Rozdział 44: Mam plan...

Niedługo po tym, jak Thorin ślicznie spławił Barda, Dwalin znalazł mnie chodzącą po królestwie  i oznajmił, że mój mąż rozkazał przygotowac się do wojny.

Jakiej, cholewka jasna, wojny?

Czy Thorin naprawdę chciał przelewu krwi za garstkę klejnotów? Był gotów ryzykowac życie tamtych ludzi?

Widziałam, że Smocza Choroba zabiera mi ukochanego z każdą sekundą. Musiałam coś zrobic, ale jeszcze nie wymyśliłam co...

Popołudniu tego samego dnia, zgromadziliśmy się w zbrojowni. Każdy wybierał sobie zbroję i broń, jaką tylko chciał. Znalazłam idealnie pasującą do mnie kolczugę i lekkie, metalowe ochraniacze na przedramienia.

W pewnym momencie usłyszałam głos Dębowej Tarczy i Bilba. Rozmawiali i nie podobało mi się to co usłyszałam. Żeby lepiej wiedziec, o czym mówią, wychyliłam delikatnie głowę za róg.

- Arcyklejnot... - powiedział cicho krasnolud.

Przełknęłam ślinę i nadstawiłam uszu.

- Zabrał go ktoś z nich - kontynuował. - Jeden z nich to zdrajca... 

- Thorinie, wyprawa się udała - próbował złagodzic sytuację hobbit. - Odzyskałeś Górę, to ci nie wystarczy?

- Zdradzony przez najbliższych... - pokręcił głową.

- Ale, ale coś obiecałeś ludziom z Miasta nad Jeziorem - przekonywał włamywacz, będąc coraz bardziej zdenerwowany rozmową.

Nie byłam jeszcze pewna, co to spowodowało, ale miałam swoje podejrzenia, które jak najszybciej musiałam potwierdzic, lub zniwelowac.

- Czy ten cały jest wart więcej niż twój honor? Nasz honor? Thorinie, ja też tam byłem, też dałem słowo.

- I za to ci dziękuję, to było szlachetne, ale bogactwa tej Góry nie są własnością Miasta na Jeziorze. - odparł sucho.

Odetchnęłam głęboko, czując ból w sercu. Wiedziałam, jak skończy się ta wymiana zdań. Dokładnie tak, jak każda inna, gdy próbowałam go przekonac.

- To złoto jest nasze... wyłącznie nasze... - powiedział, a ja miałam wrażenie, jakbym słyszała Smauga... - Puki żyję, niech nie myśli, że je skradnie. To jest... moje bogactwo...

Wtedy przechodząca kompania przysłoniła mi rozmówców. Gdy tylko Thorin odszedł gdzieś wraz z resztą krasnoludów, wyszłam z ukrycia i podeszłam do Bilba, który jeszcze tutaj stał.

- Muszę z tobą porozmawiac, Bilbo - oznajmiłam poważnie, chwytając niziołka za ramię. Co chwilę patrząc, czy nikt za nami nie idzie, zaciągnęłam go do mojej komnaty i szybko zamknęłam drzwi.

Nie miałam najmniejszego zamiaru owijac w bawełnę.

Musiałam zadac jedno pytanie, by rozwiac moje wątpliwości.

I tylko na to jedno pytanie potrzebowałam odpowiedzi.

- Czy masz Arcyklejnot? - spytałam szybko.

Hobbit zastygł w bezruchu. Domyśliłam się odpowiedzi, ale nie zdążyłam się ponownie odezwac.

- Ja? Skąd - zaprzeczył, ale kłamał gorzej niż ja. 

- Bilbo...

Podeszłam i położyłam mu ręce na ramionach, po czym spojrzałam błagalnie w oczy.

- Błagam cię, jeśli go masz, powiedz mi - wyszeptałam.

Spojrzał na mnie niepewnie.

- Proszę...

Włamywacz wziął wdech i odparł krótko:

- Tak.

Zalała mnie fala ulgi. Jeśli Klejnotu Króla nie ma w skarbcu, nikt go nie znajdzie.

- Valarom dzięki - odetchnęłam.

Pochodziłam kilka razy w kółko, starając się zebrac myśli.

- Posłuchaj - zaczęłam - Za żadne skarby, chocby nie wiem co, nie wolno ci dac go Thorinowi - rzekłam poważnie.

- Wiem - odpowiedział - Rozmawiałem na ten temat z Balinem. Wyjaśnił mi wszystko, ale nie wie, że mam kamień.

- To dobrze, niech tak zostanie. - pokiwałam głową.

Zapadła chwila ciszy. W duchu dziękowałam, że hobbitowi udało się zabrac Arcyklejnot. Miałam przynajmniej pewnośc, że Thorin go nie dostanie.

- Pomyślmy... Thorin nie zgodził się by pomóc mieszkańcom Esgaroth, a na Acyklejnocie zależy mu najbardziej ze wszystkiego... - rozmyślałam - A gdyby tak, dostał coś w zamian za podzielenie się skarbem?

- Co masz na myśli?

- Bezinteresownie nikomu nie pomoże, ale gdyby wymienił tę pomoc na coś, na czym mu ogromnie zależy...

- Obeszło by się bez walki - podchwycił Bilbo.

- Właśnie! Trzeba go zmusic, żeby oddał częśc złota i chyba wiem nawet jak... Musimy przekazac Arcyklejnot Bardowi.

- Co? - zmarszczył brwi.

- No to! Moją nieobecnośc szybko zauważą, ale ty jesteś szybki i cichy, więc...

- Chcesz, żebym zakradł się do Dale i podał Arcyklejnot Bardowi. - sprostował.

- Dokładnie - potwierdziłam - Jeśli naprawdę Thorin chce odzyskac ten kamień, to da obiecany skarb mieszkańcom Miasta.

- W porządku - pokiwał głową - Kiedy ta akcja?

- Jak najszybciej. Najlepiej teraz.

- Już? - zdziwił się.

- Jeśli Thranduil również się w to miesza, to nie możemy zwlekac, on jest bardzo niecierpliwy i on także chciałby parę błyskotek z tej Góry.

- No dobra, chyba dam radę.

- Na pewno dasz - zachęciłam go. - Chodź.

Wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się na główną bramę.

***

Kiedy doszliśmy już prawie na miejsce, kazałam hobbitowi po cichu wejśc za mną i na wszelki wypadek gdzieś schowac. Domyśliłam się, że w takim stanie Thorin na pewno postawił kogoś na wartę w nocy. Weszłam na górę,  gdzie zastałam Bofura.

- Chłodny wieczór, co? - zaczęłam.

Zobaczyłam, że zatopiony w myślach krasnolud podskoczył na mój głos.

- Spokojnie, to tylko ja - zaśmiałam się cicho.

- Wystraszyłem się - przyznał.

Podeszłam i stanęłam obok niego.

- Nie możesz spac? - spytał po chwili.

- Nie... - odparłam, chociaż nie była to do końca prawda.

W końcu sama z siebie wymyśliłam, co zrobimy.

- Za dużo tego wszystkiego - wyznałam.

- Nam też jest ciężko - dodał - Trudno jest patrzec na to, co się z nim dzieje.

- Nie wiem już, co robic - westchnęłam, kręcąc głową. - Inaczej to miało wyglądac. Nie musiałeś tego robic, nikt nie musiał. Dlaczego przyszedłeś?

- Miałem nadzieję, na odzyskanie Góry - powiedział szczerze. - Nie widziałem jej nigdy przedtem, ale czułem,  że to mój obowiązek jako krasnoluda. Zresztą, widziałem, jak tobie i Thorinowi na tym zależy.

- Zrobiłeś to dla nas...? - zdziwiłam się. - Po co? Przecież mogłeś siedziec w bezpiecznym domu w Górach Błękitnych, zamiast narażac swoje życie.

- Jesteśmy rodziną - odparł, jakby to miało mi wszystko wyjaśnic. - A dla rodziny robi się wszystko.

Spojrzałam na niego z nieopisywalną wdzięcznością. W tych dniach takie słowa wiele dla mnie znaczyły.

- Bofur, gdyby jutro coś poszło nie tak... - zaczęłam.

- Nawet tak nie mów, wyjdziemy wszyscy z tego cało - przerwał.

- Nie wiesz tego - powiedziałam - Chcę tylko, żebyś wiedział, że jestem wam dozgonnie wdzięczna za to, że jesteście tutaj. - skończyłam cicho. - Przejmę wartę, powinieneś odpocząc. Jutro ciężki dzień. Nie budź Bombura.

- W porządku. Dobrej nocy - pożegnał się i zszedł na dół.

Podeszłam do krawędzi i sprawdziłam, czy już odszedł. Podbiegłam szybko do kąta, gdzie chował się Bilbo.

- Szybko, teraz! - ponagliłam go.

Hobbit wyjął spod płaszcza linę, którą znaleźliśmy wcześniej i razem ze mną zbliżył się do stromej bramy. Pomogłam mu mocno zawiązac supeł, po czym włamywacz złapał się liny i powoli zaczął schodzic.

- Z życiem, Bilbo! - krzyknęłam szeptem.

Niziołek przyspieszył trochę tempo. Po chwili był już na zawalonym posągu na wodzie, którędy przeszedł na twardy grunt. Parę sekund później zniknął w ciemnym niczym smoła mroku.

- Uważaj na siebie, panie Baggins - szepnęłam w noc i siadłam, opierając się o kamień. 

Teraz mogłam miec tylko nadzieję.

***

Siedziałam już na bramie ponad dwie godziny. Zaczynałam miec obawy, że coś mu się stało, jednak mimo to starałam się byc dobrej myśli. 

Podniosłam wzrok. Tej nocy księżyc był idealnie w pełni i pięknie oświetlał znajdujące się gdzieniegdzie małe chmury. Skojarzyło mi się to z inną nocą...

Czekając na hobbita, powróciłam na chwilę myślami do tamtego wydarzenia...

Chociaż, że był listopad, tego roku mróz zaczął łapac wyjątkowo wcześnie. Kilka dni temu spadł już pierwszy śnieg, a od dwóch tygodni na zewnątrz z ust wydobywała się para.

Była już noc, jednak nie mogłam spac. Siedziałam pod kocem z książką w ręku i popijałam co chwilę gorącą czekoladę. Uwielbiałam ten napój. Był idealny na takie wieczory, zwłaszcza na rozgrzewkę i w moim przypadku - poprawę humoru.

Właśnie wtedy do drzwi ktoś cicho zapukał.

- Proszę - powiedziałam, wynurzając nos z lektury.

Drzwi powoli się uchyliły, a przez niewielką szparę między nimi do środka zajrzała głowa Thorina.

- Thorin, co ty tu robisz? Wiesz, która godzina? - zmarszczyłam brwi.

- Tak, zdaję sobie z tego sprawę - odparł spokojnie. - Chodź, ubieraj się.

- Zaraz, co?

- A chcesz zmarznąc? Na dworze jest dośc chłodno.

- Chcesz wyjśc na dwór? - zdziwiłam się.

- Możesz przestac zadawac pytania i zrobic, o co proszę?

Westchnęłam i zrzuciłam koc z kolan. Podeszłam do szafy i założyłam mój gruby, futrzany płaszcz i wysokie kozaki.

- No dobra, już się ubrałam - powiedziałam wychodząc z pokoju.

- Świetnie, a teraz chodź - skinął głową i złapał mnie za rękę.

Przelecieliśmy truchcikiem kilka korytarzy oraz schodów. Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie znam tej części Góry, nie miałam zatem pojęcia, gdzie ukochany chciał mnie wyciągnąc.

Weszliśmy wąskim tunelem po schodach i stanęliśmy na jakimś małym tarasie, który był już na świeżym powietrzu. Chłód od razu uderzył mnie w twarz, a lekki wiatr rozwiał rozczochrane włosy.

- Po co mnie tutaj zabrałeś? - spytałam, nic nie rozumiejąc.

- Nie pytaj, tylko patrz - odparł, a zaraz po jego słowach na niebie zza chmur wysunął się okrągły, delikatnie błękitny księżyc.

Patrzyłam zachwycona na wręcz czarne niebo. Czasem pojawiła się gdzieś jakaś pojedyncza gwiazda, ale to księżyc zrobił na mnie ogromne wrażenie.

- I jak? - zapytał, ogarniając mnie ramieniem.

- Wyciągnąłeś mnie w środku nocy na najwyższe piętra Góry, żeby pokazac mi księżyc - stwierdziłam.

- Ładny, nie uważasz?

- Tak, jest piękny - powiedziałam cicho.

- Piękny jak ty - szepnął namiętnie.

Spojrzałam na niego i spotkałam się z jego pełnym miłości wzrokiem. Thorin pochylił twarz w moją stronę i złączył nasze wargi. Pocałunek w ułamku sekundy całą mnie rozgrzał. Czułam się, jakby w tamtym momencie nie istniało nic więcej. 

Tylko ja i on...

Wyrwałam się z myśli, kiedy usłyszałam szuranie pod bramą na dole. Poderwałam się z miejsca i podeszłam do 'barierki'. Nie zobaczyłam tam nikogo innego, jak Bilba.

Hobbit wspinał się po ścianie, jakby robił to od zawsze. Po chwili był już na górze i stał obok mnie.

- I jak? - spytałam spięta.

- Udało się - odparł krótko i uśmiechnął się do mnie.

Kamień spadł mi z serca.

- Nie było problemów?

Pokręcił głową.

- Nie, ale był tam Gandalf. Chciał, żebym został w Dale, ale kiedy jakiś człowiek odprowadził mnie do pokoju i odszedł, udało mi się wymknąc i uciec.

- A Gandalf coś mówił? Powiedział, dlaczego nie spotkał się z nami?

- Nie wspominał nic na ten temat. - odpowiedział niziołek. - Thranduil jednak wiedział, że to ja zabrałem klucze i was wypuściłem. Przyjął jednak Arcyklejnot i zgodził się na nasz plan.

- To dobrze - odetchnęłam - Teraz miejmy nadzieję, że Thorin postąpi tak, jak powinien. Idź spac Bilbo, zasłużyłeś na odpoczynek - uśmiechnęłam się trochę.

- Jesteś pewna, że nie chcesz, żebym został na warcie?

- Nie, i tak nie mogłabym spac. - zaprzeczyłam - Odpocznij.

- W porządku - westchnął.

- Dobranoc, panie Baggins - powiedziałam, kiedy zaczął schodzic na dół.

- Przyda się - posłał mi uśmiech i zniknął w ciemnym korytarzu.

Spojrzałam na Dale.

Może i mój plan działania był dobry, ale miałam wrażenie, że coś pójdzie nie tak i to uczucie wcale mi się nie podobało...


Oto kolejna częśc! Niestety miałam mało czasu, więc jest trochę krótsza, a kiedy byłam chora, poprawiłam drugi rozdział, także zapraszam,  jeśli ktoś jeszcze nie widział. Dziękuję za już ponad 600 gwiazdek! Mam dla was bardzo ważną informację, która za chwilę pojawi się po tym rozdziale.

Dziękuję serdecznie za śledzenie mnie i życzę udanego weekendu :)


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top