Rozdział 17: Ciacha, zakłady i dlaczego hobbici nie pasują na wyprawy

*Rozdział poprawiony*

Ze mną to jest tak: czasami lubię sobie pobyć śpiochem, i to dość potężnym, więc gdy Thorin wszedł do pokoju chwile po wschodzie słońca,  ubrany, spakowany i wyszykowany do drogi, ja jeszcze spałam jak zabita. Opierając policzek o zgięte ku górze ramię chrapałam z otwartą buzią. Mimo pięknego snu, z którego nie miałam najmniejszej ochoty się budzić, po tylu razach spędzonych na warcie, czy nocowania w Dzikich Krajach mój sen stał się bardzo, jakby to powiedzieć, wrażliwy. Czując jakiś dotyk na sobie potrafiłam się w mgnieniu oka wybudzić i przystawić temu czemuś sztylet do gardła.

Obudziłam się, czując czyjeś wargi na swoich, chciałam już sięgać bo jakąś broń, ale szybko się uspokoiłam wiedząc, że tylko jedna osoba na świecie umie tak całować. Powoli zaczęłam odwzajemniać pocałunek przy czym coraz bardziej się rozbudzałam aż w końcu uchyliłam powieki i zatopiłam się w tych pięknych błękitnych tęczówkach. Muszę przyznać, że ten krasnolud ma coraz ciekawsze sposoby  na budzenie mnie. Dobrze chociaż, że nie zastosował jeszcze wiadra z zimną wodą (zapewne w ramach zemsty, ponieważ ja uwielbiałam go budzić w ten właśnie sposób), jeśli takowy pomysł wpadł mu już kiedyś do głowy. 

- Dzień dobry, kochanie. - przywitał się cicho.

- Każdy dzień, który tak zaczynamy jest dobry - odparłam z uśmiechem.

- Jeśli chcesz zjeść śniadanie, to radzę ci wstać, zanim Bombur tam dotrze - poradził.

- Nie chce mi się... - wymamrotałam, jednak zmusiłam się, by zaraz wstać, bo wiedziałam, że mój ukochany ma rację - jeśli się nie pospieszę, może się okazać, że nic dla mnie już nie zostanie.

Ubrałam się zwinnie w strój naszykowany wcześniej, włosy przeczesałam moim drewnianym, podróżniczym grzebieniem i skierowałam się do jadalni.

Kiedy weszłam zobaczyłam, że część kompanii już siedzi i je śniadanie. Pierwszy zobaczył mnie Dwalin.

-Nasza śpiąca królewna wstała! - zaśmiał się na co wystawiłam mu język, a reszta się zaśmiała, po czym zajęłam miejsce między nim a Thorinem. 

Nałożyłam sobie kilka kromek pieczywa i trochę pieczonego kurczaka i wieprzowiny, oczywiście nie obeszło się bez co najmniej dwóch kufli piwa dla każdego, ale niestety musieliśmy się powstrzymać od konkursu bekania, żeby nie obudzić Bagginsa. Kiedy już wszyscy się najedli rozmawialiśmy jeszcze odnośnie wyprawy. Atmosfera wydawała się być trochę napięta, więc, gdy zapadła chwila ciszy zwróciłam się do Thorina.

- Obudziłeś mnie, a ja miałam taki piękny sen... - zaczęłam, wzdychając dramatycznie.

- Co ci się śniło? - zapytał prawie od niechcenia, ale z lekkim uśmieszkiem, bo wiedział, że często przytrafiają mi się bardzo porąbane sny.

- Zgadnij. - odparłam, gryząc skórkę od chleba.

- Ja. - odparł szybko i pewnie.

- Nie. - uderzyłam go w ramię - Nie, nie tym razem. Hmm... było tam pyszne ciacho...

- Czyli ja. - wtrącił, popijając piwo z drewnianego kufla.

- Nie! - sfrustrowana uderzyłam dłonią o kolano - O czym mówiłam? Ah, tak... no więc było tam pyszne ciacho... wielki samotny tort, w którym było miasteczko, gdzie robili karmelki. Obok było ogromne jezioro z czekolady, a na brzegu rósł las z lizaków...

Po pokoju rozległo się głośne burczenie w brzuchu. Urwałam mój opis, a oczy wszystkich skierowały się na siedzącego pod ścianą Bombura, który wpatrywał się  w swój brzuch.

- Chyba zgłodniałem...

***

- Co z hobbitem? - spytałam Thorina, po tym jak część kompanii zaczęła sprzątać,  a reszta szykowała się już do drogi.

- Nie podpisał kontraktu. - odparł - Gandalf próbował go jeszcze nakłonić do zmiany zdania, ale nic z tego. Zostaje w domu.

- Dlaczego mnie to nie dziwi... - mruknęłam - Idę po broń, będę czekała już na zewnątrz.

Weszłam do niewielkiego pokoiku, w którym ja i Thorin spędziliśmy noc. Do pasa przypięłam miecz oraz sztylety, zarzuciłam płaszcz,   a na plecy łuk z kołczanem. Zgodnie z moimi słowami do ukochanego, czekałam na wszystkich poza hobbitową norką. Po niespełna pół godzinie, od kiedy skończyliśmy śniadanie, ruszyliśmy w drogę, z każdym krokiem coraz bardziej zostawiając Bag End za sobą. Niedługo potem doszliśmy do miejsca, gdzie czekały na nas kuce, wsiedliśmy na nie i wystartowaliśmy. I tak właśnie zaczęła się nasza wyprawa. 

Wyprawa, aby odzyskać dom.

***

- Stawiam dziesięć monet, że Bilbo jednak dołączy! -usłyszałam krzyk Kiliego. Chwilę temu zaczęli obstawiać, czy hobbit dołączy czy nie. Moi siostrzeńcy, Gandalf, czy Óin byli jednymi z nielicznych, którzy uważali, że hobbit jednak zmieni zdanie.

Będąc pewna swojego zdania, również dołączyłam do zakładu, stawiając dziesięć srebrnych monet przeciwko Filiemu i Kiliemu.

Thorin jechał jako pierwszy na swoim kucyku, nazwanym przez Filiego i Kiliego Bungo, o rdzawo-brązowej sierści. Przyspieszyłam nieco swojego wierzchowca, by zrównać się z mężem.

- Tak właściwie.... - zaczęłam, a on obrócił trochę głowę w moją stronę - Jakim cudem namówiłeś Dis, żeby puściła Filiego i Kiliego? 

- Jeśli mam być szczery, to oni zrobili większość. - przyznał, wzruszając ramionami - Załatwiłem oficjalny wstęp i parę niepodważalnych nawet przez moją siostrę argumentów, a potem wystarczyło patrzeć.

- 'Operacja: bita śmietana'? - domyśliłam się.

- 'Operacja: bita śmietana. - skinął głową.

Nazwana przez naszych siostrzeńców 'operacja: bita śmietana' polegała na wykonaniu przez Kiliego niepowtarzalnego, błagalnego spojrzenia. Fili również kiedyś brał w niej udział, jednak widzieliśmy, że on dojrzał znacznie szybciej niż jego brat i w końcu próba słodkiego wzroku kłóciła się z jego rysami spadkobiercy tronu.

Kiedy Kili pośle ci ten wzrok zbitego szczeniaka, miękniesz jak masło na patelni. Nie ma na tym świecie siły, która powstrzymałaby spełnienie prośby i nie zaprzestała surowego odmawiania. Dlaczego 'bita śmietana'? Sama do końca nie wiem... Bracia próbowali kiedyś wytłumaczyć tę nazwę jako że bita śmietana jest słodka i nikt nie może się jej oprzeć. Określili ją również jako miękką, bo miękniesz, kiedy zobaczysz to spojrzenie. Nie jestem jednak do końca pewna, czy bitą śmietanę można nazwać miękką...

Chciałam powiedzieć coś więcej, ale usłyszałam krzyki w oddali za nami, tak jakby ktoś wołał, żebyśmy się zatrzymali. Po paru sekundach nawoływanie dotarło do pozostałych, więc po chwili stanęliśmy. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, kiedy jego źródło rozpoznałam jako naszego wczorajszego gospodarza. Przecież był hobbitem... Dla miłośników domowych wygód nie ma miejsca na wyprawach, których powodzenie graniczy z cudem.

- Podpisałem! - oświadczył dumnie i podszedł do Balina podając mu kontrakt. Ten wyciągnął swoje okulary i przyjrzał się dokładnie umowie.

- W istocie podpisane jak należy - powiedział z uśmiechem, a potem dodał, puszczając mu oczko  - Witamy panie Baggins, w kompanii Thorina Dębowej Tarczy.

- Dać mu kucyka. - mój mąż zrezygnowany niechętnie odparł. 

Niziołek zaczął protestować, ale na nic mu się to zdało, bo Fili i Kili podjechali do niego po bokach i trzymając za ramiona posadzili na kucyku. Po chwili wszyscy zaczęli się przekrzykiwać i przypominać sobie na wzajem ile kto ma zapłacić. Ja natomiast jechałam w ciszy, unikając nawiązania kontaktu wzrokowego z którymkolwiek z siostrzeńców. Zdawałam sobie jednak sprawę, że zaraz będę musiała się rozstać z częścią moim pieniędzy.

- Płacisz, ciociu! - odezwały się głośno dwa zadowolone z siebie głosy po moich dwóch stronach.

- Oh, cisza, wy dwoje! - warknęłam żartobliwie, rzucając za siebie sakiewkę z monetami.

Chwilę później do moich uszu dobiegł krzyk włamywacza.

- Stop, stop! Musimy zawrócić!

- O co tym razem chodzi? - spytał poddenerwowany czarodziej.

- Zapomniałem wziąć chusteczkę. - wyjaśnił, gorączkowo przeszukując kieszenie, a ja spojrzałam na Thorina.

- Mówiłam? Mówiłam - mruknęłam do niego.

- A ja mówiłem Gandalfowi, więc musisz się pogodzić z tym, że oboje mieliśmy rację. - powiedział.

Z udawanym żalem wydęłam wargi i odwróciłam wzrok od krasnoluda, który zaczął się pod nosem śmiać.

- Będziesz musiał obejść się bez chusteczek, serwetek i wykwintnych ubrań mój Blibo podczas tej wędrówki - usłyszałam, jak Gandalf mówi do Bagginsa. - Urodziłeś się w zakątku pośród rzek i lasów Shire, ale dom zostawiłeś za sobą, przed tobą świat...



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top