Rozdział 26: Gobliny są paskudne
Po chwili 'dryfowania' w ciemności wnętrza gór wpadliśmy na wielką zjeżdżalnię, którą przejechaliśmy trochę przez oświetlone pochodniami jaskinie. Na końcu platformy zjeżdżalnianej spadliśmy do wielkiej klatki jeden na drugiego. Z moim ogromnym szczęściem wylądowałam oczywiście na dnie przygnieciona przez Bombura, bo z wszystkich moich trzynastu towarzyszy akurat on jakimś dziwnym trafem spadł na mnie. Dlaczego mnie to nie zdziwiło...
Kiedy ktoś zaczął go ode mnie odciągac, odepchnęłam puszystego krasnoluda i zaczerpnęłam powietrza i wysapałam:
- Du...sze... się...!
Nie miałam jednak zbytnio czasu by wystarczająco po tym przeżyciu się dotlenic, ponieważ do moich uszu doszły wysokie skrzeki, a po chwili oczom ukazały się ich źródła
- GOBLINY!!! - wrzasnęłam, ale na wiele się to nie zdało, gdyż na każdego z nas rzuciło się po dziesięc jeśli nie więcej tych stworów, które po chwili zaczęły odciągac nas dalej drewnianą kładką. W tamtym momencie nie zdałam sobie nawet sprawy, że Bilbo nie został pojmany...
Byliśmy ciągnięci tak przez dobrą chwilę. Podniosłam głowę i zobaczyłam setki tysięcy goblinów siedzących po prostu wszędzie. Na ścianach, mostach. Nie wiem jakim cudem jeszcze połowa z nich z tego wszystkiego nie pospadała. W końcu zatrzymaliśmy się, a przed grupką tych paskudnych stworzeń, które przyprowadziły nas tutaj ujrzałam coś na pozór tronu i wielką kupę tłuszczu na nim siedzącą, pokrytą różnymi brodawkami i takimi tam. Na ten widok to po prostu sukces, że nie zwymiotowałam. To wielkie coś okazało się byc ich królem.
Gobliny zaczęły zrywac z nas najbardziej widoczną broń, a potem rzuciły na stos przed władcą, na co ten zeskoczył ze swojego siedziska na podporek z kilku podwładnych, podszedł bliżej i przyjrzał się nam i broni podejrzliwie.
- Kto śmiał wkroczyc uzbrojony po zęby do mego królestwa? - zapytał - Szpiedzy? Złodzieje? Mordercy?
- Krasnoludy wasza występnośc - odparł jeden z naszych porywaczy - Byli we frontowym przedsionku!
- No to przeszukajcie ich! Każdą dziurę, każdą szczelinę! - na rozkaz kreatury rzuciły się na nas i zaczęły wyrywac nam broń. Kiedy łapa jednego z nich znalazła się na miejscu na klatce piersiowej, gdzie znaleźc się nie powinnam odpłaciłam mu się złamaniem karku. Chyba uczciwa wymiana...
Nie znaleźli wszystkich moich sztyletów. Miałam jeszcze w butach i w różnych miejscach pod płaszczem, ale zabrali mi miecz, łuk i strzały. Król znowu się odezwał, a ci przestali grzebac nam w 'schowkach'.
- Co tu robicie? Mówcie! - ponieważ ciągle panowała cisza cierpliwośc Wielkiego Goblina się skończyła - Doskonale, skoro nie chcą mówic będą cienko śpiewac! Dajcie miażdżarkę i łamacz kości! - rozkazał - Najpierw najmłodszy! - zamarłam, kiedy wskazał palcem na Oriego. Miałam już coś zrobic, ale zatrzymał mnie krzyk
- Stój! - powstrzymał gobliny Thorin wychodząc naprzód.
- Proszę, proszę, proszę, kogo ja widzę? - uśmiechnął się Wielki Goblin - Thorin, syn Thraina, syna Thróra, król pod Górą - ukłonił się teatralnie. Zaczynałam już tracic panowanie nad sobą, ale zanim zdążyłam postawic krok Nori i Dwalin złapali mnie za ramiona. - Oh, byłbym zapomniał, żadnej Góry już nie masz i nie jesteś królem - no dobra, wciąż byłam na męża trochę zła za to co powiedział o hobbicie, ale nie będę tolerowac, kiedy ktoś go obraża - czyli jesteś nikim właściwie...
Nie wytrzymałam i wyrwałam się z uścisku Dwalina i Noriego wychodząc przed grupę.
- Jest królem o wiele bardziej od ciebie zakuty łbie! - wydarłam się - Obraź go jeszcze raz, a urwę ci tą pustą dynię!
- Własnym oczom nie wierzę... - powiedział przyglądając mi się, jakby nie zwrócił szczególnej uwagi, na to, co powiedziałam - ...nasza królowa się odnalazła - uśmiechnął się szyderczo - Połowa Śródziemia cię szukała. - podszedł do mnie i dotknął łapskiem moich włosów, a ja zacisnęłam zęby, starając się nie zwrócic obiadu - Ładniejsza, niż mówią
- Zabierz tą rękę, albo zaraz ją stracisz - wycedziłam, ale, że nie było efektu sama ją odtrąciłam warcząc: - Powiedziałam coś! Nie radzę mnie ignorowac - ostrzegłam.
- Uuu, zadziorna, podobasz mi się mała - spojrzałam na niego morderczym wzrokiem
- Tylko nie 'mała', paskudo - odszczeknęłam.
- Znam kogoś, kto zapłaci niezłą cenę za wasze głowy. Tylko za głowy, bez całej reszty - podniosłam wzrok na niego - Chyba wiecie o kim mówię... o waszym dawnym wrogu - "Nie, to niemożliwe" pomyślałam - Blady Ork na grzbiecie Białego Warga!
- Azog Plugawy został pokonany - odparł Thorin - Zginął na polu bitwy, dawno temu!
- I sądzicie, że jego plugawe dni przeminęły, czyż nie? - pokręcił głową i zwrócił do małego goblina siedzącego na czymś podobnym do huśtawki - Przekaż wiadomośc Blademu Orkowi, niech wie, że mam coś dla niego.
- Łżesz... - wycedziłam - To wszystko brudne kłamstwo! Azog nie żyje!!!
- Czyżby? Na twoim miejscu nie byłbym tego taki pewien - powiedział - Ale co tam, nie dokończyliśmy ostatniej rozmowy! Dlaczego tu jesteście?!
Znowu nikt się nie odezwał.
- Wspaniale, może to nakłoni was do mówienia - nie zdążyłam nawet wydac dźwięku, kiedy poczułam jak powietrze jest ze mnie wyrzucane przez silny kopniak w brzuch, zgięłam się w pół, ale po sekundzie zostałam odciągnięta do tyłu za włosy, ani się obejrzałam, a ręce miałam złapane za plecami a przy gardle trzymany sztylet. Wszyscy w kompanii zamarli w miejscu.
Nie próbowałam się uwolnic, szarpanie się tylko pogorszyło by sprawę. Musiałam czekac na rozwój sytuacji.
- Mówcie jaki jest wasz interes tutaj, a ślicznotce nie stanie się krzywda - powiedział król goblinów. Widziałam, że Thorin już otwiera usta, żeby coś odpowiedziec, ale pokręciłam lekko głową, uciszając go, przez co goblin, który mnie trzymał docisnął otrze mocniej do mojej skóry, a po chwili poczułam spływającą mi po szyi strużkę krwi. Wypuściłam drżący oddech. - Spróbujcie kłamac, a jeden ruch i będzie po niej - dodał, kiedy stwór przesunął stal idealnie na miejsce tętnicy. Miał rację, jedno cięcie i leżę martwa. Myślałam, że nie ma już wyjścia, a nagle któryś z goblinów wypuścił wrzask, odrzucając miecz Thorina. Od razu zrobiło się wielkie zamieszanie, co wykorzystałam kopiąc trzymającego mnie goblina w czułe miejsce piętą, dzięki czemu udało mi się uwolnic.
- "Orcrist, no tak Pogromca Goblinów" - pomyślałam.
- Ja znam ten miecz! - krzyknął ze strachem Wielki Goblin - To Pogromca Goblinów! Ostrze, które ścięło tysiące głów! - w tym momencie kreatury zaczęły uderzac nas biczami, syknęłam, kiedy jeden z nich przeciął mi trochę skóry na linii włosów na wysokości lewej brwi. - Zabic! Zabic ich wszystkich! - skoczyło na mnie kilka goblinów i przytwierdziło do ziemi, a jeden z nich stanął nade mną ze sztyletem uniesionym centralnie nad moim gardłem. - Obiąc im głowy! - usłyszałam krzyk króla.
- "No to koniec, żegnaj życie" - przemknęło mi przez głowę, a zaraz potem po jaskini rozszedł się blask, który powalił wszystkich na ziemię ratując mi życie. Przez chwilę leżałam jeszcze trochę oszołomiona energią, a kiedy podniosłam się, na platformie zobaczyłam sylwetkę Gandalfa.
- Nie składajcie broni - rzekł - Walczcie, walczcie! - odepchnęłam od siebie gobliny i podbiegłam do naszej broni. Szybko chwyciłam miecz, a potem na plecy narzuciłam łuk i kołczan. Pozbyłam się paru stworów, żeby kompani mogli wziąc swoją broń. Czarodziej również włączył się w wir walki.
- Ten miecz to młot na wroga, jasny jak jutrzenka! - wydarł się przerażony władca.
- Kili! - krzyknęłam, żeby zwrócic na siebie uwagę siostrzeńca i rzuciłam mu miecz, którym juz po paru sekundach powalił wroga.
- Thorinie! - usłyszałam Noriego. Gdy się obejrzałam Dębowa Tarcza w ostatniej chwili odwrócił się i odparł atak Wielkiego Goblina, przez co ten zatoczył się do tyłu i spadł z konstrukcji.
- Za mną, szybko! - ponaglił Gandalf, a my bez marudzenia ruszyliśmy za nim. Biegliśmy po drewnianych kładkach, nad nie wiadomo jak głęboką przepaścią, uciekając przed hordą goblinów. Tak, moje życie zdecydowanie nie jest nudne. - Szybciej! - zawołał czarodziej, a ja zobaczyłam, że stwory zaczynają zbiegac się ze wszystkich stron. Grupka atakująca nas z przodu spotkała się z ostrzem męża, a potem rykiem Dwalina, kiedy urąbał drewnianą belkę i chwytając ją zaczął szarżowac na nie. Odgarnialiśmy te stworzenia i zrzucaliśmy z mostu, a kiedy drzewo odrzuciliśmy w ruch weszły miecze i topory. Co chwilę musiałam się zatrzymywac i rozprawiac z goblinami, których zamiast ubywac, przybywało.
Kiedy spojrzałam na Óina w akcji, nie mogłam powstrzymac uśmiechu. Jak na staruszka to ma krzepę. W momencie, gdy znaleźliśmy się na wiszącym moście usłyszałam rozkaz Thorina.
- Przeciąc liny!
Szybko zamachnęłam się na węzeł najbliżej mnie. Przejechaliśmy tak kawałek, a na stabilnym gruncie zaczęliśmy byc ostrzeliwani przez goblinowych łuczników. Na szczęście nie mieli cela. Kili złapał stojącą obok drabinę i właśnie w jej szczeble powbijały się strzały. Przewróciliśmy ją na nadchodzące gobliny, które udało nam się zrzucic przez dziurę między płytami, drabina posłużyła nam jako mini mościk. Jako, że Dwalin biegł ostatni zrzucił ją potem, zatrzymują gobliny po tamtej stronie.
Chwilę potem wbiegliśmy na kolejny wiszący most. Jedna z lin została przecięta, więc przesunęliśmy się jak na giga huśtawce do platformy na przeciwko. Udało mi się zeskoczyc za pierwszym razem, tak jak Bofurowi, Balinowi i mojemu młodszemu siostrzeńcowi. Reszta zaraz do nas dołączyła. Znowu biegliśmy co chwilę zatrzymywani przez gobliny. W pewnym momencie Gandalf odłamał wielki głaz od sufitu, który toczony przez nas miażdżył stwory nadbiegające sprzed. Po chwili znaleźliśmy się na kładce łączącej obie strony klifów, jednak zanim ktokolwiek zdążył przebiec zatrzymał nas Wielki Goblin wyskakujący nagle spod konstrukcji.
- Myślałeś, że mi uciekniecie? - zagrzmiał, po czym odepchnął Gandalfa swoim kijem z czaszką na końcu. Ten dźgnął go laską w oko, Glamdringiem przeciął tłuszcz na brzuchu, powodując upadek stwora na kolana.
- Tego nie zrobisz - powiedział zanim czarodziej poderżnął mu gardło.Pod ciężarem martwego ciała most zachwiał się, po czym załamał, a my zaczęliśmy na nim zjeżdżac w dół po stromym, skalistym zboczu. Po rozwaleniu części budowli zjechaliśmy między wąskie skały, a kładka rozwaliła się na kawałki przygniatając nas. Gandalf wygrzebał się jako pierwszy.
- Cóż, mogło byc gorzej - powiedział Bofur. I faktycznie, mogło byc, bo za chwilę było. Spadło na nas cielsko tej kupy tłuszczu. Nie mogłam zrobic nic innego niż tylko wydac zirytowane westchnienie.
- To chyba jakieś kpiny - usłyszałam Dwalina. Przy pomocy Glóina i Bifura udało mi się wydostac spod sterty gruzu. Naprawdę myślałam, że to już koniec i mogę odsapnąc, jednak mogłam o tym zapomniec, kiedy usłyszałam krzyk Kiliego
- Gandafie!
Podążyłam za jego spojrzeniem i omal się nie przewróciłam. Pędziła na nas chyba setka goblinów.
- Za dużo ich, nie damy rady - powiedziałam pomagając wstac Noriemu.
- Uratuje nas tylko jedno: słońce! - odparł Szary Pielgrzym - Szybciej, wstawajcie!
Pomogłam jeszcze paru towarzyszom i zaczęłam biec w stronę wyjścia, z którego dostrzegłam światło słońca. Kiedy wybiegłam spośród skał odetchnęłam głęboko, gdy do mojego nosa dotarło świeże powietrze, a na twarz padły promienie.
Jej, wreszcie udało mi się to napisac, ale muszę Wam przyznac, że bolą mnie już plecy XD. Z góry przepraszam za błędy, dziękuję za tyle wyświetleń oraz gwiazdek.
Postaram się niedługo zaktualizowac.
Papatki ! :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top