♡19♡
~Nya~
Wbiegłam do klasztoru. Było już około szóstej rano.
-Chłopaki!- Wbiegłam do kuchni, gdzie reszta drużyny spożywała śniadanie.
Muszę przyznać, że chyba naprawdę ćwiczyli całą noc.
Kai i Lloyd mieli wory pod oczami. Natomiast Cole pił kawę, zapewne po to aby się rozbudzić.
-Cześć, Nya- Ziewnął mój brat.
-Wiem kim jest nasz wróg! Wiem co planuje, a co najważniejsze... Wiem jak go pokonać!- Powiedziałam kładąc dłonie na brzeg stołu.
-Naprawdę!?- Lloyd spojrzał na mnie radosny.
Kai natomiast zmarszczył brwi.
-Nya... Bardzo przepraszamy za to przywiązanie cię do krzesła...- Lloyd spuścił głowę.- Źle postąpiliśmy...
-Nie szkodzi.- Uśmiechnęłam się.- Chodźcie do salonu. Powiem wam co i jak.
♡
Chłopcy siedzieli na kanapie. Ja natomiast usiadłam na podłodze po turecku.
-Za nim zacznę... Proszę... Nie przerywajcie mi dopóki nie skończę.
-Dobrze, Nya.- Lloyd uśmiechnął się.
Przez kolejne piętnaście minut opowiadałam im o mojej rozmowie z Jayem.
-Po prostu nie wierzę...- Lloyd miał oczy szeroko otwarte ze zdumienia.- Władca Ciemności? Zaraz... Jeśli on przywróci do życia Mrocznego Władcę... O nie! Razem będą nie do pokonania!
-I dlatego, dobrze że wiemy, iż zaatakują dzisiaj po północy.- Uśmiechnęłam się.
-I masz te kulki?- Cole spojrzał na mnie.
-Mam.- Mówiąc to wyciągnęłam z kieszeni pięć kulek.
-Niesamowite...- Zane przyglądał się przedmiotom.
-A ja nie wierzę temu całemu Jayowi. Mówię wam. To podstęp.- Kai miał założoną jedną rękę na drugą.
Miał zmarszczone brwi, jednak starał się być spokojny.
-Kai... Musimy spróbować... To może być jedyną szansa.-Lloyd spojrzał na mojego brata.
-Nie widzicie, że to podstęp?!- Zawołał Mistrz Ognia.
-Ja wierzę Nyi...- Zaczął Lloyd.- To nasza przyjaciółka... Można nawet powiedzieć, że jesteśmy rodziną. Ty... jesteś jej bratem. Powinieneś stać po jej stronie.
-Jesteście ślepi.- Kai wycedził przez zęby i wyszedł z pokoju.
♡
Skylor i Seliel, kiedy tylko się dowiedziały co się stało przyszły do nas. Kai od ponad godziny nie wychodził z pokoju.
-Możemy też wziąść udział w misji? Proooooszę.- Jęczała Seliel siedząca na kolanach Cole'a.
-To niebezpieczne...- Szepnął Cole.
-To nie w porządku!- Różowowłosa zrobiła obrażoną minę.- Zawsze to mnie i Skylor omija najwieksza zabawa!
-To nie będzie zabawa!- Zirytowany chłopak spojrzał na swoją dziewczynę jak na idiotkę.
W tym momencie do pokoju weszli P.I.X.A.L i Zane.
-Zrobiliśmy analizę tych tarcz, które od niego przyniosłaś.-Powiedziała Droidka.
-To nie był żart. Tarcze naprawdę działają pod wpływem mocy żywiołów, jednak można je uruchomić tylko jedne raz.- Dodał Zane.
-Do ustalenia zostaje tylko co mamy z nimi zrobić...- Lloyd przeczesał palcami włosy.- Nya? Uzgodniłaś to z nim?
-Powiedział, że mamy się z nim spotkać pół godziny przed bitwą. Wtedy powie nam co i jak.- Odparłam.
-Z tego co wiem, musi być was szóstka.- Powiedział Skylor.- A nie wydaje mi się, aby Kai chciał wam pomóc. Zbyt długo go znam... Może pójdę z nim porozmawiać?
-Ja to zrobię Skylor... To w końcu mój brat...- Lekko się uśmiechnęłam.
Wstałam z podłogi i udałam się do pokoju Kaia.
-Kai?- Powiedziałam wchodząc do środka.
Chłopak leżał na łóżku patrząc w sufit.
-Kai...- Szepnęłam siadając obok.- Pomożesz nam?
-Nya... Ja mu nie ufam.
-A czy ufasz mi? On pomagając nam naraża się na śmierć. Doceń to Kai.
-Tobie ufam, Nya... Jednak co jeśli to podstęp?
-Nie mamy wyboru... Zaufaj mi. To nie jest podstęp.
-Nie wiesz tego na pewno.- Chłopak przymknął oczy- Gdyby Wu mógł nam teraz pomóc... Powiedzieć jakieś mądre słowo.
-Powiedziałby, że mamy mu zaufać.
-Skąd ta pewność?
-Kai.... To Jay przyprowadził Wu do klasztoru.- Cicho się zaśmiałam.
-Jak to?- Mój brat momentalnie usiadł na łóżku.
-Rozgryzłam go. To jak? Pomożesz nam?- Spytałam.
Kai westchnął.
-Okej...
Uśmiechnęłam się.
-Jak żelazo kuje żelazo...- Zaczęłam.
-Tak rodzeństwo wspiera się wzajemnie...- Powiedział z uśmiechem na twarzy.
Po chwili przytulił mnie.
-Przepraszam, Nya...- Szepnął.
♡
~Jay~
Stałem lekko zdenerwowany w miejscu, w którym umówiłem się z Nyą.
Trochę się bałem, że jej drużyna coś mi zrobi... Albo odrzuci...
Bałem się też, co zrobi Władca Ciemności, jeśli dowie się o zdradzie.
Trochę bałem się swojej śmierci... Jednak jeszcze bardziej bałem się, że zginą moi rodzice. Jednak chcę to zrobić.
Dla Nyi.
-Jay...- Z zamyśleń wyrwał mnie głos Mistrzyni Wody.
Odwróciłem się i zobaczyłem nie tylko Nye, ale i pozostałych Ninja.
Serce zabiło mi szybciej.
Przyszli bo mi zaufali?
Czy, aby mnie zabić?
Nya podbiegła do mnie i przytuliła mnie mocno.
Oddałem przytulasa, mimo że ewidentnie nie spodobało się to Czerwonemu Ninja.
-Mistrzu Błyskawic...- Powiedział Legendarny Zielony Ninja, kiedy Nya przestała mnie tulić.- Chcielibyśmy bardzo przeprosić, za ten atak na Ciebie. Bardzo dziękujemy, również za to, że postanowiłeś nam pomóc.
-Nie chcemy śmierci twoich rodziców... ani twojej Jay...- Powiedziała Nya kładąc swoją chłodną dłoń na mój policzek.- Dlatego jeśli powiesz nam, gdzie mieszkają twoi rodzice to wyślemy tam dwie nasze wojowniczki. Z nimi nic im nie grozi...
Spuściłem wzrok.
-Dziękuję...- Szepnąłem.
-A więc?- Czarny Ninja spojrzał na mnie.- Gdzie mieszkają?
-Na złomowisku...- Powiedziałem cicho.
Byłem przyzwyczajony, że ludzie śmieją się z tego, więc zdziwiła mnie reakcja Ninja.
Nie śmiali się z tego.
-Skylor, Seliel. Obiór. -Powiedział Zielony Ninja przez krótkofalówkę.- Udajecie się na złomowisko. Bez odbioru.
-Twoi rodzice będą w dobrych rękach.- Powiedział Biały Ninja.- Jedyne co może im przeszkadzać, to to że Seliel jest straszną gadułą...
-Moja mama też...- Zaśmiałem się cicho.
Nya spojrzała mi w oczy.
-Będziemy cię osłaniać cały czas. Nic Ci się nie stanie, Jay...- Szepnęła dziewczyna.
-Dobra, powiesz w końcu co mamy robić?- Spytał Czarny Ninja.
-Dziś to ty nami dowodzisz.- Uśmiechnął się Zielony Ninja.
Było mi strasznie miło. Wszyscy tak dobrze mnie traktowali. Nie wiem jedynie co myślał Czerwony Ninja, ponieważ cały czas był cicho.
-Okej... Słuchajcie uważnie...- Powiedziałem.
Muszę dobrze im wszystko wytłumaczyć.
Cieszę się, że chcą mi pomóc. Jednak w głębi bardzo się boję. Podczas wysyłania Władcy Ciemności do innego wymiaru jedna osoba, może zginąć... Zależy to od tego kto będzie stał na środku okręgu...
Nie mogę pozwolić, aby któryś z nich zginął... Są potrzebni Krainie... W przeciwieństwie do mnie....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top