Rozdział 48: Witamy z powrotem
Tutaj wracamy już do punktu widzenia Arissy.
***
Powoli uchyliłam powieki, ale praktycznie od razu opuściłam je z powrotem, bo intensywne światło poraziło mnie w oczy. Spróbowałam jeszcze raz, a kiedy wreszcie udało mi się rozejrzec dookoła nie zobaczyłam nic poza bielą i blaskiem w tym samym kolorze.
- Halo? - zawołałam, nie widząc nikogo w pobliżu. - Jest tu ktoś?
Ledwo co wypowiedziałam te słowa, nagle naprzeciwko mnie pojawiła się jakaś sylwetka. Osoba powoli zbliżała się w moim kierunku i dopiero, kiedy była parę metrów ode mnie, zdołałam ją poznac.
- Mama...? - wyszeptałam, nie wierząc w to, co widzę.
- Arissa, kochanie - wyciągnęła ręce w moją stronę, a ja bez wahania rzuciłam się jej na szyję.
- Tęskniłam za tobą, tak bardzo - załkałam, chowając twarz w jej ramieniu.
- Cśii, już dobrze - pogładziła mnie po włosach, próbując uspokoic.
Tuliłam się do niej jeszcze chwilę, korzystając z każdej sekundy razem.
- Ale skoro jestem tutaj - zaczęłam, odsuwając się troszkę - to znaczy, że... że nie żyję?
- Tak, Aris - odezwał się głos zza mamy.
Poznałam go od razu. Zastygłam na chwilę w bezruchu, po czym powoli wychyliłam głowę przez ramię matki.
- Frerin... - szepnęłam, ponownie zalewając się łzami.
Podbiegłam do niego i od razu przycisnęłam go do siebie z całej siły.
- Tak bardzo cię przepraszam - zaszlochałam - Przeze mnie tutaj jesteś, gdybym cię pilnowała nic by się nie stało...
- Przestań! - przerwał mi stanowczo, łapiąc mnie za policzki. - Nic z tego, co się stało nie jest twoją winą!
- A-ale...
- Żadne 'ale' - wtrącił się. - Mahal tak chciał i nie miałaś na to wpływu.
- Brakowało mi ciebie - powiedziałam cicho i ponownie go przytuliłam - Thorinowi też... i Dis... ona myśli, że niedługo się zobaczymy, przecież ona się załamie...
- Córeczko - odezwała się mama, więc odwróciłam się do niej - Nie wiem, czy chcesz to zobaczyc...
- Co zobaczyc? - zmarszczyłam brwi.
Wskazała głową na niewielką chmurę, która pojawiła się obok. Podeszłam i spojrzałam w mgłę, gdzie nie zobaczyłam tylko pary, ale obraz... zobaczyłam Thorina, siostrzeńców, kompanię, a przede wszystkim - siebie. Leżałam cała we krwi w ramionach męża.
Musiałam widziec to, co w tym czasie działo się na ziemi... Przyjrzałam się ukochanemu i bez trudu mogłam stwierdzic, że płakał, podobnie jak większośc moich przyjaciół. Był zrozpaczony... Nie widziałam go płaczącego od dnia, w którym stracił brata, ale w takim stanie nie spotkałam go nigdy.
Fili i Kili też nie wyglądali lepiej. Powiodłam wzrokiem po krasnoludach, z którymi spędziłam ostatnie kilka miesięcy. Wyglądali na załamanych, a ja nie mogłam znieśc tego widoku, on mi łamał serce.
W pewnym momencie spojrzałam na swoją dłoń, a ona zaczęła znikac - podobnie jak druga.
- Mamo, co się dzieje?! - krzyknęłam spanikowana.
- To jeszcze nie twój czas, skarbie - odparła spokojnie, a zaraz potem wszystko zniknęło i obraz stał się czarny.
***
Jak się nazywasz? Arissa, mój panie.
Jesteś człowiekiem? Nie, panie. Krasnoludem.
Będę na ty z księciem?! To zaszczyt!
Gdybym wiedział, że upolujecie taką pięknośc, pojechałbym z wami.
Ktoś tu się zakochał. Nieprawda! Rumienisz się.
Jesteś bardzo podobna do Frerina. Z nim to się nigdy nie nudzę!
Więc, Aris, znamy się już dośc długo, nawet nieźle się dogadujemy, jesteśmy razem spory kawałek czasu, więc chciałbym cię zapytac: czy wyjdziesz za mnie?
Balin, ogłoś alarm, wezwij straże, natychmiast!
Cóż, trochę się spóźniliście. Bo to my uratowaliśmy ciocię przed orkiem. Moi mali bohaterzy.
Przebyłaś bardzo daleką podróż, moja droga.
Bilbo Bagginsie, pozwól, że przedstawię ci przywódców naszej kompanii - oto Thorin Dębowa Tarcza i Arissa Szafirowe Ostrze.
Lojalnośc, honor, waleczne serce, nie proszę o nic więcej.
Nie powinniście żartowac z okrucieństwa orków, a już na pewno nie przy kimś, kto odczuł jego skutki.
No co, nawet dziewczyny nie potraficie złapac? Gdzie to jest?! Tutaj!
Arissa, wiesz, gdzie jesteśmy?! Jestem tego w pełni świadoma. Zaprowadziłaś nas do elfów! Zrobiłam to z woli Gandalfa.
No, napatrzcie się chłopaki. W końcu nie wiadomo, kiedy widok Arissy w sukience się powtórzy.
Zrobisz? Jeśli nie usmażysz, znowu będziemy musieli jesc zieleninę. Nie mów mi, że będę musiał dzielic się obiadem!
Ciociu, jak odzyskamy Erebor, zamieszkamy tam i w ogóle... czy ja i Fili możemy miec kuzyna?
Dlaczego tak go bronisz? Bo to mój przyjaciel!
Jest królem o wiele bardziej od ciebie, zakuty łbie! Obraź go jeszcze raz, a urwę ci tę pustą dynię!
Co ty myślałeś?! W pojedynkę na Azoga! Zwariowałeś! Powiedziała ta, która zaatakowała trzy trolle. Mówiłeś coś?
Anika, prawda? Była dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Tęsknisz za nią. Bardzo.
Ty i Thorin macie dzieci? Nie, zawsze chcieliśmy, ale życie tak się potoczyło, że jest, jak jest. I jeden i drugi siostrzeniec jest dla mnie jak syn.
Kiedy ostatnio się całowałeś? Uuu, bracie, pech. Eee, no cóż... Fili, czy Thorin i ja o czymś nie wiemy?
Twoje zdrowie jest dla mnie najważniejsze. Jeśli mam zrezygnowac z Ereboru dla ciebie, zrobię to.
Jak to jest? Miec swojego jedynego? To wspaniałe uczucie... W każdej chwili masz pewnośc, że jest ktoś taki, kto zawsze cię wysłucha, pocieszy. Ale to też strach...
Smaug śpi na grobie mojej matki prawie całe moje życie. Gdybyś był mną, mógłbyś patrzec na to spokojnie?
Ostatnie światło wskaże ci dziurkę od klucza... Ostatnie światło... Ostatnie... światło...
Znam te ściany, ten korytarz... Udało się!
Tyle lat... tyle lat miałam nadzieję, że udało jej się jednak uciec...
NIE SĄDZIŁAM, ŻE TAK ŁATWO WYPROWADZIMY CIĘ W POLE! Zrobiłeś się gruby i wolny, ty stara GNIDO!
Bofur tam jest, Óin i Fili i... i Kili... oni tam przecież zginą...
Nasi siostrzeńcy prawdopodobnie nie żyją, a ciebie wcale to nie obchodzi!
Jesteś najwspanialszą ciocią na świecie. Kocham cię. Ja ciebie też mój mały wojowniku.
Masz rację, nie jesteś taki jak Thrór... JESTEŚ JESZCZE GORSZY NIŻ ON!
Jesteśmy rodziną. A dla rodziny robi się wszystko.
Jesteście moim najcenniejszym skarbem na świecie. I żaden klejnot was nie zastąpi.
Wróciłeś, jesteś sobą, jesteś tutaj ze mną i tylko to się liczy.
Idź do chłopców! Dam sobie radę! Zwariowałaś?! Nie zostawię cię samej! Daj spokój! Nic mi nie będzie! Skończę z nimi i was znajdę!
Daj spokój. To koniec.
Jesteś najsilniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem. Mówisz tak, bo jesteśmy przyjaciółmi. Nieprawda. Każdy by to potwierdził.
Dziękuję, bracie... za wszystko...
***
Ból, kucie, pieczenie, zawroty głowy - to wszystko, co czułam, kiedy się ocknęłam. Na głowie czułam szorstki materiał, więc pewnie założony miałam opatrunek, tak samo, jak na prawej nodze oraz na żebrach czułam lekki ucisk bandaży.
To coś, na czym leżałam nie było za wygodne, ale lepsze to niż ziemia, czy jakiś drewniany stół. Nie mam pojęcia jak, ale domyśliłam się, że jestem w Ereborze. Zmarszczyłam brwi z dyskomfortu i zamrugałam kilka razy powiekami, uchylając je nieznacznie.
Nie pomyliłam się - znajdowałam się w jednej z mniejszych komnat w Górze. W pomieszczeniu nie było bardzo ciemno, ale bez kilku świeczek, które stały w rogu, ciężko byłoby się tutaj zorientowac.
Rozchyliłam lekko wargi i ustami wzięłam głębszy wdech, rozglądając się dookoła. Nagle ktoś, kto siedział na krześle w pokoju poderwał się z miejsca i czym prędzej zbliżył do posłania.
Przyjrzałam się osobie bliżej.
- Balin...? - wychrypiałam.
- Aris, kochana, żyjesz... - uśmiechnął się szeroko i ścisnął moją leżącą wzdłuż ciała dłoń. - Myśleliśmy, że cię straciliśmy...
- Ale jestem tutaj - odparłam - I nigdzie się nie wybieram.
- Niezmiernie się z tego cieszymy - powiedział. - Jak się czujesz?
Westchnęłam, obracając głowę w jego stronę.
- Boli, ale będzie w porządku - oznajmiłam. - Co z moimi siostrzeńcami? I Thorinem? A kompania?
- Są cali - uspokoił mnie, a ja odetchnęłam z ulgą - Fili złamał rękę, a Ori zwichnął kostkę , ale wszystko będzie dobrze, Óin już się nimi zajął. Nic poza tym.
- Dobrze... - pokiwałam głową.
- Jesteś bohaterką, wiesz?
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Pokonałaś Azoga - dodał, wszystko mi wyjaśniając. - Jesteś naszą bohaterką.
Przymknęłam oczy i nieznacznie pokręciłam głową.
- Wcale się tak nie czuję.
- A powinnaś. Wszyscy jesteśmy z ciebie dumni. - przekonywał.
- Naprawdę, niepotrzebnie. - zaprzeczyłam - To był mój obowiązek. Obiecałam sobie to, kiedy zginął mój ojciec. Miałam szansę... Zrobiłam to dla niego.
Zapanowała chwilą ciszy.
- Wiesz, nie było cię z nami chwilę. - odezwał się.
- Właśnie - podchwyciłam - Przecież ja nie żyłam... jakim sposobem tutaj jestem?
- Sami dokładnie jeszcze tego nie rozgryźliśmy, ale głównie chodzi tu o naszyjnik. - odpowiedział.
- Naszyjnik? - zdziwiłam się.
- Tak, widzisz... nie wiemy za bardzo jak, ale w pewnym momencie zaczął świecic... potem był wielki blask, a później Thorin zauważył, że oddychasz i przenieśliśmy cię tutaj.
- Ja widziałam was... - przyznałam, przypominając sobie - Spotkałam się z moją mamą, rozmawiałyśmy, Frerin tam był... widziałam to, co działo się wtedy tutaj...
Spojrzałam na niego smutno.
- Nie sądziłam, że moją decyzją przyniosę wam tyle cierpienia, nie chciałam nikogo krzywdzic...
- Co się wtedy stało? Thorin mówił, że miałaś znaleźc jego i chłopców, ale nie przyszłaś. - spytał, pocierając mi ramię.
- Azog mnie znalazł. Walczyliśmy jakiś czas na lodzie, ale w pewnym momencie mnie przewrócił i stanął nade mną. Starałam się go odepchnąc, ale kiedy zdałam sobie sprawę, że jest za silny dotarło do mnie, że nie uda mi się mu wymknąc, więc najpierw on przebił mnie, a potem ja jego... Miałam tą jedną okazję, nie miałam wyjścia...
- Rozumiem cię - pokiwał głową.
Ostrożnie spróbowałam się podnieśc i usiadłam, oparta o poduszkę.
- Pójdę po resztę, jestem pewien, że niecierpliwie czekają, aż się obudzisz. - oznajmił, wstając.
- Poczekam. - kiwnęłam głową, a starszy krasnolud opuścił pokój.
Ponieważ czułam się już lepiej niż w momencie, kiedy się obudziłam, więc poruszanie się nie sprawiało mi zbyt wielu problemów. Spojrzałam nieco w dół i zorientowałam się, że poza bandażami na żebrach i stanikiem mam na sobie jedynie luźną koszulę, a do tego tylko częściowo zapiętą.
Na stoliku, niedaleko łóżka, zobaczyłam małe lusterko. Nie mam zielonego pojęcia skąd ono się tu wzięło, ale bez głębszego zastanawiania się nad tym po prostu wychyliłam się po nie i wzięłam do ręki.
- O, Durinie... - sapnęłam, kiedy zobaczyłam swoje odbicie.
Twarz miałam bladą, a pod oczami ciemne kręgi, do tego na policzkach miałam resztki zaschniętej krwi i brudu. Włosów natomiast, to w takim bałaganie nie miałam nigdy. Nie zdziwiłabym się, gdyby zaraz wyskoczył mi z nich jakiś nietoperz.
Do rzeczywistości wróciłam przez krzyk.
- MAHAL, TY ŻYJESZ!
A w ułamku sekundy zostałam przygnieciona do łóżka przez ciężar mojego krasnoluda.
- Thorin, żebra... - mruknęłam.
- Przepraszam - odparł cicho i wtulił twarz w moje ramię.
Na szyi poczułam mokry ślad. Nie trudno było domyślic się skąd.
- Już dobrze - szepnęłam, gładząc go po włosach - Jestem tutaj... - dodałam cicho, delikatnie jeżdżąc mu dłonią po plecach. Dokładnie tak samo postępowałam w przypadku siostrzeńców, kiedy byli mali i mieli zły sen.
- Myślałem, że cię straciłem... - westchnął, przytulając mnie mocniej.
- Pamiętasz, co ci obiecałam po bitwie o Morię?
Thorin wiedział, że chodziło mi o słowa, które wspomniał, kiedy mnie znalazł przy Dwalinie.
- Obiecałaś, że nigdy cię nie stracę. - rzekł prosto.
- A ja zawsze, ale to zawsze dotrzymuję słowa... - powiedziałam pewnie.
Odsunęłam się powoli i chwyciłam go dłońmi za mokre policzki.
- Zawsze będziemy razem - dodałam, ocierając łzy palcami.
- Nie wiesz, czy na pewno tak będzie.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedziec, ale powstrzymała mnie od tego dwójka chłopców, która niczym huragan wpadła do pokoju, po czym od razu rzuciła się na mnie.
- Nigdy więcej - pokręcił głową Fili.
- Obiecuję - zgodziłam się gładząc siostrzeńców po głowie.
Oczywiście nie obeszło się bez porządnego uścisku od każdego z towarzyszy. Na ich twarzach malowało się niedowierzanie, ale też ogromne szczęście. Nie sądziłam, że mój 'powrót' tak bardzo ich uraduje.
Byliśmy bliżej niż do tej pory sądziłam.
***
Z samego rana pomogliśmy naszemu hobbitowi przygotowac się do drogi powrotnej. Jednak po tym, co z nami przeszedł byliśmy pewni, że poradzi sobie bez większych przeszkód. Następnego dnia czułam się już dobrze, więc Óin stwierdził, że śmiało mogę już wstac. Aby móc się przemieszczac z ranną nogą dostałam taki drewniany kij do podtrzymywania ciężaru. Przynajmniej cały czas miałam przy sobie coś do obrony...
Na głowie ciągle miałam bandaż, głównie po to, żeby szwy się nie zabrudziły, ale okropnie denerwowało mnie w tym to, że przez opatrunek swędziało mnie czoło, a ja nie mogłam się podrapac.
Wracając do hobbita - całą kompanią odprowadziliśmy go przed wejście do Góry. Kawałek dalej czekał już na niego Gandalf ze swoim koniem oraz kucykiem, na którym załadowany był bagaż Bilba.
- Jeśli kiedykolwiek będziecie w Bag End - zaczął, po czym zamyślił się na chwilę - Herbata jest o czwartej lub o której chcecie... i nie musicie pukac.
Wszyscy zaśmialiśmy się trochę.
- Ty, panie Baggins, oczywiście jesteś mile widziany w Ereborze - zapewnił Thorin, uśmiechając się ciepło do przyjaciela.
Podeszłam do hobbita i objęłam go jedną ręką.
- Bezpiecznej podróży, Bilbo - powiedziałam mu do ucha.
Kiedy odsunęłam się trochę, zwróciłam się do Mithrandira:
- Uważaj na niego, czarodzieju... i na siebie przy okazji też.
Po tych słowach niziołek wsiadł na kuca, a chwilę później oboje zniknęli za horyzontem, kierując się w stronę domu.
A nasz dom wreszcie był znowu nasz.
O Boże, nie wierzę, że to piszę, ale... The End!
Tak, kochani, to był ostatni rozdział tej książki. Z całego serca chcę podziękowac wszystkim, którzy podczas tej ponad rocznej podróży wspierali mnie komentując, głosując na tę historię.
Uspokajam Was od razu - kontynuację jak najbardziej mam w planach. Mogę również dodac, że do końcowego końca mamy przed sobą jeszcze oj długą drogę...
Zależało mi na takim rodzaju tej książki, by dac Thorinowi szansę bycia szczęśliwym. Oglądając film jest mi go tak bardzo żal, że musiałam coś zrobic. W dziele Petera jest on przedstawiony jako twardy, uparty, lojalny krasnolud, który dla swoich ludzi robi wszystko. Ja natomiast chciałam pokazac go z tej łagodniejszej strony, jako kochającego, uczuciowego i troskliwego.
Mam nadzieję, że udało mi się jak najlepiej.
Jeszcze raz, serdecznie Wam dziękuję.
Kocham Was <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top