♦Rozdział 10♦
Moja głowa obijała się o ściany radiowozu, a ręce zdrętwiały od ciężkich kajdanków. Mój wzrok błądził po ciemnym wnętrzu tego pedofilskiego busa i co rusz trafiał na leżącą, niekontaktującą Quinn. Jej musieli dać jakieś dragi, inaczej nie byłaby tak spokojna, a mnie porazili jedynie prądem i związali jak pęto podwawelskiej.
W środku panował chłód, a bidna JC była boso. Minus dziesięć do rozgrzania się gwarantowane.
— Co...co się stało... — spod kępy jasnych kłaków dało się słyszeć mruczenie.
— Do burdelu nas wiozą – rzuciłam wesoło. Przykuli to ścierwo łańcuchami do podłogi, co urągało godności. Ja se mogłam siedzieć przynajmniej. Widać, kto jest wyżej w hierarchii.
— Caro? – podniosła ten kurczakowy łeb i posłała mi pełne nienawiści spojrzenie.
— A to ci niespodzianka, Quinn – podziwianie jej upodlenia było miodem na moje oczy.
— Miałaś kurwa nie żyć – szarpnęła gwałtownie ciałem, ale kajdany szybko ją spacyfikowały.
— Zabawne. Nie ma czegoś takiego jak „miałaś kurwa nie żyć" – prychnęłam – Nikt się nie pozbędzie Juliet Caro, dopóki ona sama o tym nie zdecyduje – A ty? Nie powinnaś być ze swoim Pączusiem? Gdzie on jest? Zostawił cię? Och, jak przykro – wykorzystywałam swoją emocjonalną przewagę. Słabym punktem Harley była jej obsesyjna miłość do Jokera, której on oczywiście nie odwzajemniał.
— Nie zostawił... Wróci po mnie... — między tymi dwoma zdaniami nastąpiła długa pauza. Idiotka bardziej chciała w to wierzyć, niż wierzyła. Mózg miała sprany nie gorzej, niż debile w moim kraju.
— No jasne – pokiwałam przekonująco głową – No przecież, że tak będzie – w sumie, to przez nanosekundę było mi jej szkoda. Bycie kompletną kretynką jest mimo wszystko przykre.
Ty lepiej kombinuj, jak się uwolnić, a nie żałujesz bezwartościowej kupy gówna.
Sorry memory, ale mogę mieć raz na jakiś czas jakieś ludzkie odruchy.
No ale nie dla niej, tak?
Jeśli przeniosę swoje uczucia na kogoś bardziej mi bliskiego, to się rozkleję i nie będę mogła racjonalnie myśleć...
Pff. Racjonalnie nie występuje w twoim słowniku. To zakazane słowo.
Mhm. Tak jak nIgGeR.
O nie. Zcancellują cię za to.
Wyjebane.
Teraz są inne czasy. Gorszym od mordercy i gwałciciela jest tylko random, który użył złego zaimka.
No wow. Zablokowali mi za to cztery konta na Twitterze.
Nie nasza wina, że ludzie to przewrażliwione pizdy. Na przykład Quinndiotka.
A ona to już w ogóle. Założę się, że ma ból dupy za każdym razem, kiedy J wspomina moje imię.
No bo na bank tak jest. Spójrz na tę żałosną mordę. Jest odpicowana jak ssak leśny na wjeździe na Podlasie, a mimo to Joker i tak się jej pozbył.
— Będziesz tak milczeć? – moja całkowita olewka musiała rozjuszyć farbowanego karła.
— A co? Mam głośno drzeć z ciebie łacha? Bo w sumie mam ochotę — spojrzałam na nią niechętnie.
— Mogłaś zostać na tym swoim wypizdowie — wysyczała — Wtedy mój pan J nigdy by mnie tak nie potraktował! — to w sumie ciekawe, że jakakolwiek interakcja z tym podludziem wyglądała jak sprzeczka z jakąś edgy nastolatką, którą właśnie olał jej wymyślony chłopak i nagrała emocjonalnego vloga na TikToka, a inne jej podobne tępe szlaufy klikają serduszka, żeby pocieszyć swoją girl boss.
— Przechodzę załamanie nerwowe za każdym razem, kiedy marnujesz tlen, żeby coś powiedzieć — wydałam z siebie jęk znudzenia i wyłączyłam myślenie. Może sobie zagram w Milionerów? Dawno nie grałam...
Dzień dobry państwu, tutaj Lubert Turbański! Witamy w nowej edycji Milionerów. Powitajmy naszych dzisiejszych uczestników, którzy spróbują swoich sił w eliminacji!
A startują:
Grzegorz Brzęczyszczykiewicz
Jeremi Psikutas
Ivąnna Nakurwytenszafen
Juliet Carwakomendantrozpierdoliłpółkomendyinieponiesiezatożadnejodpowiedzialności, znana także jako Jelly Jester
Jakiś Chińczyk
Zbyszek, pisane przez ó
Cygan z Bagna
Pestyciusza Pestyciusz
Witam państwa serdecznie i czytam pytanie. Uszereguj fragmenty piosenki w odpowiedniej...
Co to za gówno?
I mamy zwycięzcę! Gratuluję.
Charakterystyczna muzyczka
Miło cię znów widzieć, Juliet.
Dobra, chuj. Czytaj pytanie.
Proszę bardzo.
Albo ja przeczytam. Ekhm. Pociąg A jedzie z prędkością, pociąg B prędkość. Wyjebały się z torów i wszyscy nie żyją. Pora na herbatkę.
Definitywnie?
A chcesz zobaczyć hordę?
Jaką hordę?
Tę, co ci nasrała na mordę.
Gratulacje! Wygrywasz milion złotych!
Reszty z odebrania nagrody nie pamiętam. Wiem tylko, że drzwiczki samochodu się otworzyły i faceci w mundurach wywlekli nas na zewnątrz. Quinn szarpała się jak wściekła kuna, odgryzła jednemu mężczyźnie palec, ale potem ją utemperowali. Leżąc na ziemi podziwiałam jak przez drobne ciało blondynki przepływa kilka tysięcy voltów, rażąc skrupulatnie jej komórki nerwowe, aż toczyła jej się piana z ust.
Od razu poznałam. Belle Reve. Tutaj się nie patyczkują.
— Jak miło, że do nas wróciłaś, Caro — niewidzialna siła podniosła mnie i złapała za twarz. Ten typ nikogo mi nie przypominał — Zaczęliśmy tęsknić — dodał szyderczo, a potem wbił mi igłę w szyję.
***
Czas stał się pojęciem względnym. Spałam. Ciągle spałam i mogłam tak ciągnąć dzień, miesiąc, a może nawet rok. Dostawałam jedzenie przez ten głupi otwór w drzwiach i chociaż i tak jakość przewyższała tę w polskich szpitalach, nie tykałam go. Raz nawet przyszedł jakiś gościu w lekarskim kitlu i orzekł, że mam depresję. A chuj. Mogłam mieć, byle zostawili mnie w spokoju i nie kazali wychodzić do ludzi. Zresztą, nie miałam po co, nawet gdyby były wskazania. Ulokowali mnie w mojej starej celi. Żarcie stawiali pod nos, prysznic był i nic nie stało na przeszkodzie, żebym mogła z niego korzystać, a jak miałam ochotę śmierdzieć, to się nie myłam i miałam wszystko w dupie.
Od czasu do czasu wydrapywałam kreskę na ścianie, czasami miałam chwilowy kryzys egzystencjalny, innymi razy jeszcze epizody załamania nerwowego, ale ogólnie stabilnie.
***
Więzienny strażnik z coraz większą niechęcią oprowadzał elegancką, poważnie wyglądającą kobietę po murach Belle Reve. Znał tę grubą rybę. Amanda Waller była o wiele wyżej w hierarchii autorytetów i nie omieszkała traktować mężczyzny jak robaka. Zdawała sobie sprawę ze swojej pozycji, a według niej niejaki Griggs sam wyglądał jak kryminalista. Cóż. Nie myliła się za wiele. Obskurny szatyn był o krok od zejścia na przestępczą ścieżkę z powodu swojej słabości do hazardu. Wisiał hajs złym ludziom, a pensja ciecia nie zawsze pokrywała wszystkie jego zachcianki.
— Jest jeszcze coś, co mógłbym dla pani zrobić? — wyśpiewał wyuczoną formułkę.
— Zobaczyłam już to, co chciałam — odpowiedziała chłodno Waller. Griggs odetchnął z ulgą. Chciał jak najszybciej odprowadzić arogancką babę do wyjścia, skończyć robotę i wyrwać się na jakąś imprezę.
— Oczywiście. W razie czego służę pomocą — mruknął strażnik i pokierował kobietę w stronę drzwi. Amanda kompletowała drużynę ludzi spod ciemnej gwiazdy, żeby wysłać ich na niebezpieczną misję. Dawała im w ten sposób szansę na odkupienie win, skrócony wyrok itp.
Widziała na żywo Deadshota, Harley Quinn, El Diablo i Killer Croca. Każdy z nich był dla niej odrażający, a to znaczyło, że nie mają nic do stracenia. Mimo wyraźnej pogardy względem tych odmieńców, Waller wiedziała, że posiadają oni szereg umiejętności, które umożliwią im wykonanie zadania.
Griggs był już gotów rzucić suche, oficjalne pożegnanie, kiedy minęli dwójkę innych strażników, dyskutujących o Juliet Caro.
— Juliet Caro? — kobieta skinęła głową na wartownika.
— Taak, przywieźli ją do nas miesiąc temu. Nawiała z Arkham, ale daleko nie uciekła, hehe — zaśmiał się niezręcznie szatyn.
— Pokaż mi ją — zażądała bez zbędnych wstępów.
— Chce Pani zobaczyć Caro? — zawahał się. Miał nadzieję na szybkie zniknięcie upierdliwej brunetki.
— Chcę. Zaprowadź mnie do jej celi — ponowiła rozkaz. Griggs zacisnął zęby, z czego te srebrne zadźwięczały. Gdy już ochłonął, bez słowa poszli do strefy zero, czyli tam, gdzie JC miała swój odizolowany pokój.
***
Właśnie oddawałam się swojemu hobby, kiedy usłyszałam znajomy chrzęst drzwi. Tym razem oprócz odgłosu ciężkich buciorów tego matkojebcy Griggsa dało się rozpoznać stukot obcasów.
— Królewna, obudź się! Masz gościa.
— ... — może jak będę intensywnie udawać, że śpię, to sobie pójdą?
— Mówiłem? — burknął ten debil, ale niezidentyfikowane coś w szpilkach nie poddawało się łatwo.
— Juliet, chcę cię tylko zobaczyć i mnie nie ma — to coś mogło być kobietą.
— Caro jest wyjątkowo, em, aspołeczna — Griggs tłumaczył jej moje zachowanie.
— Ktoś, kto o mało nie doprowadził do upadku miasta i jest winny setce zabójstw nie może być aspołeczny — zanegowała tajemnicza niunia — Zbrodnie popełnia się mimo wszystko wychodząc do ludzi, a ty Caro masz bardzo bogatą kartotekę — kontynuowała. Podeszła mnie. Nawet trochę rozbawiła.
— Nie przypominam sobie, żebym urządzała masowe mordy. Jestem bardziej subtelna — wychyliłam łeb spod kołdry.
— Jesteś sadystką. Sadyści nie potrzebują widowni, by się pastwić nad innymi — nasze spojrzenia się spotkały. To była dość gruba baba o niewyjściowej mordzie, a w dodatku przypominała miskę Chocapic.
— To zależy czy mam nastrój czy nie — wzruszyłam ramionami i usiadłam po turecku.
— W twoich papierach widnieje dwuletnia przerwa od kryminałki — zmieniła temat.
— Każdemu przyda się przerwa — odparłam.
— Czyli mimo ogólnej nieobliczalności potrafisz się kontrolować — stwierdziła.
— No tak — prychnęłam — Jestem nienormalnie normalną duszyczką z nietuzinkowym hobby — uśmiechnęłam się.
— Zabijanie nazywasz hobby? — murzynka uniosła brwi.
— Mhm — kiwnęłam głową.
— Mogłabyś zabić każdego bez względu na płeć, wiek i tym podobne? — dociekała.
— No pewnie, a co w tym trudnego? — zaśmiałam się.
— Interesujące — mruknęła z uznaniem — Nie będziesz mieć dylematów moralnych — wyglądała jakby się nad czymś namyślala.
— W przypadku ludzi? Nuuda. To nie ja. Wyrżnę każdą jednostkę ludzką, ale zwierząt nie tykam — zastrzegłam. Gadałam jakby to była rozmowa kwalifikacyjna, a przecież siedziałam w pierdlu.
Powiedz, że masz kilka lat doświadczenia w tej branży.
I chcesz elastyczny grafik.
I pracę w młodym, dynamicznym zespole.
I służbową Skodę.
Nie mamy prawka.
Damn it...
— Zdegenerowana socjopatka o gołębim sercu dla zwierząt? — podsumowała ta babka — Dopiszę cię do listy — dodała i odwróciła się na pięcie.
— To mogę wracać spać? — zapytałam.
— A gnij — Griggs machnął na mnie ręką i drzwi celi się zatrzasnęły.
***
Tego samego dnia w głównej siedzibie Task Force X było poruszenie jak w pszczelim ulu. Trwały ostatnie poprawki i omówienia odnośnie nowego składu Legionu Samobójców, a Amanda Waller miała ostatecznie zadecydować o powołaniu drużyny specjalnej troski, a także zaprezentować potencjalnych uczestników tej maskarady.
Przy długim szklanym stole rozsiedli się przedstawiciele agencji, politycy, jak i zwykłe urzędasy. Wśród tego towarzystwa wzajemnej adoracji funkcję kogoś ważnego pełnił również Rick Flag. Pułkownik i wykwalifikowany żołnierz do zadań specjalnych. Nie bał się wyzwań, miał wysokie poczucie sprawiedliwości i przysiągł strzec dobra kraju, a może i całego świata.
Flag jako pierwszy dowiedział się, że zostanie członkiem Legionu. Teraz Waller miała zaprezentować resztę szczęśliwców, którzy wezmą udział w samobójczej misji.
— Cieszę się, że widzę tyle znajomych twarzy — zaczęła swoją przemowę — Nie muszę mam nadzieję przypominać, dlaczego zdecydowałam się powołać nową drużynę. Wszyscy wiemy, co się kroi.
— Skąd mamy mieć pewność, że jacyś psychopaci będą wykonywać rozkazy rządu? — głos zabrał jeden z wpływowych polityków.
— Wszczepimy im pod skórę microchip. Za każdą próbę niesubordynacji zostaną zlikwidowani — wyjaśniła rzeczowym tonem Waller.
— Dlaczego mamy dać szansę kolejnym szaleńcom, którzy nie siedzą w więzieniu za niewinność? — kwestionował kto inny.
— Każdy ma prawo do resocjalizacji, a misje przypadające Task Force X to nie pieprzone wypady do lunaparku — odpowiedziała kobieta — Jeśli są w stanie zrobić coś dobrego, to istnieje dla nich nadzieja. Jeżeli nie, są zwykłym mięsem armatnim, a nikt nie będzie podważał decyzji kryminalisty o dobrowolnym uczestnictwie w niebezpiecznym zadaniu — dodała — Jeszcze jakieś wątpliwości? — przejechała surowym wzrokiem po zgromadzonych.
— Czy powołanie tych niepoczytalnych ludzi nie będzie stanowiło zagrożenia dla naszych obywateli? — wtrąciła tym razem jakaś kobieta.
— Wszystko odbędzie się pod ścisłą kontrolą organizacji. Nie ma miejsca na pomyłki — Amanda nie tolerowała błędów.
— Dobrze — mruknął jeden z ważniejszych tutaj — Kim są zatem kandydaci? — spytał ostrożnie, a reszta wlepiła ciekawskie spojrzenie w brunetkę.
— Oto oni — Waller użyła pilota i wyświetliła na ekranie fotografie członków drużyny — Floyd Lawton, znany także jako Deadshot. Facet jest zabójcą na zlecenie. Kosi kasę głównie na większych zleceniach. Nigdy nie pudłuje — prezentacja pokazała zbliżenie na twarz surowo wyglądającego mężczyzny — Chato Santana, gość pod ksywą El Diablo. Urodzony z niesamowitymi, nadludzkimi zdolnościami. Włada ogniem jak Posejdon wodą — przewinęła następny slajd — Waylon Jones — przy zdjęciu mężczyzny po sali przebiegł odgłos odrazy — Killer Croc. Więcej bestii w człowieku, niż człowieka w bestii — podsumowała — Harleen Quinzel, niegdyś szanowana psychiatra, teraz ulubiona zabawka Jokera. Są podobnie szaleni — wśród męskiej części towarzystwa dało się słyszeć pomruki podziwu na widok zadziornej buźki blondynki — Digger Harkness, czyli Kapitan Boomerang. Alkoholik i choleryk, ale umie celnie rzucać — streściła — Pułkownik Rick Flag, który będzie tych czubków nadzorował i Juliet Dabrowsky, aka Juliet Caro. Po odejściu od Jokera wyrobiła sobie własną markę. Mój najnowszy nabytek — zakończyła prezentację Waller.
— Juliet Caro? — oburzyli się co niektórzy — Ona próbowała zniszczyć Gotham City, zamordowała setkę ludzi, w tym dzieci!
— Otóż to — przerwała kobieta — Juliet Caro nie będzie wartościować ludzkiego życia. Zabije bez względu na płeć, kolor czy wiek, a w naszej drużynie także potrzebujemy zabójców bez sumienia, którzy się nie zawahają, gdy zajdzie potrzeba — klarowała.
— Rozumiem, że w drużynie są jednocześnie dwie kobiety, które coś łączyło bądź łączy z Jokerem? — drążył ktoś.
— Owszem — potwierdziła Waller.
— Czy to nie przepis na katastrofę? — spróbowała inna osoba — Harley Quinn i Juliet Caro wyjątkowo za sobą nie przepadają...
— Ich prywatne sprawy nie wpłyną na przebieg misji — zapewniła Amanda — Dość pytań. Czy państwo zebrani widzą jakieś przeciwwskazania dla powołania obecnego składu Legionu Samobójców?
Nikt nie zaprotestował. To znaczy, była garstka, która domagała się usunięcia JC z drużyny, ale ich głosy zostały potraktowane jako nie znacząca mniejszość. Waller dostała pełne zezwolenie na aktywację nowego Legionu.
***
Mam takie coś, że jak ma się coś wydarzyć, to się z dupy budzę wcześniej. Tak też było dzisiaj. Wypełzłam z barłogu i nasłuchiwałam hałasów zza celi. Po całym pierdlu biegali strażnicy, ogólnie wielkie poruszenie. Nagle drzwi wyleciały z zawiasów i do środka wpadł Griggs.
— Caro, ubieraj się — polecił mi i nawet nie zdziwiło go, że już nie śpię.
— A co ja goła jestem? — zaczęłam się oglądać ze wszystkich stron. Nigdy nie wiadomo. Może z nudów dostałam halunów?
— Masz pięć minut, zanim przyjdzie tu reszta — w ogóle mnie nie słuchał — Weź ten telefon i dobrze go ukryj — wcisnął mi jakąś małą nokię z tandetnym wzorkiem w panterkę.
— A Spotify tam jest? — spytałam konkretnie.
— Pojebało cię? — syknął — To od Pana J...
— Jak nie ma Spotify Premium, to na chuj mi to? — oddałam mu telefon.
— Kurwa, bierz to albo Joker mnie zabije! — panikował.
— Spoko. Stypę urządzimy w remizie — wzruszyłam ramionami i do środka wpadło więcej strażników. Griggs pospiesznie schował komórkę, a ja ziewając poszłam za mundurowymi. Obyło się bez przemocy, nawet nie musieli mnie skuwać. Ze stoickim spokojem szłam wolnym krokiem, tymczasem plebs jechał przywiązany do krzeseł. Obok maszerował Griggs.
— Juliet, nie dąsaj się. Nigdy nie byłem dla ciebie niemiły, pamiętasz? — przymilał się.
— Oskarżę cię o molestowanie — mruknęłam — Czy to moja kolej na eutanazję?
— Tobie to tylko krzesło elektryczne — po mojej lewej jechał znajomy cyngiel.
— Kopę lat, Floyd — wyszczerzyłam się. Dawno nie widziałam tego głąba i chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, że Lawton chce mnie zabić przy pierwszej okazji, to nie mogłam powstrzymać banana na ryju.
— To przez ciebie tu trafiłem — wycedził przez zęby.
— A co ja jestem Tusk, żeby mnie o wszystko obwiniać? — prychnęłam w ojczystym języku i skrupulatnie ignorowałam teksty Griggsa. Zapowiadało się coś wielkiego, skoro oprócz mnie wciągnęli w to także Deadshota. Komórki nie przyjęłam, bo na takim gównie nie da się zainstalować żadnej fajnej appki, a co gorsza, nie ma tam Spotify Premium. Może i jestem zdegenerowaną wariatką, no ale szanujmy się!
Joker może mnie pocałować w dupę (co chętnie by pewnie zrobił), ale panterkowa nokia do niczego mi się nie przyda. Zresztą, gdzie miałabym ją schować? W tych durnych piżamach nie ma kieszeni. Oczywiście w damskich, bo Lawton mógłby w swoich upchnąć granatnik, przepraszam, to był głośnik bluetooth. A mówią, że patriarchatu już nie ma...
Jest nowy rozdział i prawdopodobnie możecie się domyślić jak będzie wyglądać następny. Albo robię was w wała i to będzie coś innego haha.
CDN
JCBellworte
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top