Rozdział 31: Siano i piosenki

Dzisiaj wyjątkowo pospaliśmy dośc długo, bo gdy wstaliśmy słońce było już wysoko. Dla odmiany, po paru miesiącach spania na ziemi, noc spędzona na sianie wydała mi się bardzo luksusowa. Do tego budynek był zamknięty, więc nie dochodziło do nas chłodne, rześkie powietrze nocy. 

Tego ranka wstałam jako przedostatnia, co nie zdarza się często. Gdy obudziłam się, będąc jeszcze w stanie półprzytomnym nie zrozumiałam słów, które wypowiadane były przez niektórych kompanów, ani nie zorientowałam się, że rozwalam się na Thorinie. Było mi jednak tak wygodnie i cieplutko, że wcale nie chciałam się rozbudzac, ani tym bardziej wstawac. 

- Arissa...

Usłyszałam przy uchu głeboki, bardzo dobrze znany mi głos

- Mmm? 

- Mogłabyś ze mnie zejśc? - zapytał Thorin

- Y-y - mruknęłam przecząco i wtuliłam twarz w jego tors. Słyszałam w pobliżu parę cichych śmiechów.

- Wiesz, że wszyscy się patrzą? - dodał

- Mmm - jęknęłam obojętnie i poprawiając sobie pozycję, przez przypadek rzuciłam moją rękę prosto na twarz męża. Usłyszałam jego westchnięcie, a potem poczułam jak jedną rękę przekłada pod moje kolana a drugą pod plecy. Pomyślałam, że chce mnie jedynie przełożyc, ale myliłam się. Wstał ze mną na rękach, przeszedł kawałek, potem poczułam jak się zamachuje i nagle wpadłam z wrzaskiem w stos siana.

- CO TO DO JASNEJ CHOLERY BYŁO?! - wydarłam się wygrzebując z trawy już całkowicie przebudzona  i wyplułam siano z buzi.

- Nie chciałaś zejśc, to sam cię zrzuciłem - odparł Dębowa Tarcza wzruszając ramionami.

- Ja ci za chwilę zrzucę! - krzyknęłam rzucając sie na niego przez co oboje wpadliśmy w kolejną kupę siana. Zaczęłam się z nim tarzac i nie mogłam powstrzymac śmiechu.

- Dwalin, ratuj mnie! - zawołał mój mąż, a ja po chwili zostałam odciągnięta od niego i zaraz znalazłam się w górze trzymana przez przyjaciela, na jego ramieniu. Po prostu czułam się wtedy jak worek ziemniaków.

- Dwalin, postaw mnie w tej chwili! - próbowałam byc groźna, ale niespecjalnie mi to wyszło, bo zaraz zaczął się kręcic, przez co smyrało mnie w brzuchu i nie mogłam przestac się śmiac. - Bo się tu schawtuję!

Na szczęście mnie posłuchał i po chwili stanęłam na ziemi. 

- O tak - wypuściłam powietrze - twardy grunt.

Rozejrzałam się wokół.

- Gdzie wszyscy?

- Siedzą przy stole i czekają na śniadanie - odpowiedział Thorin - Jak na razie Beorn nikogo nie pozabijał.

- Oby tak zostało - westchnęłam i skierowaliśmy się do jadalni.

***

- To ty jesteś Dębową Tarczą, tak? - spytał gospodarz. 

Beorn okazał się byc bardzo miły i mimo swojej niechęci do naszej rasy zaprosił na posiłek. Udało nam się go przekonac, żeby pozwolił nam zostac u niego przez parę dni, żeby zregenerowac siły. Thorin stał obok, opierając się o belkę, podczas gdy ja siedziałam obok Filiego przy stole i częstowałam się chałką.

- Powiedz - kontynuował - dlaczego Azog Plugawy tak cię ściga?

- Wiesz o Azogu, skąd?

- Moi przodkowie zamieszkiwali te góry zanim pojawili się orkowie. Plugawy zabił wielu moich krewnych. Niektórych wziął do niewoli, nie żeby dla niego  harowali, ale dla rozrywki. Wrzucał ich do klatek i torturował, to go bawiło. - wyjaśnił

- Czyli jest was więcej? - zapytał Bilbo.

- Kiedyś było nas wielu - westchnął smutno z bólem w oczach.

- A teraz?

- Teraz, został jeden - odparł krótko nie chcąc drążc tematu. 

Zrobiło mi się go żal. Świadomośc, że jesteś ostatnim z rasy musi byc okropna.

- Musicie dotrzec do Góry zanim skończy się jesień - powiedział

- Zanim minie Dzień Durina, tak - potwierdził Gandalf.

- Czasu macie coraz mniej

- Dlatego pójdziemy Drogą Elfów - wyjaśnił czarodziej - Tak będzie bezpiecznie.

- Bezpiecznie? - zadrwił Beorn - Elfy z Mrocznej Puszczy nie są takie, jak ich krewni. Są mniej rozważne i  niebezpieczne, ale to nie ma znaczenia

- Co masz na myśli? - spytał Thorin

- Na tych ziemiach jest pełno orków i coraz więcej ich będzie, jesteście pieszo, nie dotrzecie do lasu żywi - powiedział, po czym wstał i zaczął iśc w kierunku mojego męża. - Nie lubię krasnoludów. Są zachłanne i ślepe,  nie zauważają tych, których mają za słabszych i gorszych od siebie - mówił biorąc do ręki małą, białą myszkę, którą Bofur zrzucił właśnie ze swojego ramienia. - Ale orków nie lubię bardziej - wtedy spadł mi kamień  z serca - Czego wam trzeba?

***

Thorin postanowił omówic z Gandalfem pomysł przejścia przez Mroczną Puszczę, ale nie dołączyłam do nich. Znowu zaczęliby się spierac, a skończyłoby się na tym, że Thorin obrazi się na Gandalfa, Gandalf na Thorina, ale przez dawny Zielony Las tak czy inaczej pójdziemy.

Zamiast marnowania swoich nerwów i czasu postanowiłam wyjśc na zewnątrz i odetchnąc trochę. Oparłam się o pobliskie drzewo i próbowałam nacieszyc się tym spokojem, póki mogę.

- Jesteś Szafirowe Ostrze?

Podskoczyłam na głos Beorna. Tak się wyciszyłam, że nie zorientowałam się kiedy do mnie podszedł.

- Tak - odpowiedziałam spokojnie

- Słyszałem o tobie - powiedział.

- Co takiego? - zapytałam czując jak na moją twarz wkrada się mały uśmieszek.

- Podobno  w bitwie o Morię walczyłaś mieczem wysadzanym szafirami - skinęłam głową - których blask oślepiał i pozbywał się orków, dzięki czemu wygraliście.

Zaśmiałam się trochę.

- To przesadzona historia - odparłam - dla dzieci, na dobranoc.

Teraz zapanowała chwila ciszy.

- Idziecie do Ereboru - nagle powiedział. Oczy momentalnie mi się rozszerzyły.

- Skąd o tym wiesz? - spytałam nisko

- A co innego robiliby król i królowa krasnoludów na wschodzie? - zapytał, ale po chwili dodał - Tak właściwie Gandalf to powiedział.

- Mogłam się domyślic... Skąd wiesz, że Azog poluje na Thorina?

- Wieści szybko się rozchodzą. Plugawy szukał was po całym Śródziemiu. Gdzie się nie obejrzec byli jego szpiedzy, czyhając na was, tropiąc i tylko czekając na właściwą okazję by zabic. Spotkałem sporo takich na moich ziemiach, ale osobiście dopilnowałem, żeby już nie wrócili... Mówią, że grasz na skrzypcach i gitarze - zmienił temat

- Tak, kiedy byłam mała mój ojciec zawsze grał na gitarze, kiedy wyjeżdżałam z nim do lasu. Potem nauczył mnie, a skrzypce to już od elfów. Uczyłam się, kiedy mieszkałam w Rivendell.

- Ty i Thorin... macie dzieci? - spytał, a mnie trochę zrzedła mina.

- Nie, zawsze chcieliśmy, ale życie tak się potoczyło, że jest jak jest. - odparłam. - I jeden i drugi siostrzeniec jest dla mnie jak syn.

Pokiwał głową.

- Jeśli byś chciała, mam w domu gitarę. - powiedział co mnie trochę zaskoczyło - Należała do mojej matki. Możesz grac, gdybyś miała ochotę, ale teraz muszę iśc sprawdzic, czy nie ma orków.

Skinęłam, po czym odszedł. Przemyślałam sobie jego słowa i postanowiłam znaleźc tą gitarę. Ruszyłam więc z powrotem do środka.

***

Siedziałam sobie na sianie z gitarą, próbując przypomniec sobie piosenkę, której nauczył mnie kiedyś tata. W międzyczasie dołączyli do mnie Fili i Kili licząc, że coś im zaśpiewam. Potem dosiadł się jeszcze Bofur, potem Balin, jeszcze Nori z Orim i Thorin.

- Przypomniałaś już sobie? - spytał leżący obok mnie Thorin

- Yhym - kiwnęłam głową kończąc nucic ostatni wers.

- Zaśpiewaj! - krzyknęli chórkiem siostrzeńcy.

Nie mogłam zrobic nic innego jak zacząc piosenkę:

https://youtu.be/la8t_UzWmao

Kiedy instrument wydobył z siebie ostatni dźwięk, wokół siebie usłyszałam wielkie brawa i gwizdy. Naprawdę, nie spodziewałam się, że aż tak im się spodoba.

- To było wspaniałe kochanie - mruknął mi Thorin do ucha i cmoknął lekko w usta.

I właśnie na śpiewaniu, graniu i tańczeniu spędziliśmy resztę wieczoru, a może nawet jeszcze pół nocy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłam...


Jej, wreszcie mi się udało! Nawet nie wiecie, jak długo czekałam na jakąś okazję, żeby dodac tą piosenkę. Usłyszałam i się zakochałam! Mam nadzieję, że ten cover Wam również się spodoba jak poprzedni :)

Miłego wieczora życzę i dziękuję za ponad 2200 wyświetleń!

Kocham Was i przesyłam buziaki

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top