jej jest? - powtórzył ten sam głos w radiu.
- Uderzyłam się w głowę, kiedy zatrzęsło statkiem. - odpowiedziałam. - Ale przynajmniej radio działa.
- Boli? - spytał męski głos.
- Nie kurwa, łaskocze. - przewrociłam oczami, na co usłyszałam śmiech Raven i tego faceta po drugiej stronie.
- Wyjdziesz z tego - zapewnił ze śmiechem gościu góry. - poczekaj tylko chwilę zanim wstaniesz, bo może ci się zakręcić w głowie. I nie wariuj zbytnio.
- Oj, z tym to może być ciężko. - powiedziała z uśmiechem Reyes na co dałam jej kuksańca.
- W każdym razie dzięki za wsparcie doktorku. - wyszczerzyłam się do radia i przytuliłam delikatnie Raven, która patrzyła z bólem w oczach na Finna i Clarke.
×××××××××××
- Możecie otworzyć mi drzwi? - zapytałam, trzymając jedną rękę na głowie, próbując złagodzić ból, a drugą trzymałam się drabinki.
- Po co? - odpowiedział jakiś nieznany głos.
- A co cię to do cholery obchodzi?! - zapytałam zirytowana. - Jest tam coś, co potrzebuje. Otwierać te cholerne drzwi! - tym razem krzyknęłam trochę głośniej, bo ból zaczynał być coraz większy.
Nagle klapa się otworzyła a moim oczom ukazał się Miller.
- Sory za kolegę. Nie zna zasad. - powitał mnie uśmiechem.
- No wreszcie - mruknęłam, próbując odwazajemnić uśmiech, ale wyszedł mi z tego jakiś grymas.
Przepchałam się obok niego, wchodząc na górę. Jak tylko stanęłam na równe nogi zobaczyłam Ziemianina, przyjętego łańcuchami do ściany. Na jego widok otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Terra? - zapytał Bellamy podchodząc do mnie. - Co ty tu robisz? Nie powinno Cię tu być.
- Dlaczego to robisz? - popatrzyłam na niego smutno.
- Chce znać prawdę. Dlaczego nas zabijają. Czas na odpowiedzi.
- Octavia powiedziała, że jej pomógł. Nie wierzysz jej?
- Nie jestem pewien czy wtedy myślała trzeźwo. - powiedział ostro.
- Bell...
- Zobacz! - przerwał mi, otwierając notes, który trzymał w ręce. - To jest O. - wskazał na całkiem ładny rysunek młodej Blake. - To nasz obóz - wskazał kolejny. - A to sto dwie kreski, w tym dziesięć skreślonych. - wytłumaczył mi złym tonem. Wzięłam szkicownik do ręki i przekartkowałam go, marszcząc brwi. - Obserwował nas.
- No nie wygląda to za dobrze - powiedziałam cicho. - Ale nie jestem pewna czy on ma z tym coś wspólnego. - uśmiechnęła się do Bella smutno i podałam mu zeszyt.
- Bronisz go? - zapytał niezadowolony.
- Skończmy temat. - ucięłam. - Rób co musisz ale z wyczuciem. Mnie do tego nie mieszaj. - wskazałam na Ziemianina, a Bellamy kiwnął na zgodę głową i uśmiechnął się lekko do mnie.
- A co tu robisz? - zapytał zmieniając temat i patrząc na mnie uważnie. Na wspomnienie rany na głowie od razu się skrzywiłam.
- Przyszłam po coś co mogłabym przyłożyć do głowy. - odpowiedziałam rozglądając się wokół.
W oczy rzuciła mi się matalowa klamra od pasa bezpieczeństwa. Podeszłam do niej szybko i owinęłam ją w przesiakniętą krwią szmatkę po czym przełożyłam ją sobie do głowy. Westchnęłam z ulgą, kiedy poczułam dotyk zimna na mojej ranie.
- Co ci się stało? - przejął się i delikatnie odsunął moją rękę. - Czy to krew? - spojrzał na mnie przestraszony.
- Nic mi nie jest. - zapewniłam go, jednak zaraz skrzywiłam się z bólu. - Chyba wolę oglądać burzę z góry niż być w jej środku.
- Nie wygląda to za dobrze. - zauważył Miller, który nam się przyglądał. - Clarke to widziała? - spojrzał na mnie z troską.
- Ci z góry powiedzieli że jeśli nie będę wariować to do wesela się zagoi. - uśmiechnęłam się pocieszająco, wskazując niebo.
- No u Ciebie z brakiem wariowania może być ciężko. - zaśmiał się Blake.
- Co z wami nie tak? - zrobiłam niezadowoloną minę, a Bellamy popatrzył na mnie pytająco. - Raven powiedziała mi dokładnie to samo - wyrzuciłam ręce w powietrze.
1038 słów + notka. Jak tam przygotowania do świąt ? Dla motywacji jutro kolejny.
~fanka13
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top