Rozdział 22: Szczera rozmowa, kąpiel i tony naleśników

Obudziłam się rano, a z tego co widziałam słońce było już dośc wysoko, ale co tam, należało mi się trochę odpoczynku. Obróciłam się na drugi bok, żeby uściskac męża na dzień dobry, ale zamiast tego znalazłam tylko pustą przestrzeń.

- "No i gdzie go tak z rana wywiało?" - westchnęłam w duchu. Wstałam, oporządziłam się, dzisiaj założyłam już spodnie i luźną koszulę. Sukienki to jednak nie moja bajka. Poszłam trochę pospacerowac po Rivendell, może udałoby mi się znaleźc Thorina. Przechadzałam się już trochę po mieście, a tu ani śladu krasnoludów. Ciekawa byłam, gdzie się podziali. Chciałam wyjśc właśnie na balkon, z którego jest najpiękniejszy widok na Dolinę, ale usłyszałam jak Elrond do kogoś tam mówi:

- Możesz tu zostac ile zechcesz - po czym przeszedł obok mnie dając skinięcie głową, które odwzajemniłam. Kiedy odszedł weszłam na balkon, gdzie spotkałam naszego włamywacza.

- Słyszałam, że Elrond zaoferował ci pobyt tutaj  - powiedziałam, a na mój głos niziołek lekko podskoczył.

- Cóż... tak, ale nie jestem jeszcze pewien decyzji - odparł jakby był speszony.

- Mimo chęci poznania świata, częśc ciebie tęskni za domem, prawda, panie Baggins? - zapytałam

- Dokładnie... zresztą większośc kompanii uważa, że nie powinienem był dołączyc. Jestem hobbitem, nie pasuję do was. - westchnął

- Ja właśnie o tym chciałam porozmawiac - rzekłam mniej pewnie niż zazwyczaj - Przemyślałam sobie wszystko o naszej wyprawie, decyzji Gandalfa, i powinnam cię przeprosic, za to jak zachowywałam się do tej pory wobec ciebie. Po prostu, po tym co przeszłam, po zdradzie Thranduila ciężko jest mi zaufac, osobom, które mało znam. - hobbit był tak zdumiony tym co usłyszał, że nie ośmielił się odezwac ani słowem, żeby mi przerwac.

- Bardzo dziękuję, pani Arisso, ale to naprawdę nie było konieczne, ja to rozumiem - odpowiedział wciąż zaskoczony

- Proszę, tylko Arissa, nie lubię oficjalnych tytułów - uśmiechnęłam się sympatycznie. - Myślę, że skoro przekonałeś mnie do siebie, reszta również powinna ci zaufac.

- Nie jestem tego taki pewien. Thorina bardzo ucieszyłaby wieśc, że tu zostaję.

- Thorinem się nie przejmuj, jak widzisz ufa jedynie rodzinie i najbliższym mu osobom, więc najlepiej dac mu po prostu czas. - odparłam - Kiedy zatrzymaliśmy się w zniszczonym domku, przed spotkaniem z trollami sama powiedziałam do Thorina, że powinniśmy ufac Gandalfowi, gdy powiedział by iśc do Rivendell. Dzięki temu zdałam sobie sprawę, że gdyby nie chciał nam pomóc najlepiej jak się da nie wybrałby ciebie na rolę włamywacza.

- Dziękuję, Arisso, a skoro już jestem z tobą na ty mów mi Bilbo - uśmiechnął się.

- W porządku Bilbo - wyciągnęłam dłoń do niego na zgodę - Ja ci ufam - powiedziałam, gdy ją uścisnął. -  A tak w ogóle, widziałeś gdzieś kompanię?

- Z tego co słyszałem mieli iśc do fontann, ale nie wiem po co - odpowiedział wzruszając ramionami.

- Oni + fontanny? Lepiej pójdę to sprawdzic. Dzięki bardzo za rozmowę! - rzuciłam na odchodnym. - Coś mi mówi, że to się źle skończy - mruknęłam pod nosem. 

Po paru minutach doszłam na miejsce, a moim oczom ukazało się DWANAŚCIE GOŁYCH KRASNOLUDÓW kąpiących się w fontannie. Z piskiem zasłoniłam oczy ręką najszybciej jak się dało, ale wiedziałam, że  to co tam ujrzałam zostanie mi w głowie na zawsze.

- Wielki Durinie, wy nie macie dla mnie litości! - krzyknęłam.

- Aris, wszystko dobrze? - usłyszałam obok siebie rozbawiony głos męża.

- A jak ci się wydaje? Błagam, powiedz, że jesteś ubrany! - jęknęłam z wciąż zamkniętymi oczami szukając na jego ramionach futra lub koszuli.

- Spokojnie, jestem ubrany - uwierzyłam mu dopiero, kiedy poczułam pod ręką materiał.

- Valarom dzięki - odetchnęłam otwierając oczy, bo stałam już tyłem do kompanii. - Co, ty nie chciałeś się popluskac?

- Jakoś niespecjalnie, ale jestem pewien, że ty masz ochotę - powiedział podchodząc do mnie.

- Thorin co ty robisz?! - krzyczałam, gdy wziął mnie na ręce i przerzucił przez ramię. - Gdzie idziesz?

- Powiedziec, czy pokazac?

- Pokaż - Thorin obrócił się na chwilkę, dzięki czemu mogłam zobaczyc, gdzie mnie niesie. Ku mojemu przerażeniu było to jeziorko,do którego jak się domyśliłam miał zamiar mnie wrzucic..- Nie, nie, nie, nie, nie, nie! Thorin odstaw mnie, słyszysz? Puszczaj w tej chwili! - zaczęłam się szamotac, ale to tylko pogorszyło sprawę, bo mocniej mnie złapał. - Błagam cię zostaw mnie! 

- Zaoferuj coś w zamian, a ja się zastanowię - uśmiechnął się cwaniak jeden.

- Zrobię co będziesz chciał !- krzyknęłam, na co zatrzymał się i namyślił przez chwilę.

- Zrobisz mi naleśników?

- Tak, tak, zrobię ci mnóstwo naleśników! - energicznie pokiwałam głową. - To co, odstawisz mnie?

- Hmm, nie - powiedział, a potem ruszył dalej. Nie zdążyłam nawet zaprotestowac, zanim poczułam jak się zamachuje. Potem już tylko czułam jak lecę i wpadłam  do wody.

Było tu głębiej, niż na pozór mogłoby się wydawac, jednak, nie na tyle, abym się utopiła, trochę potrafiłam pływac, więc dałam radę się wynurzyc. Gdy wychyliłam spod tafli głowę wyplułam to, czego się prawie napiłam i jak najszybciej zbliżyłam się do brzegu, żeby  dogonic Thorina, który zaraz po tym jak mnie wrzucił zaczął uciekac. Wyszłam z wody cała przemoczona i zaczęłam za nim biec.

- Ja cię zamorduję! - krzyczałam. Ten krasnolud miał niezłą kondycję, ale jednak przewaga była po mojej stronie, gdyż znałam tutaj każdy zakątek w tym skróty i takie tam. Po drodze natknęłam się na Filiego i Kiliego, na szczęście już ubranych.

- Co ci się stało? - zapytał blondyn.

- Wasz wujek mi się stał - wycedziłam - A wy pomożecie mi się zemścic.

***

- Thorinie! Thorinie! - zawołał Fili, kiedy go zlokalizował.

- O co chodzi Fili? - zapytał trochę zaniepokojony tonem siostrzeńca

- Musisz szybko tam przyjśc! Nad to małe jeziorko! - wysapał. - Chodź!

Oboje pobiegli w stronę miejsca, które wskazał Fi. Chwilę potem podbiegł do nich nasz młodszy siostrzeniec.

- Wujku! Pospiesz się! Musisz to zobaczyc! - wołał gorączkowo

- O co chodzi? -zapytał w biegu Dębowa Tarcza nic nie rozumiejąc

- Dowiesz się na miejscu! Szybciej! - ponaglał Kili. Kiedy trójka dobiegła na miejsce Thorin zaczął się rozglądac panicznie dookoła szukając tego, co tak bardzo musiał zobaczyc. Po chwili Dębowa Tarcza stanął tyłem do wody obok krzaków praktycznie przy samym brzegu.

- O tam! - powiedział Fili wskazując na koronę jednego z drzew.

- Przecież tam nic nie ma... - zdziwił się Thorin, a nagle w mgnieniu oka wyciągnęłam nogę z krzaków przy których stał i podcięłam go, przez co wpadł do wody, a ja wybuchnęłam śmiechem, podobnie jak Fi i Ki. Wyszłam z zarośli i przyjrzałam się zmokniętemu Thorinowi, który właśnie wynurzył się z wody.

- Oj, Thorin, żebyś widział swoją minę! - wydusiłam z trudem łapiąc oddech, podobnie jak moi siostrzeńcy.

- A więc to tak, ja się zamartwiam, a wy sobie ze mnie jaja robicie? - powiedział wychodząc z wody. Podałam mu rękę, żeby pomóc wstac, a ten pociągnął mnie za sobą z powrotem do wody. - Drugi punkt dla mnie - wyszczerzył się.

- Chodźmy już lepiej się wysuszyc - zasugerowałam. - O! I dzięki chłopcy za pomoc!

- Zawsze do usług - powiedzieli równocześnie się kłaniając. To takie słodkie. W końcu wydostaliśmy się z jeziorka i skierowaliśmy do komnaty, żeby się wytrzec i przebrac. 

- Pamiętaj, że wisisz mi naleśniki - odezwał się Thorin, gdy wracaliśmy do pokoju .

- Naleśniki?! - usłyszałam siostrzeńców. Spojrzałam na męża z wyrzutem, że wygadał.

- Ja kocham naleśniki! - powiedział Kili robiąc maślane oczka, potem dołączył d niego Fili.

- Zrobisz nam? - zapytał starszy

- No dobrze - westchnęłam pokonana wiedząc, że nie odpuszczą- Zrobię wam

- Tak!!! - wykrzyknęli i pobiegli w stronę reszty kompanii.

- Módl się, żeby nie powiedzieli innym - mruknął Thorin. Dopiero teraz do mnie odtarło, że oni nigdy nie potrafią niczego nie wygadac. Jak błyskawica popędziłam do miejsca, gdzie przesiadywała kompania, ale było już za późno.

- Arissa, dlaczego nie powiedziałaś, że potrafisz robic naleśniki? - spytał Bofur.

- Fi, Ki! - sapnęłam 

- Zrobisz? - zapytała chórem kompania.

- Jeśli nie usmażysz będziemy musieli znowu jeśc zieleninę - bronił ich Dwalin, kiedy przyszedł Thorin.

- Nie mów mi, że będę musiał dzielic się obiadem! - pożalił się.

- Dobrze!!! - krzyknęłam, dzięki czemu wszyscy się uciszyli - Jeśli tylko starczy składników w kuchni zrobię wam naleśników tyle, że nie zdołacie zjeśc! Zadowoleni? - na pozytywną odpowiedź skinęłam głową - To świetnie. - właśnie zaczęłam odchodzic, kiedy zatrzymał mnie głos Dwalina

- A dlaczego oboje jesteście mokrzy?

- Cóż - obróciłam się do niego - Powiedzmy, że ja i Thorin zrobiliśmy sobie nawzajem błyskawiczną kąpiel. A teraz wybaczcie, ale lecę się przebrac a potem do kuchni, żeby zrobic WASZ obiad. - po czym odwróciłam się i poszłam oporządzic.

***

Niecałe dwadzieścia minut po odłączeniu się od reszty stałam w kuchni robiąc ciasto. Na szczęście Elrond się zgodził, abym przygotowała dzisiaj towarzyszom obiad i udostępnił kuchnię oraz wszystko co się w niej znajduje. Ciasto rozlewałam na tacki, które wkładałam do pieca, a naleśnik gotowy był po niespełna minucie. Kwadrans później na stole leżała już całkiem spora kupka tych pyszności, akurat dla Dwalina i Thorina na pół. Chyba powinno starczyc. Po tym podrzucaniu i obracaniu już chyba z setnego naleśnika zaczęła bolec mnie ręka, ale czego nie robi się dla rodziny? Kiedy wszystkie były już gotowe, porozdzielałam dl każdego na osobny talerz, dałam trochę owoców i zaczęłam zanosic do jadalni.

- Dzieci, obiad! - ogłosiłam wchodząc. Wszyscy od razu przestali rozmawiac i zaczęli  rozanielonym spojrzeniem wpatrywac się w jedzenie. Po czterech kursach z kuchni do jadalni i z powrotem wszyscy dostali upragniony posiłek. Zajęłam miejsce obok Thorina i zaczęłam konsumowac.

- Dałaś radę - pochwalił mnie mąż

- Daj spokój, ręka tak mnie boli, że przez kilka dni nie będę w stanie podnieśc miecza. - westchnęłam - Jednak myślę, że dla takiego widoku było warto - uśmiechnęłam się patrząc na kompanię praktycznie połykającą strawę.

- Robisz nalepsze naleśniki na świecie - powiedział Thorin i dał krótkiego buziaka.

- Tylko nie mów Dis, jeszcze się obrazi, a ja wolę z nią nie zadzierac - zaśmiałam się.  Potem spojrzałam na resztę i złapałam się za głowę - To ja tyle siedzę i szykuję, a wy moje dzieło pochłaniacie w pięc minut?!

- Ale było pyszne - usłyszałam Bombura - Co na deser? - nie odpowiedziałam tylko walnęłam się dłonią w czoło.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top