♡17♡
~Nya~
-Nya!- Usłyszałam czyjś głos. Momentalnie go poznałam.
To głos Jaya.
Odwróciłam się w jego stronę.
-Nyo... co się stało?- Spytał zatroskanym głosem.
Teraz będzie, udawał zmartwionego! Jak ja mu zaraz...
-Nienawidzę cię...- Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.- Nienawidzę!
Deszcz zaczął padać jeszcze mocniej.
Moje serce zaczęło bić szybciej.
Na niebie zaczęły pojawiać się pioruny. Spojrzałam na nie.
Wyciągnęłam katanę.
-Zapłacisz mi za to...- Syknęłam.
-Nya... Uspokój się! Myśl racjonalnie... Jak ty się czułaś, kiedy twoi przyjaciele osądzali cię, mimo że nie byłaś winna?- Spytał.
-To nie ma nic do rzeczy! Oszukałeś mnie!
W
ierzyłam Ci! Za każdym razem wstawiałam się za tobą! Próbowałam przekonać drużynę, że nie jesteś zły! Myliłam się! Jesteś zły! Jesteś potworem!- Krzyczałam.
-Dziewczyno! Ogarnij się!
Zaczęłam podchodzić do niego. Deszcz padał jeszcze mocniej, a błyskawice rozświetlały ciemne niebo.
-Jakie z znowu Ogarnij się?! Zraniłeś mnie! Ja cię naprawdę lubiałam, wiesz?!- Wrzasnęłam.
-Nyo, proszę. Daj mi wszystko wytłumaczyć...- Powiedział spokojnie.
Dzieliło mnie od niego tylko pare centymetrów.
-Jesteś idiotą! Nic dla mnie nie znaczysz! Nie chcę słuchać twoich idiotycznych wytłumaczeń!- Powiedziałam unosząc katanę.
-Nie chcę z tobą walczyć...- Powiedział odsuwając się lekko.
-To masz problem!
Nie odpowiedział mi.
-Co jest? Czyżby zabrakło ci języka w gębie?!
Zamachnęłam się w celu uderzenia go moją kataną. Jednak mój miecz uderzył w łańcuch.
Spojrzałam na niego.
Wyciągnął Nunczako i zablokował mój atak.
-Naprawdę nie chcę walczyć. Nya zaufaj mi. Błagam.- Powiedział.
Po jego słowach zdenerwowałam się jeszcze bardziej.
Deszcz lał obfitymi strugami. Można by powiedzieć, że w całym Ninjago City nie było jeszcze takiej ulewy.
-Ufałam! Ufałam...- Powiedziałam, a po moich policzkach popłynęło parę pojedynczych łez.
-Nya...- Szepnął.
Zaczęłam go atakować. Z każdym uniesieniem miecza, czułam w sobie przypływ siły i złości na niego.
Jay nie atakował. Cały czas odpierał ataki.
Żałowałam, że nie mogę go skrzywdzić moim żywiołem. Gdybym posiadała ogień, tak jak Kai...
Po paru kolejnych atakach, Jay wytrącił mi miecz z dłoni.
Chwycił moje nadgarstki i przyparł do ziemi. Zupełnie tak, jak podczas naszej pierwszej walki.
Krople deszczu spływały po jego twarzy. Kasztanowe włosy, były całe mokre. Podobnie jak koszulka i reszta ubioru.
-Jestem silniejszy, księżniczko.- Uśmiechnął się wrednie.
-Może i jesteś, jednak sprytem mi nie dorównujesz.- Uśmiechnęłam się równie wrednie.
-Nya... pozwól mi to wszytko wytłumaczyć.- Powiedział cicho.
Ja natomiast wydobyłam ukryty w moim stroju sztylet.
Trzymałam go za plecami.
-Nie chcę słuchać twoich, wytłumaczeń!- Krzyknęłam.
-Nyo, błagam. Zakończymy to za nim któremuś z nas stanie się krzywda!
-Jesteś nikim.- Powiedziałam po czym zamachnęłam się sztyletem.
Chłopak odskoczył i syknął z bólu.
~Jay~
-Nyo, błagam. Zakończymy to za nim któremuś z nas stanie się krzywda.- Powiedziałem patrząc na dziewczynę.
Jej czarne włosy, były na tyle mokre, że przywierały do twarzy. Jej strój również był cały mokry.
Jej twarz była lekko blada, zapewne z zimna lub strachu. Lekki makijaż, który trudno było dostrzec był trochę rozmazany, przez spadające strugi deszczu.
Nawet przy tym wszytkim była piękna.
Jej usta układały się w lekki grymas, a chłodne ręce próbowały wyrwać się z mojego uścisku.
-Jesteś nikim.- Wycedziła przez zęby.
Jej słowa bardzo mnie zabolały.
Nieraz czułem się nikim...Jednak kiedy ona to powiedziała...
Po chwili zamachnęła się.
Uderzyła mnie. Nie wiem czym, ale poczułem, że strasznie piecze mnie oko.
Odskoczyłem sycząc z bólu.
Trzymałem dłoń po prawej stronie twarzy.
Jednym okiem spojrzałem na Nye.
Była przerażona. Opuściła sztylet i usiadła na ziemi. Zaczęła płakać.
Przejechałem palcem nad i pod prawym okiem.
Spojrzałem na rękę. Była lekko brudna ze świeżej krwi.
Przyłożyłem palec do prawej brwi.
Poczułem, że mam przecięty łuk brwiowy. Moja brew została przecięta.
Nya płakała. Deszcz nadal padał, jednak błyskawice, trochę się uspokoiły.
-Przepraszam...- Płakała dziewczyna.- To moja wina... Przeze mnie masz przeciętą brew... Powinnam była ci zaufać.
Zaczęła się cała trząść.
Podszedłem do niej uśmiechając się czule. Ignorowałem ból.
Dziewczyna nie chciała nawet na mnie spojrzeć.
Wyciągnąłem do niej dłoń.
Nya nadal płakała.
Cierpliwie czekałem, aż ją chwyci.
-Jestem beznadziejna...- Płakała.- Przepraszam...
Nie odpowiedziałem. Nadal trzymałem wyciągniętą dłoń.
Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na moją brew i ranę.
Po chwili niepewnie ujęła moją rękę.
Jej dłoń była drobna i chłodna. Lekko ją ścisnąłem i pomogłem jej wstać.
Patrzyłem jej w oczy.
Odgarnąłem jeden kosmyk włosów, za jej ucho.
Przyciągnąłem ją do siebie.
Jej oczy były zapuchnięte od płaczu. Po policzkach nadal leciały łzy.
Dziewczyna położyła dłoń na mojej ranie.
-Wybacz mi...- Szepnęła.
-Wybaczam...
Zetknąłem nasze czoła. Nasze usta dzieliło teraz zaledwie kilka milimetrów. Czułem jej oddech.
Bardzo lekko musnąłem jej wargi. Zamknąłem oczy.
Przytuliłem ją bardzo mocno.
Zupełnie jakbym bał się, że ktoś może mi ją odebrać.
Dziewczyna oddała pocałunek. Jej usta były lekko wilgotne i takie delikatne...
Strugi deszczu nadal leciały z nieba.
Chciałbym, aby ta chwila trwała wiecznie. Aby nasz pocałunek nigdy się nie skończył.
Jednak zaczęło mi brakować powietrza. Nyi chyba też, ponieważ oderwała się.
Położyła dłoń na mój policzek.
Chciała, otworzyć usta, aby coś powiedzieć, jednak byłem szybszy.
-Nya... chcę Ci powiedzieć dlaczego przyłączyłem się do Niego, kim on jest... I jaki jest jego plan... Dzięki temu będziecie mieli szansę na wygraną...- Powiedziałem patrząc w jej oczy.- Jednak musimy udać się w inne miejsce... On może słuchać...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top