Rozdział 21: Prawda wychodzi na jaw

- Od początku to był twój plan... - zwrócił się ze złością Thorin do Gandalfa przerywając tą piękną scenę. - ...szukac schronienia u naszego wroga!

- Nie masz tutaj żadnych wrogów drogi Thorinie - odparł spokojnie czarodziej - jedynym źródłem złej woli jesteś ty sam.

- Myślisz, że elfy pobłogosławią naszej wyprawie? - spytał z kpiną Dębowa Tarcza - Zechcą nas powstrzymac.

- Oczywiście, ale mamy pytania i potrzebujemy odpowiedzi - mój mąż pokonany spuścił głowę - Jeśli chcemy odnieśc sukces powinniśmy działac taktownie, z niemałym wdziękiem i urokiem, dlatego mówienie lepiej zostaw mnie, ewentualnie swojej żonie.

- Arissa, wiesz gdzie jesteśmy?! - zapytał Thorin.

- Jestem tego w pełni świadoma - odpowiedziałam spokojnie

- Zaprowadziłaś nas do elfów! - fuknął zdenerwowany

- Zrobiłam to z woli Gandalfa - obróciłam się do niego, już lekko rozdrażniona - To dla naszego dobra... rozmawialiśmy już na te temat - końcówkę wypowiedziałam ciszej. Zrezygnowany skinął głową i ruszył za resztą prowadzoną przez Mithrandira ścieżką w dół. 

Po parunastu minutach doszliśmy do głównego wejścia do Rivendell. Na dziedziniec dostaliśmy się idąc po niezbyt szerokim, ale też nie za wąskim mostkiem nad strumieniem do którego wpadało parę malowniczych wodospadów. Z lekkim uśmiechem na ustach rozglądałam się po Dolinie. Całkiem dobrze mi się tu mieszkało. Kiedy doszliśmy na główny plac kompani zaczęli badac wzrokiem to miejsce. Nie minęła chwila, a na schodach przed nami ujrzałam znajomą mi twarz. Gandalf również zwrócił uwagę w to miejsce.

- Mithrandirze! - przywitał się elf.

- Ach, Lindir - uśmiechnął się czarodziej.

- Híril nin (Moja pani) - zwrócił się do mnie pochylając głowę i kładąc dłoń na sercu. Noo, wiecie jak. Powtórzyłam gest. - Lastannem i athrannedh i Vruinen.  Słyszeliśmy, że przekroczyłeś Dolinę.) - powiedział do Gandalfa.

- Muszę porozmawiac z Elrondem - rzekł poważnie.

- Mojego pana tutaj nie ma - odparł.

- Nie ma go... - zamyślił się Mithrandir - A gdzie jest? - Lidir nie zdążył odpowiedziec, bo do naszych uszu dobiegł dźwięk rogu, taki sam, jaki usłyszeliśmy w Ukrytym Przejściu. Zaraz dostrzegłam na moście z dziesięc koni, z elfami na grzbietach. 

- Ifrid bekar! Zawrzec szyki! - usłyszałam Thorina. Kompania od razu sięgnęła po broń i stanęła w kręgu zaciągając do środka najmłodszych i włamywacza. Ja stałam przy boku Gandalfa, więc nie dołączyłam do nich i tylko przewróciłam oczami. Chwilę potem krasnoludy zostały okrążone przez wierzchowce Quendich. Czarodziej próbował uspokoic towarzyszy, ale oczywiście bez skutku. Konie zatrzymały się, a potem z jednego z nich zsiadł on... nasz gospodarz.

- Gandalfie!

- Drogi Elrondzie - przywitał go z uśmiechem czarodziej - Mellonnen! Mo evínedh? (Przyjacielu, gdzie byłeś?)

Farannem 'lamhoth i udul o charad. Dagannem rim na Iant Vedui. (Polowaliśmy na orków z południa. Zabiliśmy ich sporo na Ukrytej Ścieżce). - odparł i podszedł do Mithrandira ściskając go lekko - Witaj... Dziwne, że orkowie podeszli tak blisko naszych granic, coś lub ktoś musiał ich tutaj zwabic.

- Cóż to możemy byc my - powiedział czarodziej, na co Thorin wyszedł przed grupę.

- Witaj Thorinie, synu Thraina - rzekł Elrond.

- Wątpię, żebyśmy się znali - odrzekł chłodno

- Nosisz się zupełnie jak twój dziadek - pokiwał głową elf - Znałem Throra, kiedy był królem pod górą.

- Dziwne, nie wspominał o tobie - odparł Thorin. Że też pan Imladris mnie jeszcze nie zobaczył. Postanowiłam w końcu się ujawnic.

- Elrond! Mellon! (Przyjacielu!) - powiedziałam i przytuliłam się z elfem.

- Arissa! Czyżbyśmy nie widzieli się niedawno? Dałem ci mapę zamiast powiedziec gdzie jechac? - zaśmiał się Elrond, przypominając mi moją nie-umiejętnośc czytania map.

- Naprawdę bardzo śmieszne, ale nie. Wpadłam w odwiedziny - uśmiechnęłam się, po czym spojrzałam na Gandalfa - I z pewną sprawą, ale to później. Mam nadzieję, że nas przyjmiesz?

Nartho i noer, toltho i viruvor. Boe i annam vann a nethail vin. (Rozpalcie ogień, przynieście wino, musimy nakarmic naszych gości) - odpowiedział. Ja, wiedząc, co powiedział skinęłam głową w podzięce, ale reszta kompanii była trochę zdezorientowana.

- Co on tam gada? Przypadkiem nas nie obraża?! - oburzył się brat Óina.

- Nie Glóin, zaprasza nas na ucztę - wyjaśniłam uśmiechnięta.

- W takim razie, prowadź - powiedział i cała kompania ruszyła w głąb Rivendell. Kiedy przeszli, zwróciłam się do Elronda.

- Elrondzie, ja przyjdę chwilkę później. Przebrałabym się w coś mniej podróżnego.

- Ależ oczywiście, moja droga, twoja komnata czeka na ciebie - powiedział na co uśmiechnęłam się z wdzięcznością i skierowałam do starego pokoju.

Kiedy otworzyłam drzwi ujrzałam dokładnie to samo pomieszczenie, jakie zostawiłam jakiś czas temu. Broń i bagaż rzuciłam przy łóżku, płaszcz na nie i podeszłam do szafy. Wybrałam mój ulubiony strój. Niebieską sukienkę  do kolan ze srebrnym paskiem i z szerokimi rękawami od połowy ramienia sięgającymi trochę za łokiec. Do tego wysokie, czarne kozaki na obcasie i srebrny diadem z małym szafirem w kształcie odwróconej łzy. Wzięłam ubrania ze sobą i poszłam zrobic sobie kąpiel. O tak, jak ja się za tym słowem stęskniłam! Zrzuciłam z siebie brudne tkaniny i  weszłam do wanny wypełnionej ciepłą wodą, i używając mojego ulubionego lawendowego olejku zmyłam cały bród i różne takie z ciała. Potem zajęłam się włosami. Wyschły całkiem szybko, wskoczyłam w nowy ubiór. Włosy, które pofalowały się lekko na końcach zaczesałam do tyłu i nałożyłam diadem. Stwierdzając, że jestem gotowa wyszłam z komnaty i poszłam w kierunku tarasu. Gdy dotarłam na miejsce wszyscy już byli. Niektórzy z kompanii już mnie zobaczyli i zaczęli wpatrywac się we mnie z otwartymi ustami. 

- No napatrzcie się chłopaki, w końcu nie wiadomo kiedy widok Arissy w sukience się powtórzy - skomentował Dwalin.

- Nabijaj się dalej, kiedy tu mieszkałam w sukienkach chodziłam niemalże codziennie - gdy dotarło do mnie, że powiedziałam za dużo zatkałam usta ręką, ale trochę za późno. Powinnam czasami ugryźc się w język. Szkoda tylko,że dociera to do mnie już po fakcie.

- CO?! -usłyszałam męża i powoli obróciłam się w jego stronę.

- Eee, niespodzianka? - odparłam z jakimś małym przekonaniem.

- Ty i ja musimy sobie poważnie porozmawiac - powiedział wstając.

- Ale teraz? Dopiero przyszłam! - zaczęłam protestowac, kiedy złapał mnie za nadgarstek i zaczął prowadzic do wyjścia.

- Tak teraz.

- Thorin, jestem głodna! - on jakby mnie nie usłyszał szedł dalej. W końcu wyszliśmy na korytarz i po chwili siedzieliśmy w ogrodzie.

***

- Może mi to wyjaśnisz? - zapytał już łagodniej.

- Pamiętasz tą noc, kiedy orkowie wdarli się do naszej wioski? Kiedy kazałeś mi wsiąśc na kuca i uciekac? - na jego skinięcie kontynuowałam - Następnego dnia częśc orków która odłączyła sie od reszty wytropiła mnie i zaczęła ścigac. Dotarłam do tych łąk, gdzie dzisiaj uciekaliśmy, tam straciłam kucyka. Gdyby nie Elrond moja głowa już dawno byłaby w posiadaniu tych stworów.

- Jak to? - zapytał zdziwiony.

- Elrond z jawił się w ostatniej chwili ratując mi życie. Sam z siebie zaoferował, żebym tu przyjechała, a potem zapytał, czy chciałabym tu zamieszkac. Wiesz co chciał w zamian? Jedynie, żebym miała przyjemnośc. Orkowie nie ośmieliliby się tutaj wejśc, Rivendell chroni potężna magia. Nie wróciłam bo nie chciałam narażac mieszkańców. 

- Znasz elficki, tego elfa, drogę dotąd też. Dlaczego to wszystko ukryłaś?

- Bo się bałam... - powiedziałam cicho

- Bałaś się? Niby czego?!

- Bałam się jaka będzie twoja reakcja! Bałam się co zrobisz kiedy się dowiesz! A najbardziej bałam się, że posądzisz mnie o zdradę i zostawisz!!! - wykrzyczałam dając upust emocjom, po czym dodałam załamującym się głosem obejmując się ramionami: -Po prostu bałam się jak zareagujesz...

Po tym ci powiedziałam Thorin zrobił coś, czego w ogóle się nie spodziewałam. Wyciągnął ręce, żeby mnie przytulic.

- Chodź - westchnął,  ja podeszłam i zanurzyłam twarz w zagłębieniu jego szyi, a potem poczułam owijające się w okół mnie ramiona.

- Ty... ty nie jesteś zły? - zapytałam zdziwiona.

- Nie, już nie jestem zły - spojrzałam na niego pytająco - Nie powiedziałaś mi mając swoje powody, a ja powinienem to uszanowac.

- Naprawdę?

- Naprawdę, Aris - szepnął po czym wtuliliśmy się w siebie jeszcze bardziej.

- Kocham cię - powiedziałam z uśmiechem.

- Ja ciebie też - odparł cicho

***

- No chodź, chodź! - krzyczałam podekscytowana ciągnąc Thorina za rękę do mojej, no od dzisiaj naszej tutejszej komnaty.

- Przecież idę! Kobieto, za chwilę mi tą rękę urwiesz! - słyszałam z tyłu

- Może idziesz ale i tak za wolno, życia trochę! - odkrzyknęłam. Po paru minutach otworzyłam z hukiem drzwi i wpadłam do środka, na szczęście męża, puszczając jego dłoń. - I? Jak ci się podoba? - spytałam rozkładając ręce

- Cóż... jak na elfy to całkiem niezłe - powiedział 'niewzruszony'

- Oj daj spokój wiem, że ci się podoba, przyznaj!

- Nie

- Przyznaj!

- Nie

- No Thorin...

- Nie

- No powiedz to!

- No dobra! Podoba mi się! - wiedziałam , że w końcu się złamie - Zadowolona?

- Nawet nie wiesz jak - uśmiechnęłam się. - Idź się umyj, bo takiego brudasa pod pościel nie wpuszczę!

- Niech ci będzie... - westchnął zrezygnowany i zniknął za drzwiami do łazienki. Ja w tym czasie zdjęłam mój elficki strój i narzuciłam na siebie koszulę nocną. Miała rękaw do łokci, sięgała gdzieś do połowy ud. Była w kolorze bardzo jasnej lilii z pojedynczym guziczkiem na dekolcie. Odpięłam naszyjnik od męża i położyłam na toaletce, podobnie jak diadem. Nie minęło z piętnaście minut, a Thorin pojawił się z powrotem w pokoju.

- Od razu lepiej - powiedziałam widząc go czyściutkiego. 

- Jak niewiele ci do szczęścia potrzeba - pokręcił głową.

- Kładziesz się już? - zapytałam rozczesując włosy

- Wiesz, z tego co widziałem kompania znalazła sobie zajęcie, przez co jesteśmy wolni... - spojrzałam na niego podejrzliwie za bardzo nie rozumiejąc co ma na myśli - ... mamy wieczór i noc tylko dla siebie.

- Thorin, ja nie sądzę, że... - nie dokończyłam, bo uderzył swoimi wargami o moje. Po chwili przeniósł się na moją szyję - Thorin, nie mogę myślec, kiedy tak robisz! - jęknęłam, ale on jakby mnie nie usłyszał wrócił z powrotem na moje usta. Całował mnie z taką namiętnością,że w końcu mój umysł całkowicie się wyłączył. Nawet nie spostrzegłam, kiedy znaleźliśmy się na łóżku. Poczułam jak jego dłoń sięga do guzika mojej koszuli chcąc go odpiąc, ale podniosłam swoją i zatrzymałam jego rękę, wiedząc co chciał zrobic. - Thorin, ja... myślę, że nie powinniśmy... - wyjaśniłam delikatnie nie chcąc go urazic, na moją odmowę spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

- ... jesteśmy w podróży, gdyby coś z tego wyszło... nie wiemy ile droga może jeszcze potrwac, poczekajmy do końca wyprawy, w porządku? - spytałam trochę obawiając się odpowiedzi.

- Jak sobie życzysz, skarbie - szepnął i cmoknął mnie w nos - Ale kiedy wprowadzimy się do Ereboru urządzimy sobie powtórkę nocy poślubnej, co ty na to?

- Z przyjemnością -  zgodziłam się z uśmiechem. Położyłam głowę na jego torsie czując jak dopada mnie znużenie. - Śpij dobrze

- Ty też - odpowiedział cicho, a po chwili zasnęłam.


OMG, już ponad 1000 wyświetleń! Jesteście wspaniali! Nie sądziłam, że tyle dobijecie,  a to dopiero początek! W nagrodę od razu biorę się za kolejny rozdział.

Uwielbiam was kochani! 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top